Właśnie w tefałenie skończyła się „Kropka nad i”, gdzie Monika Olejnik gościła swojego oblubieńca niejakiego Stefana Niesiołowskiego.
Tym razem, po mega-wtopie Platformy zarówno gospodyni, jak jej gość byli tak łagodni, że tylko do rany przyłożyć. Oczywiście i tym razem opluto i zgnojono kogo trzeba tyle, że w niezwyczajnie potulnej atmosferze.
Więc zszokowany tą zadziwiającą zmianą tonu chciałem jak najwierniej oddać, sielską atmosferę panującą w studio. Zacząłem pisać, poprawiać, kreślić i wyrzucać do kosza zmięte kartki, bo opis wciąż był nieadekwatny.
Aż mnie w końcu olśniło, że tę tragikomedię o akcentach melodramatycznych najlepiej zobrazuje ta oto piosenka - proszę kliknąć na biały trójkącik
Serdecznie Państwa pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3846
Pasuje, jak diabli, ale gazem to nieładnie, chyba, że rozweselającym! Pozdrawiam serdecznie!
A czym się tylko da!
czym Pan taki zszokowany?Sprawa ma bardzo prozaiczne rozwiazanie.Pani Olejnikowej kończy się gwarancja na renowację urody botoksem i silikonem w ramach której chirurg plastyczny jest zobowiązany do darmowej poprawki.W napadzie furii,a tą ostatnio demonstrowała często mogłaby nastąpić katastrofa i zwiazane z nią koszta. Oan Niesiolowski natomiast pozbawiony dzięki przezorności gospodyni programu konkretnego przeciwnika w studio nie miał możliwości plucia,chrypienia i toczenia wściekłym okiem.Brakowalo mu tylko gałązki oliwnej w zębach,chyba że ja nie dojrzałam.