Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Frekwencja i perspektywa
Wysłane przez tipsi w 29-05-2014 [13:34]
Co i rusz słychać w sieci i mediach głosy, że niska frekwencja miałaby sprzyjać w tych wyborach PiS. Nie wyobrażam sobie, jak to możliwe. To jakiś nonsens. Doskonale widać to było w "Polsce B", gdzie tzw. zwykli ludzie gremialnie wybory zlekceważyli, a przy urnach (oraz, co istotne, w komisjach) pojawili się jak zwykle klienci lokalnych układów władzy, żywotnie zainteresowani władzy tej umacnianiem. Dodatkowym argumentem negującym tę tezę jest aktywność wójtów i burmistrzów przy "mieszaniu" w granicach obwodów głosowania i adresach komisji, obliczona na dezorientację wyborców, zwłaszcza starszych osób, celem obniżenia frekwencji.
Na szczęście powoli lecz stale rośnie liczba aktywnych zwolenników rzeczywistej opozycji, co na prowincji przełożyło się na zwycięstwo PiS nad PSL. Czy powtórzy się ono w wyborach samorządowych? Zależy to od tego, jak wielu żelaznych wyborców PSL wzgardziło wyborami do PE, tradycyjnie mało dla nich znaczącymi. Podejrzewam, że przy wyborach samorządowych się zmobilizują i jesienią odbędą się dwa główne pojedynki -- w miastach PiS zawalczy z PO, zaś na wsi -- z PSL. Czas pracuje na korzyść opozycji, władza coraz bardziej się wypala i coraz bardziej liczy na "odpowiednie" liczenie głosów, ale trzeba mieć na uwadze, że zwłaszcza na wsi, walczyć będzie o wszystko i zmobilizuje się na 100 procent.
Wynik majowych wyborów uwypukla oczywistą, ale często lekceważoną prawdę -- by uzyskać dobry wynik wyborczy przy tej władzy, trzeba będzie mieć swoich członków i mężów zaufania we wszystkich komisjach. System monitorowania wyborów też jest ważny, ale nie zadziała tam, gdzie PiS w komisjach zabrakło -- to jego podstawowa słabość. Poza tym znajduje się dopiero na początku swej drogi rozwoju i nie wiadomo, czy partii nie zabraknie determinacji, by go rozwijać, doskonalić i profesjonalizować. Na razie zdaje się być dziurawy jak ser szwajcarski -- tam, gdzie struktury terenowe PiS są rozbudowane, może działać skutecznie. Ale tam, gdzie są wątłe i rachityczne -- nie działa zupełnie.
To także powinno dać władzom partii do myślenia, szczególnie że ostatnio jakby bardziej niż dotąd przebija się w ich wypowiedziach przekonanie, że wcale nie wybory do Sejmu są dla PiS (jak każdej dużej partii) najważniejsze, bo równie istotny jest udział we władzach samorządowych, zwłaszcza w sejmikach, mało eksponowanych w świadomości społecznej i przez to lekceważonych w kampanii wyborczej. Okazuje się, że można mieć i piętnastu parlamentarzystów w województwie i nic nie znaczą oni przy jednym wicemarszałku w sejmiku. Kierunek przepływu pieniędzy sprawia, że jeden marszałek województwa z PSL rzuca na kolana stu starostów, wójtów i burmistrzów z konkurencyjnych ugrupowań i zmusza ich do łamania solennie składanych obietnic wyborczych. To również dlatego tak wielu lokalnych liderów samorządu, choć osobiście popiera PiS, musi startować z własnych komitetów wyborczych -- raz, że pozwala im to unikać oczywistych nacisków z Nowogrodzkiej, dwa -- nie drażnią nieprzychylnego pryncypała szyldem konkurencyjnej partii, którą po cichu często hojnie wspierają.
Dla lokalnych liderów PiS powinno być już teraz całkiem jasne -- sytuację może kontrolować tylko ten, kto dysponuje sprawnymi i licznymi strukturami w terenie, zdolnymi nie tylko wystawić kandydatów, ale i zapewnić dopilnowanie rzetelnego przebiegu głosowania i liczenia głosów w komisjach. Tylko wówczas zdołamy wyłonić dostatecznie wielu rzeczywistych liderów, zdolnych przejmować poszczególne "punkty oporu", i zapewnić im odpowiednio duże "wojsko" działaczy aktywnych w komisjach wyborczych i realizujących kampanie wyborcze, a w przypadku zwycięstwa -- obsadzających kluczowe stanowiska w samorządzie.
Tu dochodzimy do kolejnego wrażliwego tematu -- wygrać wybory to jedno, a sprawować władzę -- drugie. Z każdymi kolejnymi niewygranymi wyborami samorządowymi lokalne struktury PiS będą miały narastający problem zagospodarowania ewentualnego późniejszego zwycięstwa. W wielkich miastach nie jest on tak dotkliwy, jak w małych, w których widoczny jest deficyt fachowych kadr. Powodowani szlachetnymi pobudkami, zacni działacze terenowi partii, rzadko tylko będą w stanie podjąć pracę w samorządzie. W przeciętnym magistracie czy starostwie nie sposób skutecznie sprawować władzy, nie obsadziwszy swoimi współpracownikami kluczowych 8-12 stanowisk. Od ludzi je piastujących zależy bowiem nie tylko skuteczne wykonywanie poleceń starosty, wójta czy burmistrza, ale również jego osobiste bezpieczeństwo, nazwijmy to "aferowe", a co za tym idzie -- wizerunek partii.
Trudno na przykład przypuszczać, by w przypadku porażki wyborczej PSL wiernie służący mu dotąd urzędnicy gminni czy powiatowi nagle zapałali miłością do nowego szefa. Tym bardziej, gdy zorientują się, że brak mu doświadczenia, a niejednokrotnie i wykształcenia, niezbędnych do skutecznego sprawowania urzędu i kierowania zespołem nieprzychylnie nastawionych podwładnych. Trudno przypuszczać, by nie próbowano w takiej sytuacji już to podkładać mu tzw. "świnię", już korzystać z osłabienia kontroli dla ciągnięcia własnych profitów. W najlepszym zaś razie będzie następować proces obłudnego podporządkowania sobie niedoświadczonego elekta przez tych, co zjedli zęby na podlizywaniu się władzy i czerpaniu z tego osobistych korzyści. Dojdzie też do wzmożenia walk wewnętrznych o prymat jednych koterii nad innymi, co skutecznie sparaliżuje pracę urzędu wobec bezradności nie rozeznającego się w wewnętrznych "układach" prominenta. Pół biedy, jeśli jest on z wykształcenia prawnikiem, menadżerem czy ekonomistą. Ale większość z obecnej na lokalnym rynku grupy takich fachowców albo nie ma ochoty na zmianę pracy, albo prowadzi własny biznes i nie może go porzucić, albo już dawno została przejęta i "zagospodarowana" przez układ władzy. A nam pozostają, w najlepszym razie, nauczyciele, lekarze i inżynierowie. A w najgorszym -- poczciwi, lecz mało przydatni w takiej sytuacji emeryci czy studenci.
Widać więc, że lekko nie będzie i przejęcie władzy może okazać się w wielu samorządach niewypałem, a dla niektórych osób wręcz osobistym nieszczęściem. Może też ujawnić, że słabości Prawa i Sprawiedliwości kryją się nie tylko w sferze programu, piaru czy patologii relacji międzyludzkich w strukturach terenowych. Oraz wbrew pretensjom licznych zawiedzionych aktywistów dowieść, że najbardziej szkodliwe działanie licznych, strategicznie ulokowanych "kretów", polega głównie na pozbawianiu partii dopływu ludzi potencjalnie zdolnych do sprawowania władzy na szczeblu lokalnym.
Komentarze
29-05-2014 [13:41] - NASZ_HENRY | Link: Kadry są najważniejsze ;-)
Kadry są najważniejsze ;-)