Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Jak Roman Giertych Polskę do UE wprowadził.
Wysłane przez Ewaryst Fedorowicz w 17-09-2012 [18:52]
Smutno mi się zrobiło, kiedy spowiedź Romana Giertycha w Wyborczej * przeczytałem.
Smutno , bo ja wbrew obowiązującej modzie nie cieszę się, kiedy ludzie wyznają, że a to im nie wyszło, a tamto, pardon – spieprzyli, a tu z kolei postąpiliby inaczej, a w ogóle, to już im nie starcza na sushi, słowem - robią z siebie nieudaczników albo nawet (to ostatnio w wyższych sferach bardzo trendy) debili.
Smutno mi się zrobiło tym bardziej, że to Giertychowe pokajanie się jest w sumie w swej wymowie prowincjonalne strasznie, żeby nie powiedzieć – typowo polskie:
zakompleksione , w konwencji przepraszam że żyję, zaściankowe wreszcie.
Biorąc pod uwagę osobę się kajającą , był ten coming out nie tylko typowo polski, ale wręcz - typowo wszechpolski.
Były wprawdzie w tym zeznaniu jakieś tam bajania o tym, jak to Roman Giertych Kaczyńskiego wykiwał (a nawet zastraszył), ale to traktujmy jako ozdobnik, czyli rodzaj artystycznej kreacji.
Ale zanim zrobiło mi się smutno, przyszła mi do głowy jedna myśl: Romek (my na ty nie jesteśmy, ja tylko tak do siebie w myślach powiedziałem) , czort z tą całą Twoją spowiedzią, ale że Ty jeszcze pozwu o to zdjęcie, co Ci Wyborcza zrobiła nie piszesz…)
Ale kiedy pozostawiłem za sobą zdjęcie Romana Giertycha i tę jego całą spowiedź, naszła mnie wątpliwość: Wszystko cacy, ale nie wiem tylko, dlaczego Roman Giertych nie wspomniał o politycznym sukcesie swojego życia, o majstersztyku nad majstersztykami, który pozwolił mu wejść na zawsze do historii III RP i zaskarbić sobie wdzięczność tych, których wdzięczności posiadanie jest jak klucz do Sezamu (i archiwów z Rakowieckiej i Nowowiejskiej naraz).
Przecież to nie kto inny jak Roman Giertych wezwał Polaków do… pójścia na referendum akcesyjne do UE i głosowania na NIE. (!)**
Teraz powinienem napisać, że kiedy to ogłosił, szczęka mi opadła ze zdumienia, że takie bzdury taki cwaniak (to nie epitet – to wyraz uznania) opowiada.
I nie napiszę:
bo w jednej chwili przyszło mi do głowy, jedno słowo, a w zasadzie skrót: K.O. ! Od razu zastrzegam się, że ja za to, jak kto sobie ten skrót przetłumaczy – czy knock out (nokaut po naszemu), czy kombinacja operacyjna , czy jeszcze inaczej, odpowiedzialności nie biorę.
Faktem jest, że tak sobie pomyślałem, bo tym jednym wezwaniem, Roman Giertych przeciągnął Polaków z uszy ponad progiem frekwencji 50% wynoszącym, bez potrzeby uciekania się do pomocy tych co liczą głosy. 22% wyborców, które apelu Romana Giertycha posłuchało, i głosowało NIE, zapewniło bezpieczny margines ponad te groźne dla całego biznesu (to skrót myślowy – chyba niezakazany?) 50% frekwencji.
Bez nich – o, takiego! by establiszmend (nie poprawiać) zobaczył, a nie brukselskie miliardy. Nie wiem tylko, czy Roman Giertych sam ten myk wymyślił, czy też skorzystał z rad swojego Taty, którego rady nawet generał Jaruzelski cenił sobie niezmiernie. ***
Ale tego zapewne nigdy się nie dowiemy, co nie zmienia faktu, że jeśli ktoś pomyśli sobie o tych wszystkich dobrodziejstwach, które na nas spłynęły dzięki wejściu do Unii, powinien natychmiast skojarzyć je sobie z wziętym adwokatem, który sam o sobie opowiada, że jako polityk niby się nie sprawdził.
Smutno , bo ja wbrew obowiązującej modzie nie cieszę się, kiedy ludzie wyznają, że a to im nie wyszło, a tamto, pardon – spieprzyli, a tu z kolei postąpiliby inaczej, a w ogóle, to już im nie starcza na sushi, słowem - robią z siebie nieudaczników albo nawet (to ostatnio w wyższych sferach bardzo trendy) debili.
Smutno mi się zrobiło tym bardziej, że to Giertychowe pokajanie się jest w sumie w swej wymowie prowincjonalne strasznie, żeby nie powiedzieć – typowo polskie:
zakompleksione , w konwencji przepraszam że żyję, zaściankowe wreszcie.
Biorąc pod uwagę osobę się kajającą , był ten coming out nie tylko typowo polski, ale wręcz - typowo wszechpolski.
Były wprawdzie w tym zeznaniu jakieś tam bajania o tym, jak to Roman Giertych Kaczyńskiego wykiwał (a nawet zastraszył), ale to traktujmy jako ozdobnik, czyli rodzaj artystycznej kreacji.
Ale zanim zrobiło mi się smutno, przyszła mi do głowy jedna myśl: Romek (my na ty nie jesteśmy, ja tylko tak do siebie w myślach powiedziałem) , czort z tą całą Twoją spowiedzią, ale że Ty jeszcze pozwu o to zdjęcie, co Ci Wyborcza zrobiła nie piszesz…)
Ale kiedy pozostawiłem za sobą zdjęcie Romana Giertycha i tę jego całą spowiedź, naszła mnie wątpliwość: Wszystko cacy, ale nie wiem tylko, dlaczego Roman Giertych nie wspomniał o politycznym sukcesie swojego życia, o majstersztyku nad majstersztykami, który pozwolił mu wejść na zawsze do historii III RP i zaskarbić sobie wdzięczność tych, których wdzięczności posiadanie jest jak klucz do Sezamu (i archiwów z Rakowieckiej i Nowowiejskiej naraz).
Przecież to nie kto inny jak Roman Giertych wezwał Polaków do… pójścia na referendum akcesyjne do UE i głosowania na NIE. (!)**
Teraz powinienem napisać, że kiedy to ogłosił, szczęka mi opadła ze zdumienia, że takie bzdury taki cwaniak (to nie epitet – to wyraz uznania) opowiada.
I nie napiszę:
bo w jednej chwili przyszło mi do głowy, jedno słowo, a w zasadzie skrót: K.O. ! Od razu zastrzegam się, że ja za to, jak kto sobie ten skrót przetłumaczy – czy knock out (nokaut po naszemu), czy kombinacja operacyjna , czy jeszcze inaczej, odpowiedzialności nie biorę.
Faktem jest, że tak sobie pomyślałem, bo tym jednym wezwaniem, Roman Giertych przeciągnął Polaków z uszy ponad progiem frekwencji 50% wynoszącym, bez potrzeby uciekania się do pomocy tych co liczą głosy. 22% wyborców, które apelu Romana Giertycha posłuchało, i głosowało NIE, zapewniło bezpieczny margines ponad te groźne dla całego biznesu (to skrót myślowy – chyba niezakazany?) 50% frekwencji.
Bez nich – o, takiego! by establiszmend (nie poprawiać) zobaczył, a nie brukselskie miliardy. Nie wiem tylko, czy Roman Giertych sam ten myk wymyślił, czy też skorzystał z rad swojego Taty, którego rady nawet generał Jaruzelski cenił sobie niezmiernie. ***
Ale tego zapewne nigdy się nie dowiemy, co nie zmienia faktu, że jeśli ktoś pomyśli sobie o tych wszystkich dobrodziejstwach, które na nas spłynęły dzięki wejściu do Unii, powinien natychmiast skojarzyć je sobie z wziętym adwokatem, który sam o sobie opowiada, że jako polityk niby się nie sprawdził.
-------------------------------------------------------------------------------------------
* http://wyborcza.pl/1,75478,124... **http://www.wybory.com.pl/artic... *** http://pl.wikipedia.org/wiki/M...
Komentarze
18-09-2012 [08:45] - Andrzej W. | Link: Autor
Świetny tekst.
Pozdrawiam.