Gościom mojego blogu i wszystkim Internautom wyjaśniam, że obecny rektor AGH pan profesor Tadeusz Słomka jest moim wieloletnim kolegą z pracy, więc będę się do niego zwracał po imieniu.
Tadek!
Przed trzema dniami napisałem na moim blogu notkę pt. „Kraków pęka ze śmiechu” – patrz:
http://salonowcy.salon24…
Notka ta zaczyna się od słów, cytuję:
„Rada Fundacji na rzecz Nauki Polskiej wyłoniła laureatów Nagrody FNP zwanej naukowym Noblem, cieszącej się opinią najpoważniejszego wyróżnienia naukowego w Polsce.
I wyobraźcie sobie Państwo, że pewnemu Nobliście z Krakowa, który niegdyś pozwał do sądu pewnego prawicowego blogera, z powodu tej zaszczytnej nominacji tak odbiła szajba, że zaczął pisać o rzeczonym blogerze wiersze erotyczne.
Więcej napisać nie mogę, gdyż na razie utytułowany poeta rozsyła swe liryczne dzieła drogą elektroniczną wyłącznie równie jak on utytułowanym, Sic!, nowofalowym, salonowym profesorom postępowym Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Inteligentni bez trudu się domyślą, o kogo tu chodzi, a Kraków dobrze wie, z kogo się śmieje…”, koniec cytatu.
Więc Ci Tadku zdradzę, że w notce tej chodzi o krakowskiego laureata Nagrody FNP profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego Jana Woleńskiego.
Do tej notki Internauci dodali do godziny 22.43, 275 komentarzy i co bardzo znamienne, pośród tych komentarzy ani jeden nie był pochlebny, bądź biorący w obronę prof. Woleńskiego.
Natomiast w jednym ze swoich komentarzy prof. Woleński przekroczył wszelkie granice przyzwoitości i w odpowiedzi dla jednej z Internautek napisał cytuję za profesorem:
"Nawiasem mówiąc, bardzo rozbawiła mnie relacja Pana Doktora (Pasierbiewicza, przypis autora notki) jak to trwał przy strajku w dniu 13 XII 1981. Ciekawe co znaczy "trwał", bo w jednym z dzieł Pana Doktora ("Podaj hasło", s. 137-138) stoi, że strajk był dość krótki (3 dni)...", koniec cytatu.
Zwróć Tadku proszę uwagę na fakt, że ten zdeklarowany i zagorzały anty-lustrator ośmielił się publicznie naigrawać cynicznie i wyśmiewać strajk, który nasza Almae Matris Akademia Górniczo Hutnicza w Krakowie odważyła się przeprowadzić po ogłoszeniu stanu wojennego przez Jaruzelskiego, za co wtedy groziły poważne represje.
I w tym momencie żarty się kończą!!!
Profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, laureat polskiego naukowego Nobla, filozof mieniący się "etykiem" ośmiela się szydzić publicznie z etosu "Solidarności" i naszej macierzystej Uczelni.
Słowem ten... brakuje mi słowa ... bezkarnie obraża dziesięć milionów Polaków, którzy kosztem wielu ofiar, vide błogosławiony Kościoła Katolickiego ks. Jerzy Popiełuszko wywalczyli polską wolność i demokrację.
Mam nadzieję, że tym razem mu to nie ujdzie na sucho.
W tej sytuacji zwracam się do Ciebie Tadek, jako rektora AGH, a zarazem mojego kolegi z pracy, z którym przepracowałem na tej uczelni w jednej Katedrze trzydzieści siedem lat:
Tadek!
Jeśli zareagowałeś publicznie w imię, jak powiedziałeś dobrego imienia naszej Uczelni w sprawie profesora Rońdy, to na litość Boską zareaguj również na bezprzykładnie obraźliwe dla naszej uczelni szyderstwa prof. Jana Woleńskiego, który naśmiewa się z heroicznego czynu, jakim był strajk pracowników naukowych i administracyjnych AGH po ogłoszeniu stanu wojennego.
Trzymam Cię za słowo!
Jeśli zareagujesz publicznie w sprawie haniebnego zachowania Woleńskiego, tak jak zareagowałeś w sprawie bezmyślnego blefu Rońdy zrehabilitujesz się w moich oczach i znowu będziemy serdecznymi kumplami, jak wtedy, o czym wspominałem na zebraniu Naszej Katedry odchodząc z uczelni na emeryturę, przypominam Ci moje słowa:
"No i zacząłem pracę na uczelni.
Pierwsze lata kojarzą mi się nieodparcie z praktykami w Krościenku, w kultowym domu pracy twórczej „Granit”, gdzie królowała sławetna pani Lucynka, a czerstwe góralki podawały w wazach boskie zupy zabielane prawdziwą śmietaną, że aż łyżka stała. A na deser, panie kucharki wyczarowywały rozpływające się w ustach szarlotki, rożki z francuskiego ciasta, i coś, czego do śmierci nie zapomnę, wyborne gruszki w waniliowym kremie skropione wiśniowym sokiem. W jadalni pachniało cynamonem i rodzinnym domem.
Pienin uczyłem się od ówczesnego docenta Aleksandrowicza, doktor Ostrowickiej, a także magistrów: Chrząstowskiego, Węcławika i Bogacza. Ależ to byli dydaktycy! Ile mieli pasji! Ile im się chciało!
Tam, niezatarte wrażenie wywarła na mnie osobowość wspomnianego profesora Aleksandrowicza, naukowca prawdziwego, bezsprzecznego guru wąskiej czołówki geologicznych salonów, nie mającego sobie równych oratora, koryfeusza kąśliwego dowcipu, bawiącego się życiem i ludźmi, nieprzeciętnie inteligentnego prześmiewcy.
Nigdy nie zapomnę, jak przychodził do nas do pokoju, gdzie razem z Wieśkiem Bilanem, Jackiem Rajchlem, Andrzejem Krawczykiem, młodziutkim Tadkiem Słomką (Sic! Obecnym rektorem AGH) i Edem Głuchowskim graliśmy wieczorami w kości.
Pamiętam, jak dzisiaj, nasze ówczesne Polaków rozmowy, zażarte spory naukowe, czasem nawet kłótnie, na tematy zawodowe, lecz również problemy hierarchii wartości i reguł życiowych.
Ileż w tym było żaru, arcyciekawych dysput, polemik, debat, wymiany stanowisk. Mówiło się o polityce, o modnych wtenczas pisarzach, o teatrze, o światowym kinie, o muzyce... długo by można wymieniać.
A wszystko przy winie patykiem pisanym, a od święta przy flaszeczce czystej i koreczkach z żółtego sera, posypanych mieloną papryką. Przy okazjach specjalnych, Jacek Rajchel jeździł na motorze do Łącka, skąd przywoził w kanistrze, płynne słońce galicyjskich sadów, albo, jak kto woli, palącą się od zapałki, pachnącą Karpatami śliwowicę. Że też nasze wątroby to wytrzymywały. A do tego jeszcze tony papierosów.
Boże! Jakież silne, bliskie i serdeczne były wtenczas więzi między nami. Czuliśmy się jak w rodzinie. I wszyscy byli szczęśliwi, choć nie było tlenu...", koniec cytatu.
Tadek!
W imię tej naszej młodości, która została w Pieninach postaw tamę temu, by mały człowiek, a na domiar złego laureat polskiego naukowego Nobla obrażał i bezcześcił naszą Uczelnię.
Krzysiek Pasierbiewicz (nauczyciel akademicki z długim stażem)
Post scriptum
Jest jeszcze jeden powód, dlaczego napisałem tę notkę. Jak odchodziłem z uczelni, bo obiecałem, że odejdę w przepisowym wieku, na spotkaniu pożegnalnym rektor naszej Almae Matris Akademii Górniczo - Hutniczej w Krakowie pan profesor Antoni Tajduś nam powiedział, cytuję z pamięci:
"Chciałbym byście Państwo mieli świadomość, iż mimo odejścia z uczelni do ostatnich Waszych dni będziecie nauczycielami akademickimi, co was w równym stopniu nobilituje, co czyni odpowiedzialnymi za pilnowanie stanu i morale nauki polskiej". I właśnie mając w pamięci te słowa, zaprotestowałem przeciw temu, co wyprawia pan profesor Woleński. Nie pozwól Tadku by nawet on, a może szczególnie on naigrawał się z dobrego imienia naszej szacownej Uczelni.
Patrz również:
KRAKÓW PĘKA ZE ŚMIECHU
http://salonowcy.salon24…
TA WSTRĘTNA PRZESZŁOŚĆ
http://salonowcy.salon24…
NABRANI PRZEZ REDAKTORA
http://salonowcy.salon24…
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 10683
Na Pańskie ręce pozwolę sobie złożyć wyjaśnienie dla wszystkich gości mojego blogu, że przez wzgląd na ewentualne konsekwencje procesowe na komentarze dodane do tej notki wyjątkowo nie odpowiem.
Jednakże bardzo serdecznie za te komentarze wszystkim Państwu dziękuję:
Pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz