Doczekaliśmy się. Obojętność zagranicznych mediów wobec smoleńskiej tragedii oraz smoleńskiego śledztwa była (co jest jak najbardziej zrozumiałe) wyznacznikiem tego, co pisano i mówiono w mediach polskich. Raport rosyjskiego MAK-u oraz publiczna misja TVN-u i TVP w połączeniu z obiektywnością i wspaniałą jak zawsze postawą wybiórczej - wszystko to razem przyniosło wiadome efekty. Czarę goryczy wydawało się przekroczył film "Śmierć prezydenta", który zostanie zapamiętany wg mnie jako jeden z najgorszych filmów dokumentalnych w historii National Geographic (już pomijając porażające wręcz błędy i niedomówienia - sama jakość ociera się o kicz i groteskę, pani Gargas jego twórcy mogą czyścić buty, i to raczej te mniej eleganckie).
Wiedza "zwykłych" ludzi na zachodzie o smoleńskiej tragedii jest wręcz niewiarygodnie słaba. Gdy rozmawiam ze znajomymi Anglikami, współpracownikami itp. same informacje o tym, że pozwoliliśmy na przeprowadzenia śledztwa Rosjanom, wrak ciągle do nas nie wrócił, o wszystkich kłamstwach, niedopatrzeniach, zagadkowych samobójstwach i nieprawdopodobnych zbiegach okoliczności przecierają oczy ze zdumienia - czekaj, jak to? Przecież to bez sensu? Jak Wasz rząd mógł dopuścić do takiej sytuacji i ciągle jest "rządem"?
Dziś natomiast została przekroczona granica obojętności. Po trzech latach od smoleńskiej katastrofy dla zagranicznych mediów stajemy się obiektem kpin, żartów - inspirowanych przez... naszych rodaków. Dziennikarze NEW YORK TIMES Dana Bilefski i Joanne Berendt stworzyli artykuł (opublikowany 28 maja) o powstającym filmie Antoniego Krauze "Smoleńsk". Wyrażają obawy prezentowane przez polskich reżyserów oraz środowisko GW o tym, że film może się okazać "polityczną maskaradą". Już nie będę się pastwił nad fantastyczną próbą oceny filmu przed jego powstaniem (nowy trend?), ale dobór wypowiadających się osób jest wg mnie fascynujący.
Borys Lankosz, twórca skądinąd całkiem ciekawego Rewersu (porównuję z polską kinematografią ostatnich paru lat, gdy spojrzymy szerzej to nudna i banalna czarna komedia) mówi, że film Krauzego będzie niebezpieczny, ponieważ "bazuje na kłamstwie". Mądry człowiek - jak się odpowiednim środowiskom podliżemy, może sypną groszem na następne "dzieła"? A jeszcze Zdrojewski coś dorzuci na pewno.
Stronę rodzin ofiar reprezentuje Bond komunistycznego wywiadu, Paweł Deresz. Tak, ten sam który ciągle czeka na nagrania amerykańskich służb, które udowodnią, jak Jarosław przez telefon kazał pilotom w Smoleńsku lądować, by śp. prezydent mógł rozpocząć w Katyniu swoją wyborczą kampanię.
Co najgorsze, czytając artykuł można pozornie odnieść wrażenie, że autor sili się na obiektywną i bazującą na różnych źródłach opinię (nie sugerujcie się krótkim notkami na onecie) - wspomniany zostaje film Anity Gargas "Anatomia upadku" (emocjonalny i porywający), cytowane są ogólnie opinie "opozycyjnej partii Prawa i Sprawiedliwości" - zestawione jest to jednak z "wyważonym filmem" National Geographic, szczegółową opinią o sprawie wybiórczej, powstających satyrycznych komiksach, artystycznych instalacjach, zawrotnej ilości spiskowych teorii.
Mój stosunek do artykułu nie byłby tak jednoznaczny, gdyby nie jego zakończenie (przecież dziennikarz wygrzebał gdzieś Panią Gargas, rzadkość!), które na długo zapadnie w pamięć amerykańskim czytelnikom, słynne już słowa Juliusza Machulskiego, który zasugerował stworzenie produkcji o Smoleńsku na wzór Borata lub grupy Monty Python. Filmu o "nadętym prezydencie umiarkowanie ważnego państwa z Europy Centralnej, który każe lądować we mgle na kartoflisku". Prawa rynku prasowego są oczywiste - jasne będą odczucia po przeczytaniu artykułu (wersja oryginalna: http://www.nytimes.com/2013/05/29/movies/polands-divide-over-smolensk-film-on-2010-air-crash.html?pagewanted=1&_r=0&ref=danbilefsky) - niedorzeczny prezydent mało ważnego państwa zginął w wypadku, którego wina jest oczywista, a paru dziwnych polskich artystów i opozycjonistów próbując podzielić Polaków na złych i dobrych patriotów, tworzy bazujące na kłamstwie filmy, które bardzo bolą rodziny ofiar katastrofy.
Pozostaje mi pogratulować polskim dziennikarzom, mediom, politykom. Duma mnie wręcz rozpiera - po cichu mam tylko nadzieję, że tematu nie podchwyci BBC. Obojętność zagranicznych mediów jeszcze jakoś trawiłem, kpiny i żarty - bolą. Takie silące się na powagę analizy - bolą jeszcze mocniej. Plują na nas coraz bardziej, co ciekawe - amunicji dostarczają... Polacy. Naprawdę zaczyna brakować słów, kochani.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 6375
Nie jestem znawcą polityki zagranicznej USA, ale laik dostrzeże zmianę ich linii frontu w ostatnich latach. Poza tym ich agencje wywiadowcze i służby bezpieczeństwa działają bardzo często całkiem od siebie niezależnie.
Otwartą pozostaje natomiast kwestia, co możemy/powinniśmy zrobić, by sprawę Smoleńska poruszano na jak największej liczbie debat, dyskusji, rozpraw - także międzynarodowych.
Dziękuję za opinię i pozdrawiam serdecznie.
Zastrzegam także, że jest to także moja ostatnia odpowiedź na podobnych trolli, z reguły tego nie robię - proszę sobie zrobić kopiuj/wklej powyższego i już. Szkoda klawiatury ;)