Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Lokowanie produktu a wolność blogosfery

Coryllus, 10.03.2013
Od jakiegoś czasu portale piszą o pewnym człowieku, który rzucił robotę, zamknął się w piwnicy u teściów i przez trzy lata leczył się z depresji pisząc książę. Był w bardzo złym stanie i nie wiedział co ze sobą zrobić. Całe szczęście miał kochającą żonę, która wspierała go w tej piwnicy i po trzech latach zaniosła jego książkę do wydawnictwa. A tam....wielki sukces! Potem jeszcze większy, bo książka zamieniła się w film i zagrał w nim Robert de Niro! Co za zbieg okoliczności. Co za fart.
Eli Barbur nie tak dawno próbował przekonać nas, że jego ulubiony wykonawca nazywa się Ramirez, Sanchez, albo Suarez, nie pamiętam dokładnie. Przez wiele lat jego geniusz był ukryty, ale w końcu się ujawnił i teraz, kiedy Ramirez, Sanchez, albo Suarez ma 98 lat odnaleziono go i jego płyty kupić można wszędzie, także w empiku.
Wiele lat temu GW opisywała przygody pisarza nazwiskiem Nahacz, chłopaka z wioski w Beskidzie Niskim, który podawał się za Łemka, był to sam początek promowania naszego lokalnego multi kulti polegającego na tym, że do pisania, śpiewania i innych rodzajów artystycznej działalności angażowano wyłącznie mniejszości etniczne. Ten cały Nahacz miał dwadzieścia lat, jego wydawczynią była Stasiukowa, a on sam pojawił się w zagrodzie pisarza Stasiuka z plikiem kartek, które wysypały mu się na ziemie, ponieważ był po młodzieńczemu niezręczny. Stasiukowie pozbierali te kartki z błota i zaczęli czytać. Potem zaś „się zachwycili”, jak napisała GW i ja to sobie, jak wiele innych kwestii, dobrze zapamiętałem. Tak tam było napisane: „Stasiukowie się zachwycili”. No, a później Nahacz wydał jakieś książki, zamieszkał w Warszawie, a na koniec wziął się i powiesił. I nie ma go już między nami.
Jakie to szczęście, że ten Ramirez, Sanchez, czy Suarez ma już 98 lat, facet jest pozbawiony złudzeń, nie ma wielkich wymagań, będzie więc posłusznie grał i śpiewał do samego końca, a w nagrodę dostanie karton Cameli, i pół litra, oraz jakąś budę na plaży, z widokiem na zatokę. Koszta promocji zaś obniży się poprzez wpisy na blogach. To samo było z tym gościem, co siedział trzy lata w piwnicy i teściów. Wyobrażam sobie, co powiedziałaby moja żona, gdybym powiedział jej, że muszę siedzieć trzy lata w piwnicy u teściów, żeby napisać książkę. Trzy lata! Kto to wymyśla? Dowiedziałem się ostatnio, że istnieje coś takiego jak agencja czarnego piaru, więc pewnie oni.

Odawna wiemy, że dzieło, jakiekolwiek, książka, muzyka, obraz, przestało się liczyć, że ważna jest tylko promocja. Dziś sytuacja wygląda tak, że im mniej skuteczna promocja tym bardziej agresywna i chamska. Ten numer z facetem w piwnicy piszącym poradnik dotyczący szczęśliwego  życia jest jednak czymś więcej niż triumfem technik promocyjnych nad treścią. To jest znak, że oni tam w tych wszystkich agencjach sprzedażowo-promocyjnych nie mają już nic. Po prostu nic. W dodatku nic mieć nie mogą, bo jakakolwiek autentyczna treść zaprzecza ich istnieniu, stają się niepotrzebni. Dlatego istnieją dwie blogosfery. Nasza, do której pchają się ludzie promujący produkty rynkowe, oraz ta druga, która w całości podporządkowana jest tej promocji, ale jest przy tym tak gówniana, że nikt tam nie zagląda. Musi jednak istnieć, bo z niej żyją agencje. Jest jednak kryzys i coś trzeba robić. Na przykład wydać poradnik o życiu, wypromować staruszka z gitarą, albo wkroczyć w sfery do tej pory uważane za autentyczne i opracować kampanię dla politycznej blogosfery.

Ktoś tu zaraz przyjdzie i powie: ale ty też reklamujesz swoje książki. Tak, ale ja to robię wyłącznie u siebie na blogu i to są moje produkty, przeze mnie wytworzone i przeze mnie sprzedawane, no a poza tym do każdego lokowania produktu dołączony jest tekst, który, nawet jeśli go schowają generuje klikalność rzędu 2500 odsłon.
Schowajcie w piwnicy Eli Barbura z jego promocją i sprawdźcie ile odsłon będzie miał po godzinie. Wtedy może wam się rozjaśni.
Zaczyna się wielki popyt na autentyczność, co jeden to bardziej autentyczny i prawdziwy, a ten z piwnicy to już najprawdziwszy prawdziwek. Trzy lata książkę pisał i od razu mu ja sfilmowali. Marudzę, ale tak naprawdę nie powinniśmy narzekać, powinniśmy się cieszyć, że oni tu są i próbują sprzedawać tę swoją tandetę, bo tylko z tego powodu jeszcze istniejemy. Gdyby nie to, że blogosfera służy do promowania śmiecia już dawno by ją zamknięto. Zostaliby tylko faceci pozaczepiani w agencjach, którzy robią od godziny do godziny i mają wyznaczony target sprzedażowy. Cieszmy się więc i nie obrażajmy na naszych sprzedawców. My co prawda im przeszkadzamy, ale póki co poza obojętnością i zimną nienawiścią, nie okazują nam żadnych więcej emocji. Bo oni tu przychodzą ze strategią, opracowaną przez najtęższe mózgi, która musi być skuteczna, a jeśli nie jest to znaczy, że trzeba znaleźć winnego. I to my, blogerzy prawdziwi będziemy winni ich klęski. Może jednak jakoś się uda i mimo tych wszystkich braków, tej nędzy, która ich cechuje coś tam jednak ugrają i dadzą nam spokój. Trzeba mieć nadzieję.

Ktoś mógłby zasugerować, że w zasadzie można by nas przekupić. Gdyby nie fakt, że Toyah i ja mamy te książki, rzeczywiście można by próbować, ale w obecnej sytuacji to się nie uda i udać nie może. Propozycja  musiałaby obejmować także wycofanie się z własnym produktem, a pewnie także zniszczenie go. No, a to odebrałoby takiemu blogerowi jak toyah czy ja, walor najważniejszy czyli autentyczność. Pozostaje jeszcze kamiuszek, którego różni gamonie usiłują podchodzić od czasu do czasu kokietując go opowieściami o tym jak to wpadł w złe towarzystwo i powinien się z tego wydobyć. To jest normalnie rekrutacja, za którą niestety nie idzie nic konkretnego, bo oni nie mają niczego do zaproponowania. Budżety bowiem na promocje ustalane są poza zasięgiem ich wzroku. I tak wygląda jedna strona medalu.

Są jeszcze nasi. Nie tak dawno Józef Darski ogłosił na niezależnej coś w rodzaju konkursu. Blogerzy mieli zapisywać propozycje dotyczące poprawy sytuacji w Polsce. Zrobili to, a Józef Darski to przeczytał i odpisał uczestnikom konkursu na swoim blogu, napisał by nie wysyłali mu listów z prośbą, o wywalenie coryllusa z niezależnej, bo to naprawdę nie poprawi sytuacji w kraju. Tak wygląda sytuacja jeśli chodzi o chęci i cele obozu patriotycznego.

Ma ona jeszcze jeden aspekt, wiele osób zgłasza się do mnie z propozycjami współpracy, która ma polegać na tym, że ja zapieprzam promując i sprzedając ich książki, a oni w tym czasie patrzą jak pięknie wypogadza się niebo na zachodzie. W tym bowiem upatrują swoją misję. Są świetnymi autorami, ale okoliczności im nie sprzyjają. Całe szczęście jest coryllus, który wie co i jak zrobić i można na niego liczyć. Na pewno się zgodzi. W końcu cóż to jest wydać książkę kolegi blogera. W jedności, panie tego, prawda siła. Musimy być razem i trzymać się twardo.
Ja oczywiście odmawiam, ponieważ postanowiłem zostać sławnym autorem, a nie sławnym dystrybutorem cudzych książek. I jeśli mam walczyć z systemem to przede wszystkim we własnym, a nie cudzym imieniu. Poza tym ja nie mam oparcia nigdzie, po prostu nigdzie i żyję z tego co sprzedam, jeśli więc przychodzi do mnie ktoś kto otrzymuje regularne miesięczne wynagrodzenie i chce jeszcze do tego zostać pisarzem na pół etatu, bo kocha ojczyznę, to ja bardzo przepraszam, ale nie. Tak się nie da, bo to są bardzo poważne sprawy.
Niestety Kochani, jeśli chcecie zwyciężyć, musicie być gotowi na wszystko, nie wystarczy zaśpiewać pieśń konfederatów barskich, a na blogu wpisać sobie jakieś budujące hasło. Na końcu zaś obrazić się na coryllusa, bo nie chciał wydać i sprzedawać czyichś książek. To niestety nie są żarty i zarówno ja, jak i toyah i kamiuszek, robimy to wszystko naprawdę.

Wszystkich oczywiście zapraszam na stronę www.coryllus.pl oraz do księgarni www.multibook.pl, http://www.ksiazkiprzyhe… do księgarni wojskowej w Łodzi przy Tuwima 34, do księgarni Wolne Słowo W Lublinie przy ul. 3 maja, do księgarni „Ukryte miasto” w Warszawie przy Noakowskiego 16, W księgarni Tarabuk przy Browarnej 6 w Warszawie, oraz do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie.

Informuję także, że 2 kwietnia w Zielonej Górze odbędzie się mój wieczór autorski. Początek prawdopodobnie o godzinie 18.00, ale nie znam jeszcze miejsca, w którym przyjdzie mi prezentować książki.
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 4318
Domyślny avatar

dogard

10.03.2013 09:43

przeruznych nieudacznikow; tylko na cholere znowu pitolisz o jakis nutkach obozu patriotycznego.To raczej sa przedstawiciele obozu rozplaszczonego , przez system komuszy,jak dywaniki jednorazowego uzytku dla gostkow POlszewii.Udawac kazdy moze itd...wiec miejmy ich w duzym POwazaniu.
Coryllus

Coryllus

10.03.2013 17:58

Dodane przez dogard w odpowiedzi na w sumie niezle wypunktowane dziadostwo

Pitolę, bo wiem kto się do mnie zgłasza.
Domyślny avatar

chrisdigger

10.03.2013 18:48

Dodane przez Coryllus w odpowiedzi na dogard

Berlin, Niemcy Hotel Adlon Kempinski ---myslisz, ze wymieka ? Dog przepitymi oczami patrzyl w miske. ...Nie marudz --pomyslal Max Otto von Stirlitz. Polej.
Janko Walski

Zbigniew Gajek vel Janko Walski

10.03.2013 11:11

przy którym Gombrowicz to Dalajlama, dałem się sprowokować parę razy. Muszę jednak przyznać, że ten blog jest mocną stroną forum.
Coryllus

Coryllus

10.03.2013 17:58

Dodane przez Janko Walski w odpowiedzi na Poobijany o pańskie ego,

Dziękuję.
Domyślny avatar

chrisdigger

10.03.2013 11:16

Berlin, Niemcy Hotel Adlon Kempinski ---prawidlowo wychowane sumienie nigdy nie gryzie swego pana ---pomyslal Dog, pies Maxa Otto von Stirlitz.
Nomad1979

Nomad1979

10.03.2013 11:18

Dwa razy próbowałem obejrzeć film na podstawie tej książki,co to 3 lata była pisana w piwnicy.Za pierwszym razem wytrzymałem z 30 minut a za drugim nie całą godzinę.Myślałem tak,skoro krytycy(raczej kretyni)wypowiadają się dobrze o tym filmie,to musi tak być.Niestety za cholerę nie mogę zdźierżyć tego dziadowskiego gniotu i obejrzeć go do końca.Najlepsze jest to,że młoda aktoreczka dostała Oscara za rolę w tym filmie,a sam film był nominowany w aż 8 kategoriach.
Coryllus

Coryllus

10.03.2013 17:57

Dodane przez Nomad1979 w odpowiedzi na Poradnik pozytywnego myślenia czy jakoś tak.

Przez trzy lata normalny człowiek napisałby dwie serie romansów płaszcza i szpady, a nie takiego syfa. To jest jakieś lokowanie produktu, oni coś sprzedają tym filmem, ale nie bardzo wiemy co.
Domyślny avatar

bravor

10.03.2013 12:41

Bardzo pryncypialnie stawiasz sprawę, może kiedyś zechcesz zostać wydawcą, wtedy kontakty do różnych autorów się przydadzą. Wiele książek przeczytałem z tzw niszy amerykanskiej, piszą je pewnie autorzy po studiach na których studiują pisanie książek (to był żart ale sa takie kierunki studiów w Ameryce). Tematyka trochę sensacyjna, może kryminalna, ale przede wszystkim opisująca jakąś lokalną społeczność czyli autentyk. Są to książki naprawdę dobrze napisane, z dobrą fabułą, z dobrymi wątkami kryminalnymi, z ciekawym opisem życia amerykańskiej prowincji. Otóż na ostatniej stronie autorzy zamieszczają podziękowania dla wcale licznej rzeszy osób które w produkcji książki uczestniczyły, również są podziękowania dla wydawcy za rzeczowe uwagi itp. Tak więc autorze, nie pal mostów za sobą, nie każdy jest taki przedsiębiorczy jak ty.
Coryllus

Coryllus

10.03.2013 17:56

Dodane przez bravor w odpowiedzi na Autorze

Ja też zawsze zamieszczam podziękowania, szkoda, że tego nie zauważyłeś. Dobre zaś książki są tam, gdzie istnieje prawdziwa krytyka i jest potrzeba istnienia takich książek. W Polsce książki pisane są po to, by politycy lub ludzi do polityki aspirujący mogli powiedzieć, że są pisarzami. Innej funkcji nie mają. O zostaniu wydawcą nie ma mowy. Rynek książki to rynek propagandy, wobec której jesteśmy bezbronni.
Teresa Bochwic

Teresa Bochwic

10.03.2013 18:21

Najlepsza ksiażka, jaką czytałam w ostatnich czasach, to Maryny Miklaszewskiej "Spotkałam kiedyś prawdziwego hipstera", o katastrofie smoleńskiej i sposobie na życie w dzisiejszej Polsce, lepsza nawet niż "Gość papieża" Wołkowa, o zabiciu Jana Pawła I (pierwszego, nie drugiego) przez patriarchę moskiewskiego.
Coryllus

Coryllus

10.03.2013 21:33

Dodane przez Teresa Bochwic w odpowiedzi na Najlepsza ksiażka, jaką

Nie jest dobrze.
Teresa Bochwic

Teresa Bochwic

11.03.2013 10:10

Dodane przez Coryllus w odpowiedzi na Teresa Bochwic

Znowu ma pan kłopoty? Chyba nie, sądząc z płodności.

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 820
Liczba wyświetleń: 3,930,897
Liczba komentarzy: 10,268

Ostatnie wpisy blogera

  • Syn pana prefekta dał głos
  • Szlachta i "szlachta"
  • Nasi bohaterowie

Moje ostatnie komentarze

  • wejdziesz na moją stronę. Nie mogę pozwolić na to, żeby mnie gównem obrzucali...przepraszam.
  • Moje komentarze nie były żadnymi prowokacjami, ale odpowiedziami na prowokacje. Niech się pan już tak mocno mną nie martwi, jak będzie pan chciał sobie coś poczytać, zapraszam na stronę www.coryllus.…
  • Tutaj niczego nie uprawiam, bo nie mam żadnej możliwości. Tymi blogami rządzi administracja, autorzy są tylko dodatkiem. A o takich jak ty to w ogóle szkoda mówić.

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Bezczelność Ziemkiewicza zwala z nóg
  • Czy Łysiak też kochał Monikę Jaruzelską?
  • Nasi bohaterowie

Ostatnio komentowane

  • , Dzień dobry Przeczytałam całość, niby się zgadzam z opinią o niedocenianiu niektórych Twórców, ale jakieś takie poczucie krzywdy we mnie rośnie. I dlatego piszę, by sprostować to, że niby Rapacki w…
  • , Nie zgodzę się z Pana oceną tej książki. Ale mam do tego prawo. Pan również ma prawo do własnej opinii na jej temat. Uderza mnie jednak to że nie prowadzi Pan rzetelnej krytyki ani polemiki z faktami…
  • , Rzeczywiście - tobie odpisywać nie warto. Więc tylko dla ewentualnych innych - Coryllus sam się stąd wynósł, jak obrażony smarkacz. Napisał o tym wyraźnie na blogu, z którego próbował zrobić…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności