1. Tak właśnie premier Tusk, rozwiewa na arenie międzynarodowej wątpliwości co do postanowień naszego kraju wobec decyzji tandemu niemiecko- francuskiego w sprawie przyszłości strefy euro.
Najpierw on sam nawet specjalnie nie analizując skutków traktatu fiskalnego dla polskiej gospodarki i społeczeństwa, bez wahania zdecydował się go podpisać na szczycie UE w marcu 2012 roku.
Następnie w listopadzie rząd Tuska zdecydował, że skieruje traktat do ratyfikacji w Parlamencie ale według artykułu 89 Konstytucji RP czyli zwykłą większością głosów, choć ewidentnie przekazuje on kolejne narodowe uprawnienia na rzecz międzynarodowej organizacji jaką jest Unia Europejska.
Nie meritum miało tu jednak znaczenie tylko fakt, że nawet z udawaną opozycją jaką są kluby SLD i Ruchu Palikota wobec rządu Tuska, nie ma on większości 2/3 aby ratyfikować tego rodzaju dokumenty w polskim Parlamencie.
2. Najpierw jak się wydaje, Tusk chciał przeforsować ratyfikację szybko i po cichu.
Stąd mimo ogromnej wagi traktatu fiskalnego, pierwsze czytanie ustawy ratyfikacyjnej odbyło się na połączonych komisjach ds. finansów, europejskiej i spraw zagranicznych, a nie na sali plenarnej.
Odbyło się ono 19 grudnia, a więc tuż przed Świętami Bożego Narodzenia, kiedy większość Polaków, zajmują już zupełnie inne sprawy niż śledzenie sejmowych prac.
II i III czytanie ustawy ratyfikacyjnej zaplanowano na 3 i 4 stycznia tego roku ale po protestach przewodniczącego klubu Prawa i Sprawiedliwości na posiedzeniu Konwentu Seniorów okazało się, że i rząd chce przełożenia debaty na II połowę lutego, po szczycie UE w sprawie unijnego budżetu na lata 2014-2020.
Ba Tusk na konferencji prasowej zapowiedział nawet długą debatę w lutym i otwartość na argumenty prezentowane w tej sprawie przez opozycję, więc ta kolejna ratyfikacyjna wolta tym razem ogłoszona w Paryżu, tylko może utwierdzać w przekonaniu, że polskie interesy nie mają dla niego żadnego znaczenia.
3. A krótko tylko przypomnijmy w skrócie do czego się zobowiązujemy jeżeli traktat fiskalny zacznie obowiązywać w naszym kraju?
Do rzeczy, które śmiem twierdzić, państwu na dorobku takiemu jak Polska, nie pozwolą na dogonienie w zakresie poziomu rozwoju infrastruktury technicznej i społecznej, krajów „starej” Unii Europejskiej.
Wynika to z konieczności zrównoważenia budżetu państwa, a jeżeli już pojawi się deficyt to najwyżej do poziomu 0,5% PKB. Chodzi o tzw. deficyty strukturalny a więc sytuację w całym sektorze finansów publicznych (budżet państwa, budżety samorządów, budżety systemu ubezpieczeń społecznych), kiedy wydatki przekraczają dochody ale bez uwzględnienia zarówno dochodów jak i wydatków o charakterze nadzwyczajnym, bądź jednorazowym.
Teraz zgodnie z paktem Stabilności i Wzrostu, deficyt sektora finansów publicznych nie powinien przekraczać 3% PKB (a więc może być aż 6 razy większy niż ten wynikający z paktu fiskalnego), a niedotrzymanie tego poziomu oznacza wszczęcie procedury nadmiernego deficytu wobec kraju członkowskiego.
Wobec Polski taka procedura została wszczęta już w 2009 roku i przynajmniej na papierze minister Rostowski zmniejsza ten deficyt z 7.9% PKB w 2010 roku, poprzez 5,6% PKB na koniec 2011 roku i prawdopodobnie do 3,5% PKB na koniec 2012 roku.
Jeżeli więc będziemy chcieli inwestować w rozwój infrastruktury technicznej i społecznej to albo dokonamy głębokich cięć w wydatkach budżetowych o charakterze społecznym i wtedy jest jakaś szansa na wykorzystanie środków z następnej perspektywy finansowej UE na lata 2014-2020, albo nie będziemy budować infrastruktury w ogóle.
4. Ale to nie wszystko. W traktacie znajdują się zapisy o mechanizmie korygującym przygotowywanym przez Komisję Europejską w odniesieniu do krajów, w których deficyt przekracza wyznaczony poziom deficytu strukturalnego, programach partnerstwa budżetowego i gospodarczego dla krajów objętych procedurą nadmiernego deficytu zatwierdzanych przez Radę UE i Komisję Europejską.
Są także zapisy o koordynacji polityki gospodarczej krajów paktu, a także konieczność przedstawiania Radzie i Komisji Europejskiej ex ante (a więc przed podjęciem decyzji w kraju) reform polityki gospodarczej, które planuje się realizować w tych krajach.
Mamy więc do czynienia ze zgodą na głęboką ingerencję instytucji europejskich Rady i KE zarówno w politykę budżetową jak i politykę gospodarczą krajów, które paktem zostaną objęte.
To wszystko jednak nie przeszkadza Tuskowi ogłosić w Paryżu, że ratyfikacja traktatu nastąpi jeszcze tej zimy (a więc łącznie z podpisem prezydenta Komorowskiego), choć powinien sobie zdawać chyba sprawę, że jeżeli ratyfikację zakwestionuje Trybunał Konstytucyjny po skardze klubu Prawa i Sprawiedliwości, to zabrniemy w międzynarodowy skandal.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2661
Proponuję panie Kużmiuk aby Prawo i Sprawiedliwosc przylączyło sie do ogólno Polskiego strajku SOLIDARNOSCI i pomogło w obaleniu rządu a raczej nie rządu Platformy Obywatelskiej (czyt. anty POLSKIEJ).Wy jako duża partia możecie porwać Polaków do boju o WOLNĄ POLSKĘ .Przeglądam fora internetowe i wiem że macie duże poparcie wśród społeczeństwa tylko tym razem nie rozczarujcie nas bo Polacy wam tego nie wybacza.
ratunek moze nadejsc z TK--nie bardzo wen wierze, ale moze...Cameron nam potrzebny.
Wiekszosc nalezy do tej samej antypolskiej myspuchy dazacej wlasnie do likwidacji Polski.
Natomiast prezydent Komorowski moze odegrac niezwykle pozytywna role zwracajac sie narodu w ... formie referenedum.
Jezeli Rosja nie zostala spacyfikowana, a wiec jezeli wlasnie sprezentowanie Rosji Lotosu nie bylo cena za zgode na traktat fiskalny, do .. traktat nie przejdzie.
Aneksja Polski przez Niemcy oznacza rowniez wczesniej czy pozniej stlamszenie Rosji.
Wlasciwie dwie WS powinny byc wystarczajaca nauczka.
Dla Rosji.
Pomijając kwestie motywacji przyświecającej Tuskowi w sprawie bezkrytycznego i pospiesznego ratyfikowania Paktu Fiskalnego, a także prawdziwych intencji przyświecających Berlinowi i Paryżowi w sprawie jego forsowania w UE, należy na chwilę pochylić się nad jego oficjalną wymową.
Traktat ma doprowadzić do redukcji deficytu budżetowego w krajach UE. Zrównoważony budżet oznacza, że państwo zaczyna spłacać swoje długi, a przestaje je rolować (tj. spłacać nowym zadłużeniem). Z czasem maleje zadłużenie, ale również maleją koszty jego obsługi. Docelowo radykalnie uzdrawia to finanse publiczne. Równoważąc budżet sektor publiczny musi ciąć zbędne wydatki. Zrównoważony budżet prowadzi do racjonalnego, oszczędnego wydatkowania środków publicznych.
Polski państwowy dług publiczny zbliża się do 900 mld zł. Koszty jego obsługi (czyli spłaty samych odsetek) zbliżają się do 50 mld zł, tj. ok. 1/6 wszystkich wydatków budżetowych (więc niż na wojsko, czy edukację)! Tymczasem budżet państwa na rok 2013 przewiduje zaciągnięcie kolejnych 35 mld zł deficytu. Jest to obłędne koło prowadzące do katastrofy finansów publicznych.
Rozsądne podejście do Paktu Fiskalnego, to uzdrowienie finansów publicznych i ratunek przed bankructwem państwa. Zrównoważenie budżetu uchroniłoby nas jednocześnie przed instrumentarium kontrolno-nadzorczym przewidzianym w Traktacie.
Niestety, do Traktatu można podejść także nierozsądnie. Można radykalnie podwyższyć podatki, uszczelnić system ich poboru i łupić obywateli jeszcze bardziej niż obecnie. Wówczas dziurę budżetową załata się zniszczeniem resztek przedsiębiorczości i dorżnięciem obywateli. Jednocześnie międzynarodowa finansjera wszystkiemu będzie dopingowała, albowiem jej interesy nie zostaną naruszone.
Którą drogą pójdzie ekipa Tuska? Wszystko wskazuje na to, że tą prostszą, a więc zgodną z interesami finansjery i prawdopodobnymi intencjami Berlina i Paryża. A jeśli Tusk miałby przez chwilę opory przed nadmiernym strzyżeniem Polaków, wówczas Rada i Komisja przypomną mu, skąd mu nogi wyrastają...
Zatem pozornie dobre intencje Paktu Fiskalnego najpewniej doprowadzą do ostatecznego zniszczenia polskiej gospodarki i odebrania nam resztek suwerenności. Chyba że znalazłaby się ekipa gotowa realizować Pakt Fiskalny w pierwszym z możliwych wariantów. Czy PiS jest taką ekipą? To pytanie do Pana, Panie Pośle.