Do napisania poniższej notki zainspirowało mnie dzisiejsza poranna rozmowa z red. Pawłem Lekkim w radiowej „Jedynce”. Mówimy o grobach, o dotąd niepochowanych polskich Żołnierzach, o ich walce i wysiłku w obronie Ojczyzny. I to jest bardzo ważne i chwalebne. Paweł Lekki powiedział coś jeszcze, że pochówek jest oddaniem poległemu honoru. Tak, to jest oddanie honoru i jednoczesne nawiązanie kontaktu z ofiarą jego życia. Każdy zaborca czy agresor stara się zanominować bohaterów drugiej strony, zatrzeć ślady ich działalności, wyeliminować z pamięci. To w Polsce robili Rosjanie i Niemcy.
A skoro zaczynamy nawiązywać kontakt z ofiarami zbrodni, to zaczynamy też odzyskiwać niepodległość myślenia i dzięki temu swoją tożsamość. Odzyskanie tożsamości, z kolei, wiąże się z pewnym wysiłkiem, a więc obowiązkiem poznania motywacji swoich bohaterów, ich postaw życiowych i ideałów. Bez poznania serca Żołnierza, niczego bowiem nie zrozumiemy. Wykonamy swój obowiązek, ale nie poznamy świata, którego chciał bronić i zamkniemy się w szczelnym kręgu własnych niewielkich doświadczeń.
Ale to jest tylko jedna strona medalu dotycząca ważnej przeszłości. Drugą stroną tego samego medalu jest inny fakt, że dotąd nie powstrzymaliśmy destrukcji ani naszej kultury, ani naszych osobowości, ani wartości społecznych, które trzymają nasze państwo i naród. Nie ma wojny, a my nadal masowo giniemy.
Giniemy w „nowoczesny” sposób. Wyjazd trzech milionów młodych na saksy, to poważne osłabienie kulturowych generatorów. Owszem pieniądze przysyłane z Zachodu poważnie zasilały budżet naszego państwa, ale działo się to na podobnej zasadzie, jak np. dziś finansujemy polskie kościoły na kresach: pieniądze płyną dotąd, dopóki żyją ci, którzy pamiętają, gdy oni wymrą, skończą się dotacje. Odłączenie się od polskiej kultury, także poważnie zubaża polski potencjał i daje wolną drogę wszelkim dewiacjom, które przewrotnie nazywane są sztuką, ciekawością świata, albo „mięsem” życia. Ludzie wychowani w obcej kulturze już nie będą Polakami. W najlepszym wypadku będą albo pomiędzy, albo w najgorszym, ustawieni wrogo – nie dlatego, że tacy są, lecz dlatego, że będą chcieli coś udowodnić drugiemu i sami wciągną się w spiralę tego, czego nie chcą. Potem już nie ma odwrotu. Takie postawy znakomicie znamy z okresu ostatniej wojny. Ci „pomiędzy” będą owszem ludźmi mądrymi, ale zawsze niezdecydowanymi, a więc wyłączonymi z procesu decyzyjnego i zawsze na boku. O tych, którzy zechcą coś udowadniać, nie ma nawet co wspominać. Fałsz, gdy wejdzie w reakcje, zawsze produkuje zło.
Nie zauważamy także, że ci którzy zginęli śmiercią nienaturalną w ostatnim 70-leciu należeli do polskiej inteligencji – tej, która stanowiła jakiś potencjał i rokowała jakieś możliwości na przyszłość. Nie myślę oczywiście o wypadkach drogowych, czy innych zdarzeniach losowych. Więcej, dla własnego źle rozumianego spokoju jesteśmy gotowi udawać, że nic się nie stało, że jesteśmy nowocześni, wspaniałomyślni i gotowi do robienia kolejnych gestów. Nie ma co ukrywać, że taka postawa ośmiesza nas i zachęca ukrytego wroga do kontynuacji swojego procederu… Zaraz ktoś powie, a co mamy iść na wojnę? To też jest głupia i leniwa postawa. Nie, mamy się kulturowo wzmacniać, bo idą czasy, w których siła moralna i siła rozumu zadecydują i naszym losie. Fizyka jest nieubłagana.
Jeżeli nie zrozumiemy wreszcie, że myślenie kulturowe, a więc dotyczące myślenia całością zdarzeń z przeszłości, które dały określone wyniki, to nie będziemy w stanie zinterpretować ani swojego miejsca na ziemi, ani swoich prawdziwych możliwości, ani nie będziemy potrafili działać zespołowo. Myślenie kulturowe (wiedza pozaźródłowa) jest potrzebne dla planowania przyszłości. Bez tej wiedzy jesteśmy bezbronni, a możliwości naszego działania możemy porównać do oseska, od którego wymaga się strategicznego planowania. Nowoczesne społeczeństwo to nie takie, które udaje, że nic się nie stało, lecz takie, które ma poczucie swojej tożsamości i świadomość działań przyczynowo-skutkowych. Musimy się wreszcie zrozumieć i nauczyć się bronić zespołowo, bo samodzielnie możemy tylko wszystko stracić.
Tak więc dbajmy o groby tych, którzy polegali za naszą sprawę, ale nie zapominajmy, że w przyszłości mogą się nie znaleźć tacy, którzy oddadzą nam honor właściwym pochówkiem.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2445
Czy mam się ustosunkować do Pani opinii? Tak, potwierdzam.
Ale... I tu spotykamy się z kolizją, bo wolność bez granic, to anarchia. Anarchii nie zaakceptuje nikt, nawet najbardziej liberalna demokracja, ale jest możliwa w słabym państwie. Jedna wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego. Jeżeli tej zasady się nie stosuje, to musi dojść do kolizji. I dojdzie! Wówczas będzie prawdziwa katastrofa, bo cały ten świat się zawali i skończy. My, starsi to wiemy, ale tego nie wiedzą młodzi. I nie chcą wiedzieć.
Jeżeli im się ten ich świat zawali, to wówczas wrócą do starego, z tym, że będą się musieli go uczyć od nowa. Jakim to odbędzie się kosztem - nikt tego jeszcze nie wie. W swoich artykułach próbuję wytłumaczyć na czym rzecz polega, ale widzę, że jest to głos z innego świata i dziś nie jest zrozumiały. Mówiąc szczerze, nie mogę w to uwierzyć, ale tak jest. Przykładem niech tu będą kresowianie - po 70 latach czasy już tak się zmieniły, że wnuk nie rozumie własnego dziadka, a dziadek rwie sobie włosy z głowy, bo zdaje sobie sprawę, co czeka wnuczka. Oczywiście, ze polskość jest wypychana z naszego życia, ale wirtualna rzeczywistość jest atrakcyjniejsza, niż ta prawdziwa. I to wykorzystują nasi wrogowie. Halloween jest dla kretynów, takich samych, jak ci którzy przylatują do szkoły i twierdzą, że nauczyciel zbytnio podnosi poziom nauczania jego dziecku. Ale halloween się w Polsce nie przyjmie. Proszę Pani, tu działa fizyka - kto nie nadąża, ten odpada, kto nie ma wiedzy, ten nie obroni się, kto nie chce współdziałać z drugim, straci wszystko. Itd. Młodzi idą swoją drogą i nie maja przewodników, bo autorytety wycina współczesna cywilizacja.