Dopiero dziś pisze o tym pan prof. Antoni Dudek na portalu Salon24 - vide: http://antoni.dudek.salo…, więc być może nieskromnie, ale dla porządku zastrzegam sobie pierwszeństwo stwierdzenia, że "w konflikcie Macierewicz – Kaczyński nie o pana Misiewicza chodzi, ale o przywództwo".
Bowiem już w dniu 8 listopada 2016 napisałem notkę pt. „Baśń o narwanym Antonim i frasobliwym Jarosławie” - vide:
http://salonowcy.salon24.pl/735023,basn-o-narwanym-antonim-i-frasobliwym-jaroslawie, , cytuję:
„Przyjaźń pana Antoniego z panem Jarosławem zaczęła się w czasie, kiedy w sensie politycznym byli jeszcze nieurodzeni. Ale po Smoleńsku pan Jarosław zaczął gloryfikować pana Antoniego, zaś pan Antoni, ewentualnie, wielbić się pozwalał, acz bez wylewnego odwzajemnienia, - przyzwalając łaskawie, by pan Jarosław go politycznie rozbudowywał i zasilał. A, że obydwaj się potrzebowali, więc stwarzali pozory, że łączy ich jednomyślność.
I choć natura pana Jarosława nie pozwalała mu podejść do pana Antoniego inaczej, jak z nieufnością, to po tragedii smoleńskiej pan Jarosław musiał ten stosunek maskować, gdyż się zorientował, że w międzyczasie pan Antoni wyrósł niespodzianie na idola gotowego za nim wskoczyć w ogień twardogłowego elektoratu partii pana Jarosława, który na miesięcznicach coraz częściej imię Antoniego skandował. I tak ich wzajemny stosunek był poprawny, acz bynajmniej nie euforyczny, w myśl zasady, że polityk w żadnym razie nie powinien być funkcją czyjejś emocjonalnej temperatury.
A więc? Pobratymcy, czy rywale?
Na moje oko, choć ich gatunki są spokrewnione swego rodzaju eskapistyczną ucieczką w świat iluzji i zamiłowaniem do gry w ciuciubabkę to jednak na oko widać, że nie ma między nimi chemii i telepatycznego połączenia. I wiem, co mówię, bo mam swoje lata i widzę, jak patrzą na siebie.
Według mnie, narwany Antoni to ktoś znający siebie i wiedzący, czego chce jegomość o wybitnej inteligencji znamiennej dla charakterów nieokiełznanych. Zaś frasobliwy Jarosław to człowiek wciąż siebie poszukujący. Wszystko tedy zdaje się wskazywać, że dla osiągnięcia wyznaczonego celu, stworzony do panowania Antoni chce choćby zagłady, zaś Jarosław urodzony do kierowania stara się, mimo wszystko, w sposób racjonalny dążyć do urzeczywistnienia swojej filozofii państwa.
Pan Jarosław urodził się na cierpiętnika, a jego odizolowanie od wszelkich skupisk otaczającym go ciasno kordonem mentalnie spetryfikowanych dworzan czyni go coraz bardziej oderwanym od postrzegania rzeczywistej rzeczywistości, zaś pan Antoni to ktoś urodzony na pana, kto wcześniej, czy później zażąda, by władza była dla niego - a nie on dla władzy, - co moim zdaniem właśnie się dzieje.
Pan Jarosław podświadomie ucieka w swoiste „umartwienie”, szczególnie po tragedii smoleńskiej, co jest całkowicie zrozumiałe. Zaś, jak życie pokazuje pan Antoni z każdym dniem chce być ponad i powyżej, - za wszelką cenę.
I być może pan Antoni uznał, że właśnie nadszedł moment, kiedy może tego dokonać grając na cienkiej strunie dialektyki bólu i rozkoszy, bo wie, że po prawie siedmioletnim biczowaniu znacząca część narodu poczuła, że to biczowanie przestało być narzędziem tortury i stało się narzędziem swoiście masochistycznej ekstazy kojarzącej się ludziom bardziej z imieniem Antoniego, niźli Jarosława.
Pan Jarosław zdaje się być człowiekiem opanowanym, zaś jego starszy kolega z opozycji jawi się ostatnio kimś zgoła szalonym i niepoprawnie bezkarnym. A może to właśnie w tym szaleństwie jest metoda? Bo ostatnie poczynania pana Antoniego zdają się wskazywać, że albo niedomaga, albo właśnie rozpoczyna autogenny bieg ku władzy.
Za mało wiem o jakichkolwiek, animozjach wobec siebie obu Panów, jeśli rzeczywiście istnieją. Wiem natomiast, że obaj panowie są wybitnymi politykami, urodzonymi do roli przywódczej i tu chyba jest pies pogrzebany.
Więc na miejscu pana Jarosława, zdawać by się mogło bezdyskusyjnie niezagrożonego naczelnika państwa wzmógłbym czujność, bo jak uczy historia, w ostatecznej rozgrywce, która chyba się już zbliża, paradoksalnie, - ludzie zawsze szli za szaleńcami…”, koniec cytatu.
Jak opublikowałem tę notkę, „ortodoksyjni pisowcy” nie zostawili na mnie suchej nitki, wylali mi na głowę kubeł pomyj, a niektórzy uznali, że wymagam badań psychiatrycznych.
Ale, jak widzę roztropny pan Jarosław przeczytał tę baśń i wyciągnął z niej stosowne wnioski, bo życie właśnie dopisało jej dalszy ciąg, gdyż pan Jarosław przed chwilą ogłosił, że zawiesza pupila pana Antoniego w prawach członka Prawa i Sprawiedliwości i powołuje partyjną spec-komisję, zaś pan Antoni złowróżbnie milczy.
Wszakże, jeśli ktoś myśli, że to koniec baśni zaryzykuję tezę, iż to dopiero początek fascynującej klechdy, przy której „Saga rodu Forsyte’ów” wymięka.
Teraz się bacznie przyjrzę rozwojowi wypadków i prognozę dalszego ciągu mojej baśni postaram się dopisać po Świętach.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki, członek grupy inicjatywnej krakowskiego oddziału Akademickiego Klubu Obywatelskiego im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego)
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 7896
To nie zaszkodzi, zapewniam.
Moze tez jakis urlop, dla zdrowia...
To po pierwsze.
Po drugie - zeby znac sie na zartach trzeba miec poczucie humoru, a to jest cos takiego, czego bozia nie kazdemu uzycza.
A po trzecie - oto cytat z tekstu:
"Jak opublikowałem tę notkę, „ortodoksyjni pisowcy” nie zostawili na mnie suchej nitki, wylali mi na głowę kubeł pomyj, a niektórzy uznali, że wymagam badań psychiatrycznych."
Tak wiec moj komentarz jest "w temacie", synku.
Niektorzy tak maja, ze nie potrafia zrozumiec...
Zatem siedz lepiej cicho i patrz, i sie ucz, i nie mow nic, dopoki sie nie nauczysz.
Pan naprawdę sądzi, że Antoni mógłby rzucić rękawicę Jarosławowi?
"Pan naprawdę sądzi, że Antoni mógłby rzucić rękawicę Jarosławowi?..."
---------------------------
Pewności oczywiście nie mam, ale nie wykluczam takiej możliwości. W przypadku dwóch samców alfa współdziałanie jest niezmiernie trudne. Ale mimo wszystko liczę na geniusz polityczny pana Jarosława.
"Misiewicz lewarem politycznym jest i jak to lewar ma dwa końce..."
----------------------
I tu jest pies pogrzebany.
Przed chwilą widziałem wejście pana Misiewicza na obrady komisji Brudziński - Kamiński - Suski. Udzielił krótkiego wywiadu dziennikarzom i muszę powiedzieć, że to twardy facet o żelaznych nerwach. Nawet mu głos nie zadrżał i nie drgnęła powieka.
a jeszcze ten prof. Dudek, widać obaj na spółkę z p.Staniszkis wróżycie z tych samych kart i fusów po kawie, liczycie i prosicie, by Jarosław wykończył Antoniego, napiszecie każde świństwo, by dowieść swej racji.
Czy prof. Dudek nie liczył na jkąś fuchę w IPN-nie? w poprzedniej kadencji jakoś inaczej gadał w TVN-ach, podobnie prof. Staniszkis, też liczyła na "coś" i się zawiodła.
Ciekawe, jak sprawa rozejdzie się po kościach, czy Pan posypie głowę popiołem, w co wątpię, już "nie raz i nie jeden", pisał Pan bzdury i się z nich nie wycofał, taki paskudny charakter.
PS
co ciekawe, Pani prof. Staniszkis ostatnio wnioskowała, by Tusk za Smoleńsk staną przed Trybunałem Stanu !
ciekawe co spowodowało zmianę Jej zdania, pamiętam jak określała Tuska jako wybitnego polityka !!!!
Proszę się więc nie dziwić że gdzie tylko może spłaca "dług wdziecznosci" ... myśląc że należy do elity ( spółdzielni ? ) . Dziwne i zastanawiajace ze takiego mędrca, jasnowidza , stratega , wizjonera, wojownika , kombatanta , opozycjoniste i mędrca nikt nie chce wykorzystac , zatrudnic , ba słuchać ?!
Ale ten wizjoner juz troche "przysiadl" , nie tak dawno rozpychal się i ustawial pod flesze , wszędzie , gdzie tylko czuł że zostanie zauważony i poproszony ....
Dziękuję za wnikliwy komentarz i wszystkiego najlepszego z okazji Świąt Wielkanocnych życzę!
Pełen uwielbienia dla Pańskiego detektywistycznego geniuszu,
pozdrawiam serdecznie,
rozszyfrowany przez Pana,
agent J23
Masz maila na gmail.com