Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Rozpoznanie przez atak

Izabela Brodacka Falzmann, 29.05.2013
Pracowałam kiedyś w stadninie jako instruktor jeździectwa ( pomocnik instruktora) . Obserwując niepowodzenia koleżanek po fachu, opracowałam sobie własną metodę nauczania. Zauważyłam, że każdy nowicjusz trzeciego dnia lonży przeżywa poważny kryzys. Tak dalece traci zaufanie do samego siebie, że zaczyna bać się konia. Pochyla się do przodu, opiera się na wodzach ( co grozi zaciągnięciem konia) , nogi uciekają mu same do tyłu. Zniecierpliwiony instruktor zaczyna pokrzykiwać:” jeździsz jak masło po gorącym kartoflu” albo „siedzisz jak torba od obroku” . To tylko pogarsza sytuację.
 
Ja uczyłam zupełnie inaczej. Brałam delikwenta na bardzo spokojnym koniu w teren. Najpierw pozwalałam  mu się odprężyć w stępie. Co chwila coś pokazywałam , żeby wykonywał na koniu obroty. Większość instruktorów każe ćwiczyć takie obroty na lonży, ale jest to o wiele mniej naturalne.
Potem proponowałam kłusa. Gdy uczeń złapał anglezowanie, kłusowaliśmy sobie po lesie i polach jak równorzędni partnerzy. Nie poprawiałam go. Po odpoczynku w stepie i porcji stosownych pochwał proponowałam krotki galop w półsiadzie. Na spokojnym koniu prawie każdy bez trudu sobie radził. Potem był tryumfalny powrót do stajni stępa.
Uczeń zachwycony, że już pierwszego dnia nauki galopował w terenie nabierał do siebie zaufania. Wtedy zaczynałam delikatnie go korygować. Po kilku dniach proponowałam lonżę, żeby poprawić dosiad. Pewność siebie pozostawała mu jednak do końca  kursu.
 
Dokładnie taką samą metodę stosowałam w nauczaniu analizy matematycznej w II klasie zreformowanego ( wówczas)   liceum.  Moi koledzy tygodniami liczyli z uczniami granice, pochodne z definicji, asymptoty pionowe i ukośne w całkowitej izolacji od celu jakim było badanie funkcji,  ukoronowane sporządzeniem wykresu.
Ja po krótkim wprowadzeniu ( definicja pochodnej, obliczenie kilku pochodnych z definicji) dawałam uczniom do zbadania wielomian trzeciego stopnia. Na jego  przykładzie wprowadzałam algorytm badania funkcji. Jeżeli sobie poradzili na arenę wchodziła funkcja wymierna. Przy jej okazji wprowadzałam równania asymptot poziomych i pionowych. Potem funkcja wymierna posiadająca asymptotę ukośną, której równanie „widać” bez liczenia. Następnie funkcja, dla której równanie asymptoty ukośnej trzeba wyliczyć według wzorów, ale można też znaleźć dzieląc licznik przez mianownik. Potem funkcja pierwiastkowa, w której dziedzina funkcji jest inna niż dziedzina pochodnej czyli istnieją punkty w których funkcja  jest określona lecz nie jest różniczkowalna, funkcja z wartością bezwzględną gdzie pojawiają  się tak  zwane „ ostrza” czyli punkty w których nie istnieje pochodna ale istnieje ekstremum, no i funkcja pułapka - „górna połówka” hiperboli. Bardzo łatwo przy jej badaniu o błąd. Pochodna zeruje się ( dla gapy)  w punkcie nie należącym do dziedziny- i gapa szuka tam ekstremum. Funkcja ma dwie różne asymptoty ukośne (w ∞ oraz -∞. ). Nie wolno zapomnieć, że √x2 = │x│. Trzeba posługiwać się pochodną funkcji złożonej.
Dawałam ją do zbadania zarozumialcom, którzy pretendowali do oceny bardzo dobrej, albo celującej. Nie wtrącałam się,  nie pomagałam- w przypadku potencjalnego prymusa nie mam obowiązku podpowiadać, musi sobie radzić sam. 
Jeżeli ktoś nie dał się „złapać” z pełną satysfakcją stawiałam mu żądaną ocenę. Najczęściej jednak delikwent sam rezygnował w trakcie odpowiedzi co oczywiście nie odbierało mu jego czwórki.
 
Trzeba było widzieć zachwyt na twarzy ucznia, który przekonał się, że potrafi narysować każdą funkcję wymierną. Niektórzy potrafili narysować wykres nawet bez badania funkcji, albo posługując się badaniem szczątkowym. Pokazywali w ten sposób, że dobrze rozumieją co robią i doceniali aparat matematyczny jakim jest rachunek różniczkowy. Było to bardzo przydatne gdy na wydziały przyrodnicze UW obowiązywał dość  trudny test wielokrotnego wyboru i czasu przypadającego na jedno zadanie było mało .
 
Jeżeli ktoś zadał mi klasyczne pytanie: „ kto to wymyślił i do czego jest to potrzebne?” odpowiadałam też klasycznie: ” wymyślił Newton, a jeżeli będziesz sprzedawać buraki na bazarze, na pewno nie będzie ci to potrzebne, to ci gwarantuję” .
 
To zabawne ale nawet dobrze przemyślana i wypraktykowana kolejność funkcji proponowanych do zbadania jest tu bardzo ważna. Jeżeli zdarzało mi potem realizować cudzy program na jakimś kursie i na wstępie była do zbadania  funkcja zbyt trudna, od razu widziałam konsekwencję tego błędu. Była nią dezorientacja kursantów.
 
Tylko nauczyciel praktyk to zrozumie. Wiele lat doświadczenia przekonało mnie, że uczniowie mają z pokolenia na pokolenie dokładnie te same punkty , w których z niejasnych przyczyn stopują,  jak koń przed rowem z wodą. Jeżeli przejechać przez taki punkt siłą , zakrzyczeć ucznia, nie daj Boże nawymyślać mu, zamyka się w sobie i dochodzi do wniosku, ze nigdy się tego nie nauczy.  I jak ten koń zaczyna  wyłamywać.
 
Ja przed pierwszym skokiem przez rów  zsiadałam z tchórzliwego  konia, pokazywałam mu wodę z różnych stron, przekonywałam, że to nic trudnego. Jeżeli przeskoczył dobrowolnie , a nie pod presją ostróg czy bata, mogłam potem liczyć na współpracę. Przestawał się bać.
 
Trudno się tu rozpisywać, ale podam jeszcze jeden przykład. Nie wiem dlaczego uczniowie na ogół nie rozumieją, że zmiana pędu przy zderzeniu doskonale sprężystym piłki  ze ścianą jest skalarnie ( co do wartości)  równa podwojonemu pędowi.
W każdej klasie w każdym roczniku jest  to ten pierwszy rów do przeskoczenia dla młodego konia.. Mówię wtedy: ”rano było – 10 C, a w południe jest +10C, to ile wynosi zmiana temperatury.?”
Wywołuje to nieodmiennie tak zwaną reakcję „aha”. „Ach oczywiście 20C” - wykrzykują uczniowie i już rozumieją. Pierwszy rów przeskoczyli dobrowolnie. Ktoś mógłby zapytać: „ co ma piernik do wiatraka, co ma zmiana temperatury do zmiany pędu ?”. A jednak ma.  
 
Wprowadzając elementy dyskusji błędu, gdy uczniowie nie rozumieją sensu błędu względnego i bezwzględnego zadaję im sakramentalne pytanie: „ zmierzyłam coś i pomyliłam się o 1 centymetr, to dużo czy mało?”. Na to odpowiadają : „to zależy” i już jesteśmy na dobrej drodze.  Potem możemy ustalić, że przy pomiarach nie znamy wartości prawdziwej i jako taką traktujemy średnią arytmetyczną, że odchylenie od średniej to właśnie  ten błąd bezwzględny, ale dopiero stosunek błędu bezwzględnego do wartości średniej daje nam informację na temat dokładności naszego pomiaru.
 
Jeżeli zamiast dywagować co dla kogo  jest dużo a co mało , podyktuję do zeszytów, że „średnia arytmetyczna z próby jest nieobciążonym estymatorem średniej m w populacji” stracą zaufanie do mnie i co gorsza do siebie. Jak ten koń, który wywrócił się na rowie przy pierwszym skoku.
 
Wielu instruktorów oburzało się słysząc, że jeżdżę z surowymi uczniami w teren. Dla nich ideałem był  jak najdłuższy kurs na lonży, związany często z upokorzeniem ( nawet mimowolnym) ucznia.
Wielu nauczycieli matematyki dbając o ścisłość zapisuje tablicę kwantyfikatorami ( „robaczkami” - jak mówią uczniowie) i proszeni o wytłumaczenie, nie rezygnują na krok z formalizmu matematycznego, powtarzają to samo tylko głośniej i ze zniecierpliwieniem. Chcąc nie chcąc deprymują ucznia. Każą mu pokonać rów w batach.  
 
Ale jak już pisałam ja jestem tylko upartą babą z siatą. Nigdy nie wstydziłam się zadbać o psychikę konia. Po to  żeby nie ryzykować, że mnie kiedyś zabije.  Nie ze złej woli- ze strachu.
Zawsze też  uważałam, że warto dbać o wyrobienie pewności siebie – konia, jeźdźca i ucznia w szkole. Nawet na niekorzyść pięknego dosiadu czy ścisłości języka ( o to można zadbać potem)
Mamy wtedy szanse, że uwierzywszy w siebie, koń uczeń czy jeździec   osiągnie o wiele więcej niż pod presją. Czasami bardzo dużo.
 
Pewien znany mi młody człowiek miał kilka lat temu poprawkę z fizyki w liceum Batorego.  Jego nauczyciel,  pan Gorazdowski (nie znam go osobiście, ale to idol uczniów ) po egzaminie uścisnął mu rękę i przeprosił go publicznie za to,  że go nie doceniał.
Chłopak poszedł na elektronikę PW i zrobił naukową karierę.  Sam powiedział, że uwierzył w siebie tylko dzięki temu uściskowi ręki.
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 6069
NASZ_HENRY

NASZ_HENRY

29.05.2013 11:07

więcej tłumaczy niż tysiąc słów ;-)
izabela

Izabela Brodacka Falzmann

29.05.2013 11:46

Dodane przez NASZ_HENRY w odpowiedzi na Jeden obraz

Dziękuję:)
Paweł Chojecki

Paweł Chojecki

29.05.2013 11:25

Pięknie to Pani opisała!
Można to też ekstrapolować na cały naród - kiedyś Paderewski odwiedził Polonię w USA i tak ją opisał:
"Wspierają dobrych, nie wierzą wrogom, ufają Bogu i we własną moc".
Rodzi się pytanie, dlaczego ci sami ludzie wychowywani w Polsce zachowują się inaczej.
Z poważaniem,
Paweł Chojecki
izabela

Izabela Brodacka Falzmann

29.05.2013 11:45

Dodane przez Paweł Chojecki w odpowiedzi na Pięknie

Wydaje mi się, że system odbiera ludziom wiarę we własne siły. I to jest jak Pan pisze najgorsze.Pozdrawiam.
Domyślny avatar

Pokrzywa

29.05.2013 12:31

Najlepsza jest metoda dobrowolności z odrobiną dyscypliny. Równolegle, oprócz skuteczności nauczania, równie ważnym zadaniem nauczycieli, nie tylko nauczycieli religii, jest rozwijanie UCZUĆ WYŻSZYCH u dzieci. Jedną z najgorszych na świecie metod wychowawczych dla ludzi jest "pruski dryl". Wpojone, bezrefleksyjne posłuszeństwo doprowadziło do biernego poddania się lub akceptacji i zbrodniczej "współpracy" milionów "ludzi" z niemieckimi hitlerowcami.
izabela

Izabela Brodacka Falzmann

29.05.2013 19:24

Dodane przez Pokrzywa w odpowiedzi na Cytat: "Tylko nauczyciel praktyk to zrozumie."

Całkowicie się zgadzam. Nie chodzi o schlebianie uczniom czy tolerowanie zła. Ale trzeba próbować ich zrozumieć, a najważniejsze - pozwolić na samodzielność i inicjatywę.
Domyślny avatar

Kamila

29.05.2013 14:14

Podziwiam Panią. Zazdroszczę tym , ktorzy mają szczęcie być nauczanym przez człowieka tak mądrego,dobrego, profesjonalnego, szanującego innych, cierpliwego, jak Pani.
izabela

Izabela Brodacka Falzmann

29.05.2013 19:33

Dodane przez Kamila w odpowiedzi na Podziwiam i zadroszczę

Nauczyciel to rzemieślnik. Ale rzemieślnik tez może starać się być dobry i czerpać z tego satysfakcję.Pozdrawiam
Leszek Witkowski

Leszek Witkowski

29.05.2013 16:03

Kazda zywa istota moze pokonac przeszkode, ktorej sie boi - zmuszona do tego jeszcze wieksza bojaznia. To jest jedna metoda. O niebo lepsza jest metoda pokonania strachu istniejacego w tej zywej istocie. Tak - strach jest czynnikiem wewnetrznym. Zazwyczaj jest wytworem wyobrazni, opiera sie na urojeniach. Ktos, kto cwiczyl sie w pokonywaniu swoich bojazni w pewnych zakresach, jak np strach przed duchami, strach przed bolem, czy innymi wytworami imaginacji, nagle odkrywa w sobie odwage w zupelnie innych dziedzinach. Przestaje bac sie problemow, bo jezeli sie chce, to kazdy mozna rozwiazac. Nie boi sie mowic prawde, bo nie ma przeciez potrzeby, by robic z siebie oszusta i szmate. Nie ucieka przed zagrozeniami, bo mu na to nie pozwala jego odwaga i honor. Dlatego trening polegajacy na przelamywaniu strachu i oswajaniu sie z nim, jest potrzebny nie tylko zwierzetom, lecz kazdemu czlowiekowi, a szczegolnie czlowiekowi mlodemu. Rowniez dlatego niektore panstwa staraja sie obezwladnic strachem swoich obywateli, bo strachliwa masa daje sie bezwolnie prowadzic w kazdym kierunku. Nawet w kierunku jej zguby.
izabela

Izabela Brodacka Falzmann

29.05.2013 19:37

Dodane przez Leszek Witkowski w odpowiedzi na Strach i odwaga

To racja - rządzi się strachem, nie tylko w systemach totalitarnych. Ludzie boją się wyrazić własne zdanie, boją się stygmatyzacji, boją się utraty pracy. Uprawianie sportów ekstremalnych zmienia perspektywę. Człowiek uczy się przełamywać swój strach i czerpie satysfakcję z walki z sobą, a nie z innymi.
Domyślny avatar

marekagryppa

29.05.2013 22:17

Dzięki pani wróciłem wspomnieniami do Mojego I LO w Sosnowcu. Wspaniali nauczyciele którzy nas nie stresowali tylko chcieli nas nauczyć.Byli wymwgający i wspaniali.Dzięki za wspomnienia.
izabela

Izabela Brodacka Falzmann

30.05.2013 00:55

Dodane przez marekagryppa w odpowiedzi na Wielkie dzięki

To smutne, że jest tak mało szkół o jakich Pan pisze. Szkoła jest na ogół opresyjna. W Warszawie taką szkołą  jest liceum Imienia Staszica. Bardzo wysoki poziom i dobry stosunek do uczniów. Pozwalają każdemu rozwijać się zgodnie z jego możliwościami. Polecam wszystkim, choć właściwie nie wymaga polecenia. Pozycja tego liceum jest znana.
Domyślny avatar

kris przybysz

29.05.2013 22:30

Jak zawsze piękny tekst i jak zawsze wielki żal, że tak wielu Polaków, którzy powinni ten tekst przeczytać, niestety tekstu nie przeczyta. Tzw. system jest jedną z głównych przyczyn opisanego przez Panią smutnego stanu rzeczy w Rzeczpospolitej. Ale chyba jednak za mało mówi o psach systemu każdego dnia niszczących i opluwających Polskę i Polaków. Te psy to antypolska sekta, którą od lat określam skrótem kloaka gebelsowsko-stalinowsko-szechtrowsko-banderowskich paserów, szmalcowników, prowokatorów i kłamców. Są to głównie dzieci i wnuki sekty żydokomuny morderców, tych z 17 września 1939 roku witających kwiatami stalinowskich ludobójców, i tych z lat 40 i 50-tych katujących Polskich Patriotów. Ich organ odoru Wyb. G.Wno nieustannie tresuje tysiące Polaków by pozbawić ich pewności siebie, by bali się przeskoczyć rów z wodą. System można pokonać. Psy systemu są jednak często główną przyczyną przegranej. Gdy mój dziadek po ucieczce z obozu na Węgrzech przedzierał się zimą przez Karpaty do rodziny, do babci z piątką małych dzieci, największym zagrożeniem obok niemieckich żołnierzy byli łemkowie specjalizujący się w wyłapywaniu wracających do kraju polskich żołnierzy z obozów na Węgrzech. Za złapanych Polaków, także tych, którzy uciekali w druga stronę, łemkowie otrzymywali wódczany ekwiwalent od Niemców. A schwytani trafiali m.in. niemieckiego obozu śmierci Auschwitz. A tam dla wielu, największymi katami byli żydowscy kapo, psy systemu. Ale głupio mówić psy systemu, bo pies to często najwierniejszy przyjaciel człowieka. I może lepiej będzie hieny systemu, a najlepiej szechtery systemu.
izabela

Izabela Brodacka Falzmann

30.05.2013 00:50

Dodane przez kris przybysz w odpowiedzi na psy, hieny, czy szechtery systemu

Jeżeli historia będzie uczona w szkołach według obowiązującego programu to po wymarciu świadków epoki nie będzie komu przenosić wiedzy o tych faktach. Pomimo rozwoju komunikacji, internetu historia współczesna jest " źle obecna". W literaturze też.
Domyślny avatar

Daf

30.05.2013 11:26

Bardzo pouczajaca publikacja, jak wszystko co Pani pisze. Gdzie sie podzialy subtelne, pelne szacunku i zrozumienia dla drugiego czlowieka, kontakty miedzyludzkie w Polsce ? Ja mysle, ze ta atmosfera, ktora znam z opowiadan mojej rodziny i z literatury, jaka byla w Polsce przed wojna wroci jezeli zlikwiduje sie niesprawiedliwosc - ale jak to zrobic ? To o czym pisze "kris przybysz" znam czesciowo z opowiadan moich znajomych, niektorzy juz nie zyja, a niektorzy byli Zydami. Czy Pani wie, jak mozna odbudowac wsrod Polakow odwage cywilna, solidarnosc i wzajemne szanowanie sie ? Przeciez to bylo jeszcze niedawno gleboko zakorzenione. I jak przeciwstawic sie ogromowi chamstwa ? Kiedys, na pierwszym roku studiow, mielismy wtedy po ca. 18 lat, wybronilismy nasza kolezanke, ktora wyrzucono ze studiow, wrocila, a my cieszymy sie dotad z naszego "bohaterstwa". Jestem przekonana, ze bez moralnej regeneracji spoleczenstwa, odbudowa Polski i glownie odbudowa przemyslu, nie jest mozliwa. Serdecznie pozdrawiam
Domyślny avatar

ogon który macha psem

28.10.2013 21:41

Artykuł jest świetny, podobnie jak większość tekstów Pani Izabeli Brodackiej-Falzman. Uwielbiam konie, jednak nie dane mi było polubić matematykę. Nie miałam szczęścia do nauczycieli tego przedmiotu. Trafiałam albo na takich, którzy stosowali "motywator" w postaci bata, albo nie potrafili się oderwać od języka matematycznego, bojąc się jego "skalania" potocznością. Jak najbardziej jestem za tym, by pokazywać uczniowi cel przyswajania określonej wiedzy i umiejętności. Dlatego troszkę mnie dziwi odpowiedź, jakiej Autorka udzieliła uczniowi na pytanie o cel nauki liczenia pochodnych, wielomianów itp. (to o buraczkach). W innym miejscu jednak Pani Izabela Brodacka napisała, że tym celem jest badanie funkcji, co w moim odczuciu troszkę przypomina definiowanie idem per idem - celem uczenia się matematyki jest lepsza znajomość matematyki. Uważam, że jednak uczniowi krzywda by się nie stała, gdyby został poinformowany o tym, na jakim kierunku studiów wspomniane zagadnienia będą rozwijane i kontynuowane, w jakim zawodzie owe umiejętności są wykorzystywane i do jakich prac się przydają. Nikt mi nigdy nie powiedział "po co mi to" inaczej niż "po to, żebyś nie miała dwój na świadectwie" albo coś o zamiataniu ulic. Nie ukrywam, że i ja, wstyd się przyznać, ale z matematyki nigdy nie będąc orłem, chętnie bym poznała inną odpowiedź, np. "taki a taki dział matematyki musi znać taki a taki inżynier, ponieważ wykorzystuje taką a taką umiejętność przy projektowaniu/konstruowaniu takich a takich urządzeń". Sprzedawania warzyw oraz zamiatania ulic udało mi się jednak uniknąć. To, co napisałam niżej nie zmienia faktu, że podziwiam Autorkę a jej teksty czytam z przyjemnością i zainteresowaniem.
Izabela Brodacka Falzmann
Nazwa bloga:
Blog autorski

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 1, 035
Liczba wyświetleń: 7,668,041
Liczba komentarzy: 20,764

Ostatnie wpisy blogera

  • Kto i w jakim celu propaguje pogańskie zwyczaje Halloween?
  • Rude Prawo
  • Skąd się biorą politycy?

Moje ostatnie komentarze

  • @ Lala To Pani też nie uważa ich za Polaków? Oj nieładnie. Oni uważali się sami za Polaków pochodzenia żydowskiego a nie za Żydów przypadkiem osiadłych w Polsce. Brandwajn choć przyjechał na…
  • @ LalaWarto tu przypomnieć osoby wybitne, które wyjechały do Izraela i tam tworzyły kulturę . Czy ktoś dziś pamięta taką postać jak Rachmiel Brandwajn. Wspaniałego znawcę literatury francuskiej. Na…
  • @ LalaJak to nie było? A emigranci po 68 roku? Czy zaprzecza Pani, że tworzyli kulturę?

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Upadek edukacji. Tym razem piszę jako fachowiec.
  • Historia pewnej kamienicy
  • Śpioszki rozmiaru XXXL

Ostatnio komentowane

  • Marcin Niewalda, Szanowna Pani IzabeloJestem na tropie genealogi Małyszczyckich i Płaskowickich z Widybora i okolic. Był tam Konstanty Płakowskicki - zesłany na Sybir za udział w Powstaniu Styczniowym. Czy Pani…
  • Izabela Brodacka Falzmann, @ Lala To Pani też nie uważa ich za Polaków? Oj nieładnie. Oni uważali się sami za Polaków pochodzenia żydowskiego a nie za Żydów przypadkiem osiadłych w Polsce. Brandwajn choć przyjechał na…
  • lala, pięknie, że Pani pamięta o tych, których wygnano i pozbawiono obywatelstwa - jednak całkowicie nie zrozumiała Pani tego, co napisałam;moja uwaga dotyczyła faktu banalnego - to nie Polacy…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności