Ja bardzo rzadko zaglądam na stronę GW, a kiedy już mi się to zdarzy wychodzę stamtąd najszybciej jak mogę, bo mam wrażenie, że coś wyskoczy z ekranu i obliże mnie swoim wstrętnym, lepkim językiem. No i wczoraj się doigrałem, bo zacząłem czytać umieszczony tam tekst dotyczący poglądów ludzi podających się za pisarzy, na temat Polski, Polaków, a w szczególności Smoleńska. Ja w tej ostatniej sprawie jestem jak wiecie wyjątkowo wprost dyskretny, ale po przeczytaniu tego tekstu miałem ochotę iść pod Pałac i stać tam z flagą i śpiewać pieśni, aż do chwili kiedy mnie zwiną do nyski, czy do czego oni tam teraz zwijają.
GW zebrała w jednym miejscu kilka osób, które coś tam napisały i coś tam wydały. Osoby te uchodzą w mniemaniu autorów z GW za pisarzy. O nich właśnie jakaś pani napisała specjalną książkę, która jest – co za niespodzianka – kolejną demaskacją Polski i jej prawdziwego oblicza. Ja tu celowo nie przytaczam nazwisk, bo uważam to za zbędne, nie chcę też robić im reklamy, a mam również na względzie wasze dobre samopoczucie. Nie mam również zamiaru wymieniać z nazwisk tego pomniejszego literackiego płazu, pozostanę przy najbardziej znanych. Zanim jednak omówię to co oni tam w tej książce i na portalu GW umieścili, muszę koniecznie zdefiniować tych ludzi, co już poniekąd zrobiłem dając ten jakże oryginalny tytuł.
Oto, jak mi kiedyś powiedział znajomy, dawnymi czasy, w komunie, był taki prikaz, żeby w każdym wojewódzkim mieście mieszkał pisarz. To było jeszcze za tych dawniejszych, dużych województw. Każda stolica regionu miała swojego literata, który opiewał uroki okolicy i dzielił się z czytelnikami swoimi przemyśleniami na różne tematy. Ludzie w większości tych nieszczęśników nie kojarzyli, bo też i nie o to chodziło. A o co? O wypełnienie niszy. Jest duże państwo w środku Europy i ono musi mieć pisarzy, których pokazywać się będzie na różnych sympozjach, gdzie przyjeżdżają inni pisarze, z innych krajów, których w rodzinnych stronach także nikt nie kojarzy z niczym, no chyba że najstarsi ludzie z jakimiś egzekucjami zbiorowymi i kopaniem mogił w czasie wojny.
Ludzie ci potrzebni są także po to, by w razie jakiegoś międzynarodowego kongresu propagandystów, dało się kogoś tam pokazać i żeby on bałaknął coś na temat pokoju, spokoju i wzrostu pogłowia tuczników na Podlasiu w III kwartale bieżącego roku.
Państwo nasze nie ma doktryny, a to oznacza, że de facto nie istnieje, zaś cała odpowiedzialność za jego medialny i PR-owy kształt spoczywa jak w XIX wieku na barkach obywateli społeczników, którzy są bezwzględnie zwalczani przez propagandystów wynajętych za obce pieniądze. Ludzie ci przyswoili sobie doktrynę i sposób prowadzenia kampanii medialnych właściwe komunistom i powielają to dziś w oparciu o takie kadry jak Karpowicz z Białegostoku, Twarodch ze Śląska, Varga z Żoliborza i inni jeszcze, z innych regionów Polski. Oni nie tworzą dokładnie siatki pokrywającej kraj, ale też inne są trochę ich zadania, a te najnowsze ujawniły się właśnie w tej nowej książce, która się chyba nazywa „Polska na polu minowym”, albo „Patriota na polu minowym”, albo jakoś podobnie. W każdym razie chodzi o to, że piszący ją ludzie, są pokrzywdzeni i szykanowani. Pisarz zawsze musi być pokrzywdzony i szykanowany inaczej nie jest wiarygodny, tak to widzieli komuniści i tak to widzą dziś ludzie z GW. O co im chodzi? Konkretnie powiem i nic nie będę owijał w bawełnę. Chodzi im o przejęcie tego co niektórzy nazywają biznesem smoleńskim. Po prostu. Oni doskonale zorientowali się jak nakręcone są spirale emocji, jak mocno ludzie przeżywają tę tragedię i postanowili, jeśli już nie można jej wyszydzi, ją przejąć. Zaczyna się więc od lamentów jakiegoś durnia nazwiskiem Piontek, a może Piątek, który uważa, że ludzie na Krakowskim Przedmieściu zawłaszczyli patriotyzm i nie dzielą się tym zawłaszczonym patriotyzmem z Piątkiem czy też Piontkiem. Prócz Smoleńska pisarze związani z GW chcą także położyć łapę na żołnierzach wyklętych, bo zauważyli, że zainteresowanie ludzi jest tak duże, iż można nieźle na tym zarobić. Oni sami zaś: Piontek, Tulli, Stasiuk, Rylski, Twardoch, Karpowicz i reszta zostali wraz ze swoimi treściami w tak zwanym lesie. Ta książka jest dowodem na to, że oni się wreszcie zorientowali gdzie są i w jakim kierunku zmierza ta ich śmieszna lokomotywka. Połapali się, że zrobiono ich w beżowego. Teraz zaczął się płacz, że prawica zawłaszcza, a dlaczego zawłaszcza? Im przecież też się coś należy.
Ja już od dawna podejrzewałem, że na rynku propagandowym zwanym czasem rynkiem literackim dojdzie kiedyś do sytuacji takiej jak na działkach złotonośnych w Kalifornii w XIX wieku. Ludzie będą sobie podkradać narzędzia, fałszować akty własności, a czasem nawet może dojść do zabójstwa. I właśnie doszliśmy do tego punktu. No, bo co może zrobić ze swoim życiem pisarz nazwiskiem Rylski, autor kilku nędznych i niepoważnych szkiców grubości komiksu o kapitanie Żbiku, które dla szyderstwa wprost nazwał mnipowieściami? Co może zrobić taki nieudacznik i leń? Może tylko iść do kogoś na skargę, że nie czytają jego książek i może zażądać, by partia specjalnym dekretem wyznaczyła jego właśnie do pisania o żołnierzach wyklętych, Smoleńsku, albo o czymś innym, co akurat przynosi profity.
Jakie to szczęście kochani, że moja działka złotonośna leży wysoko w górach i takie dziady jak Rylski nigdy tam nie dojdą. O Stasiuku i Vardze nie ma nawet co wspominać, bo jeden z drugim nie zrozumie przecież z tych moich biednych książek ani słowa.
Mamy jednak wyraźny sygnał dotyczący ich planów i chętek – chcą zredagować obszar zwany „treściami patriotycznymi” po swojemu i wyznaczyć tam swoich bohaterów, zmienić granicę działek złotonośnych i wyrzucić z terenu kopalni wszystkich, którzy im się nie podobają. Ja się tu celowo nie odnoszę do chamstwa, które ludzie ci uprawiają wobec naszych zmarłych i poległych, bo to łatwo jest zmieść jednym chuchnięciem. Wystarczy wziąć tekst jednego czy drugiego, wyrzucić stamtąd słowo „Polacy” i wpisać słowo „Żydzi”, a następnie wrzucić w sieć w tłumaczeniu na różne języki z nazwiskiem autora pod spodem. I po zawodach. Uważam bowiem, że przeciwnika należy zwalczać aktywnie, tym aktywniej im jest on głupszy, wolniejszy, im szerzej ziewa i im mniej rozumie. W przypadku zaś wymienionych osób mamy do czynienia z prawdziwym festiwalem zidiocenia, który powinien wziąć na warsztat nie świętej pamięci Jarosław Haszek. To jest po prostu szkoła liderów Partii Umiarkowanego Postępu w Granicach Prawa a rebours. To jest wręcz nie do uwierzenia.
Ciekawa jest w tym wszystkim reakcja naszych, to znaczy brak jakiejkolwiek reakcji na takie rzeczy. A ona powinna być, uważam, bardzo gwałtowna. No, ale jaka może być reakcja naszych skoro, tak słyszałem, Gociek, który wraz z Cezarym Gmyzem był ostatnio na spotkaniu w Zielonej Górze, powiedział, że jednym z ich celów jest przekonanie ludzi do prawicy. Rozumiecie? Chodzi o to, że ta prawica nie jest wcale taka smutna, taka martyrologiczna, że zabawić się potrafi i pośmiać jak inni. Czy już widzicie jak wygląda makieta tej bitwy? Ja widzę. A tutaj macie link
http://wiadomosci.gazeta…
W zeszłym tygodniu nagraliśmy z Grzegorzem Branem spory materiał dotyczący III tomu Baśni jak niedźwiedź. Jeśli ktoś ma ochotę go wysłuchać, proszę bardzo, oto link. http://www.pch24.pl/grze…
Zapraszam oczywiście na stronę www.coryllus.pl, do księgarni multibook.pl, do sklepu FOTO MAG przy metrze Stokłosy oraz do księgarni Tarabuk w Warszawie przy Browarnej 6.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5943
cosik o sobie; to mnie cholernie cieszy.Za dzisiejsza postawe --- flaga,pekin,nyska duze brawa.Z tymi typami nibyliterackimi to szkoda czasu i atlasu.Wystarczy ich POznac i jak np. o audermanie , zapomniec na zawsze.
Zaglądaj tam częściej i czytaj do końca bo o historii też piszą z prawa do lewa ;-)
Tym kłamstwem popsułeś cały pozytywny efekt, jaki udało ci się osiągnąć. A mogłeś po prostu dołączyć swój głos do tego, co wczoraj, trochę lepiej i dobitniej, napisał Marek Pyza.
A po co? Zastanów się po co ja mam wchodzić w jakieś interakcje z kimś takim jak Pyza? Czyś ty ze szczętem oszalał?
Marek Pyza jest redaktorem portalu wPolityce i znaczącą postacią w tych pomiatanych przez ciebie "naszych"
a nie naszym niezaleznym , guru czy znaczacym okazem.Dla nas moze nie istniec absolutnie.
Znaczącą? A co znaczy?
No i najważniejsze: pisząc reakcja nie miałem na myśli jakiegoś plumkania w gazecie. To jest dobre dla takich jak ty frustratów i nieudaczników.
i nie w gazecie, ani w jakiejś tam, ani w żadnej innej.
Dodam tylko, że moim zdaniem najszybszym refleksem wykazała się Dorota Masłowska, która jakiś rok temu nazwała bydło od Tarasa bydłem właśnie. Widocznie zorientowała się, że choćby co roku dostawała Nike, to z głodu zdechnie, ponieważ w tzw. mejnstrimie można tylko powąchać nakładów Wildsteina, RAZ-a (wiem, że Pan ich nie lubi, no cóż, tu się różnimy) czy, jak myślę, Pana. Lemingi są takie same jak ich literaci - nic nie czytają. Kiepski target dla pisarza.
A propos Rylskiego, z okazji wydania jakiegoś swojego czytadła był on ostatnio gościem Tygodnika Kulturalnego w TVP Kultura, przy okazji omawiano też książkę, o której Pan mówi. Niestety strona TVP nie działa więc nie mogą podesłać linka. A warto obejrzeć jak Rylski robi z siebie błazna. Na standardowe pytanie czy książka, którą właśnie napisał zawiera elementy autobiograficzne odpowiada, że raczej nie, bo jego życie było strasznie nudne. Następnie porównuje je z życiem "pieprzonych" (tak się wyraził) kombatantów PRL, nie zauważając, że ci "pieprzeni", w odróżnieniu od niego, nie mieliby problemów z znalezieniem ciekawych faktów do swoich biografii. A może właśnie wie o tym i stąd (oprócz rzecz jasna niskiego zainteresowania czytelników jego produkcjami) jego frustracja, która aż bije w oczy w całym wywiadzie. Cytowałem z pamięci, sam bym to z chęcią jeszcze raz obejrzał, bo świetnie pokazuje beznadziejny stan psychiczny literatów z okolic GW, których nikt nie chce czytać, i jednocześnie świetnie koresponduje z Pana artykułem. Jak tylko strona zacznie działać, pozwolę sobie podesłać linka.
Rylski i reszta to są ludzie na wylocie. Niedługo szalupa zacznie przez nich tonąć i zostaną wywaleni za burtę, a zacznie się nabór na nowych literatów. Ciekawe kogo będą próbowali podkupić?
Rozumiem że pije Pan do Wildsteinów i Raz-ów. O tyle się z Panem nie zgodzę, że Rylski i sp. owszem tonie ale z większą liczbą dziwnych osobników w szalupie pod nazwą GW, przynajmniej w sensie opiniotwórczym. I moim zdaniem ta szalupa już nie wypłynie. Natomiast Raz i sp. ma za sobą inne prężne środowiska medialne, które mają takie ambicje że ho, ho... W związku z czym raczej kopną w tyłek ewentualny mecenat GW, bo do niczego on im nie będzie potrzebny.
Słyszałem, że Żakowski występował w telewizji Republika, to prawda?
Nie mam pojęcia. Ale rzadko oglądam.
Natomiast teraz jest UFKA, podpisana jako Salon24, i niejaki Jakub Pacan podpisany jako "bloger" i rozmawiają o Kaliszu. I to pewnie Pana zainteresuje pytania do nich zaczyna prowadzący od: "Co sądzą blogerzy o...", "Czy blogerzy uważają, że...". A odpowiedzi p. Pacana zaczynają się od: "Blogerzy uważają, że..." Wygląda na to że są to przedstawiciele wszystkich blogerów. Czyli Pana też !
Ciekawe...
Zadałem sobie trud zerknięcia oryginalny tekst ten z linku do giewu. Poczytałem i śmiech mnie pusty ogarnął. Jeśli oni tam faktycznie piszą tak jak ten ktoś z wywiadu pod spodem to wbrew tytułowi nie są w poldku na polu minowym, ale w furmance na śmietniku. Ta prawica, która ich tak irytuje to jest odbudowywanie polskiego przedwojennego etosu inteligenta. To nie jest łatwa droga, to droga wymagająca charakteru, siły woli, szukania prawdy wbrew krzykowi kłamców. Bycie po tej stronie to jest też kwestia świadomości a to jest broń najpotężniejsza. Świadomie omijając pewne kanały w TV, nie wchodząc na pewne strony w sieci, nie kupując pewnych tytułów nie daje wrogowi zarobić. Sprawiam, że staje się on słabszy. Przecież polski rynek medialny zaczyna wyglądać tak, że po jednej stronie są gazety i tygodniki które istnieją bo ludzie je kupują a po drugiej tej które istnieją tylko dzięki szczodrej ręce rządu reklamującego w nich pierdoły. Mechanizm jaki za to odpowiada jest banalnie prosty. Lemingi głosowały na PO bo to dawało im metkę młodych wykształconych, skoro tak to nie potrzebują nic czytać wystarczy że werbalnie popierają Donka. Tymczasem z drugiej strony trzeba czytać by wiedzieć by nauczyć się dyskutować. Te towarzycho z furmanki na śmietniku może sobie próbować podpiąć się pod patriotyzm ale ze zdumieniem zauważy że nikt i tak ich nie kupi. Są na to dowody w postaci losu pewnego tygodnika z błędem ortograficznym w tytule. Ktoś uznał, że marka tygodnika jest już wyrobiona i rozpoznawalna więc może zrobić podmiankę. Zastąpił publicystów którzy tytuł zbudowali, innymi i okazało się, że nawet to nie pomogło. Tytuł kiedyś najpopularniejszy dziś zdycha. Tak samo będzie z tymi cudakami.