Zarzucił mi wczoraj pan Józef Darski, że poprzez swój sposób pisania stawiam się poza merytoryczną dyskusją. Chodzi o to, że prawdziwi historycy nie piszą tak jak ja tylko inaczej i kiedy się ze sobą spotkają do dyskutują merytorycznie i to czyni ich życie pełniejszym, a stawianym przez nich hipotezom dodaje powagi. Nie wiem tylko dlaczego dzieje się tak, że to pod moimi tekstami toczy się bez przerwy zawzięta dyskusja, to moje książki są oprotestowywane i badane pod kątem ewentualnych nieścisłości, a nie książki warsztatowych purystów. „Baśń jak niedźwiedź” jest cyklem publicystycznym, czego nigdy nie ukrywałem. Problem krytyków, ale także entuzjastów polega na tym, że spodziewali się oni po „Baśni” i jej autorze, czegoś co utrzymuje się w standardach dyskusji historyczno-patriotycznej w Polsce, czegoś co krążyć będzie wokół wałkowanych w nieskończoność problemów tolerancji w I Rzeczpospolitej, szarż ułańskich i koncertów fortepianowych w białych dworkach. Do tego odbiorca przywykł i tym się go usypia już od lat. To nie jest moim zdaniem dobra droga i nie prowadzi ona do celu. Przeciwnie, prowadzi na manowce. Postanowiłem więc poszukać innych dróg i innymi sposobami opowiedzieć o sprawach, które wszyscy od dawna znamy, a także o takich, które skrywały się do wczoraj właściwie przed naszymi oczami.
Kiedy rozpoczynałem pisanie III tomu „Baśni jak niedźwiedź” sądziłem, że będzie to książka o królu Stefanie Batorym. Okazało się jednak, że postacie i wydarzenia towarzyszące panowaniu króla dotykają spraw głębokich i osadzonych w odległej przeszłości tak silnie, że nie można tak po prostu streścić historii życia i dokonań Stefana Batorego w Polsce i na tym poprzestać. Jest więc III tom Baśni książką o obecności Anglików w Europie Środkowej, o kolonizacji, o polityce robionej podstępem i o Żydach mieszkających w Polsce. Tak jak w poprzednim tomie, również tutaj nie cofam się przed żadną karkołomną hipotezą. Na tym bowiem, jak sądzę, polega właśnie publicystyka historyczna. Na stawianiu pytań, nie zaś na unikaniu odpowiedzi lub wymyślaniu takiej, która będzie łatwa do przełknięcia dla wszystkich. Tego rodzaju chwytów nie stosuję i stosował nie będę.
„Baśń jak niedźwiedź. III” jest książką dużo obszerniejszą niż dwa poprzednie tomy. Liczy sobie 457 stron. Tak jak w poprzednim tomie starałem się odnaleźć w czasach odległych analogie do naszej współczesności, a także pisać tę książkę językiem który korespondowałby z naszymi współczesnymi przemyśleniami i spostrzeżeniami na temat Polski i świata. Mimo podobieństw jest III Baśń książką zupełnie inną niż tom II, a zupełnie niepodobną do tomu I. Mam także nadzieję, że przez to właśnie będzie ona ciekawsza i bardziej inspirująca.
Jeśli nic nie stanie nam na przeszkodzie, we wtorek po świętach będzie można już kupić książkę w promocyjnej cenie 40 zł plus koszta przesyłki.
Ponieważ zbliżają się święta Wielkiej Nocy, postanowiłem przerwać pracę na ten czas i trochę odpocząć. Kolejny tekst ukaże się więc dopiero w przyszłym tygodniu. Poniżej umieszczam spis treści z III tomu Baśni. Życzę wszystkim wesołych świąt i szybkiego nadejścia wiosny.
Gabriel Maciejewski
Przed Baśnią
OSTRZEŻENIE – ZAMIAST PRZEDMOWY . . . . . . . VII
Prawdziwe życie smoków czyli historie alternatywne . . . XIV
Baśń jak niedźwiedź
Dwie legendy, dwa miasta, dwaj święci . . . . . . . . . . . 3
O fałszywym pieniądzu i prawdziwych intencjach . . . . . 26
Wojna i jej porządki . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 42
O przekornej księżniczce i jej nieszczęśliwym narzeczonym 57
Przełęcz Meszes . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 70
Wielkie rody . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 80
Ziz . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 94
Dalekie echo smoczych kroków . . . . . . . . . . . . . . . 109
Wypędzenia Żydów . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 115
Rozenkranc i Gildenstern pracują dla cesarza. A Shylock? 125
Bractwo cyrkla i Czarnogłowi . . . . . . . . . . . . . . . . 139
Behemot . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 148
Misjonarze albo największa pokusa antysemitów . . . . . 157
Kolonizacja i kolonizatorzy . . . . . . . . . . . . . . . . . 168
Racja stanu, racja klanu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 173
Sól i rola . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 180
Husyci i husarze . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 189
Trzydniowa spowiedź kochanka królowej . . . . . . . . . . 202
Privilegium de non tolerandis iudaeis . . . . . . . . . . . . 215
Dwaj królowie i jeden cesarz . . . . . . . . . . . . . . . . . 232
Źli stróże wolności . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 240
O aniele śmierci, któy jest szybszy niż myśl . . . . . . . . 248
Pierwszy syjonista? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 263
Czym królowa Elżbieta rżniła się od Lenina? . . . . . . . 271
Zamek w środku Dzikich Pól i trzy książki o Zaporożcach 280
Reformy króla Stefana i doktryna barona Rotschilda . . . 295
Bankierzy i filantropi . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 304
Istotny cel wojny z Moskwą . . . . . . . . . . . . . . . . . 313
Poczciwy człowiek i szkoła trucicieli . . . . . . . . . . . . 332
Rok 1584 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 353
Artur Pendragon podbija Północ . . . . . . . . . . . . . . 364
Duma na śmierć króla Stefana . . . . . . . . . . . . . . . . 382
Zakończenie. Ku nowoczesności? . . . . . . . . . . . . . . 393
Epilog I. Sierpień 1919 – grudzień 1939 . . . . . . . . . . . 397
Epilog II. O kupowaniu i używaniu symboli . . . . . . . . 400
Spis ilustracji . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 403
Bibliografia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 405
Skorowidz . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 410
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 9018
Proszę nie udawać. Chodzi o poważne państwo przemysłowe w Europie. Nie mówimy o San Marino czy Norwegii, która nie ma takiego znaczenia.
Bieriezowski - Londyn nie ogłosił że spotkał się z brzozą tylko prowadzi śledztwo i już wiemy że został uduszony.
To co Pan pisze o Anglikach potwierdza, że ma Pan fobię lub wykonuje zadanie. Wykluczanie czegoś tylko dlatego, że napisali to Anglicy wyklucza Pana z kręgu dyskusji merytorycznych, a Pana dzieła z kategorii wartych dyskusji. Nie ma Pan pojęcia o warsztacie historyka. Równie dobrze może Pan pisać o życiu na księżycu.
Wartość pracy zależy od jej treści, argumentacji, metody wnioskowania i krytyki źródeł, a osoba autora ma oczywiście wpływ na treść, podobnie jak czas i miejsce jego powstania. Historyk NIE wyklucza żadnych źródeł. Pana postępowania dowodzi, że nie ma Pan pojęcia o zasadach pisania o historii.
Jak widać to nie "sposób pisania", lecz sposób rozumowania wyklucza autora "Baśni" z kręgu dyskusji merytorycznych.
Stąd te wszystkie dyskusje z Coryllusem o roli Anglików, ostatnio w kształtowaniu Rosji, nie mają żadnego sensu. Jak się bowiem coś nie spodoba, albo zaprzeczy tym fantasmagoriom, to Coryllus powie, że on takich autorów nie czyta i do wiadomości ich wiedzy i argumentacji nie przyjmuje, bo są .. tu wstawić co sią chce. Jest to postawa urągająca każdej inteligencji, ale dla ćwierćinteligentów jak w sam raz.
http://bookshop.freepl.i…
Nie zauważyłem, by twierdził, że czegoś nie bierze pod wagę, nie uznaje argumentów i nie czyta, bo napisał to przedstawiciel jakiegoś narodu. Taka bowiem postawa oznaczałaby BRAK dociekliwości, niezależności i odwagi.
W tekście pisze o publikacji ale w przyszłości. Nie mam teraz egz. przy sobie. Jak będą w domu podam dokładny cytat i stronę.
Historycy rządzą państwami, a państwa rządzą przekazem historycznym -- czy to naprawdę trudno dostrzec? Coryllus odrzuca historiografię anglosaską en masse, co jest oczywiście błędem, bo warto ją poznać, ale lepiej zignorować jej sztandarowe dzieła niż przyjmować narzucane przez nie schematy myślowe. Przy tym coryllus nie jest historykiem akademickim, któremu można by czynić z tego zarzut, ale pisze w poprzek tradycyjnych podziałów, więc wystarczy o tym pamiętać, by nie przyjmować jego tez jako prawd objawionych, ale jako interesujące i czasem inspirujące spojrzenie na znane fakty historyczne i ich związki. Jeżeli książki coryllusa mają nas czegoś nauczyć, to właśnie tego, że warto podjąć wysiłek nieulegania narzucanym narracjom i wypracowywania własnych opinii. Bo tak się dziwnie składa, że narzucane nam narracje zawsze owocują utratą szacunku do przeszłości własnego narodu i rosnącym kompleksem niższości. Najlepiej obrazuje to cytat z klasyka: "Polskość to nienormalność".
Polityka historyczna jest to forma propagandy i działalności mitotwórczej w celach politycznych czasami zbożnych.
Nauka z propagandą i mitologią nie ma nic wspólnego.
A awantury wybuchają głównie o tezy. I nie dlatego, że słabo udokumentowane, ale dlatego, że obrazoburcze. Całkiem jak w przypadku "Paktu Ribbentrop-Beck" czy biografii Wałęsy. W Rosji widzimy to samo z Suworowem/Rezunem, chociaż ten właściwie pisze wyłącznie komentarze do źródeł. Co nie przeszkadza odsądzac go od czci i wiary.
Co do tomu II "Baśni" -- zupełnie Pani nie rozumiem -- Pani tę książkę w ogóle czytała???
Tak więc można się zżymać na to, że coryllus ma w dupie autorytety i bez żenady podważa ich kwalifikacje moralne do wypowiadania się o historii Polski i Europy -- i to na pięć pokoleń wstecz. Można się zżymać, że stawia ryzykowne historycznie tezy bez wystarczającej podbudowy źródłowej (czytaj -- bez poparcia bezpiecznych autorytetów). Można zarzucać mu wyznawanie a nawet tworzenie spiskowych teorii dziejów. Ale, do ciężkiej cholery, tylko zadufany w swej głupocie półgłówek może poważnie zarzucać mu, że reklamuje owoce swojej pracy! Daje w ten sposób niepodważalne świadectwo braku kompetencji intelektualnych do wypowiadania się na poruszany temat i właśnie to zamyka możliwość dalszej dyskusji. A kto tego nie pojmuje, ten kiep albo cwana gapa.
Autorytet ma ten historyk, który używa max źródeł, np. Łowmiański o początkach państwa polskiego. Mimo że na starość popierał stan wojenny itp.