W mojej poprzedniej notce analizującej niedawny sabotaż na kolei podałem i uzasadniłem trzy kluczowe punkty, które precyzyjnie wyjaśniają, o co chodziło.
- 1. To musiały być co najmniej dwa precyzyjne ładunki tnące – sprzęt wojskowy, nie amatorski.
- 2. Mała odległość między cięciami była celowa – żeby nie doprowadzić do katastrofy.
- 3. To wpisuje się w rosyjską strategię sabotażu infrastruktury państw NATO.
Rząd Donalda Tuska oficjalnie potwierdza punkty 1 i 3, ale zaprzecza punktowi 2. Oni głoszą, że zamachowcy chcieli doprowadzić do katastrofy i śmierci wielu osób. To ewidentna ściema, bo gdyby chcieli spowodować wykolejenie, to by rozstawili te dwa ładunki tnące szerzej. Dlaczego więc wszyscy przedstawiciele rządu i koalicji rządowej świadomie kłamią?
To proste: bo muszą, bo to słuszne i konieczne na ich miejscu. Rząd PiS tak samo kłamał i będzie kłamał. Władza w takich sytuacjach zawsze wybiera narrację maksymalną, bo logika państwowa tego wymaga. Gdyby rząd przyznał, że był to jedynie precyzyjny sabotaż infrastruktury bez realnego ryzyka katastrofy, wyglądałby na słaby, bagatelizujący zagrożenie i niezdolny do ochrony państwa.
Przedstawienie zdarzenia jako zamachu na życie ludzi działa zupełnie odwrotnie: odstrasza sprawców, mobilizuje opinię publiczną i pozwala utrzymać kontrolę nad przekazem.
Ma to też wymiar pragmatyczny — śledztwo zakwalifikowane jako próba doprowadzenia do katastrofy daje służbom znacznie szersze uprawnienia operacyjne i prawne niż zwykłe postępowanie o uszkodzenie infrastruktury.
Z perspektywy politycznej i prawnej zawyżenie zagrożenia po prostu bardziej się opłaca: nic nie kosztuje, a otwiera dostęp do instrumentów, których rząd nie miałby przy wersji minimalistycznej. Dlatego władza mówi nie to, co wynika z analizy technicznej, lecz to, co wzmacnia siłę państwa, zwiększa swobodę działania i ogranicza krytykę.
To zdarzenie jest podręcznikowym przykładem tego, że politycy muszą kłamać, jeśli mają działać w interesie państwa. Aparat władzy nie potrafi funkcjonować inaczej, bo jego logika opiera się na manipulacji zagrożeniem, reglamentowaniu informacji i instrumentalnym traktowaniu prawdy. Ci, którzy żądają od państwowych urzędników krystalicznej uczciwości i absolutnej transparentności, w gruncie rzeczy są antypaństwowcami — nie dlatego, że chcą obalić państwo, lecz dlatego, że negują jego realną naturę.
Statolatria wymaga akceptacji kłamstwa, przemocy, grabieży i terroryzmu jako narzędzi „państwowego dobra wspólnego”. Jeśli ktoś chce być konsekwentnym państwowcem, musi pogodzić się z tym, że moralność obywatelska i moralność państwowa to dwa różne światy — i że ten drugi bez kłamstwa, inicjowania przemocy i terroryzmu po prostu nie działa.
Grzegorz GPS Świderski
https://t.me/KanalBlogeraGPS
https://Twitter.com/gps65
Zgadza się co do narracji. Z tym tylko, że to nie jest nasza narracja. My jesteśmy tu tylko obiadem na drabinie eskalacyjnej. Przede wszystkim z punktu widzenia USA i NATO mądrze jest zacząć wojnę z Rosją wcześniej niż wtedy, gdy uzbroi się po zęby zaś Chiny odrzuca wszystkie maski. Na to wskazuje monotonne burczenie amerykańskiej generalicji na przemian z wypowiedziami innych oficjeli z krajów NATO. Zresztą nie odkrywam niczego, co już nie zostało przez kogoś powiedziane i nie jest to Jacek Bartosiak. Wywiad z Andy Michtą:
https://www.youtube.com/watch?v=Mo51qPJyCQE
Jeśli poczekamy na decyzję Rosji o miejscu i sile ataku, to najpewniej zginiemy. Jeśli ktoś inny podniesie całe NATO, mamy szansę. Life is brutal.
@imć - coś mi tu nie pasuje, Tyfus zmieszał Trumpa z błotem, a teraz miałby kolaborować z USA?
Lepiej być pod ich butem niż pod butem Rosji. Lepiej, by Rosja się rozpadła, zanim Francja i Niemcy staną się szariackimi kalifatami, co jest nieuchronne. Gdy wojna z Ukrainą będzie trwała, to Rosja się rozpadnie w ciągu 2 lat, a Francja i Niemcy upadną dopiero w ciągu 10-ciu. Lepiej nie mieć silnej Rosji na wschodzie, gdy będziemy mieli islamistów na Zachodzie. Konkretni ludzie, ci Francuzi i Niemcy, którzy dziś odpowiadają za trzymanie nas pod butem, wkrótce do nas uciekną i będą błagać o łaskę, by ich tu przyjąć i dać spokojną emeryturę.
@GPS
"Gdy wojna z Ukrainą będzie trwała, to Rosja się rozpadnie w ciągu 2 lat"
Muszę cię Grzesiu zmartwić. Wojna już nie będzie długo trwała. Może do wiosny, góra lato 2026.Rosja się nie rozpadnie za to rozpadnie się UE i NATO. Wspomnisz moje słowa.
Dlatego wojna na Ukrainie jest dla nas bardzo korzystna i powinna trwać jeszcze 2 lata, a doprowadzi Rosję do ruiny i rozpadu. Całkowite wyzwolenie Ukrainy i całkowite opanowanie jej przez Rosje będzie dla nas niekorzystne. Każda pieredyszka będzie niekorzystna. W żywotnym interesie Polski jest to, by wojna pozycyjna trwała jak najdłużej i utrzymywała front mniej więcej w miejscu, tak jak się to już od dawna dzieje.
Rosja to taka Wańka-wstańka - nigdy nie upadnie.Zawsze może liczyć na kroplówkę ze strony Niemiec i Francji.Wystarczy wspomnieć te wzruszające chwile kiedy prezydent Macron dyżurował pod telefonem nby porozmawiać z Putinem. A i Turcja pomoże.
To samo tacy jak ty mówili o ZSRR. Rosja to prymitywna, naturalna, zwierzęca cywilizacja i musi upaść. Nie ocalisz jej żadną propagandą.
Dwa precyzyjne ciecia przy uzyciu specjalistycznych ladunkow i ... 300 metrow kabla do ich odpalenia. Juz napisalem gdzie indziej: dobrze ze nie lontu saletrzanego.
Ja bym powiedzial, ze na nowo uaktywnili sie zlomiarze co chcieli szyny po kawalku wycinac, tak zeby katastrofy nie bylo - jak piszesz- ale ktos im w robocie przeszkodzil. Tamte rejony teraz juz dla nich spalone , wiec nalezy sie spodziewac, że gdzie indziej tory nagle znikną.
Ale wątek z ladunkami tnacymi z laserowa precyzją jest naprawdę twórczy.
Gdybym lubił popcorn to juz bym siedzial i zagryzal w niecierpliwym oczekiwaniu az ciag dalszy nastapi
Kabel elektryczny o długości około 300 metrów służył wyłącznie do bezpiecznej detonacji. To najprostsza i najpewniejsza metoda stosowana w sabotażu – pozwala odpalić ładunek z miejsca niewidocznego dla kamer i bez ryzyka przypadkowego wykrycia.
Telefon z powerbankiem nie miał inicjować zapłonu. To standardowy element operacji proxy: urządzenie ma nagrać moment detonacji jako potwierdzenie wykonania zadania dla mocodawców. Rosyjskie służby stosują tę procedurę od lat – szczególnie wobec agentów, którym nie ufają i wymagają wizualnego dowodu.
Sposób wykonania cięć jednoznacznie wskazuje na sabotaż infrastrukturalny, a nie próbę katastrofy. Cięcia są zbyt blisko siebie, by wykoleić pociąg, ale wystarczające, by zatrzymać ruch i wywołać alarm państwowy. To forma dywersji logistycznej, nie zamach terrorystyczny.
Wszystkie elementy: specjalistyczne ładunki, kabel, telefon, brak intencji masakry i charakter uszkodzenia – składają się na model operacji rosyjskiej o ograniczonej eskalacji. Kremlowi zależy na widocznym incydencie, który wywoła chaos i narrację polityczną, a nie na katastrofie, która groziłaby poważnymi konsekwencjami międzynarodowymi.
Ty tak zupelnie serio z tym kablem i potwierdzeniem wykonania zadania?