1. Nowy minister rolnictwa Stefan Krajewski z PSL-u „triumfalnie” ogłosił, że w związku bardzo trudną sytuacją finansową wielu gospodarstw rolnych, spowodowaną bardzo niskimi cenami skupu płodów rolnych, często nie pokrywającymi nawet kosztów wytwarzania, ma dla nich zaledwie propozycję kredytów obrotowych z dopłatą z budżetu państwa. To uruchomienie kredytów obrotowych zapowiedział już jego zastępca Jacek Czerniak, na posiedzeniu sejmowej komisji rolnictwa w poprzednim tygodniu, ale nie spotkało się to, mówiąc najoględniej, z życzliwym przyjęciem przez przez rolników obecnych na tym posiedzeniu. Rolnicy reprezentowali wszystkie chyba ogólnopolskie organizacje rolnicze i nie zostawili suchej nitki na informacji przestawionej przez ministra Czerniaka, dotyczącej obecnej sytuacji na poszczególnych rynkach rolnych. Zwracano uwagę nie tylko na obecne dramatycznie niskie ceny skupu na większość płodów rolnych, ale także na spodziewane bardzo negatywne skutki dwóch wielkich umów handlowych, które zawarła w imieniu wszystkich krajów unijnych Komisja Europejska, mianowicie UE-Mercosur i UE -Ukraina. Ostatecznie po burzliwej dyskusji informacja ministra została w głosowaniu odrzucona 14 głosów przeciw, 13 głosów za i to mimo tego, że w każdej sejmowej komisji, rządząca koalicja 13 grudnia, ma większość posłów.
2. Przypomnijmy że wspomniana umowa UE-Mercosur jest tak skonstruowana, żeby produkty przemysłowe głównie z krajów Europy Zachodniej, przede wszystkim z Niemiec (głównie przemysł motoryzacyjny, ale także chemiczny i tekstylny) ,były łatwiej zbywalne na rynkach tych krajów, natomiast z kolei europejski rynek, stałby się bardziej atrakcyjny dla towarów rolnych z krajów Ameryki Południowej. Jest oczywistym, że produkcja rolna w tym w szczególności hodowla w krajach Ameryki południowej, odbywa się w bardziej sprzyjających warunkach klimatycznych, niż w Europie, a także nie jest tak „spętana” przepisami związanymi z ochroną środowiska i klimatu. Na przykład hodowla bydła, odbywa się często cały rok „pod gołym niebem”, co w oczywisty sposób obniża koszty produkcji i czyni produkty takiej hodowli, konkurencyjnymi cenowo na rynkach światowych. I nic tu nie zmieni zawarcie w umowie deklaracji klauzuli ochronnej dla produktów wrażliwych, czy żądanie kontroli sanitarnych i fitosanitarnych produktów rolnych przywożonych z Ameryki Południowej, bo przecież i teraz są one stosowane. Ratyfikacja tej umowy przez PE i Radę Unii Europejskiej oczywiście uderzy w interesy całego unijnego rolnictwa, ale to polskie obciążone w sposób szczególny niechybną liberalizacją handlu z Ukrainą, zostanie wystawione naprawdę na ciężką próbę.
3. Z kolei nowa umowa handlowa UE- Ukraina ma zliberalizować ten handel, w tym także produktami rolnymi, niestety oznacza to kolejną falę wwozu do Polski przede wszystkim ukraińskiego zboża, ale także innych wrażliwych dla naszego rynku, produktów rolnych, jeżeli okaże się, zasadnicza część jego eksportu przez Morze Czarne, będzie niemożliwa. Koszty jego transportu drogą lądową, są wprawdzie znacznie wyższe, niż drogą morską, ale jeżeli w dalszym ciągu statki na Morzu Czarnym będą atakowane przez Rosję, to właśnie przede wszystkim nasz kraj, jako najbliżej położony, zostanie zalany eksportem ukraińskiego zboża. Nowa umowa handlowa UE- Ukraina ma być dodatkowym instrumentem pomocy Unii dla tego kraju (Ukraina już w nadwyżkę w handlu z UE w wysokości około 1,5 mld euro), więc nie ulega wątpliwości, że jest przede wszystkim, korzystna dla tego kraju. Niestety szczególnie eksport z Ukrainy do UE produktów rolnych, uderza w interesy unijnych rolników, ponieważ wprawdzie ten kraj nie jest członkiem UE, ale ma lepsze warunki handlu niż kraje członkowskie. „Ukraińscy rolnicy” a tak naprawę międzynarodowe koncerny rolnicze funkcjonujące na Ukrainie, nie muszą już teraz spełniać unijnych norm produkcyjnych, mogą stosować w produkcji rolniczej substancje zakazane w unijnym rolnictwie, jak na przykład środki ochrony roślin. Niestety już w ciągu ostatnich 3 lat ,kiedy przedłużana była tzw. wojenna umowa handlowa, „ukraińscy rolnicy” uzyskali dostęp do unijnego rynku, nie spełniając wielu warunków jakie muszą spełnić unijni rolnicy.
4. Dramatycznie niskie ceny skupu płodów rolnych, a także spodziewane bardzo negatywne skutki wejścia w życie obydwu umów handlowych, powodują wręcz wrzenie wśród rolników i domaganie się pomocy, tak jak było to za rządów PiS. Wtedy to rolników w związku ze wzrostem cen surowców energetycznych, a w konsekwencji także wzrostem cen nawozów sztucznych, a także napływem produktów rolnych z Ukrainy, skierowano w latach 2022-2023, po zgodzie KE na pomoc publiczną, aż około 16 mld zł pomocy finansowej w różnych instrumentach. Teraz w równie dramatycznej sytuacji finansowej większości polskich rolników, rząd koalicji 13 grudnia, ma dla rolników stwierdzenie ministra Stefana Krajewskiego „ nie będziemy dopłacać do wszystkiego” i zamiast dotacji na wyrównanie strat, proponuje rolnikom kredyty obrotowe, wprawdzie o niższym niż rynkowe oprocentowaniu, ale to jednak propozycja kolejnych kredytów, których najbardziej rynkowe gospodarstwa rolne i tak mają „pod korek”.
Wy, rządzący, róbcie sobie dalej jaja z rolników, którzy harują w niedziele i świątki babrząc się w zwierzęcych gównach, byście mieli co żreć !
Wystarczy byście durnie popatrzyli na kraje Bliskiego Wschodu czy Afryki gdzie nie ma rolnictwa. Tam ludzie cierpią głód !!!
@keram 200% racji! Kto wie, czy te obniżone ceny płodów rolnych nie są związane z rządową "spadającą inflacją". Nie zdziwiłabym się gdyby tak było. Jak pomóc rolnikom? Gdzie się da kupować na miejscowych targach, bazarach, u tych co mają własne gospodarstwa.
Może rolnicy powinni na bramach swoich gospodarstw wywiesić info, że tu można kupić ziemniaki, zboże, jajka, drób, czy co tam innego uprawiają i hodują? Każdy, kto będzie przejeżdżał będzie mógł sobie kupić...
Brawo !!!
Czy oboje zastanawiacie się, co piszecie i do kogo?
Czy w ogóle cokolwiek czytacie?
@Jan1797 A konkretnie o co chodzi? Bo nie pojmuję?
Na prowincji działają normalne cotygodniowe, albo stałe targi, bazary, na których rolnicy sprzedają swoje płody, albo płody sąsiadów. Czasami tacy rolnicy mają nawet swoje małe sklepiki, w których własne plony (i inne też!) sprzedają członkowie ich rodzin.
Samo czytanie nie wystarcza, kiedy trzeba wziąć się do konkretnej roboty.
Dziś jakaś posłanka, chyba z PiS, podała, że na polski rynek papryki wjechały setki tysięcy ton papryki z Niemiec i Holandii.
Wczoraj tv pokazywała rolnika, który poinformował, że ludzie mogą darmo zbierać paprykę z jego pola. Było kilkadziesiąt osób. Nie wiem, czy mu coś zapłacili. Jak znam ludzi, to mu większość zapłaciła.
Po prostu zamiast biadolić trzeba wziąć swój towar i sprzedawać dużo taniej niż owa zagraniczna papryka ponoć po 8-10 zł/kg. Wówczas cała ta sprowadzona papryka trafi do kosza, a ci co ją tu sprowadzili zaliczą straty większe niż nasi rolnicy.
Jeśli rolnicy potrafią najechać Warszawę z protestami, to pewnie potrafią też najechać wszystkie miasta ze swoimi płodami! Wystarczy tylko zrobić hałas i sprzedawać prosto z samochodu. To chyba rolnikom wolno w swojej ojczyźnie, którą utrzymują od urodzenia?
Wielu rolników rozwozi ziemniaki i sprzedaje pod blokami nawet w W-wie. Więc można!
Alino,
Nie mam w zwyczaju krytykować wypowiedzi ludzi stojących po naszej stronie, nawet jeśli są to osoby powszechnie uważane za rzekomo "lokujące się po naszej stronie", i gardzą nami. Pomijam też fakt, że próżno szukać jakichkolwiek ich opinii po aroganckich zachowaniach wobec Polski, na przykład wypowiedzi lobbysty z Austrii. W ciągu roku zadałem Alino trzy pytania skierowane do środowiska, które reprezentujesz, nie posługując się pogardliwymi lub podobnymi cytowanemu określeniami. Nie doczekałem się odpowiedzi, stąd określenie "rzekomo stojący po naszej stronie" znajduje zastosowanie. Przechodząc do sedna twojej wypowiedzi. Problem nie leży w tym, że "setki tysięcy ton papryki z Niemiec i Holandii" trafiły do Polski, a fakt, że są to towary dotowane jest sednem wypowiedzi trafiających od wielu dni do mediów.
@Jan1797 Jaki jest wobec tego sens krytykowania moich wypowiedzi, skoro ja tylko stwierdzam fakt, a winny tego stanu jest zupełnie kto inny?
Trzeba próbować znaleźć przyczyny i rozwiązanie! Pisanie po próżnicy nie jest żadnym rozwiązaniem. To chyba jest jasne?
To, że tamto rolnictwo jest dotowane, to wie każde dziecko. Tylko jakoś nasze media nie sprawdzają w jakim stopniu i jak to się ma do naszego rolnictwa. Ty też o tym nie piszesz, bo pewnie nie wiesz, bo łatwiej jest się czepiać mojego wpisu, zamiast samemu poszukać konkretów i je podać.
Ja coraz częściej przypominam sobie moje głosowanie w referendum unijnym w 2003 roku. Głosowałam przeciwko. Z całą świadomością jaką wówczas miałam. Ale te numery, które się teraz dzieją, oczywiście przekroczyły granice mojej wyobraźni co do niebezpieczeństw, jakie nam zorganizowali funkcjonariusze ZSRE - związku socjalistycznych republik europejskich. Ja chciałam mieć ojczyznę, która sama o sobie stanowi w 100%! Niestety tacy jak ja byliśmy w mniejszości.
Nie mam nic przeciwko unii państw. Ale nie tylko dobrowolnej, lecz i państw niepodległych, bez ober-administracji, która narzuca tony przepisów oderwanych od rzeczywistości, niezrozumiałych dla normalnego, nawet wykształconego człowieka. Taki jest np. "zielony ład", limity i opłaty za emisje CO2, zakaz stosowania węgla, który dotyczy Polski, a nie dotyczy Niemiec! Unia to chory twór, jak się okazuje antypolski, realizuje niemiecką politykę likwidacji Polski!
Ile i jakich bzdurnych przepisów wprowadziła UE za pomocą swoich agentów w Polsce -mam nadzieje dopiszą tu ci co wiedzą.
Alino,
Odpowiem kolejno; - "Trzeba próbować"
Pomijam co portale rolnicze sądzą na ten temat, przebywam tu w gronie ludzi z dostępem do SM, w których bez problemów można zaznajomić się z kolejną odsłoną frontu przeciwko polskiemu rolnictwu.
- "To, że tamto rolnictwo jest dotowane, to wie każde dziecko."
Dofinansowanie eksportu przez kraje starej Unii jest normą, ale nasuwa się pytanie: dlaczego akurat dotyczy to eksportu do Polski?
"Średnie dopłaty bezpośrednie dla rolników w UE wynoszą 259 euro do hektara, ale w UE są i tacy rolnicy, do których trafia ponad 400 euro. Polacy otrzymują nieco ponad 200 euro."
Gdyby przy tym, były to produkty dobrej jakości i smaku, można by się wstrzymać z krytyką "liberalnej polityki rolnej", ale gorzka papryka kompletnie nic nie jest warta. To są proste opinie restauratorów? Kolejna sprawa: kto widział wołowinę z Ameryki Południowej która jest tańsza od polskiej w Polsce? Co się stanie z ceną tej wołowiny, gdy straci dofinansowanie i Polską konkurencję?
@Jan1797 zapytaj raczej naszych konsumentów, dlaczego kupują tamten chłam zamiast u polskich rolników?
https://youtu.be/iHs6U053JGM?t=102
Temat linku to skutek, nie diagnoza przyczyn.
https://biuletynnowy.blogspot.com
B.N. 39/25. TERROR UŚMIECHNIĘTYCH OSZUSTÓW.
Motto:
Silnoręki Tuska działa,
Biedna nasza Polska cała!
/ sąsiad-poeta /
Witam.