Czytałam wiele interpretacji przyczyn wyboru upiornej, pseudo ludowej przyśpiewki na hymn Euro. Nie znalazłam najprostszej- wybrano ją przez infantylną przekorę. Swego czasu rekordy powodzenia w Internecie miał film, w którym produkował się niejaki pan Kononowicz. Wiele młodych osób namawiało mnie (zaśmiewając się) do jego obejrzenia. Zapewniam, że nie były to osoby życzliwe inwalidzie ani te, które przejęły się na serio jego proroctwami ( „nie będzie nic”).
Z równym upodobaniem internauci przesyłali sobie nagranie Durczoka rugającego, z wdziękiem ruskiego kaprala, swoich współpracowników, czy też nagranego z bliska Enrique Iglesiasa wydającego do mikrofonu (podczas koncertu przed gmachem TV) dźwięki przypominające skrzek rozjechanej żaby, podczas gdy z głośników płynęła piosenka z playbacku. Popularność tych nagrań jest popularnością a rebours i dokładnie na tej zasadzie wybrano hymn Euro.
Większość komentatorów widzi w hymnie Euro signum upadku kultury wysokiej, efekt zdominowania masowych gustów przez odmóżdżonych miłośników hałasu i kiełbasek z grilla. Nic bardziej mylnego. Bezmózgowcy pomykający szybką furą , przy akompaniamencie odbieranych całym organizmem infradźwięków, nienawidzą ze wszystkich sił muzyki ludowej. Trudno również uwierzyć, że uwiodły ich wdzięki starszawych, wiejskich kobitek
Tu ciąg zależności jest zupełnie inny. Mazowsze i Śląsk (cokolwiek nie mówić o głosach i urodzie wykonawców, stylizowanych na ludowe utworów) były niezamierzonym pastiszem autentycznej muzyki ludowej. Utwór wyśpiewywany przez dziarskie babuleńki jest w pełni zamierzonym pastiszem Mazowsza i Śląska. Jako pastisz pastiszu, czyli pastisz do kwadratu trafia w infantylne zamiłowanie ludzi do groteski, do przedrzeźniania, do przyprawiania gęby ( również sobie), do ucieczki w gombrowiczowska pupę.
„ Spoko koko” to żartobliwy persyflaż. Przypomina modne kiedyś ozdabianie mieszkań gipsowymi figurami z odpustu „ tak obrzydliwymi, że aż pięknymi” czy plastikowymi różami w wazonie. W zabawie w wielopiętrową ironię, w przedrzeźnianie gustów, nie ma nic złego. Lepiej jednak gdy odbywa się ona w zamkniętym gronie. Jej uczestnicy nie ryzykują w ten sposób, że ktoś potraktuje dosłownie ich – prezentowane z porozumiewawczym przymrużeniem oka- gusta no i nie zaśmiecają otoczenia przedmiotami swych perwersyjnych upodobań.
Wybór hymnu Euro te granice prywatności zdecydowanie przekroczył.
Upodobanie do brzydoty ma nurt gargantuiczny, nurt tragiczny i nurt gombrowiczowski. Nurt gargantuiczny to na przykład konkursy pierdzenia podczas Oktoberfest, czy zapasy kobiet w kisielu.
Nurt tragiczny upodobania do brzydoty odnajdujemy w zachowaniach z okresu dojrzewania kiedy młody człowiek, aby przegryźć łączącą go z rodziną pępowinę, odrzuca uznawane przez nią wartości.
Młodzieńcze upodobanie do brzydoty jak i spetryfikowane upodobanie do brzydoty u osobników programowo niedojrzałych (u różnych turpistów i innych poetes maudits) nie mają w sobie- w przeciwieństwie do nurtu gargantuicznego- nic żartobliwego. Są przesycone autentycznym egzystencjalnym bólem. Zarówno poete maudit jak i zbuntowany nastolatek obrażają wartości, które ich zawiodły, wartości, na które uprzednio sam się obrazili.
Nurt gombrowiczowski to potrzeba zasłaniania się kolejnymi, maskami, żeby nikt nie mógł uchwycić naszego prawdziwego „ja”. Odnajdziemy go choćby w ironicznym stylu filozofowania Leszka Kołakowskiego uniemożliwiającym ustalenie co naprawdę chciał powiedzieć i w co wierzył. Nie wiemy na przykład czy był marksistą czy tylko tak sobie żartował, i czy Bóg był wyłącznie jedną z jego stylistycznych figur. Tłumaczą go czasy w których żył i filozofował. Ludzie mówili wtedy zupełnie cos innego niż myśleli, a robili jeszcze coś innego.
Relikty „mowy ezopowej” do tej pory ciążą nad rodzimą sztuką i literaturą.
Relikty mowy ezopowej to hybryda nurtu gombrowiczowskiego i gargantuicznego. To ironiczne, a jednocześnie pełne kompleksów epatowanie brzydotą, któremu towarzyszy porozumiewawcze mrugnięcie okiem do widza, dające do zrozumienia, że twórca zupełnie co innego myśli i co innego uważa za wartościowe.
Esencją tego jest polski serial, w którym kiepscy aktorzy kiepsko parodiują kiepskich aktorów.
Hymn Euro też wpisuje się w ten nurt.
Zarówno piłka kopana jak i hymn Euro niewiele by mnie obchodziły gdyby na te igrzyska (zamiast chleba) nie wydano bezmyślnie tak wielkich sum publicznych pieniędzy.
A nieszczęsny hymn najpierw przez dłuższy czas będzie torturował nasze uszy, a potem stanie się naszym logo, naszą kiepską specialite de la maison.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 9206
I takie są Rzeczpospolite.....
Co do Bregovicza. Dla mnie Bregovicz to Undergrund a Underground to Bregovicz. To film natchniony. Natomiast jego występy z polską piosenkarką ( Kaya?) już mnie nie bawią, choć nie odmawiam mu wielkiego talentu. Ciechowskiego nie znam.
Swego czasu w kręgu uniwersyteckim ludzie opowiadali sobie wrażenia z programu Big Brothel (niesłusznie nazwanego Big Brother). Było to w tonie "wicie -rozumicie" jakie głupoty ogląda ciemny lud. Kiedy powiedziałam, że widać ten program wyjątkowo ich fascynuje, rzucili mi się do gardła. Przecież to jasne, że oglądają go tylko "dla jaj".