
Piszę to, by nieco udobruchać socrealistów, zniesmaczonych projektowaniem mego oszalałego patriotyzmu i twierdzeniem, że nie ma (na razie) alternatywy dla PiSu.
Oczywiście pozdrawiam też moich hejterów i trolli. Mogą dalej chlać spokojnie.
..........
Lubiłem te gacie. Jakoś naturalnie mi pasowały. Były dobrze uszyte i czułem się w nich swobodnie. Choć po prawdzie, najbardziej dzisiaj, czyli kiedy już jestem starym grzybem (ale prawdziwkiem) zadziwiają mnie stringi. To chyba bardziej odważne niż eksploracja Rowu Mariańskiego.
Gacie były często używane, więc w końcu się zużyły. Dlaczego często używane? Nie masz więcej pewnie zapytacie? Mam, mam. Tylko żona zawsze po ich wypraniu ładnie je składała i kładła na wierzchu, więc ja bezmyślnie sięgałem po te najbliższe i je nadmiernie eksploatowałem.
W końcu się rozdarły tak, że chodzenie w nich stało się uciążliwe. Ale też poczułem melancholijną nutę utraty czegoś i wszechświatowy efekt przemijania. Aż nagle zaświeciło mi się we wiadomym miejscu i postanowiłem gaciom dać drugie życie.
Kominek, który używa się intensywnie, bo po prostu lubi się go używać do ogrzewania domu, a nie kotła gazowego, czy kotła węglowego, bo jak się spędza czas na kanapie, to szczapy - wiadomo -"syczą sykiem smolnych szczap" - a na dodatek płomienie promieniują w zakresie precyzyjnie dobranej podczerwieni super przyjemne ciepło. Nie tylko ja to lubię: - Karla, już kolkunastoletnia terierka, wprost godzinami kocha się wygrzewać tuż przy płonącym kominku. Również niemłoda, miniaturowa kotka Pusia, tak samo lubi płonący kominek. Tylko, ze ona rozkoszuje się ciepłem na leżąco, a Karla cały czas stoi.
Ogień płonie za drzwiczkami i szybami. Te szyby trzeba często czyścić specjalnymi środkami. Lecz już po każdym wypaleniu i ostygnięciu kominka, trzeba te szyby od wewnątrz, przetrzeć szmatką, bo zbiera się na nich szary osad, który zakłóca podziwianie piękna płomieni.
I właśnie do tej prostej czynności postanowiłem zużyć inaczej, niż zakładanie na gołe ciało, niestety rozdarte już nie do noszenia gacie. Teraz pięknie ścierały poły z szyb.
Niech sobie spróbują innej roboty.
Jak łatwo przewidzieć, w końcu gacie w nowej roli kompletnie się zabrudziły. A ja już uprzednio zdecydowałem, że prane już nie będą.
Tak więc dokonałem uroczystej kremacji, starych i posiwiałych od popiołu gaci. Niech to będzie w hołdzie innych gaci, co milionami kończą nędzny żywot na wysypiskach śmieci w każdym mieście i wsi świata.
I co marudy?! Było choć słowo o Kaczorze, Morawickim, czy znerwicowanym Tusku? Albo o ostatniej gwieździe politycznego show - Hołowni?
Ani mru, mru kochani. Ani mru, mru...
A propos kominka,piękna sprawa,cosik trza wiedzieć coby chałpy nie spolić
Jedno dobre - wyśledziłem kanciapę, gdzie pielęgniarki i salowe sobie popalały. A tak to ścigały, jak za inkwizycji. Nawet donosiły, jak wychodziło się na zewnątrz. No i miałem haka i spokój.
Szpital to ciekawe zjawisko. Poprzedni raz byłem w nim 60 lat temu. Chyba wtedy było lepiej.
Po smolistym drzewie kominiarz musi często czyścić komin, bo inaczej zapalą się sadze, a to grozi rozsadzeniem komina i pożarem domu.
Taką miałam przestrogę.
Oczywiście. Smoliste szczapy nie są do kominka. A co do komina, zaufany pan kominiarz sprawdza co roku. A ja regularnie, tak raz na dwa tygodnie, dodaję do żaru naprawdę gorącego paleniska chemikaliów, które dosyć dobrze oczyszczają komin i rozpuszczają nagar w kominku. To na prawdę działa.
Przedwczoraj w nocy wyszedłem sprawdzić jak tam z dymem. U sąsiada kopci tradycyjnie, a u mnie ani śladu dymu. W tym roku ma świetne i suche drewno i brykiety.
Osiką przepalić raz na tydzień czy dwa albo pomieszać . To lepsze niż wszystkie chemie .
Osika rośnie niedaleko. Ale to już Park Krajobrazowy. A w sprzedaży osiki nie ma, Niestety.
https://naszeblogi.pl/67…
Aj waj
Nadredaktor Andrzej "Mordka"Morozowski popadł w niełaskę u twardogłowych jebaćpisów za obrazę ryżego Półboga
https://pbs.twimg.com/media/GAby8IBWQAEqRap?format=png&name=900x900
Tak, za Bartosiakiem nie przepadam. Lecz nie ze względów doktrynalnych i merytorycznych. Nie odpowiada mi jego osobowość, nieco narcystyczna i niechlujstwo wokalne. To może być nawet tylko dla tego, że nie cierpię niechlujnej wymowy w publicznych występach. Cóż, tyle lat na blaszanej puszce, gdzie jest zawsze hałas, a najgorsze - subsoniczne wibracje, słuch już nie ten. Poza tym Bartosiak kocha wrzutki nazw i określeń prosto z Pentagonu i zbrojeniowych think-tanków, tak, aż polscy obserwatorzy przysiadają z zachwytu.
Bardziej zborny i logiczny jest Marek Budzisz i słusznie - to on robi medialną karierę. Więc nie jestem sam w ocenie JB. Lecz mimo tego, sznuję go, a nawet podziwiam, że przełamał u nas w temacie wojen, geopolityki i całości militarnej, sowieckie podejście do bezpieczeństwa.