Dziś Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych.
Długo się zastanawiałem, jakimi słowy można by uhonorować i wyrazić wdzięczność dla tych dzielnych Polaków, skromnych ludzi i pięknych umysłów. Żołnierzy wyklętych jedynie za to, że stawiali opór sowietyzacji Polski.
Pisałem, kreśliłem, poprawiałem, odkładałem zmięte kartki i próbowałem od nowa. Ale zawsze czegoś brakowało, wciąż było za mało.
Aż mi Pan Bóg podsunął refren przepięknej ballady Reinharda Mey’a:
Błogosławieni są, ci "Szaleni”
Błogosławieni, ci Nadłamani
Poplątani, w siebie wpełznięci,
Ci Odrzuceni, Przygnębieni,
Przygarbieni. Do ściany Przyciśnięci.
Błogosławieni, ci Szaleni.
A ja wciąż mam w pamięci, jak gdy byłem mały, Tata, nim go dopadła bezpieka, zasiadał z Mamą przy naszym Steinwayu i w domu rozbrzmiewały ciche, bo kapusie byli wszędzie, słowa ułańskiej piosenki:
Więc pijmy zdrowie szwoleżerowie
Niech smutki zginą w rozbitym szkle,
Gdy nas nie będzie, nikt się nie dowie,
Czy dobrze było nam, czy źle.
Pomódlmy się za nich!
Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5305
Myślałem, że tekst mówi sam za siebie, ale widzę, że muszę napisać szerzej.
Proszę zauważyć, że słowo "szaleni" jest ujęte w cudzysłów. Kiedyś komuniści, a obecnie post-komuna robili z żołnierzy wyklętych albo bandziorów, albo idiotów walczących z wiatrakami. Ten sam mechanizm stosowano wobec postańców warszawskich, których przedstawiano jako szaleńców walczących z czymś, z czym nie sposób wygrać.
Pisze Pan:
"ONI NIE byli nadlamani.
Wrecz przeciwnie, byli mowiac symbolicznie jak stal i dlatego wlasnie walczyli.
Oni nie byli poplatani. Wrecz przeciwnie, byli prostolinijni az do samozatracenia w walce z nieludzkim okupantem".
Proszę Pana, tych, którzy się nie dali nadłamać już nie ma. Ale wielu przeżyło i gdyby nie zostali nadłamani, gdyby ich nie zaszczuto do tego stopnia, że się poplątali, to mielibyśmy dzisiaj taką Polskę, o jakiej wszyscy marzymy.
A dowodem tego, że wielu z nich nadłamano jest postawa wcale nie małerj ilości akowców odbierających odzanczenia od komunistów, a także biorących udział w komuszych uroczystościach, na których, przykro to powiedzieć, wysoko fukcyjni oficerowie AK występują w roli kombatanckich "kukiełek" ozdabiających uroczystości, które ewidentnie mają na celu umocnienie pandemii post-komuny w Polsce.
Niektórzy się ugięli i poplątali nie dlatego, że byli słabi, lecz dlatego, że komuna była wszechmocna. Bo nie wszyscy, proszę Pan są, jak Pan pisze ze stali. Walczymy o prawdę, więc mówmy prawdę.
A że niektórzy z nich się poplątali niech świadczy choćby zachowanie żony Prezydenta Kaczorowskiego przyklaskujące post- komuszym rządom w Polsce.
Ale to nie znaczy, że tacy byli wszyscy. Znakomita większość nie dała się nadłamać ani poplątać. Ale to rozumie się samo przez się, proszę Pana.
Bo mój tekst, proszę Pana, odnosi się nie tylko do żołnierzy walczących, lecz również do tysięcy bezimiennych Polaków, którzy już po wojnie, zdobyli się na „małe bohaterstwo” nie zapisując się do ZMSu, potem do PZPRu i nie dali się zwerbować, bądź zaprzedać bezpiece poświęcając często dla Ojczyzny karierę i wygodne życie.
Bo przecież z takich właśnie „bezimiennych bohaterów” składają się szeregi prawdziwej prawicy. Ja tych ludzi traktuję również jako "żołnierzy" walczących z komuną, która ich wyklina do dnia dzisiejszego, a pod rządami Tuska szczególnie napostliwie i bezpardonowo.
Takim żołnierzem jest bohater mojej najnowszej powieści pt, "Magia namiętności" wydanej przez Wydawnictwo ARCANA, gdzie w epilogu autor tak mówi o bohaterze książki, cytuję:
"Majątku nie zrobił, bo się nigdy nie zbratał z czerwonymi, a po upadku komuny, jak od zarazy stronił od zawłaszczających Polskę różowych siewców nowego porządku. To małe bohaterstwo, które wyniósł z domu, pozwalało mu za to spać spokojnie w nocy, a każdego ranka patrzeć przy goleniu w lustro z czystym sumieniem"..., koniec cytatu.
Tacy ludzie, którzy nie walczyli z komuną karabinem lecz uczciwością i miłością do Ojczyzny wolnej od komuszej subkultury, też są dla mnie "żołnierzami wyklętymi".
I moim zdaniem to oni i ich dzieci powinni kształtować losy przyszłej Polski. Więcej, gorąco wierzę, że wcześniej czy później to nieuchronnie nastąpi.
Dziękuję za komentarz i serdecznie pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz
P.S.
Za chwilę wyjeżdżam na narty. Więc następny tekt dopiero za dwa tygodnie.
Dzięki za miłe słowa. Za chwilę zamieszczę na Niezależnej żartobliwy tekścik, który wszystko Panu wyjaśni,
Serdecznie Pana pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz