Problem polega na tym, że ludzie chętnie przyjmują za fakty kreowaną na ich użytek rzeczywistość. Zachowują się jak bohater filmu „Truman Show”, który dostrzega, że żyje w wyreżyserowanym świecie, dopiero gdy spada mu na głowę fragment sztucznego nieboskłonu. Ludzie nie widzą i nie chcą widzieć znaków a nawet jawnych faktów. Na przykład oczywistą hucpą były Majdany na Ukrainie. Na pierwszy Majdan pojechały dzieciaki ze szkoły Przymierza Rodzin machać rozdanymi im pomarańczowymi szmatami. Dowożono im do namiotów catering i bawiły się wyśmienicie, jak na prywatce u Marioli. Dyrekcja szkoły twierdziła, że ma gwarancje bezpieczeństwa dla dzieci. Kto dał te gwarancje nie wiadomo. Historyczne znaczenie kanciastego stołu (zwanego niesłusznie okrągłym) dotarło do ludzi dopiero gdy dotknęły ich skutki transformacji. Nawet film „Nocna zmiana”, ukazujący kulisy obalenia rządu Olszewskiego, nie przekonał niektórych wielbicieli Tuska, a ujawnienie filmów z Urbanem i Jaruzelskim nie otrzeźwiło wszystkich wielbicieli Michnika.
Przez całe lata rozpowszechniano w Polsce kłamstwa na temat Białorusi sabotując nawiązanie z tym krajem poprawnych stosunków. Bezsporne i łatwe do zweryfikowania były przecież fakty, że Łukaszenko odbudował kraj po potwornych sowieckich zniszczeniach i zręcznie lawirował pomiędzy Rosją i Zachodem. Aby to stwierdzić wystarczyło ruszyć leniwy odwłok i wybrać się na Białoruś. Choćby (bez wizy) do wspaniale odrestaurowanego Grodna gdzie przed kościołem Św. Franciszka Ksawerego jest rzeźba Chrystusa dokładnie taka sama jak przed Bazyliką Św. Krzyża w Warszawie, również opatrzona napisem „Sursum Corda” .Tyle że przed figurą Chrystusa w Grodnie klękają ludzie na ulicy, a w Warszawie wieszają na niej szmaty zboczeńcy.
Wieloletnie lżenie Łukaszenki, przedstawianie jego kraju jako wzorca nędzy i zacofania wepchnęło go ostatecznie w ręce Putina. Przecież nikt nie kazał nam traktować Łukaszenki jako idola i wzór osobowy. Należało brać przykład z Cordella Hulla, który powiedział o Somozie „To bez wątpienia sukinsyn, ale to nasz sukinsyn”. „Nasz” w sensie podporządkowany lub zachowujący neutralną życzliwość. Nie tylko niezgodnie z prawdą opowiadano (nawet w polskim sejmie) o nędzy i terrorze na Białorusi lecz nasze państwo angażowało się w popieranie zamieszek mających obalić władzę Łukaszenki. Batiuszka się odwinął i pokazał jak łatwo destabilizować życie sąsiedniego kraju. Atak na naszą granicę przywożonych tam specjalnie rzekomych uchodźców utrwali być może na zawsze wzajemną niechęć pomiędzy naszymi narodami. Białoruś stała się naszym wrogiem, częścią agresywnej polityki Putina, w którego ręce sami ją konsekwentnie wpychaliśmy. W tym samym czasie zabiegaliśmy o względy Ukrainy nie bacząc na to, że na Ukrainie nadal bohaterem narodowym jest Bandera.
Przeciętny Białorusin był zawsze życzliwy wobec Polaków i pozbawiony resentymentów wobec dawnej „pańskiej” Polski. Białorusini zaanektowali naszą arystokrację uważając ją za własną, a Łukaszenko z pietyzmem remontował polskie kościoły, dwory i pałace. W tym Nieśwież Radziwiłłów, Mir też początkowo Radziwiłłów a ostatecznie rodziny Światopełk-Mirskich, Zalesie należące do kompozytora Ogińskiego, autora poloneza „Pożegnanie Ojczyzny”. Wyjaśnienie jest proste. Białorusini nie mieli swojej arystokracji, dlatego mieszkańcy tych ziem, „tutejsi”, przyjęli polską arystokrację z dobrodziejstwem inwentarza. Natomiast Ukraińcy mieli własną arystokrację, atamanów, skomplikowaną hierarchię społeczną. Polscy panowie, beneficjenci królewskich nadań, byli dla nich ciałem obcym. Na Ukrainie zawsze były i do dziś dnia istnieją silne resentymenty wobec pańskiej Polski, a ich pokłosiem była rzeź na Wołyniu, o której trudno zapomnieć. Nasze umizgi do Ukrainy zawsze przyjmowano w tym kraju dość chłodno choć inwestowaliśmy na Ukrainie w drogi i szosy, uczestniczyliśmy w kolejnych Majdanach, a nasz prezydent wołał: „Слава Україні” zapominając, że zamiast odzewu „Героям слава”, niektórzy wolą „бити Поляків”.
Cały świat solidaryzuje się obecnie z Ukrainą i wywiesza ukraińskie flagi. To jednak tylko puste gesty, które przychodzą nam najłatwiej. Zamiast podać lekarstwa i posiłek chorej sąsiadce kupujemy serduszko Owsiaka i czujemy się szlachetni. Zamiast zaopiekować się bezdomnym psem futrujemy bliżej nieokreśloną fundację ochrony zwierząt. Wątpliwości wobec działalności Owsiaka czy fundacji żyjącej z cudzej dobroczynności, a przede wszystkim realistyczne spojrzenie na rzeczywistość są przyjmowane z oburzeniem przez ludzi o dziecięcej mentalności, nad implantowaniem której od lat pracowali możni tego świata.
Oczywiście, że doszukiwanie się we wszystkim drugiego dna oraz tajnych, prawdziwych motywów można zdyskwalifikować jako uleganie teoriom spiskowym. Powiem przewrotnie, wierzę wyłącznie w teorie spiskowe. Szlachetni naiwniacy płakali w 68 roku na dworcu gdańskim nad opuszczającymi nasz kraj ofiarami partyjnego antysemityzmu. Nie negując ich cierpień należałoby jednak zauważyć, że te ofiary wyjeżdżały z Polski z całym dobytkiem podczas gdy przeciętny Polak dostawał na koszty wyjazdu 5 $ ze swoich własnych pieniędzy, które nie wystarczały mu nawet na przejazd z lotniska, a do uciekinierów do lepszego świata przez berliński mur po prostu strzelano. Poza tym wielu komunistycznych oprawców jak choćby Wolińska czy brat Michnika zainstalowało się w efekcie tych prześladowań na upragnionym dla Polaków Zachodzie. Zastanawialiśmy się swego czasu w jaki sposób Bagsik i Gąsiorowski nakłonili banki do przyjmowania na noc wożonych helikopterami pieniędzy i wypłacania im za to wielomilionowych odsetek. Po latach ujawnienie operacji „Most” wyjaśniło kulisy oscylatora.
Liczbę Ukraińców pracujących i mieszkających obecnie legalnie w Polsce szacuje się na dwa miliony. Ubocznym rezultatem obecnej wojny będzie dla nas obecność kolejnych kilku milionów Ukraińców w Polsce, którym oferujemy gościnę. To już znaczący procent społeczeństwa i trzeba to brać pod uwagę. Skąd ten tytuł, „Déjà vu”? Wałęsa skakał przez płot, a tak naprawdę przywiozła go do stoczni łódź marynarki. Michnika katowano w więzieniu, a tak naprawdę pisał w więzieniu i wydawał książki. Bohaterscy obrońcy Wyspy Węży poszli na śmierć z miłym dla każdego patrioty okrzykiem „іди на біса” ( to w wersji dla młodocianych ) a tak naprawdę żyją. Na Ukrainie naprawdę giną i cierpią ludzie a Polacy naprawdę im pomagają. Jednak jeżeli kreuje się historię znaczy, że poza jej oficjalnym nurtem toczy się jakiś drugi skryty nurt.







https://www.fotosik.pl/u…
Wyolbrzymiasz zdaje się detale i w takim sosie gubisz prawdziwe problemy. Miedzy innymi ten z czyjej naprawdę winy zamiast względnie przyjaznego sąsiada, mamy uzależnionegood Moskwy kolaboranta, gotowego zezwolić na ustawienie baterii skierowanych w naszą stronę.
Masz z tym problem ? Obwiniasz siebie ? :-)
Co wyście sobie ubzdurali z tym że Łukaszenka był przyjaznym sąsiadem, którego myśmy w ostatnich latach wepchnęli ruskim w łapy? Baterie skierowane w naszą stronę są już od dawna.
Napisałem już wcześniej o Białorusi, że
pogrzebanie niepodległości tego kraju to nie jest kwestia ostatnich dwóch lat. To jest systematyczny, metodycznie prowadzony proces. Łukaszenka rusyfikował Białoruś od samego początku swoich rządów. W 1994 wygrał wybory, już w 1995 zlikwidował symbole niepodległościowe zastępując je sowieckimi, a w 1997 powstał Związek Białorusi i Rosji.
Rusyfikować białorusi bardziej niż była, to już chyba nie mógł. Biorąc pod uwagę całą administrację, armię i służby siłowe mógł jedynie próbować powoli wysyłać jakieś sygnały do zachodu o możliwości zbliżenia. Reformy w funkcjonowaniu gospodarki podobne do reform Wilczka w Polsce też dawały chęci przeorientowania kraju. Ludzie którzy zaczynali na tej podstawie działalność biznesową pod koniec lat 90 , z którymi miałem kontakt, bylizadowoleni z symptomów zmian i pełni optymizmu. Jednak odpowiedź " zachodu" jaka docierała do Łukaszenki nie pozostawiała złudzeń: albo przejmujemy kontrolę, albo pójdziesz z torbami. Taka drogi kolego jest geneza zbira i białoruskiej dyktatury. A później to już tylko konsekwencje i coraz większe błędy że strony Europy i Polski. Fakt jest taki, Łukaszenkę - Dyktatora wyhodowal bardziej zachód niż Moskwa, w której łapy został wepchnięty.
Łuka jako zawodowy cwaniak udawał że gra na dwa fronty, a po prostu gdy miał możliwość wydębić jakąś kasę od Zachodu, to po prostu wyciągał. I tyle tych "sygnałów o możliwości zbliżenia z zachodem". Raszka się śmiała z tego "zbliżenia" i machała na no ręką, nie widząc w tym żadnego zagrożenia.
Poza tym nie będę powtarzał po raz trzeci, że ZBIR powstał nie wczoraj tylko w 1997.