Napisała do mnie znajoma nauczycielka. Cytuję: „Mój uczeń, ten, który dostał się do elitarnego technikum, dzisiaj nie poszedł do szkoły. Matka mu nie pozwoliła. Chłopak ma tak obtarte stopy, że nie może chodzić. Po półtora roku zdalnego nauczania, czyli siedzenia na d...e w domu, musi codziennie iść do autobusu, od autobusu do szkoły, dużo chodzi po budynku szkoły przez cały dzień, bo to nie jest nasza wiejska szkółka, tylko potężny gmach, a potem jeszcze musi dojść do autobusu i od autobusu do domu. No i obtarł sobie stópki do żywego....Kto by się spodziewał? Oczywiście świadczy to także o tym, jak mało ruchu miały dzieci przez te półtora roku, nawet u nas na wsi”.
My starsze pokolenie pamiętamy czasy gdy dzieci nie można było zapędzić do domu. Na wielkomiejskich podwórkach miejscem spotkań towarzyskich był trzepak do dywanów, na tym samym trzepaku ćwiczyło się skomplikowane ewolucje ryzykując czasem upadkiem, przy trzepaku nawiązywały się przyjaźnie i ustalały dziecięce hierarchie. Jeździliśmy na sankach w ogródkach jordanowskich i z przypadkowych górek w parkach, jeździliśmy na rowerach samodzielnie składanych z odnalezionych w piwnicach części. Tak zwana wyścigówka była niedostępnym szczytem dziecięcych (i nie tylko dziecięcych) marzeń. Graliśmy w piłkę szmaciankami uszytymi w domu, ganialiśmy ze starą obręczą prowadzoną pogrzebaczem. Czasami wbrew surowym zakazom rodziców eksplorowaliśmy ruiny, których w miastach nie brakowało. Podczas wakacji, wraz z wiejskimi dzieciakami, uczestniczyliśmy w zwożeniu siana, zbieraniu owoców i pasieniu krów. Paliliśmy ogniska i piekli kartofle. Nigdy się nie nudziliśmy. Pojęcie i uczucie nudy nie było nam po prostu znane. A przede wszystkim czytaliśmy. W zatłoczonym tramwaju, z latarką pod kołdrą, podczas nudnych lekcji w szkole.
W czasie wakacji pokonywaliśmy wiele kilometrów wędrując z rodzicami. Podobnie w czasie obozów wędrownych i wycieczek szkolnych. Spanie w stodole było normą i przygodą. Namiot - luksusem. Zdarzało się spać w kopce siana, a w Tatrach w kolebach czyli w niszach skalnych pod wielkimi głazami. Obecnie uczniowie wybierający się na wycieczkę pytają czy przy każdym pokoju w pensjonacie będzie osobna łazienka. To jasne, że czasy się zmieniły, zamożność społeczeństwa wzrosła i wymagania też. Jednak podczas tych pobytów w pensjonatach z osobnymi pokojami i łazienkami dzieci potwornie się nudzą i na ogół siedzą z nosem w telefonach i tabletach jeżeli nie znajdą sobie bardziej nagannych rozrywek. W dawnych (nie koniecznie dobrych) czasach nie do pomyślenia było aby dziecko wiejskie tak sobie obtarło nogi, żeby nie było w stanie iść do szkoły. No cóż - tempora mutantur et nos mutamur in illis. Epidemia covid-19 a przede wszystkim mało sensowne i niekonsekwentne restrykcje pogłębiły problem. Usankcjonowały, a nawet wręcz wymusiły (źle przecież widziane przez rozsądnych rodziców) siedzenie dzieci całymi godzinami przed komputerem czy tabletem. Oczywiście wielu uczniów po zalogowaniu się i zgłoszeniu obecności oglądało filmy, a niektórzy po prostu szli spać. Sprawdziany pisali zbiorowo a nauczyciele udawali że tego nie widzą i nie wiedzą.
Uczniowie szkół podstawowych byli objęci przez pewien czas tak zwanym nauczaniem hybrydowym i co gorsza grozi im to nadali to w wersji segregacji na lepszych, czyli zaszczepionych i gorszych niezaszczepionych, nie dopuszczonych do szkoły. Nauczanie hybrydowe jest to w zasadzie nauczanie mieszane- uczniowie korzystają z lekcji odbywanych online oraz z niektórych zajęć w szkole.
Słowo „ hybrydowy” stało się obecnie synonimem słowa „ mieszany”. Jego konotacje też powoli ewoluują. Obecnie stają się dodatnie. Kiedyś hybrydą nazywano mieszańca dwóch gatunków niezdolnego do rozmnażania się na przykład muła, który jest krzyżówką osła i klaczy. Hybrydą nazywano również mityczne zwierzę, które łączyło cechy zwierzęcia realnie istniejącego i będącego wytworem fantazji. Termin hybryda był odbierany zdecydowanie negatywnie.
Zbigniew Herbert w filmie Jerzego Zalewskiego „Obywatel poeta” mówi: „Ideologią tych panów jest żeby w Polsce zapanował „socjalizm z ludzką twarzą” To jest widmo dla mnie zupełnie nie do zniesienia. Jak jest potwór, to powinien mieć twarz potwora. Ja nie wytrzymuję tych hybryd, ja uciekam przez okno z krzykiem”.
To samo mają prawo powiedzieć uczniowie i ich rodzice. Hybryda to coś bezpłodnego jak muł, coś nielogicznego, niosącego w sobie immanentną sprzeczność. Jeżeli wirus zaraża w poniedziałki to dlaczego ma nie zarażać we wtorki, kiedy odbywają się sprawdziany w szkole. Jeżeli wirus zaraża w kościele czy na cmentarzu to dlaczego ma nie zarażać uczestników masowych protestów zapluwających się ze złości. Przecież wirus przenosi się podobno drogą kropelkową więc wywrzaskiwanie brzydkich słów powinno sprzyjać jego propagacji i najbardziej zagrożeni powinni być Lempart i Frasyniuk.
Za czasów realnego socjalizmu, za czasów tej przerażającej Herberta hybrydy czyli „socjalizmu z ludzką twarzą” państwo udawało, że płaci a obywatele udawali, że pracują. Wyników nie mogło być bo hybryda z definicji jest bezpłodna. Przy nauczaniu hybrydowym państwo płaci, nauczyciele udają, że uczą a uczniowie udają, że się uczą. Wyników nie może być z przyczyn jak wyżej. Nieoczekiwanym, ubocznym skutkiem tak zorganizowanej edukacji jest fizyczna degradacja dzieci i młodzieży.
Od dawna rozwój fizyczny dzieci i młodzieży pozostawiał dużo do życzenia. Dzieci zanurzone w wirtualnym świecie, spędzające długie godziny przed komputerem, zastępujące realne relacje bezmyślnym czatowaniem, skazane są na otyłość, choroby cywilizacyjne, osamotnienie i agresję w sieci. Teraz te wszystkie znane i wielokrotnie opisywane mankamenty świata współczesnej technologii zostały zalegalizowane i zadekretowane przez wymuszony pandemią model edukacji. Jak to opisał w jednej ze swoich proroczych powieści Lem, nasze dzieci powoli zamieniają się w podłączone do terminali tołuby.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 8958
Poza tym - co tu ukrywać - optyka "za moich czasów bylo dobrze, teraz jest źle" jest śmieszna. To nie dzieci zbudowały sobie smartfony do ocierania nóg, to wy je daliście dzieciom na odczepnego. Taka jest konsekwencja zamiany młotka na komputer.
A zresztą, co stoi na przeszkodzie, by babcie i dziadkowie wsiedli na rowery z wnukami? Był tu choć jeden starczy wpis, z którego moglibyśmy poczytać, jak autorytet wynikający (mam nadzieję) z wieku jest przekazywany młodszemu pokoleniu? W swoich wielkich domach macie miejsce, do którego mogą przyjść nóżki zabłocone, ale nie otarte do krwi? I chętnie coś zrobić? Macie zgodę na cudze błoto w swoim domu?
No, proszę napisać po kolei, co sami robicie, co może być dla kogoś innego atrakcyjne? Może hobby, które zgromadzi okoliczne dzieciaki?
Jest coś takiego?
Codzienny obrazek jaki obserwuję kiedy tylko (coraz bardziej niechętnie) wychodzę z domu, to maki z dziećmi i tymi całkiem małymi jeszcze w wózkach jak i tymi trochę starszymi prowadzonymi za rękę wpatrzone i zajete czym? Oczywiście smartfonami, nie dziećmi. Ciekawe, jak będą się zachowywały te dzieciaki kiedy odrosną od ziemi.
To Pani i tak ma szczęście. Bo ja widzę matki, które dały niemowlakom smartfony i mają wtedy spokój.
Ale bądźmy poważni - co ma dziadek dziś do zaoferowania swemu wnukowi? W przeciwwadze do smartfona?
Pytałem, milczą więc nic. Próżnia wypełni się treścią ze smartfona.
Wystarczy zastąpić część zmanierowanego grona pedagogicznego przygotowanymi
sportowcami i problem zniknie.
Ponadto -Jestem zdumiony, bo w poglądzie dogłębnym nauczanie zdalne pasuje przede
wszystkim sporej części nauczycielstwa. Krótko, ale jednak pracowałem w jednym pokoju
z szefem oświatowej krajówki i zachowanie dzisiejszych liderów oświatówki bulwersuje
tłem pogardy dla podatników. Część związkowców jest jakby przesiąknięta opozycyjną
pogardą, a przypomnieć wystarczy Komisję Trójstronną z czasów Tuska i zachowanie
p. Bochniarz.
PS
"Czasami wbrew surowym zakazom rodziców eksplorowaliśmy ruiny, których w miastach
nie brakowało".
Wystarczy jeszcze sięgnąć do publikatorów, do niedawna „było” co oglądać w naturze;)
https://www.youtube.com/…
Oświatowy Leonarda za wybitne wyniki nauczania, podobnie jak istniejący Laur Michała Anioła
wśród zarządów szkół. Cieszę się z awansu nauczycieli przedszkolnych i nauczania wstępnego.
Pani uświadomiła mi problemy w nauczaniu studentów:)