Dorastałem i wychowywałem się w zachodniej Polsce, ale od 40 lat mieszkam w jej części wschodniej. Przed dwoma tygodniami wybrałem się na długi reportaż w rodzinne strony. Spotykałem się tam z wieloma, różnego poziomu i wykształcenia, ludźmi. Przed kilku dniami wróciłem i przyszedł czas na refleksje. Swoje wrażenia chciałem ująć w kilku punktach:
- Jako naród nie rozumiemy się. Nasze oczekiwania to połączenie mieszanki obcej propagandy, własnego chciejstwa i niemocy z brakiem wyznaczonego azymutu przez państwo. Brak zrozumienia w dużej mierze generuje miałkość powojennych elit i brak zdecydowania państwa.
- Trzecia RP, przez 30 lat swojego istnienia, nie zdołała wypracować ani hasła, ani idei, wokół której moglibyśmy się zjednoczyć i zacząć tworzyć wspólnotę. Na zachodzie Polski mieszka ludność z płytkimi korzeniami kulturowymi, która wciąż szuka swojego miejsca; na wschodzie, rdzenna, która na zasadzie „zasiedzenia” nie musi tracić energii na egzekwowanie swoich praw.
- Zapoczątkowana przez Platformę Europejską regionalizacja kraju postępuje. Jej napędem może być niechęć wśród części społeczeństwa do wszystkiego co polskie. Największe zagrożenie w tym względzie istnieje w dużych miastach całej Polski, w których przeważa ludność napływowa.
- Zdobycze najnowszej cywilizacji zagospodarowujemy dość sprawnie, ale nie potrafimy korzystać z dobrobytu; dobrobyt nas rozkleja i wręcz ogłupia. Brak pracy formacyjnej i celu.
- Najstarsze pokolenie (dziewięćdziesięciolatkowie) żyje jeszcze cieniem wartości, które wypracowała II RP; średnie – rozumuje kategoriami egoistycznymi, choć zapiera się że tak nie jest, chce brać nie dając nic od siebie, płacenie podatków uważa za patriotyzm; najmłodsze – jest wyzwolone niemal z wszystkiego i myśli, że tak będzie do końca świata i dzień dłużej. Między poszczególnymi pokoleniami nie ma łączności, ani nawet potrzeby jej zaistnienia. Taki podział jest bardziej zauważalny na ziemiach odzyskanych, niż we wschodniej części kraju.
- W zachodniej i północnej Polsce (ziemie odzyskane), w sposób podprogowy, reaktywuje się Prusy. Tam władze regionalne, jak i pozostali mieszkańcy, mają bliżej do Berlina, niż Warszawy. Tam biernie czeka się na niemieckie pieniądze i niemiecki porządek, ale mało kto na dłuższą metę zaakceptuje Niemców. Tu, w Polsce wschodniej, narasta strach przed nieprzewidywalnością przyszłych scenariuszy politycznych. Tu najbardziej odczuwa się słabość państwa i niepewność sojuszy. Mało kto już dzisiaj zdaje sobie sprawę, że ziemie odzyskane stanowią obszar 1/3 terytorium Polski i są wciąż terenem do odzyskania – na kilka sposobów. To właśnie tam, a nie na wschodzie Polski zadecyduje się przyszły los naszego państwa i naszych granic. Odwrotnie, niż dawniej.
- Poziom intelektualny Polaków ciągle się obniża. Na tym tle rzuca się w oczy chocholi taniec elegantów wystrojonych za publiczne pieniądze, którzy mają niewielkie pojęcie o państwie. Z ich mowy bije poczucie tymczasowości, brak troski o los państwa i kult pieniądza. A więc coś, co nas w przeszłości zawsze drogo kosztowało.
- Państwo nie jest w stanie wyznaczyć i wyegzekwować czerwonej linii, której przekroczenie oznacza nieuchronną karę. Brak takich prerogatyw to sygnał słabości wysłany w polityczny eter świata. Żyjemy nie w Polsce, lecz w sztucznie przez siebie stworzonych światach, identyfikujemy się z nimi i bronimy jak niepodległości… Bez sensu.
Wymienione punkty, to niekompletne wypisy z obrazu wolności, który nas wymalował, zniewolił i spetryfikował po 1989 r. W rozmowach prywatnych, i tego nie wolno pominąć, spotyka się przekonaniem, że posolidarnościowe rządy robią wrażenie, jakby źródło polskiej władzy nie mieściło się w Warszawie. Więcej, polskim parlamentarzystom wydaje się, iż przemawiają do narodu, a wyborców szlag trafia, bo zostali postawieni przed faktem wyboru pomiędzy mizerią a tandetą. Nikt też nie chce przyjąć do wiadomości podstawowej prawdy, że im wyższy ogólny poziom edukacji społecznej i wykształcenia, tym łatwiejszy do zrealizowania jest postęp i skuteczniejsza zapora przed chorą rywalizacją o władzę. Dobre wykształcenie i świadome poczucie odpowiedzialności za państwo, za swoją kulturę, a więc i rodzinę, w sposób naturalny eliminują niewiedzę, naiwność i lenistwo.
I na koniec, trudno oprzeć się wrażeniu, że zmarnowano 30 lat szans na transformację w Polsce. Nie sposób też ukryć wrażenia, że zaistniałe przemiany w większym stopniu służyły blokadzie wszystkiego, co prawdziwą Polskę tworzy i rozwija. Ta przykra konstatacja wychodzi z politycznego rachunku: ma – winien.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3969
Masz niestety rację. Ty jednak podchodzisz do problemu typowo dla polskiego inteligenta romantycznie. Tu nie ma nic z romantyzmu. Tu jest walka o interesy i pieniądze. Żyję na Mazurach i powoli Niemcy zaczynają mentalnie przejmować te tereny. Dużo by o tym mówić ale nasi tego nie widzą albo nie chcą. Dam mały przykład dla kumatych... powstają odcinki Tatort z Masuren . Ręce opadają pzdr
Nie znoszę komarów, a Mazury kojarzę z komarami. To silniejsze ode mnie. Parę lat temu (chyba w 2013, ...14 r.) jednak byłem krótko po raz kolejny i musiałem stwierdzić, że najkrócej mówiąc Polacy na Mazurach wybudowali nowe Niemcy Niemcom. Herby niemieckie na odbudowanych niemieckich pałacach, kasa płynąca z Reichu, oczekiwanie na dalsze niemieckie pieniądze i dziecięca naiwność, że będziemy mieli lepiej. Dość dobrze znam się na sprawach śląskich, tam wyostrzyłem sobie oko i ucho i wiem co to znaczy. Zresztą, co tu gadać, podobnie jest w całej Polsce - dadzą, bierzemy, a potem, choćby potop.
Źle widać trafiłeś. Na Mazurach już nie ma Mazurów. Są Kurpsie i Ukraińcy. Niemców też nie za wielu. Niemcy dążą do regionalizacji Europy więc Przejma to bez strzału. Pzdr
Wielokrotnie w latch 90-ych pisałem o wykupie polskiej ziemi przez nie tylko Niemców, ale ogólnie - obcokrajowców. Nie spotkałem się dotąd z solidnym raportem w tej sprawie. Podejrzewam, że rząd też nie jest zorientowany, bo powszechnie praktykowany był fakt częściowego (mniejszościowego) wykupu ziemi np. przez niemieckie banki lub inne podmioty zagraniczne, a po jakimś czasie procentowy udział zmieniał się na niekorzyść Polski lub polskiego udziałowca. I tego już oczywiście nikt nie kontrolował.
Niemcy tradycyjnie małymi kroczkami i z żelazna konsekwencja realizują swoje plany.
Cieszę się, że chociaż raz się że mną zgadzasz. Ta Polka ziemi że sobą nie weźmie. Lepiej, że kupują Polacy niż Apacze. Pzdr
A skąd to wiesz? Wiesz ilu Polaków wyjechało z Polski i wyjeżdża nadal? Ten kraj nie jest dla Polaków przeznaczony. Piszę o tym a ty pewnie Apaczka no to sorry.
Wobec tego jak nazwać niepłacenie podatków skoro wspólne składanie się na szkoły, służbę zdrowia, siły zbrojne i polityków nie jest dla Pana Blogera objawem patriotyzmu, zwłaszcza w czasach gdy uchylanie się od nich dla tak wielu, stanowi dowód na zaradność.
Mało tego płacenie podatków uprawnia obywateli do stawiania wymagań wobec tych którzy redystrybuują PKB.
Jak Pan bloger tego nie rozumie to niech się nie bierze do pisania o patriotyzmie.
"Państwo nie jest wstanie wyznaczyć i egzekwować"
Ależ egzekwuje. wystarczy popatrzeć na kariery pracowników pisowskiego aparatu propagandy i ogłupiania społeczeństwa. Wszak wystarczy zająknąć się o rysie na linii partyjnej by być pozbawionym premii, przerzuconym na gorsze stanowisko lub zwolnionym.
Tylko patrzeć jak minister Czarek zacznie wywalać na zbity pysk tych belfrów którzy nie dość wyraźnie wymuszają na uczniach lizodupstwo w stosunku do biskupów i pisowskiej kliki.
Dzięki pandemii i nauczaniu zdalnemu, wielu rodziców, mogło na własne oczy zobaczyć i na własne uszy usłyszeć, "lekcje" prowadzone przez "belfrów". Nie warto więc straszyć wywaleniem tych matołów. Lud powita to z ulgą.
Tak ma być. Nauczyciel ma zarabiać tak mało, byś z chęcią po nim deptał. I depczesz. To jest podstawa eksterminacji - upadek szkolnictwa.
Wszystko idzie we właściwym kierunku.
Rozumiem, że jest Pan nauczycielem?
Mam takie same wątpliwości. Ale dopiero w landach staną się Polakami, na podobnej zasadzie, jak po Wiośnie Ludów w zaborze pruskim i na Śląsku, a dziś wyjeżdżający Polacy na studia w Niemczech. Tam dopiero od Niemców dowiadują się kim są. Głupota niektórych ludzi jest trudna do uwierzenia.
w których przeważa ludność napływowa.
Oczywiście współpraca z samorządami jest powinnością rządu, lecz czy obowiązkiem?
Z kolei powinnością nas wszystkich, jest wskazanie działalności samorządowców
przypominająca grecki scenariusz zadłużenia, skutkująca wrogim przejęciem, tu tezy Autora
bardziej niż przykre.
No, w każdym badź razie ja swojego dziecka do Pańskiej szkoły nie posłałbym.