Kiedy w 1994 roku po raz pierwszy pojechałam na Białoruś zastałam tam niebotyczną, bezgraniczną nędzę. Miasta były zrujnowane, szosy dziurawe, ludzie głodowali. Przeciętna emerytura wystarczała na zakup 3 kilogramów żółtego sera. Ludzie żyli kartoflami po części dzięki mechanizmowi tak zwanego „odsypu”. Kiedy jechałyśmy szosą w kierunku Brześcia mijałyśmy sznury ubranych w łachmany ludzi ciągnących za sobą prymitywne wózki z jakimiś woreczkami. Wyglądali jak uciekinierzy na zdjęciach z czasów II Wojny Światowej. W workach jak nam wyjaśniono ludzie ciągnęli kilometrami „ odsyp” czyli kartofle, cebulę czy marchew łaskawie odsypywane im za darmo z kołchozowych zbiorów. Bardzo pouczające były dla mnie rozmowy z „tutejszymi” z naszego majątku Widybór, który zagarnęli i zniszczyli sowieci. Ziemia była ugorowana -wysuszona i zdegradowana przez bezsensowne melioracje, drzewa powycinane. Mieszkańcy Widybora wystąpili kiedyś w obronie aresztowanego i rozstrzelanego przez sowietów mego dziadka Włodzimierza Bocheńskiego i w retorsji byli wysyłani na Syberię, „ulica po ulicy”. Jak mówili. „spotkał nas ten sam los”. Przed wyjazdem straszono nas wrogością Białorusinów wobec przybyszów z Polski i rabunkami, które mogły nas spotkać. To wszystko okazało się nieprawdą. Ludzie przyjmowali nas bardzo serdecznie i z godnością, karmili tym co mieli to znaczy kartoflami w postaci, ołatek, zup kartoflanych czy sałatek z dodatkiem pokrzywy. Nie chcieli przyjmować nic z naszych zapasów. Nie było w nich cienia resentymentu wobec przybyszów z „pańskiej” Polski. Spotkałyśmy się w Pińsku z biskupem Świątkiem zaprzyjaźnionym kiedyś z moim dziadkiem. Mieszkał w zwykłej chałupince przy ulicy Szewczenki 12,pożegnał nas znakiem krzyża zza firanki. „Zawsze może być gorzej” odpowiedział na nasze pytania i to samo mówili nam wielokrotnie rozmówcy.
Kiedy ponownie wybrałam się tym razem tylko do Brześcia w zimie 2010 roku byłam w szoku. Jak wielokrotnie wspominałam gdyby ktoś wypuścił mnie w nocy z samochodu i zapytał „ gdzie jesteśmy?” odpowiedziałabym: „ Na Lazurowym Wybrzeżu” . Naprawdę nie przesadzam, Brześć znalazłam odbudowany z niezwykłym pietyzmem, szerokie promenady wysadzane platanami, odbudowane kościoły i cerkwie. Wszędzie funkcjonowały jak w Europie kawiarnie i restauracje, otwarte dla cudzoziemców były liczne hotele. Dodam, że spędziłyśmy z córką w Brześciu około 10 dni dokładnie w czasie wyborów prezydenckich, zebrałyśmy wiele ulotek innych kandydatów, rozmawiałyśmy swobodnie z ludźmi w kawiarniach i na placach, nikt nas nie legitymował, nikt nie przeszkadzał rozdającym ulotki, ludzie nie bali się z nami rozmawiać, ani przemawiać na placach. W Brześciu z całą pewnością nie było żadnych zamieszek- być może w Mińsku doszło do jakiejś szarpaniny. Po powrocie do Warszawy wysłuchałam w TV dramatycznych relacji na temat represji jakie dotknęły ludzi manifestujących w Brześciu. Pokazywane zdjęcia nie wiadomo skąd wzięto, na pewno nie z Brześcia. Było to zwykłe kłamstwo, nikt nie manifestował bo nie było takiej potrzeby i nikt nie prześladował przemawiających na ulicach zwolenników innych niż Łukaszenko kandydatów.
Kolejne pobyty na Białorusi potwierdziły moje przekonanie, że Łukaszenko wspaniale odbudował tak strasznie zniszczony przez radzieckie rządy kraj. Odbudowano kościoły i cerkwie, domy i pałace polskiej arystokracji takie jak Nieśwież i Mir. Pola były zadbane, szosy szerokie o wiele lepsze niż u nas. Ludzie weseli, kolorowo ubrani, sklepy dobrze zaopatrzone. Jeżeli ktoś twierdzi, że było inaczej po prostu kłamie. Większość naszych rozmówców popierała Łukaszenkę i wydrwiwała „ zawodowych rewolucjonistów” z Mińska.
Nie ma wątpliwości, że obecnie sytuacja radykalnie się zmieniła. Ludzie nie chcą Łukaszenki i wydają się nie doceniać jego osiągnięć. Można się zastanowić jak do tego doszło. Protestują przede wszystkim młodzi ludzie urodzeni po 2000 roku ,którzy na własnej skórze nie doznali rozkoszy sowieckiego raju. Poza tym każde długie rządy dotyka efekt zmęczenia materiału ( przestroga dla rządów dobrej zmiany). Ludzie przestają myśleć że: „zawsze może być gorzej” i zaczynają myśleć że „zawsze może być lepiej”. Chcą żyć godnie co nie znaczy bynajmniej że chcą „mieć tak jak inni”. Godnie to znaczy mieć lepiej niż inni. Potrzeba stratyfikacji jest pierwotną potrzebą ludzką, hierarchie powstają w więzieniach, obozach pracy szkołach i przedszkolach. Ludzie mają swoje tęsknoty, marzenia i aspiracje. Chcą wolności rozumianej jako prawo do swobodnego stawiania żądań często nierealizowalnych albo wewnętrznie sprzecznych. Każda władza aby uniknąć anarchii stosuje represje. Represje na Białorusi mniej dotkliwe zapewne od represji stosowanych we Francji wobec „żółtych kamizelek” pogarszają tylko sytuację Łukaszenki, któremu nikt już nie będzie wdzięczny za podniesienie kraju z ruin. ( ręce za lud walczące sam lud poobcina). To co się obecnie dzieje na Białorusi przypomina jako żywo atmosferę festiwalu Solidarności. Takie nastroje łatwo wzniecić w określonym celu. W naszym przypadku celem było umożliwienie nomenklaturze miękkiego lądowania po upadku systemu, który i tak się już walił pod własnym ciężarem. Efektem wtórnym (a może planowanym) było zniszczenie tego co można było jeszcze uratować z przemysłu Polski i kolonizacja Polski przez Zachód. To samo czeka Białoruś i przed tym chciał ją obronić Łukaszenko. Przed zniszczeniem przemysłu i utratą ziemi. Wielokrotnie przestrzegał w swoich przemówieniach żeby unowocześnienie Białorusi nie odbywało się „kak w Polsze”.
Służyliśmy Łukaszence jako negatywny przykład, nie skorzystaliśmy z szansy nawiązania z jego rządem poprawnych stosunków, teraz nie uznajemy wyniku wyborów na Białorusi jakbyśmy mieli w tej materii coś do powiedzenia. Jak Zagłoba który rozdawał Inflanty. Nasze tromtadrackie deklaracje wpychają Białoruś w ręce Putina. To fatalne rozwiązanie. Nie lepsze byłoby dla Białorusi wepchniecie jej do UE.
Oba gorsze jak kiedyś powiedział klasyk czyli Stalin. Przypominam: Stalin zapytany czy gorsze jest lewicowe czy prawicowe odchylenie odpowiedział: " oba gorsze" Chyba miał racje.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 9232
Coś w Pani opisie nie gra, czegoś w nim brakuje i nie wiem, czy Pani to umyka, czy też unika tego Pani celowo.
Pytanie: czy Łukaszenka - jako jedyny na globie - stworzył spoleczeństwo doskonałe, na którym wszyscy mogą się wzorować?
Służbowym autem :https://encrypted-tbn0.g…
z Petersburga do Lwowa i dalej Austria...Triest...Italia.
Błagałem,aby jak najmniej podczas podróży używała języka polskiego...i w ogóle swojego języka...bo możemy nie wrócić...a zwłok nikt nie znajdzie...
Rosja....Białoruś...Ukraina...auto właściwie sie nadawało na warsztat...luzy wszędzie...nawet koła potrafili odkręcać....mniejsza.
Szok największy przeżyliśmy na Ukrainie...dzicz...i to nie wsiach,ale w miastach...a już Lwów...na wszelki wypadek mowy polskiej nie używalismy...bo nas ostrzegli tubylcy
o polskich korzeniach.NIECH WAS BÓG BRONI! AUTO NA WŁOSKICH NUMERACH,PO WŁOSKU OPISANE...TEGO SIE TRZYMAJCIE!!!
Fakt.Na Białorusi mało kto zwracał na nas uwagę...w sklepach,stacjach benzynowych...Italiańcy i wsio w pariadkie.
Ależ Białoruś od zawsze jest w sojuszu z Rosją. Wcześniej w Związku Radzieckim, a teraz w tzw. ZBiR-ze. A że młodzi ludzie wolą wolność, czyli swobodę od pokoju i spokoju? Nie chcą widać czekać, aż car wyznaczy swojego następcę. Może im "надоело" pomimo młodego wieku?
Białoruś była Enerdówkiem ZBiR-u; https://pl.wikipedia.org…
Z powodu sytuacji wewnętrznej, caratu, ich decyzją flanka ma być obłastią.
Gdy myślę o tamtejszej opozycji, przypomina mi się żart z granicy; pytanie
celnika, w którym TIR-ze są papierosy? Przemytnik przyznaje w tym.
Zgadza się się-rekwirujemy. Pozostałe przejechały.
Jak już pisałem, nie byłem na Białorusi od czasu nastania tam cara Łukaszenki. Ale mam rodzinę, która mieszka tuż przy granicy z Białorusią, zaś z krewnymi na Białorusi nie utrzymuję kontaktów też od czasu wprowadzenia caratu.
Ta moja rodzina po stronie polskiej twierdzi, że Białorusini zarabiają 200 USD, a wydają 400 USD, więc musi być ogromna szara strefa. Pisałem, że jeszcze za Związku Radzieckiego było tam czysto i schludnie, ale już w hotelu robotniczym było porażająco, o czym również pisałem. To że pani podoba się odbudowa pałaców, nie oznacza, że zwykli ludzie mieszkają w tych pałacach. Trzeba było sprawdzić jak ludzie tam mieszkają, ile zarabiają, ile wydają. Tego nie ma w pani relacji, która wygląda na zwykłą agitkę, aby było tak jak jest.
Czy w polskim hotelu robotniczym żyje w 1 pokoju rodzina z dwoma dzieciakami i dziadkiem? Czy pranie suszy się na korytarzu? Wychodek jest wspólny dla wszystkich rodzin? Ja byłem kilka razy w hotelu robotniczym w Suwałkach na ul.. Buczka (obecnie Raczkowska) 185 i tam tego nie ma. Mieszkania są dwupokojowe i zadbane. Są mieszkania komunalne na ul. Buczka 183 i tam na korytarzu widać butelki po libacjach piwnych, ale mieszkania po dawnych pomieszczeniach biurowych są ogromne.
Czy wie pani ile zarabia przeciętny Białorusin i ile wydaje na utrzymanie? Kto mieszka w odrestaurowanych pałacach? Jaki majątek ma Łukaszenko?
Albo ruskie służby są w zupełnym rozkładzie i nad niczym nie panują, albo mamy do czynienia z ustawką i przebudową regionu za porozumieniem stron, łatwo zgadnąć jakich.
I tu się może zaczynać prawdziwy powód do niepokoju bo wcale nie jest powiedziane, że z tej przebudowy ma być wyłączona Polska.
Tym bardziej, że Niemcy już podesłali swojego ambasadora o bardzo specyficznej wiedzy, a ostrzał medialny trwa od długiego czasu. Zainstalowanych nam, zwłaszcza od Nocnej Zmiany, miłościwie panujących pominę, ale tu też nie jest zbyt optymistycznie mówiąc delikatnie.
Dziękuję za ten tekst. Pozdrawiam z wlk szacunkiem.
https://rprl.blogspot.com/
Ale ja Pani wierzę. Nie mam podstaw, by przeczyć Pani słowom. Na Marsie nie byłem, ale wierzę w to, co widzę, gdy sondy wyślą zdjęcia albo z opowiadań.
Ale dalej nie za bardzo mogę zrozumieć, skąd potrzeba przewrotu, skoro jest tam (na Białorusi) tak wspaniale, jak Pani opisuje? Tym się Pani nie zajmuje i budzi to niedosyt, a nawet - co tu dużo pisać - pewien rodzaj wątpliwości, że choć opis dobrej sytuacji gospodarczej, ma jakieś drugie, ukryte dno.
Jakie?
Choć skierował Pan swoje pytanie do Pani Izabeli, to ja moge powiedzieć tylko tyle, że nigdy w historii żaden przewrót/rewolucja/powstanie nie wybuchało ot tak sobie, bo pewnego dnia lud uznawał, że jest ciemiężony lub że brakuje mu demokracji. Za takimi wydarzeniami zawsze ktoś stoi, są przygotowywane nieraz przez wiele lat, trzeba na to dużo pieniędzy, propagandy i odpowiednich "kadr". Zawsze warto zapytać po pierwsze qui bono? Kiedy znajdzie się na to odpowiedź wie się wszystko. Dodam tylko, że tym, który korzysta nigdy, ale to nigdy nie jest "lud", czyli obywatele tego kraju w imieniu których i dla nich rzekomo walczy się o "demokrację", czy poprawę bytu.