Częścią miękkiego totalitaryzmu naszych czasów jest nacjonalizacja dzieci to znaczy zawłaszczenie ich przez państwo i oddanie władzy nad ich losem w ręce funkcjonariuszy państwowych, czyli bardzo często w ręce niedouczonych i zideologizowanych psychologów. Wielokrotnie pisałam o absurdalnych decyzjach sądów rodzinnych w Polsce odbierających dzieci tak zwanym rodzinom dysfunkcyjnym czyli nie odpowiadającym standardom kuratorów sądowych i sędziów. Trzeba zrozumieć, że standardy te są bardzo często pochodną prymitywnego środowiska z którego wywodzą się te osoby (najczęściej z awansu społecznego) dla których najważniejszą w życiu sprawą są kafelki w łazience i panele na podłodze. Nie są one w stanie zrozumieć, że jak mówi ludowe przysłowie dzieci dzielą się na czyste i szczęśliwe i bardzo często na pozór zaniedbane dziecko z niezamożnej rodziny, które nie ma markowych ciuchów, ani polakierowanych paznokci a w jego domu nie ma mebli na wysoki połysk i kafelków pod sufit jest po wielokroć szczęśliwsze od dziecka z bogatego domu ganianego na korepetycje, na angielski, balet i tenis oraz zmuszanego do nieustannej rywalizacji z rówieśnikami. Z niezamożnych rodzin wyrastają często wybitni ludzie, a poza tym niezbywalnym prawem człowieka jest życie na takim poziomie jaki jest mu w stanie zapewnić jego rodzina. Fakt, że ten poziom wydaje się komuś niezadawalający nie znaczy, że dziecko musi opuścić swoją rodzinę i zostać oddane jak pies do schroniska albo oddane czy sprzedane innej rodzinie.
Nikt nie neguje, że istnieją dzieci które są w prawdziwej opresji, które uciekają z rodzinnego domu bo są w nim prześladowane albo osamotnione i tylko takim dziećmi powinna zajmować się opieka społeczna i ich dotyczyć piecza zastępcza.
Nie jest to problem polski lecz europejski a nawet światowy. Niezbywalnym składnikiem marksizmu kulturowego jest zawłaszczanie dzieci i hodowla janczarów Powołano w tym celu specjalne instytucje. W Niemczech jest to Jugendamt (Urząd ds. Młodzieży) powstały w 1900 roku. Po wojnie Jugenamt stał się siecią urzędów podlegających samorządom. Najprężniej instytucja ta działa na obszarze dawnego RFN. Jugendamt zasłynął bezpodstawnym odbieraniem dzieci rodzinom pracujących w Niemczech cudzoziemców oraz zakazem porozumiewania się z dziećmi w języku polskim w przypadku rozwiedzionych małżeństw mieszanych polsko niemieckich. Prezes Międzynarodowego Stowarzyszenia przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech Marcin Gall radzi polskim rodzinom które wyjechały do pracy w Niemczech prowadzić tryb życia nie zwracający niczyjej uwagi. Nie wracać do domu po 22 szczególnie z dziećmi, nie używać alkoholu szczególnie przy dzieciach, pilnować terminów zebrań w szkołach i przedszkolach. Opóźniony powrót z ferii albo donos sąsiadów może stać się przyczyną wkroczenia w życie rodziny Jugenamtu. W sprawy małżeństw rozwiedzionych Jugenamt wtrąca się niejako z urzędu.
Jeszcze gorzej wygląda to w Norwegii. Tylko w zeszłym roku w Norwegii odebrano polskim rodzinom 27 dzieci. Barnevernet, czyli Norweski Urząd Ochrony Praw Dziecka odbiera dzieci pod byle pretekstem. Może to być smutna mina dziecka czy siniak po upadku z huśtawki. Jednym z głównych zarzutów wobec tej instytucji jest fakt, że państwo norweskie nie jest w stanie samo zrealizować wszystkich usług związanych z opieką nad dziećmi, więc usługi te są kupowane w firmach prywatnych i jest to rzeczywiście "big business". Jak twierdzą specjaliści działalność ta jest bardziej rentowna niż wydobycie ropy i gazu. Odebranie dziecka często następuje niespodziewanie i ma bardzo brutalne formy. Najczęściej odbywa się w asyście policji, często dziecko jest zabierane bez wiedzy rodziców ze szkoły czy przedszkola. Po umieszczeniu dziecka w rodzinie zastępczej rodzice nie mogą go widywać. Na ogół uzyskują prawo widzenia się ze swoimi dziećmi przez 2 godziny w miesiącu i to pod opieką kuratora. Im mniejsze dziecko tym większą traumę przezywa ponieważ nie wie dlaczego zostało oddzielone od własnych rodziców. Odebranie dziecka poprzedzone jest trwającą 2-3 miesiące ukrytą inwigilacją rodziny. Funkcjonariuszem urzędu bywa nauczyciel, ale rodzice nie wiedzą który. Taki nauczyciel, tajny pracownik Barnevernetu przeprowadza rozmowy z dzieckiem, pouczając je, że rozmowa jest tajemnicą i nie wolno o niej mówić rodzicom. Z dziecka wyciągane są najróżniejsze szczegóły dotyczące życia rodzinnego. Rozmowy trwają tak długo, aż w końcu przesłuchującemu dziecko uda się zdobyć jakąś informację, która może zostać zinterpretowana jako naruszenie obowiązującego w Norwegii modelu wychowawczego.
Jest to model anty-pedagogiczny, zakładający całkowite wyeliminowanie presji i stresu z procesu edukacji i wychowania. Barnevernet uznaje, że rodzic stawiający dziecku wymagania i rozliczający je z nich stosuje niedopuszczalne metody wychowawcze i narusza „dobro dziecka”. Polskich rodziców poucza się na przykład, aby nie ćwiczyli z pierwszoklasistą kaligrafii, ponieważ dziecko ma prawo pisać tak jak chce i nie można go „stresować” kształceniem charakteru pisma.
Tak czy owak uzasadnione jest podejrzenie, że norweski urząd odbiera dzieci brutalnie i pod byle pretekstem. Nie jest istotne czy chodzi tu o przestępczy handel dziećmi czy o ideologię. U podstaw tego procederu leży całkowicie błędne założenie, że o dobro dziecka lepiej dba instytucja czy rodzina zastępcza niż właśni tak zwani biologiczni rodzice.
Często poucza się mieszkających w Norwegii Polaków, że muszą akceptować norweski model wychowawczy. Jak powiedziała norweska minister oświaty komentując wydarzenia na wyspie Utøya młodzież norweska jest wychowywana w „świadomej bezradności”. Takimi ludźmi łatwiej rządzić za fasadą demokracji. To nie jest i nie powinien być nasz polski ideał wychowawczy i nie musimy poddawać się tej lewackiej ideologii. A przede wszystkim musimy walczyć o prawa naszych obywateli.
Dlatego działania polskiego konsula w Norwegii, za które zapłacił ekspulsją, należy uznać za wzorcowe.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 14934
Przykład ze Szwecji gdzie młodzi ludzie robią eksperymant na stacji metra, w którym jest napastowana młoda dziewczyna. Prawie zero reakcji ze strony przechodniów, zdecydowanie reaguje dopiero młody chłopak z Polski!
https://youtu.be/MFaYU87…
W Polsce oznacza to niemą zgodę na udział w ogłupiających praktykach mających na celu wykształcenie bezwolnej masy dającej się ograbiać z podatków i w dodatku ładujących bejmy do tacy. Niekiedy na tym się nie kończy, bo księża wyrażają daleko idące zainteresowanie nie tylko kieszeniami rodziców ale też tym co dzieci mają w majtach.
Ten obszar udyniania społeczeństwa spotyka się z pełną akceptacją Pani Izabeli,
Utrzymuję z swoich pieniędzy Rydzyka - biznesmena z którym jest Pani w bliskiej komitywie, podobnie jak obecny rząd.
Krótko pisząc działa Pani na rzecz doprowadzenia do podobnej sytuacji jak ma to miejsce w Norwegii.
Pedofil i złodziej w sutannie mniej awanturujący jest dlatego wspiera ich Pani.
Nie dziwmy się, bo to faktycznie nie o tace chodzi, TO JEST CAŁY CZAS, EWIDENTNA WALKA Z KOŚCIOŁEM, z Bogiem, podkladajac komentarze pod jakikolwiek temat.
Bo zabrać Kosciolowi ofiary, to pozbawić środków na utrzymanie, to zlikwidować duchowieństwo szafaszy sakramentow, i co za tym idzie wiarę.
To walka, obrzydzic duchowieństwo, przez szkalowanie homoseksualizmem, pedofilią, //kiedy w innych zawodach, jak aktorstwie, aż roi się od ww//, żeby ludzie nie składali ofiar.
Istnienie mafii wzajemnie wspierających się homosiów to szkalowanie KK? Wszak najtęższe katolickie umysły istnienie takowej traktują jako pewnik. Naszego Dziennika i Gościa Niedzielnego nie czytasz.
https://www.youtube.com/…
P.S.: Inna sprawa to intencje tego Pana na tym forum. Legitymizowanie brudnych działań Jugendamtów czy ich norweskich odpowiedników to podłość i cynizm. I wtórna wiktymizacja. Typy tego samego rodzaju zarzucają ofierze gwałtu, że jest winna bo się zbyt seksownie ubrała. Tutaj zarzuca się matce, że jest winna utraty dziecka bo się skusiła na niemiecki czy norweski socjal. Otóż, te instytucje stosują przemoc wobec dziecka i to nigdy nie powinno być tłumaczone czy usprawiedliwiane systemem prawnym jakiegoś kraju. Jest to po prostu złe. Niestety, jak ktoś jest mentalnie zrośnięty z nacją, której historycznym usprawiedliwieniem jest "wykonywanie rozkazów", to zbyt wiele pola do dyskusji nie pozostawia.
Przykre,ale prawdziwe. Co gorsze podobny casus może być zastosowany w Polsce. Bierzesz socjal na dzieci w związku tym morda na kłódkę.