Jak to się stało, że władza, mająca na początku kadencji kolosalne poparcie, wyglądające na bezproblemowe dwukrotne (ośmioletnie) rządzenie, z perspektywą na absolutorium (czyli zmianę konstytucji), po trzech latach czuje się zagrożona? "500+" i cofnięcie przedłużonego wieku emerytalnego... – wydawało się, że wszystko dalej pójdzie jak z płatka, będzie tak "dobrze żarło", że tylko się przywództwu na stolcach w stolicy oblizywać! Pamiętacie jak szybko zaczęto nawet powtarzać bon-mot Tfuska, że "nie będzie z kim przegrać", z tą tylko kontekstową różnicą i poprawką, że idiotyzmy POpaprańców są teraz tak monstrualne, iż rozsądny wydaje się żart-domniemanie, że to prezes Kaczyński "musi co" płacić przeciwnikom za androny i wygłupy, by sobie nabijać licznik normalnie myślącego elektoratu...
Aż tu nagle klops! Oczekiwanie na rozwiązanie samorządowych niespodzianek i układanek. A także pytania o sukces Marszu Niepodległości. Zapaliło się żółte światło na skrzyżowaniu – zamigało i przedłużając niespodziewanie to mruganie wprowadziło zamieszanie i strach, zwłaszcza dla uczestników ruchu "po prawej stronie". Ale też stało się to sygnałem jakiejś awarii, szczególnie dla odpowiedzialnych za bezpieczne korzystanie z wszystkich pasów na jezdni, biorąc przy tym mocno pod uwagę tych kamikadze, co dążą do katastrofy.
W tym kontekście, pomimo obiegowych opinii, powiem teraz coś na przekór: ja wzmocnienia się "totalnej opozycji" najzwyczajniej nie widzę. Po prostu, moim zdaniem, zasoby idiotów oraz ich siła oddziaływania wyczerpały się – nie ma skąd brać już więcej obciachu! Kto został wywołany do tablicy, to się zameldował, a komu się chciało na własny rachunek ośmieszyć, ten już jako błazen się sąsiadom i światu pokazał. Czyli dno sięgnęło twardego dna, tego poniżej mułu.
Natomiast, to fakt, nieprzejednany antyPiS zyskał dużo na arenie międzynarodowej, gdzie antypolskie siły utwierdziły się, że krajowa opozycja jest jakoś tam skuteczna, bo rządzący cofają się w reformach, słabną w przedbiegach i już jawnie lękają się zagrożenia utratą władzy w najbliższych wyborach.
Tylko czyja to jest wina? Gdzie przyczyna i dlaczego taki skutek – ten widoczny uszczerbek na popularności ludzi u steru? Ano zdaje się główną przypadłością Kaczyńskiego (skoro to nasz Naczelnik, personalizacja uzasadniona) jest jego postawa i styl rządzenia dający się określić jako ciamciaramciam, czyli stale ujawniające się kapitulanctwo. Odkładanie na potem spraw ważnych i odwlekanie omal wszystkiego. Jakby gość miał dwa życia przed sobą...!?
Długo by tu wymieniać niekonsekwencje Prezesa 1/, przykrywane doktryną, a właściwie domniemanymi maksymami, że czasami trzeba się cofnąć, by iść dalej, niż to na pozór widać, oraz, że nie należy mnożyć frontów bez potrzeby. A także, iż patriotyczny elektorat i tak nie będzie miał wyboru ścieżki w marszu ku urnom, gdy mu się ograniczy dukty do jednego, posiadanego na wyłączność przez PiS, pośród groźnej dziczy dookoła.
Wszystko to brzmiało i brzmi nadal rozsądnie – ale coś się stało, że ostatnio chyba przestało działać, a przynajmniej na to wygląda (się zanosi), że coraz więcej osób zaczyna w te trzy sofizmaty wątpić. Czyżby konfrontacja z czynami otwarła ludziom oczy na efekty i skutki poczynań Centrali?
I w tym miejscu wypadałoby podbudować na pozór ryzykowne zdanie na wstępie, że Oszołomy Totalne się nie liczą. Otóż ich stuprocentowo pewne skonsolidowanie się przed urnami wyborczymi może przynieść realne efekty tylko wskutek i wobec powiększającego się, zawiedzionego polityką rządzących, elektoratu o charakterze obywatelsko-narodowym. Chodzi tutaj o kartki poparcia dla PiS-u zwykłych ludzi, co niuanse gierek i zagrywek politycznych nie rozszyfrowują (mają je zwyczajnie w nosie), a widzą tylko coś, co bezpośrednio oddziałuje na ich emocje: brak konsekwencji partii w działaniu, hipokryzję (np. widoczne gołym okiem mnóstwo "zabarwionych" na ulicach, a w praktyce repatriacja bliska zeru), ściemę (pakiet E-K w Katowicach), ustępowanie pola draństwu, nieodpowiedzialność, głośne potknięcia personalne (w tym niezrozumiałe odwołania ludzi zacnych), nepotyzm, pozoranctwo reform, całe mnóstwo przywar i błędów rzutujących na życie codzienne, również spora nieskuteczność, co zawiodło także wpływowych zwolenników "Dobrej Zmiany", którzy przestali dawać z entuzjazmem wsparcie Sternikom.
Pod każde z tych obwiniających obóz władzy ujemnych desygnatów można podkładać enumeratywnie konkrety, np. zawiedzionych Kresowiaków (mających na uwadze niehonorową politykę Warszawy wobec wrednych postępków Kijowa), rzeszę frankowiczów, którzy dalej są łupieni przez lichwę, podtrzymywanie podwyższonego VAT-u, tak wyniszczającego gospodarkę i kieszenie zwykłych ludzi, także niski próg zwolnienia od podatku dochodowego, czy też jawne blokowanie ustawy o nieopodatkowywaniu emerytur. I dalej: brak dekomunizacji (symboliczny pezetpeerowiec Piotrowicz jako twarz rzekomych reform sądowniczych), niezrozumiałe odwołanie Szyszki, Szydło, Macierewicza i fatalna pomyłka z wykreowaniem zdradzieckiego rezydenta Dudy "Kornhauserowej"; oraz najgorsze – godzenie się na stanowienie naszego prawa pod dyktando Izraela, ambasady USA czy Brukseli, Berlina, Strassburga, Luksemburga et concortes, z Wenecją włącznie. Do tego dodać trzeba – jako uzupełnienie kwestii napomkniętej – tak drażniący opinię publiczną, szarogęszący się, jakby zadekretowany filosemityzm (owo walenie, co prawda przez tubę, profilaktycznie każdego Polaka po pysku, żeby miał się na baczności, bo idzie od góry ostra walka z antysemityzmem, co w konfrontacji z wiedzą, że to sprawa wyłącznie "dęta" – takie cosik, fobia bez judeoprowokacji, przecież uwłacza godności każdego normalnego ziomala); włącznie z tym wciskaniem się drzwiami i oknami pod nasz dach "polinizmu", którego już utwardzone przyczółki rozsiane licznie po kraju stały się praktycznie eksterytorialnymi bastionami (dodajmy – wybudowanymi i utrzymywanymi za nasze pieniądze) ekspansywnego syjonizmu na terenie nominalnej Rzeczpospolitej [vide choćby zakaz wnoszenia polskich flag do niemieckiego (teraz "żydowskiego") obozu koncentracyjnego – Muzeum w Oświęcimiu].
Wyrzućmy pretensje do rządzących w jednym zdaniu, a dobitnie! – tak jak słyszy się to na ulicy: ileż można czekać, żeby wreszcie mafiozi (z definicji polityczni), wrogowie państwa, kryminaliści, a nawet mordercy, malwersanci, złodzieje, oszuści i szalbierze zostali skutecznie wyjęci z życia publicznego, osądzeni i ukarani?!
Do tego trzeba dodać słuszne zarzuty wobec Warszawy, że toleruje antypolski jazgot obcych, choć posługujących się naszym językiem mediów, których zagraniczni mocodawcy metodą Goebbelsa traktują polskie mózgi jako materiał bardzo plastyczny do "obróbki skrawaniem". Brak podjęcia jakichkolwiek działań w celu wyhamowania "dobrej prasy" dla Niemców nad Wisłą czy wobec kołchoźnikowej propagandy młócenia cepem przez Kurskiego, to tak, jakby leczyć społeczeństwo zalecanym przez znachora naparem z dziurawca, przy zmasowanym szczepieniu Polaków pod przymusem zbadanej naukowo doktryny medycznej, by byli odporni na prawdę.
W sumie uwag, pytań i podpowiedzi, z myślą o najbliższych tygodniach, nasuwa się mnóstwo, a przy tym każdy ocenia zaszłości i szanse rządzących według indywidualnych kryteriów i osobistej skali ważności. Widać jednak już krzątaninę przed nieuchronną gorączką w walce o możliwy podział instytucjonalnych łupów oraz synekur, oczywiście pod płaszczykiem troski o naród.
Podczas Świąt wielu z Was, tak jak i ja, kosztowaliśmy śledzie. Naturalnie uważaliśmy na ości. Usłyszałem wtedy od teścia, który jadł dzwonka wraz z rozmiękczonymi grzbietami, pyszną anegdotę, jak to do wiejskiej przychodni przychodził kilkakrotnie rolnik skarżący się na mdłości i bóle brzucha. Zawsze przynosił biedak coś lekarzowi w podzięce: a to pęto kiełbasy, to znów gąskę czy gomółkę sera. Aż w końcu wyszła za chorym przed budynek pielęgniarka: "– Ma pan dzieci?" – w jej głosie dało się usłyszeć politowanie. "– Ano mam..." – odparł pacjent. "– To niech pan zje surowego śledzia. W całości!"
Chłopina po prostu nie wiedział, a lekarz nie chciał mu powiedzieć, że jest zarobaczony.
Czyżby Adam Andruszkiewicz z Młodzieży Wszechpolskiej, pasowany ostatnio na ministra, to już pierwsza połknięta, na razie malutka rybka tego gatunku?
1./ https://naszeblogi.pl/20…
https://naszeblogi.pl/20…
Tekst ukazał się na łamach polonijnego tygodnika "Głos" nr 2 (9-15.01.2019 r.) Toronto / Nowy Jork
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 9402
A co do informacji na FB "pejsie", to tam jest taka cenzura, że może to być na razie jakaś prowokacyjna wrzutka. Trzeba czekać, co z tego wyniknie. Jak z tymi "Talibami w Klewkach", gdy jednak po latach zdjęto "skopki".
Tymczasem proszę o zapoznanie się
https://www.facebook.com…
- Sprawdzić mogłyby tylko służby, może ktoś ma kontakt z Mosadem, o naszych wolę nie myśleć, zdaje się że robią za wiatrak u św.Piotra; wcale nie żartuje, trzeba docenić Ich wiedzę i talenty, zwłaszcza, ze ich Ojciec założyciel to niejaki Mieczysław Biegun z moich stron, czy się mylę? / na zdjęciu jest Schetyna z B.Natenachu. Pamiętamy, ze któregoś roku PO wyjeżdżało do I. ale także wyjeżdżała prawie cała rada min.Pisowskich ...jakoś nie widzieliśmy protokołów z tych spotkań.
Proszę o list na priv.