W 1992 roku Prokurator, na życzenie toruńskiej mafii i na polecenie Prokuratora Wojewódzkiego, wniosła do sądu przeciwko mnie fałszywy akt oskarżenia. Wcześniej, Toruńska Policja odmówiła udziału w tym fałszywym oskarżaniu. Minęło 26 lat, a sprawa ta nie zakończyła się do dziś ani wyrokiem, ani jawnym dla oskarżonego zarządzeniem Sądu. -- Sprawa wsiąkła? -- Wyparowała? – Podobno 2 sędziów zmarło, a trzeci awansował.
W 1989 r. część opozycjonistów nabyła prawa wyzwoleńców -- głównie ci, którzy dogadali się z Jaruzelskim i Kiszczakiem. Uzyskali oni możliwość pracy, zarobkowania, bogacenia się i działalności publicznej. Niektórzy z nich połaszczyli się nawet na korzyści z brudnej transformacji. Ze mną było inaczej. Ani w 1989 roku, ani w 1990 nie przywrócono mnie do pracy, z której zostałem bezprawnie wyrzucony 18.12.1981.
Prawa obywatelskie w tamtym czasie nie przysługiwały niepokornym. Przekształcenie PRL w III RP niewiele dla mnie zmieniło, bo w III RP nadal rządziły peerelowskie służby i ich mocodawcy. W PRL ukradziono mi 8 lat zawodowego życiorysu i ubezpieczeń. Na początku lat dziewięćdziesiątych nadal pilnowano, abym nie miał pracy i organizowano mi różne psikusy.
Ktoś może zapytać: dlaczego mnie nie internowano 13 grudnia 1981 roku? 14 grudnia 1981 r. SB tylko na kilka godzin mnie zatrzymała i przesłuchała jakaś trójka „sędziów” w kamienicy SB przy ul Słowackiego w Toruniu.
Wydaje się, że były przeciwwskazania. Po pierwsze, byłem wówczas od miesiąca dyrektorem sporego państwowego przedsiębiorstwa, TPBP (mającego siedzibę w tym samym gmachu co KW PZPR w Toruniu) po wygraniu konkursu rozpisanego przez Radę Pracowniczą tego przedsiębiorstwa, we wrześniu 1981 roku. Internowanie Dyrektora byłoby kuriozalne, mogłoby spowodować reakcję załogi i niepotrzebny dla władzy rozgłos. Zaplanowano mniej głośne zwolnienie z pracy. Po drugie, wydaje się, że to nie SB decydowała, co ze mną zrobić. Przypuszczam, że KGB i GRU nie podjęły jeszcze wtedy decyzji, jaką ostatecznie rolę mam niby odegrać w ich scenariuszach. (O których, oczywiście, mnie nie informowano.) Świadczą o tym moje kontakty z dowódcami Armii Czerwonej stacjonującej w Toruniu, którym nie przeszkodził nawet alarm bojowy. To oni , a nie ja, nawiązali ze mną pierwszy kontakt, po moim zamieszkaniu w Toruniu w 1972 roku. Wydaje się, że podjąłem pracę w Toruniu, nieświadomie realizując scenariusz sowieckich służb, a wybierałem niby sam z kilku wariantów, które też pewnie pochodziły z ich scenariusza. Pytali: w czym mogą pomóc? Użyczali dźwigi i samochody, pracujące za darmo na kierowanych przeze mnie budowach, podarowali TPBP nieosiągalne wówczas w PRL części zapasowe do ciężarowych samochodów KAMAZ, dysponowali darmową żołnierską robociznę, wspierali mnie w pracach ogródkowych nad Archidiakonką + pikniki z zakąszaniem. Urwało się to trochę później, z dnia na dzień.
Miałem na zaraniu III RP prawomocne orzeczenie przywracające mnie do pracy oraz sądową klauzulę natychmiastowej jego wykonalności, pisemne wsparcie kilkudziesięciu Komisji Zakładowych Solidarności z Torunia i Grudziądza oraz pismo czterech parlamentarzystów z Torunia. Niewiele to pomogło, jednak było mi raźniej.
Prokuratura III RP wówczas milczała, akceptując bezprawie. Wojewoda Andrzej Tyc przeprosił mnie w imieniu polskiego państwa (w formie pisemnej) tylko na pokaz. Zwracaliśmy się, także nadaremnie, o pomoc do pana, który obecnie przebiera się w Senacie w więzienny drelich i grecką maskę.
Nie było wzajemności ani sprawiedliwości. W marcu 1981 r. wystąpiłem ostro w KM PZPR, na spotkaniu z „towarzyszami z KC”, tak ich przedstawiono, bez nazwiska, równie dobrze mogli to być oficerowie SB, sondujący opinię publiczną w sprawie bydgoskich wydarzeń, już następnego dnia po ich zajściu. Ze zdjęciami z Bydgoszczy przeszedłem (w asyście TW Antoniego) pokoje i gabinety w KW PZPR, pytając: czy chcą więcej informacji. Patrzyli z otwartymi ustami. Oniemieli! Zorganizowałem też akcję zbierania podpisów przed siedzibą KW PZPR, naprzeciwko tłumnie odwiedzanego w Toruniu handlowego rynku i zdecydowanie interweniowałem u Andrzeja Werblana, kiedy Snopkiewicza wyrzucono z pracy w TVP za pokaz filmów-pułkowników w auli UMK, a Werblan mnie prosił, abym przerwał akcję zbierania podpisów pod KW PZPR, bo poczuli się osaczeni i już drugi tydzień nie mogli w KW pracować, bo mieli depresję. Żądałem także pozbawienia Bolesława Kapitana, I Sekretarza KW PZPR w Toruniu, mandatu poselskiego.
Kiedy w III RP, w końcu przywrócono mnie do pracy, natychmiast zostałem zaatakowany na różne łajdackie sposoby. M.in. zastosowano wspomniane wcześniej „dziobanie”. Uruchomiono także samograj rosyjski: „ofiara bezprawia zostaje oskarżona pod zmyślonym zarzutem.”
W 1992 r. na życzenie toruńskiej mafii fałszywie oskarżono mnie o złośliwe naruszenie praw pracowniczych agenta „Przemysława” i jego dwóch kolegów. Było to polecenie Prokuratora Wojewódzkiego. Prokurator Wojewódzki wniósł także do Sądu Cywilnego sprzeciw przeciwko naprawieniu mi części szkód spowodowanych wcześniejszym bezprawiem. Z premedytacją niszczono kolejne lata mojego zawodowego życia i sprytnie ograniczano sferę mojej działalności publicznej. Sprawa była szyta tak grubymi nićmi, że toruńska Policja, po jej zbadaniu, odmówiła (na piśmie!) udziału w tym scenariuszu. Toruńscy policjanci byli w kursie lokalnych wydarzeń (mieli pamięć i archiwa) wiedzieli, że w III RP kontynuowano prześladowanie mnie, rozpoczęte w 1978 roku, wiedzieli także czym był „Przemysław”.
Fałszywy sądowy proces nie ma zakończenia do dziś, bo podobno dwóch Sędziów zmarło a trzeci awansował. -- Minęło 26 lat! Prokuratura znów milczy i udaje, że nie dotyczy to prokuratury, a przecież była ona Generalnym Wykonawcą tego fałszywego oskarżania. Sędzia Przewodniczący na jednej z rozpraw zarządził przerwę i pojechał do Prokuratury Wojewódzkiej na konsultacje. Pozostali uczestnicy czekali na sali rozpraw. Notatka Sędziego, zamieszczona później w aktach, potwierdziła tylko sam fakt wyjazdu. Nic więcej. – Jaki charakter miało to pokątne spotkanie Sędziego z Prokuratorami? -- Nawyk? Uzgodnienia? Zmowa? – Gdzie się podziało obowiązujące (teoretycznie!) prawo i pozycja niby niezawisłego Sądu?
W postępowaniu przygotowawczym wielokrotnie zwracałem uwagę p. Prokurator, że całe to postępowanie jest oparte na fałszywych przesłankach. Za każdym razem p. Prokurator, ograniczona intelektualnie i zastraszona przez zwierzchników, celowo taką wyznaczono, przywoływała opinię swoich szefów, że nie jest to istotne, ponieważ nikt nie może odmówić oceny swoich zachowań przez niezawisły Sąd, a żadna krzywda mi się nie dzieje i jeśli to ja mam rację i jestem niewinny, to Sprawiedliwy Sąd wyda wyrok na moją korzyść.
Pytam więc: dlaczego prokuratorzy tego nie dopilnowali? Zastępca Prokuratora Wojewódzkiego w Toruniu odpisał na skargę „Społecznego Ruchu Demokracja z solidarnością” (przez małe „s”, którego byłem twórcą i Przewodniczącym, mieliśmy 10% radnych w gminie Toruń w latach 1990-1994) że Prokuratura też nie wie, co się z tą sprawą stało. -- „Łgał jak bura suka.” Może najwyższy czas ocenić czyny tamtych prokuratorów i sędziów?
Kto bezprawnie zdeformował połowę mojego życia? Kto jest moim dłużnikiem? Kto ma o tym orzekać, gdy wiadomo, że polskie sądy są, jakie są i przez następne lata jeszcze takie będą, zanim przyjdzie młode pokolenie nie szkolone przez starych mistrzów matactwa i samowoli władzy. W moim przypadku nie chodzi tylko o przewlekłość postępowania, lecz także o zaplanowanie i rozpatrywanie przez Sąd fałszywego oskarżenia, które wyglądało od samego początku jak kpina i z Sądu, i z obowiązującego (teoretycznie!) prawa. – Co mam zrobić? Nie wiem, czy wyrocznią w tych sprawach powinien być Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu, gdzie szukają sprawiedliwości i prokuratorzy, i prof. Andrzej Zybertowicz, i podobno nawet matka Ministra. -- Mam wątpliwości.
Nie lekceważę krzywd i szkód, które mi wyrządzono, ale 38 milionów razy ważniejsze są szkody, które wyrządzono instytucjom polskiego państwa. -- Zagranica naszych problemów nie rozwiąże. „Polskich spraw nie rozstrzygnie ani ulica, ani zagranica, ani ręka podniesiona w Brukseli” – powiedział abp Sławoj Leszek Głódź podczas Pasterki 2017 r.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich Czytelników, Kazimierz Jarząbek
Jutro: „Prześladowanie niepokornych”
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 4409
Co do reszty tej rzewnej opowieści o "krzywdach"jakie cię spotkały to napiszę wprost -bezczelność !?
jarząbka
Opowieść rzeczywiście rzewna. Można by znaleźć tysiące ludzi, których komuna doświadczyła bardziej. I jeszcze te "pseudo zamachy". Co jak co ale zabijać to komuchy umieli i umieją do dziś. Aż chce się rzucić wiedźmińską parafrazą przysłowia" "Kruk krukowi..." Też się zaczyna na "K". No ja po prostu tego mitu "dobrego Niemca, który przez całą wojnę grał w orkiestrze" nie kupuję.
Dziękuję za ciekawy komentarz. Cieszę się, że jesteśmy zgodni. W "PZPR i tajne służby" napisałem:
"Moim zdaniem, trzeba przypominać, że wszyscy członkowie PZPR (razem ze mną) i ZMS (razem ze mną) SD i ZSL, Komsomołu i Hitlerjugend służyli złej sprawie. – Są to pouczające i bezsporne fakty. – Mea culpa, mea maxima culpa."
Niestety, dokładnie to samo wypada (sprawiedliwie!) powiedzieć o ludziach, którzy w łatwiejszych czasach nierozważnie poparli sowieckie SLD, nieobywatelską PO, niepolskie PSL, obce Bankowe Kody, Nowoczesne Kłamstwa lub nawet coś takiego jak X czy Bolka. Ale, kto nigdy nie zgrzeszył? Wielka Pokuta dla wszystkich chętnych? Mocne postanowienie poprawy?
"Niestety, dokładnie to samo wypada (sprawiedliwie!) powiedzieć o ludziach, którzy w łatwiejszych czasach nierozważnie poparli sowieckie SLD, nieobywatelską PO, niepolskie PSL, obce Bankowe Kody, Nowoczesne Kłamstwa lub nawet coś takiego jak X czy Bolka. Ale, kto nigdy nie zgrzeszył? Wielka Pokuta dla wszystkich chętnych? Mocne postanowienie poprawy?
Otóż to! Przecież nawet św. Paweł i ks. Robak przeszli transformację."
-- Każdy grzesznik może i powinien starać się poprawić, nieprawdaż?