Jackowi Kurskiemu organizowanie imprez wychodzi znakomicie. Sprawdził się w dwóch przypadkach: w organizowaniu imprez sylwestrowych i transmisjach sportowych. Dużo gorzej wychodzi mu kierowanie telewizją publiczną. Sylwester minął. Codzienność wraca. Dwie rzeczy wyraźnie trzeba od siebie oddzielić.
Sukcesy
Od początku wiadomo było, że słynne „Despacito” w Zakopanem zrobi klapę. Z kilku powodów: brak morza, pisku mewek, słońca, slumsów i tych komponentów, które pobudzają niespełnione atawistyczne marzenia zblazowanego bogactwem społeczeństwa. Na dodatek bohater rekordowego klipu na góralskiej scenie założył rękawiczki. Zakopane nie zdominował więc zapach seksu, lecz śnieg, i każdy, na boku, mógł postawić sobie bałwana. Ale mimo to sukces Kurskiego jest bezapelacyjny: ściągnął gwiazdę do Polski; Polska ponęciła kasą inne światowe gwiazdy i poszła fama, że Warszawa płaci jak Moskwa – dużo. Od tej pory gwiazdy kochają Jacka Kurskiego i Polskę. Uważny obserwator mógł też zauważyć gesty wdzięczności Fonsi’ego. Plan więc powiódł się w pełni – wypalił. Konkurent z TVN i Polsatu został położony na łopatkach. W Fonsim zyskaliśmy przyjaciela.
Prawdziwy sukces natomiast zapowiada serial „Korona królów”, który pokazuje przełomowy i bardzo pouczający moment w naszej historii oraz wskazuje kierunek myślenia współczesnemu społeczeństwu. Tu czuje się dojrzałość myśli i zamiaru. I to jest dobra droga do odzyskiwania niepodległości myślenia. Ale zobaczymy czy ta pierwsza jaskółka nie zostanie „ubita” przez ekspansję disco polo. Sukcesy więc są, ale, jak na razie, tylko w zarysie.
Klęski
„Gawiedź” wprawdzie wydawała okrzyki typu „sylwester moich marzeń”, „sylwester mojego życia”, ale ani Fonsi, ani rytmy „Despacito” nie wydusiły z niej okrzyku: ave cezar!. W tłumaczeniu na nasze pozdrowienie brzmi: witaj Cezarze, idący na śmierć cię pozdrawiają!”. Tego wyraźnie zabrakło. Co powie na to Prezes?
Witold Gadowski dzieło Kurskiego nazwał „balem na Titanicu”. Oczywiście, statystyczny obywatel może się obruszyć tym porównaniem i zawołać – Sylwester i śmierć? Bardziej wrażliwi zaczną krzyczeć, że to zamach na ich wolność lub jakaś ściema, wiocha, moherowa gadka, itd. W Sylwestra trzeba się cieszyć, w tym czasie obowiązują inne kryteria itd. I oczywiście będą mieli rację! Impreza była przednia, zabawa również. Ale Titanic płynie.
O co więc chodzi? Nie chodzi o odbieranie człowiekowi radości i przyjemności, lecz o dysproporcje między zabawą a poziomem, jaki prezentuje TVP. Imprezowicz, prędzej czy później, musi wrócić do życia codziennego i zmierzyć się z jego dyktatem. Chodzi o kiepski stan finansów telewizji publicznej, o braki kadrowe, o uderzający ogólny dyletantyzm (brak serwisu zagranicznego, jednostronność, powtarzalność tych samych sekwencji – do obrzydzenia, brak refleksji, poczucia misji oraz perspektywy czasowej) i o beznadziejną informację, która niczego nie wyjaśnia i niczego nie buduje. Z tym stanem świadomości wjeżdżamy w stulecie odzyskania niepodległości. „Gawiedź” musi dostać to, czego oczekuje – na tacy. Niech się cieszy.
Rola mediów
Media, w tym telewizja publiczna, powinny być elementem budowy dobrego państwa. Podobnie, jak szkoła, odpowiadają one za świadomość statystycznego Polaka; jego stosunek do własnej kultury, własnego państwa, do drugiego człowieka; są odpowiedzialne za poziom wiedzy i wiarygodność informacji. Mają więc przygotować, w tym wypadku Polaka, na trudne czasy, jakie niewątpliwie nadchodzą. Jeżeli mówimy o wielkich projektach, o budowaniu Międzymorza, to społeczeństwo osadzone między Odrą a Bugiem, musi poczuć swoją odpowiedzialność i wagę czynionych projektów. Maluczkimi niczego się nie zrobi, ani „gawiedzią” niczego nie załatwi. Bez wychowania odpowiedniej elity, a więc inteligencji, bez nawiązania kontaktu z naszym zasobem wiedzy kulturowej, możemy wrócić do PGR-ów.
Potrzebny jest nam złoty środek, który będzie racjonalnie równoważył zabawę i trud. Społeczeństwo musi zostać przygotowane do wielkich zadań i uodpornione na działanie propagandy i sensacji. Sensacja odwraca bowiem uwagę od tego co ważne, a przenosi ją na nic nieznaczące szczegóły. Zabawa, jak wszystko na tej ziemi, jest wkomponowane w życie. Gdy będzie jej zbyt mało, człowiek zacznie chorować, gdy będzie miał jej nazbyt dużo – zgłupieje.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 4639
A tak na marginesie,to należałoby ożenić Zybertowicza z Rodowicz.Pasują do siebie.Na drugim zaś marginesie:kiedy jakiś poseł wniesie uchwałę do Laski,aby wszystkich starych capów,którzy należeli do przestępczej,złodziejskiej i zdradzieckiej organizacji jaką była PZPR zostali usunięci z życia publicznego?
Dzięki za bardzo ważny tekst.
Dziękuję i pozdrawiam