Wiele się mówi w przestrzeni publicznej o podziałach pomiędzy Polakami. W konkurencji narzekania i odwracania kota ogonem bezapelacyjnie królują reprezentanci tej opcji, która najbardziej do powstania tych podziałów się przyczyniła. Oraz resortowi potomkowie tychże.
Podziały w Polsce są faktem, ale groźne nie są te podziały, które nam wypominają marksiści, lewacy i postkomuniści. W każdym społeczeństwie od podziałów aż się roi. Najbardziej widoczne są różnice polityczne. Natomiast naprawdę niebezpieczne są podziały ekonomiczne i społeczne. Problemem jest na przykład wykluczenie części społeczeństwa z czerpania korzyści z transformacji ustrojowej i teoretycznego końca komunizmu w Polsce. Doprowadzono do wyrzucenia sporej grupy rodaków z rynku pracy, poprzez wszelkiego rodzaju utrudnienia w dostępie do niej. Mam tu na myśli likwidację zakładów produkcyjnych pod dyktando Brukseli, zawyżanie kosztów pracy, poprzez niesprawiedliwe podatki, ale także likwidację struktur, za które państwo jest odpowiedzialne. Likwidacja szkół zawodowych utrudniła znacznej części społeczeństwa zdobywanie przydatnego wykształcenia zawodowego. Duże szkody przyniosło utrudnianie dostępu do transportu publicznego poprzez likwidację znacznej liczby połączeń kolejowych i autobusowych w tak zwanej „Polsce B”, z którym to zjawiskiem mieliśmy do czynienia na dużą skalę przez osiem lat rządów koalicji PO-PSL. W tych wszystkich sprawach poprzednia władza biła niechlubne rekordy. To właśnie w ten sposób, panowie z PO i z PSL-u podzielili społeczeństwo! Podzielili je na tych, co mają szczęście, bo na przykład mieszkają w dużym mieście, gdzie dało się jeszcze znaleźć jakąś kiepsko płatną pracę i tych, co mieszkają na prowincji i nie mają czym do kiepsko płatnej pracy dojechać, na auto ich nie stać, a proeuropejska, ale za to antypolska władza zlikwidowała w ich okolicy szkoły, przystanki PKS-u, linie kolejowe, posterunki policji i – co najgorsze – miejsca pracy… I tych drugich w ilości około dwóch milionów wypchnięto na zmywaki w Anglii i Niemczech. To jest istotny podział, za który poprzedni rząd w całości odpowiada. I który zasypać będzie trudno.
Ale to jeszcze nie koniec. By zrozumieć istotę problemu, trzeba sięgnąć jeszcze głębiej w historię. Otóż wyjściową przyczyną powstania dramatycznych podziałów w polskim społeczeństwie była tajna umowa w Magdalence. Wtedy to, ponad głowami społeczeństwa i w tajemnicy przed nim ustalono, że władza, wpływy i pieniądze pozostaną tam, gdzie były, czyli w rekach części zaledwie społeczeństwa, ludzi będących potomkami agentów przywiezionych na sowieckich czołgach. Wtedy właśnie powstał podział, który jest dla nas najgroźniejszy. Wtedy zainstalowano w Polsce szklany sufit. Pod nim było miejsce dla ludzi zwyczajnych i uczciwych. A nad nim znaleźli się wybrani. Komuniści i ich potomkowie oraz pewna część opozycjonistów i ich dzieci. Powstało zjawisko tak zwanych „resortowych dzieci”. Żeby odnieść sukces, żeby awansować w mediach, w służbach specjalnych i w wojsku, w sądownictwie, w najważniejszych dziedzinach przemysłu, czy w szkolnictwie wyższym, trzeba było mieć odpowiednie pochodzenie, „resortowych” rodziców albo wystarczające stosunki i znajomości. Żeby było jasne, problem resortowych dzieci nie polega na tym, że ktoś, kto miał rodziców w UB, nie może awansować, ale na tym, że tylko tacy ludzie osiągali sukces, kierownicze stanowiska, pieniądze i wpływy!
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że za podziały w społeczeństwie odpowiadają przede wszystkim ci, którzy tę przepaść wykopali. Są to ludzie odpowiedzialni za tajny „dil” zawarty w Magdalence, oraz ich resortowe dzieci, ludzie, którzy przez 25 lat po roku osiemdziesiątym dziewiątym robili co tylko mogli, by te różnice utrzymać. I teraz, gdy już wiadomo kto i kiedy te rowy wykopał, dopiero teraz można się zastanowić co zrobić, by je zakopać.
Po pierwsze – i to będzie bardzo trudne – trzeba spróbować zniwelować skutki umowy z Magdalenki. To już się zaczęło, jak można sądzić po tym co się dzieje. Po piskach i krzykach resortowych dzieci odrywanych od koryt, pozbawianych wpływów i zysków. Po desperacji i coraz bardziej bezprawnych środkach protestu, po które sięgają indywidua takie, jak Obywatele RP widać, że wreszcie, po ćwierć wieku, ktoś dobrał im się do skóry. To trzeba dokończyć i spróbować odebrać wszystkie niesłusznie zagarnięte majątki. Trzeba znaleźć sposób, by zrekompensować społeczeństwu poniesione przez lata straty.
Po drugie trzeba skończyć ze zjawiskiem resortowych dzieci we wszystkich dziedzinach życia społecznego i politycznego, ze szczególnym uwzględnieniem wojska i służb specjalnych, sądownictwa, przemysłu, szkolnictwa – zwłaszcza wyższego i mediów. W szczególnie wrażliwych dziedzinach, takich jak sądownictwo, zastanowiłbym się nad opcją zgłoszoną kiedyś przez Wojciecha Cejrowskiego, a sprowadzającą się do krótkiej zasady: „wszyscy won”. To oczywiście trzeba było zrobić dwadzieścia pięć lat temu, ale lepiej późno, niż wcale. Wiele jest podziałów, które są norma w każdym społeczeństwie. Ale te wynikające z niechlubnego porozumienia komunistów z częścią opozycji, są wysoce szkodliwe. I nie dajmy się zwieść krzykom totalnej opozycji. To oni, albo ich mistrzowie wykopali rowy, które podzieliły społeczeństwo, a teraz swoich przywilejów za wszelką cenę bronią, plotąc jednocześnie niebywałe brednie i kłamstwa o podziałach. Nie wolno dać się nabrać na te ich łgarstwa. To co istotnie powinno zostać zakopane, to Magdalenka.
Lech Mucha
Tekst ukazał się w tygodniku Polska Niepodległa (17.05.2017.)
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 13990
Mnie martwi, że to busiarstwo pozostaje małe. Można by się spodziewać, że niektóre firmy się rozrosną w PKS-y, tylko że bez „P”. Co stoi na przeszkodzie? Przepisy? Mafia? Podatki?
Obawiam się,ze jednak szybciej PiS padnie,niż UE..wieszczyłem że ten debilny twór niemiecko-francuski jakim jest UE padnie do 2020 roku...to jest realne,wszystko w ręku Allaha :-)
A czemu PiS...ano temu:http://naszeblogi.pl/63729-czy-media-zabija-pis
Buona notte
to nie kasta sędziowska, a Trzoda Sędziowska się nam objawiła.
Podobnie rzecz się ma z PO. bez wciskania bzdetów o europejskości elektoratu nie mieli by społecznego zaplecza. Poza tym co za różnica dla szerokich mas czy na stołkach fikcyjnych urzędów i stanowisk - z całkowicie niefikcyjnymi dochodami - powołanych jeszcze za czasów Bieruta siedzi dziecko resortowe czy dziecko pisowca? Istotą problemu jest to że ani PO ani PiS nie ma interesu w zmianie istniejących struktur ponieważ pozwalają one na korumpowanie miernot nie potrafiących samodzielnie stworzyć miejsca pracy. Partia która zlikwiduje zbędne etaty jest w warunkach polskich z góry przegrana ponieważ nie przyciągnie do siebie misiewiczów, suskich, pawłowiczów, czarnieckich, brudzinskich, jakich etc.
Ja bym odeszła od nazwy "resortowe dzieci" na rzecz starego, dobrego NEPOTYZMU, bo to de facto do tego się dziś sprowadza, zwłaszcza w korporacjach zawodowych (nie tylko prawniczych), na uczelniach itp.
Elita post-magdalenkowa broni swoich pozycji przed "ciemnym ludem", a lud próbuje przeprowadzić pokojową rewolucję i dokonać jednak wymiany elit wyrosłych na nepotyzmie. Trudno się dziwić, że objawy tej rewolucji są dość widowiskowe, niemniej świadczą raczej o bezradności opozycji.
O ile PiS i nasze nowe, patriotyczne elity nie zgłupieją do cna i nie dadzą się wciągnąć w ten knajacki bardak, to właściwie nic nam nie grozi.
Na dziś bardziej się obawiam głupków i cwaniaczków wewnątrz niż całej tej histerycznej opozycji.