Po wyborach 2015 profesor prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego Jan Zimmermann urażony do żywego, że miast ktoś z profesorskich celebrytów Wydziału Prawa i Administracji UJ, prezydentem został jego doktorant Andrzej Duda popadł w zawistną frustrację. Już wtedy, całą serią wypowiedzi publicznych prof. Zimmermann ucierał fatalną opinię o nowym Prezydencie, z czego teraz, przyznaję sprytnie i dowcipnie czerpią pełnymi garściami twórcy sensacyjnego serialu „Ucho Prezesa”, cytuję za Zimmermannem wybrane kwiatuszki: „Andrzej, bo byliśmy zaprzyjaźnieni, nie zmieni przecież swojego charakteru, nie pozbawi się kompleksów, jak choćby niemożności uniezależnienia się od pewnych osób, chęci podporządkowywania się im. Jeśli Andrzej Duda przejdzie do historii, to raczej, jako bezwolny prezydent Polski, bo ma taki charakter, że kiedy przyjdzie mu o czymś rozstrzygać, woli komuś ustąpić, nie chce lub nie umie wiązać się odpowiedzialnością. Czy taki ktoś może być prezydentem? Dobrym prezydentem? Nie…”, - tyle cytatów.
Po tych enuncjacjach (Sic!) profesora prawa Wszechnicy Jagiellońskiej nie wytrzymałem i w notce pt. „Etos profesora w świetle naruszania tajemnicy sakramentalnej” – vide: http://salonowcy.salon24.pl/713445,etos-profesora-w-swietle-naruszania-tajemnicy-sakramentalnej napisałem, że jako nauczyciel akademicki z blisko czterdziestoletnim stażem uważam wypowiedzi prof. Jana Zimmermanna za gorsząco nieodpowiedzialne, gdyż moim zdaniem promotor, który puszcza doktorat, a później w kilku wywiadach z rzędu szkaluje swego doktoranta jest człowiekiem emocjonalnie niedojrzałym, a jego z gruntu nieetyczne postępowanie motywowane powodami politycznymi świadczy o degradacji statusu profesora uniwersyteckiego.
Dlaczego tak uważam? Bo wiem z własnego doświadczenia, iż trwająca zwykle kilka lat ścisła współpraca doktoranta z promotorem stwarza z czasem wzajemną płaszczyznę niepowszednio bliskiej zażyłości i porozumienia między rzeczonymi nie tylko na niwie naukowej, lecz także w płaszczyźnie wzajemnego zaufania. Bowiem w naukach humanistycznych celem osiągnięcia maksimum doskonałości procesu dysertacyjnego doktorant musi się bez reszty otworzyć przed swoim promotorem, nie tylko, jako naukowiec, lecz także, jako człowiek z wszystkimi jego zaletami i wadami, co z kolei zobowiązuje promotora do bezwzględnej dyskrecji, co można śmiało porównać z obowiązkiem dotrzymywania kapłańskiej tajemnicy spowiedzi.
I nie trzeba było długo czekać, na kolejny dowód, że niektórym uniwersyteckim profesorom prawa polityka odbiera rozum, którym okazało się zbojkotowanie obrony doktorskiej Bogu ducha winnego młodego człowieka, którego promotorem jest prof. Lech Morawski. Bojkot dokonany przez grupę kilku akademickich szaleńców pałających patologiczną nienawiścią do swego kolegi, który sprzeniewierzył się rygorowi poprawności politycznej popierając władzę Prawa i Sprawiedliwości.
Lecz chociaż jestem blogerem prawicowym, muszę sprawiedliwie przyznać, że prof. Morawski chcąc się przypodobać partii Jarosława Kaczyńskiego delikatnie mówiąc przegiął i na sympozjum oksfordzkim chlapnął coś, czego w zgodzie z etyką profesorską nie da się obronić, choć rozumiem, że profesorowi Morawskiemu chodziło bardziej o zepsucie moralne pewnych środowisk, niż o korupcję sensu stricto. Ale słowo się rzekło i lewackie konie poszły po betonie. Wszakże dla porządku przypomnę, że jak prezes TK prof. Andrzej Rzepliński wzywał publicznie Polaków do wyjścia na ulicę, konie lewackie położyły po sobie uszy i siedziały cicho, jak myszy pod miotłą.
Słowem życie coraz częściej pokazuje, że znakomita większość naszych uniwersyteckich profesorów prawa służąc swoim politycznym mocodawcom bezustannie się wymądrza w mediach, że tylko oni mają monopol na rację, gdyż, jak nikt inny znają stosowne paragrafy konstytucyjne, cywile i karne. I zapewne znają, ale pożal się Boże prawnicza uniwersytecka „elita” na śmierć zapomniała o bezwzględnym obowiązku przestrzegania najważniejszego kodeksu, jakim jest kodeks etyczny pracownika nauki. I przepraszam za wyrażenie, ale choć, jak już wspomniałem prof. Morawski na sympozjum oksfordzkim chlapnął coś, czego z punktu widzenia etyki w nauce nie da się obronić, to toruński bojkot obrony doktorskiej doktoranta prof. Morawskiego jest objawem intelektualnej „menopauzy” toruńskich legalistów najwyraźniej wchodzących w okres moralno etycznego przekwitania, czego objawami są w tym przypadku napady afektowanej histerii odbierającej zdolność racjonalnego postrzegania rzeczywistości – patrz dzisiejsze rozpaczliwe sięgnięcie przez TVN24 po posiłki w osobie jak widać dozgonnego przewodniczącego Komitetu ds. Etyki w Nauce Polskiej Akademii Nauk, emerytowanego profesora Wszechnicy Jagiellońskiej Jana Hertricha-Woleńskiego, pamiętającego jeszcze wczesne zaranie epoki dinozaurów, lewackiego aktywisty o pezetpeerowskim rodowodzie i filozoficznego guru prawników jagiellońskich, którego na zorganizowanym w marcu 2014 przez UJ Kongresie Kultury Akademickiej skarciła nawet bynajmniej nie prawicowa ministra Lena Kolarska-Bobińska – czytaj: „Ministra Kolarska-Bobińska karci jagiellońskich jajogłowych” - http://salonowcy.salon24.pl/575693,ministra-kolarska-bobinska-karci-jagiellonskich-jajoglowych.
Z zadowoleniem przeczytałem tedy zamieszczone na stronie Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego oświadczenie ministra Gowina dotyczące odwołania obrony rozprawy doktorskiej na UMK w Toruniu, cytuję za panem ministrem:
„Z niepokojem przyjąłem informację o odwołaniu obrony doktoratu (przygotowanego pod opieką promotorską prof. Lecha Morawskiego), która miała odbyć się na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Doktorant tamtejszej uczelni nie mógł obronić rozprawy doktorskiej, ponieważ część członków komisji, manifestując swoją dezaprobatę dla wypowiedzi prof. Morawskiego wygłoszonej w Oxfordzie 9 maja br., zbojkotowała obronę dysertacji doktorskiej. Uważam, że takie postępowanie godzi w zasadę apolityczności uczelni. Przede wszystkim jednak oceniam to postępowanie jako niedopuszczalne, gdyż wyrządza ono krzywdę młodemu naukowcowi, który stał się ofiarą sporów politycznych. Należy dodać, że przygotowana praca została pozytywnie oceniona przez recenzentów, stąd nie może być mowy o jakimkolwiek merytorycznym uzasadnieniu odwołania obrony doktoratu. Sytuacja, która miała miejsce na UMK w Toruniu, kłóci się zasadą rzetelnej oceny dorobku naukowego. Wierzę, że doktorant będzie mógł jak najszybciej podejść do obrony rozprawy doktorskiej i o to apeluję do władz uczelni.Jarosław Gowin
wiceprezes Rady Ministrów, minister nauki i szkolnictwa wyższego”
Więc trzymam za słowo pana ministra, że nie poprzestanie na tym oświadczeniu i zgodnie z literą prawa zdyscyplinuje en mass, zarówno nową władzę wspierające, co z nią zajadle walczące, skądinąd sympatyczne, acz nieprzystojnie bezkarne, - wiecznie rozgadane legalistyczne towarzystwo wzajemnego zachwytu nad samymi sobą, które, jak śpiewał Wojtek Młynarski w pewnej kultowej piosence: „zanadto nam się ostatnio rozdokazywało” i myślę, że czas już najwyższy sprawić by: „już nigdy więcej nie miały wzięcia, szare komórki do wynajęcia”.
Zaś rządowi i kancelarii pana Prezydenta radzę by wzorem Bila Clintona powiesili sobie nad biurkiem plakietkę z napisem „róbmy swoje” i jak ognia wystrzegali się w swych szeregach profesorów, gdyż wiem z własnego akademickiego doświadczenia, że im mądrzejszy uczony tym mniej się nadaje do rządzenia. Zaś rządzący winni szczególnie stronić od profesorów prawa, gdyż tak się złożyło, że choć jestem geologiem przez całe życie trzymałem się towarzysko z prawnikami, co mnie nauczyło, iż specyfiką ich zawodu jest reguła, że prawnik jest tym skuteczniejszy im wredniejszy.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki, członek grupy inicjatywnej krakowskiego oddziału Akademickiego Klubu Obywatelskiego (AKO) i. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego)

A Pan Krzysio znowu tego samego, czyli powtarzanko po słynnej "profesor" Krystynie P.: Więc Panu Krzysiowi znowu trza uświadomić, że prof.Zimmermann oceniał swojego byłego doktoranta jako pełniącego urząd prezydenta RP (i trafnie oceniał, jak to teraz widać), a nie jako swojego wychowanka naukowego. A dowodzenie, że rzekoma zawiść, iż to nie profesor został prezydentem RP Pana Krzysia niestety ośmiesza i kompromituje.
jako nauczyciel akademicki z blisko czterdziestoletnim stażem uważam wypowiedzi prof. Jana Zimmermanna za gorsząco nieodpowiedzialne, gdyż moim zdaniem promotor, który puszcza doktorat, a później w kilku wywiadach z rzędu szkaluje swego doktoranta jest człowiekiem emocjonalnie niedojrzałym, a jego z gruntu nieetyczne postępowanie motywowane powodami politycznymi świadczy o degradacji statusu profesora uniwersyteckiego.
Przypisując prof. Zimmermanowi szkalowanie A.Dudy pan Krzysio jako nauczyciel akademicki z blisko czterdziestoletnim stażem (co każdorazowo podkreśla, iżby kto nie zapomniał) sam się dopuszcza szkalowania tego profesora. Co można tłumaczyć jego zapiekłą nienawiścią do wszystkich profesorów prawa UJ, z którymi rzekomo był kiedyś za pan brat, a którzy już podziękowali mu za towarzystwo.
Bojkot dokonany przez grupę kilku akademickich szaleńców pałających patologiczną nienawiścią do swego kolegi, który sprzeniewierzył się rygorowi poprawności politycznej popierając władzę Prawa i Sprawiedliwości.
To Pan Krzysio uważa, że sędzia TK Morawski jedynie sprzeniewierzył się rygorowi poprawności politycznej, a nie oczernił, spotwarzył i pomówił o poważne przestępstwa swoich kolegów z TK, a także wiele innych prominentnych osób w Państwie? I Pan Krzysio naprawdę uważa, że sędzia TK ma oficjalnie popierać rząd (jakikolwiek)? I donosić na swoje państwo za granicę przedstawiając je jako siedlisko korupcji, głupoty i zła? A konstytucję, której ma strzec, na którą przysięgał, określać mianem nic niewartego kawałka papieru?
Przykre to, ż wypisując takie horrendalne bzdety Pan Krzysio podpiera się jeszcze Młynarskim...
Kiepsko Pan wypadł wczoraj w TVN24. Czuło się, że nie wierzył Pan w to, co mówił domagając się bezwzględnej kary dla prof. Morawskiego, a Pańskie wywody natury etycznej były niezborne i gubił Pan wątki. Czas odpocząć, panie profesorze!
PS. Dawno Pan nie cytował Leca.
"Bo sądząc po niezbornych i usianych błędami komentarzach (choćby z poprzednich blogów) owej Florentyny można przypuszczać,że edukację zakończyła/zakończył na niższych klasach szkoły podstawowej..."
-----------------------
Proszę zważyć, iż rzeczony profesor jest dość sprytny, jak chodzi o zacieranie śladów jego tożsamości.
Dziękuję za info. Rozważałem taką możliwość ze względu na bardzo podobny styl i rodzaj narracji. Poza tym za dużo o mnie wie. Więc być może jakiś bliski znajomy rzeczonego. I na tym kończę sprawę, której nie będę już dalej drążył.
Pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz
P.S. A o Panu Krzysiu to jest mi wiadomo tyle tylko, ile on sam o sobie tu pisze,a zwłaszcza że jest emerytowanym nauczycielem akademickim z tytułem dra inż. z czterdziestoletnim stażem. Acha: i że się kiedyś przyjaźnił z profesorami prawa tego okropnego UJotu Jagiellońkiego.
>>..proszę o sprostowanie z Pańskiej strony (wystarczy napisać) "Jan Woleński, do którego p.. Pasierbiewicz czyni aluzje, nie jest blogerem o pseudonimie Florentyna."
Może Pan też usunąć wpis p. Pasierbiewicza, ale to byłaby niepowetowana strata.
Jan Woleński<<
To co opisała, jak to wygląda w Polsce w porównaniu z Niemcami, to nie dziwię się, że polskie uczelnie są tak nisko oceniane, gdzie "państwo profesorowie" są jak "uczelniane pawie ", pełnią rolę tylko ozdoby, co często jest atrybutem prywatnych uczelni, nieważna jest jakość prof. dr , ważne by był, jako warunek istnienia uczelni nie dla krzewienia wiedzy, a robienia pieniędzy.
----------------------------
Pisze Pan:
"...niektórym uniwersyteckim profesorom prawa polityka odbiera rozum,.."
tylko profesorom? "przygadał kocioł garnkowi"
Pan też się specjalnie od nich pod wieloma względami nie różni, wystarczy Pana skrytykować, a już można spodziewać się zbanowania, skoro w tak banalnej sprawie jak blogowanie, Pan skrajnie reaguje, to można się spodziewać podobnej reakcji w stosunku do studentów nielubianego profesora, jest Pan podobnie jak ci krytykowani mściwy, sam reaguje emocjonalnie na krytykę, obojętnie jaką, słuszną czy nie, nie potrafi stanąć ponad podziałami.
-------------------
S24:
"...doświadczony bloger to taki, który „prowokuje” nie tylko komentatorów opcji, którą zwalcza, ale także komentatorów sympatyzujących z partią którą faworyzuje. To jest właśnie ten komfort blogera, na który nie mogą sobie pozwolić politycy. Mówiąc wprost, w przeciwieństwie do polityka, bloger może skrytykować partię, której sprzyja, pod warunkiem, że jest to krytyka konstruktywna. Więcej, bloger sprzyjający określonej partii może wywoływać niezręczne i niepopularne tematy, których poruszać politykowi nie wypada.
Pójdę jeszcze dalej i powiem, że w przeciwieństwie do polityka, prowokujący bloger może, nie narażając na uszczerbek partii, za którą się opowiada, jak się to mówi „wziąć na klatę” huraganowe i często niewybredne ataki jej zwolenników, łącznie z posądzeniem o zdradę i prowokatorstwo przez mniej wyrobionych internautów. Natomiast takie emocjonalne wypowiedzi sprowokowanych przez blogera komentatorów doświadczonemu politykowi mogą powiedzieć wiele na temat rzeczywistych nastrojów elektoratu i związanych z tym ewentualnych zagrożeń. Oczywiście pod warunkiem, że ten materiał odpowiednio wyselekcjonuje i przeanalizuje wyciągając odpowiednie wnioski. Na tym moim zdaniem polega współpraca dobrego blogera z doświadczonymi politykami partii, z którą się solidaryzuje.
Póki co moi stali komentatorzy milczą.
Więc albo notka za trudna na ich percepcyjne możliwości, albo kłócąca się z ich myśleniem życzeniowym, albo przekaz notki ich w ogóle nie obchodzi.
We wszystkich trzech przypadkach wniosek jest złowróżbny."
---
Jak sam Pan pisze, jest prowokatorem, potem się dziwi krytyce, tym bardziej, że krytyka ma charakter ataku.Pzdr
"Jak sam Pan pisze, jest prowokatorem..."
-------------------------
Nie prowokatorem, lecz motywatorem. Proszę jeszcze raz przeczytać zacytowany przez Pana fragment mojego tekstu.
Pozdrawiam
to Pańskie słowa, więc proszę nie odwracać kota ogonem, a z tym się zgadzam.
Panie kochany, jak się komuś sprzyja, chce się pomóc poprzez zwrócenie uwagi, to nie robi się tego agresywnie, jak Pan to często czyni.
Jest wielu blogerów, którym też się nie podoba to i owo w poczynaniach rządu, ale robią to na poziomie polemiki, bo może się okazać, że się myli, wtedy jest ciekawa dyskusja, nikt nikogo nie obraża i nie banuje za odmienne zdanie, a tym bardziej nie nazywa "niekumatymi" "ortodoksyjnymi" itp. określeniami.
Pzdr.
PS
Z tekstem się zgadzam, mam podobny pogląd, jak z wieloma Pańskimi tekstami, ale forma mi się nie podoba i to próbuje od dłuższego czasu, bezskutecznie Panu powiedzieć, a Pan jak ten przysłowiowy obraz.
Alina Janowska---75 lat
Jadwiga Staniszkis 75 lat
pan Krzysio ---75 lat [ale to niepewne,bo różnie podaje]
Czy to przekleństwo trzech ćwiartek?
Moja ś.p. babcia do ostatniego dnia swego życia, a zmarła mając ponad 80 lat, prowadziła (z tylnego fotela) sporą firmę dziadka, który prowadził ją do blisko 90 lat, zmarł mając 95.
Jak się można domyślić, ich umysł musiał być "jasny", by nie zrujnować firmy i nie zrujnować życie ludzi tam pracujących.
By zachować sprawność umysłu, trzeba go ciągle ćwiczyć, Pan Krzysiu trzyma się całkiem dobrze, ale wrodzony despotyzm, utrudnia kontakt, cała tajemnica.
Zaznaczę, że ludzie starsi mają nie tylko wiedzę, choć często przestarzałą, ale zdobywają "mądrość życiową", chyba ważniejszą od nabytej wiedzy, pozwala to na skuteczną analizę skutków decyzji w czasie przeszłym, teraźniejszym i przyszłym, nie darmo różne cywilizacje miały swoje rady mędrców. Mnie np. śmieszą nasi senatorowie, ludzie którzy mają "mleko pod nosem". Ktoś pisał, że np. sędzią w USA i to nie tylko najwyższego szczebla, zostają ludzie mający określony wiek i doświadczenie, tam "młokosy" nie mają dostępu, muszą czekać na swoją kolej i wykazać się wysokim morale.
Pzdr.
"myślę jednak ,że to dobrze,że ktoś wreszcie realistycznie spojrzał i ocenił luminarzy naszej nauki..."
----------------------
Gorąco Panią zachęcam do lektury fascynujących merytorycznie komentarzy dodanych do tej notki na Salonie24 - vide: http://salonowcy.salon24…
PS. Jak Pani myśli? Dlaczego tu na NB nie ma takich komentarzy? Może jest to spowodowane ograniczeniem ilości znaków?