Wypadek premier Beaty Szydło to skutek głębszej strategii samoobrony obecnej władzy. Dotyczy to wszystkich sytuacji, gdy było zagrożone życie czołowych polityków Prawa i Sprawiedliwości. A więc prezydenta Andrzeja Dudy, Antoniego Macierewicza czy ostatnio PBS. Jej wypadek podczas wizyty w Izraelu z tej sekwencji, o której tutaj chcę napisać, wykluczam. Inny kraj, inna ochrona, zwykła kraksa w natężonym ruchu ulicznym zdarzająca się przez przypadek. Nawet jeśli miało to być jakieś ostrzeżenie (bo i tego nie można wykluczyć), to ja nie o tym dzisiaj.
Czy przeżyliście Państwo chociaż raz, będąc za kierownicą, wyprzedzanie kolumny rządowej? Bo ja tak, nie tylko w ruchu ulicznym, ale także na drogach zwykłych, lokalnych. Mam doświadczenie jako kierowca (pół wieku prawo jazdy A,B,D+E bezwypadkowo), a jednak za każdym razem, gdy czegoś takiego doświadczyłem, miałem gęsią skórkę: pędząca kolumna na łeb na szyję, jej długość oraz impet, nawet jeśli odbywa się to przy prędkości 50-60 km na godzinę, gdy użytkownicy drogi automatycznie zwalniają i dają miejsce autom na kogutach, to jednak taka kawalkada czarnych limuzyn potrafi spowodować, że niejednemu kierowcy strach w oczy zaglądnie. Dlatego jestem zdziwiony, że młody kierowca Seicento w Oświęcimiu tak beztrosko potraktował wyprzedzający go pojazd z migającym oświetleniem ostrzegawczym na dachu, że gdy tylko ten znalazł się przed nim, odbił w lewo (by skręcić do domu, bo akurat tam mieszkał) pomiędzy lukę w kolumnie i tym samym zajechał drogę Pani Premier.
To w tym miejscu śmierć wisiała w powietrzu. [Nawet jeśli to był zamachowiec, jakiś potencjalny kamikadze – w co wątpię.]
A teraz proszę sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby opancerzone Audi staranowało tego mikrusa z jego beztroskim chłopakiem za kierownicą, nie posiadającym wystarczającego doświadczenia za kółkiem, a wiemy, że tacy "niedzielni kierowcy" w ruchu drogowym się zdarzają!? Przecież cała Polska zachodziłaby w głowę, jak to jest, że kolumna rządowa zabiła młodziaka na drodze? Wczorajszy hejt, jaki wylał się pod adresem rannej i strony rządowej, przy tym, co by się działo, gdyby wypadek był tragiczniejszy w skutkach z ofiarą w postaci kierującego Seicento, jest nie do wyobrażenia! Skala nienawiści i ujadania pod adresem rządów PiS (i Kaczyńskiego) byłaby chyba równa tej, jakiej po Smoleńsku od wrogów zamordowanej elity patriotycznej doznaliśmy.
Dlatego zachowanie rządowego kierowcy uważam za racjonalne i zasługujące na uznanie. Sam bym się tak odruchowo zachował. To instynkt podpowiada ci, czy masz kogoś rozjechać i prawdopodobnie zabić, czy sam, nawet ranny, uratujesz mu życie. Dzieje się to błyskawicznie, bez świadomości, ale w tym decydującym manewrze TY masz niepojętą pewność, że robisz słusznie. A dopiero potem, na zimno, staje ci przed oczami jakaś stop klatka, jakby czas owego ułamka sekundy przyszedł zamrożony z Antarktydy. Prowadzący tiry wiedzą o czym piszę.
A dlaczego akurat obecna ekipa rządowa ma takie problemy z poruszaniem się po kraju?
Bo nie ma, i nie może mieć, to zrozumiałe, zaufania do własnego państwa, jego struktur, zwłaszcza z segmentu bezpieczeństwa. Po tylu latach wrogości, której nadal doświadcza, a ostatnio nawet jawnych pogróżek od ludzi mających broń w rękach oraz fachowe umiejętności terrorystyczne, musi przemieszczać się nieoczekiwanie i szybko. Czasy, gdy milicja a potem policja zabezpieczały trasę przejazdu władzy, w tym wypadku nie wchodzą w grę. Nieracjonalnym, bo nieostrożnym, byłoby zapowiadać w teren, że tam a tam, o tej i o tej godzinie, będzie przejeżdżał jakiś dostojnik rządowy. Zbyt dużo jest funkcjonariuszy w kraju, do których nie można mieć zaufania służbowego. [Dlatego nie miejmy pretensji, że o czymś strategicznym, ale i nie tylko, dowiadujemy się post factum.] Należy brać pod uwagę skalę nienawiści i naprawdę zagrożone ogromne mafijne interesy! Odsuwane od złotodajnego koryta jakże liczne "establisz-męty", choć niby już byłe, są na tyle zdeterminowane i posiadające wystarczające możliwości, by posunąć się nawet do zamachu na czołowe postaci Dobrej Zmiany.
Dlatego kolumna rządowa musi poruszać się po drogach publicznych znienacka, z tym tylko, że BOR-owcy winni rozumieć, dlaczego znajdują się w dużo trudniejszej sytuacji aniżeli odbywało się to uprzednio i czego uczono ich na szkoleniach. POpaprańcy mieli komfort, bo pisowska opozycja była faktycznie legalistyczna, a teraz patriotycznemu, propolskiemu rządowi przeciwstawia się banda złoczyńców, bezwzględna mafia, jurgieltnicy antypolacy, czyli targowica, oraz wszelkiej maści wciąż rozpanoszona agentura, gotowa zrobić wszystko, by reformy w kraju się nie udały. Z tych względów ostrożność rządzących, nieoczekiwane pojawianie się w ruchu ulicznym, jest tutaj jak najbardziej wskazana, nawet jeśli skutkuje to czasami zdarzeniami dawniej nie mającymi miejsca.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 30428
No nie... Naprawdę nic nie wiemy?! Mamy milczeć znając tyle faktów, bo POpaprańcy uważają inaczej, wbrew logice. Nadal Pan z tą "logiką oboczno-dygresyjną", tym razem dodając do bacy i Lenina dżem. Co jeszcze ma Pan w zanadrzu, żeby mi lepiej wytłumaczyć taki dadaistyczny sposób stosowania ironii...
No dobrze - poddam się jeszcze jednym komentarzem pod Jego pokrętną krytykę.
Jak się jedzie w kondukcie jako pierwszy, to trzeba ocenić, czy inni za mną nie wpadną w pułapkę i stale patrzeć w lusterko (wymaga to od kierowcy specjalnej predyspozycji zwanej podzielnością uwagi; taką samą cechą musi być obdarzony drugi w kondukcie trzyautowym); jeśli chodzi o wydanie oceny w tej części, to kierowca prowadzący kolumnę zdał egzamin, bo stanął niemal w miejscu tuż za drzewem, na którym rozbił się drugi samochód z Panią Premier, puknięty przez seicento i chybnięty w lewo. A w pierwszej części? Jako pilot grupy... Tutaj można by dyskutować. Zna Pan zjawisko doganiania peletonu, gdy wojsko jedzie w kolumnie. Pierwsi trzymają zadaną prędkość, a ostatni mają wrażenie, jakby zasuwali z szybkością światła. Być może BOR-owiec pilot za szybko mijał to seicento. Jeśli nawet nie włączył ten chłopak lewego migacza, to jechał blisko środkowej linii, więc należało zwolnić i przyasekurować tych jadących z tyłu. Gdyby jechali wolniej wszyscy trzej, a o tym decyduje prowadzący, to stworzyliby "ścianę", od której odbiłby się gapuńcio, nie mający zwyczaju zachowywania szczególnej ostrożności przy lewoskrętach.
Czekam na Pańskie wyjątkowo "niebanalne" kąśliwości. - Pozdrawiam.
Nie uniknął Pan domysłów. Tymczasem w gruncie rzeczy nawet nie wiadomo, czy była to kolumna pojazdów uprzywilejowanych. Nie widzę powodów do kąśliwości, a wcześniejsze są Pańską interpretacją. Pozdrawiam.
Proszę Pana... Znam to miejsce jak podłogę przy łóżku, ponieważ od 1986 roku jeżdżę akurat tamtędy co weekend do chatki za Oświęcimiem. A że to jest droga do obozu koncentracyjnego, więc od ronda za wiaduktem kolejowym w kierunku dworca i potem bram Auschwitz, żeby nie było jakiejś prowokacji, bo stale tam przyjeżdżają grupy żydowskie, jest zainstalowany dobry monitoring (poczynając od dachu na Carrefourze). I na filmie właśnie widać jak na dłoni, że auta jadą w kolumnie, na pulsacyjnych światłach (i z alarmem dźwiękowym, co zeznaje wielu świadków). Więc - w imię rzekomej praworządności - to Pan podważa fakty.
W dodatku dziś ujrzałem w całej krasie tego delikwenta, cwaniaczka, co zamierza w sprawie oczywistej chachmęcić... Więc lepiej niech Pan już da spokój z tą swoją co najmniej dziwną "powściągliwością". To, o czym piszę, dobrze widać i czuć.
Proszę przeczytać mój tekst od początku, na spokojnie - gdyż jako praktyk, mając niewielką, ale podstawową ilość informacji, w żadnym miejscu się nie pomyliłem. Za chwilę minie 7 dni hospitalizowania rannych i dżolero (bo tak się teraz zachowuje) po prostu słusznie dostanie nauczkę w formie wyroku za nieumyślne spowodowanie katastrofy w ruchu drogowym. I Pan Pociej, podszczuty "pro publico bono" przez posłów Sowę (N) i Budkę PO), niewiele mu pomoże. A Pani Premier, jak znam życie, wielkodusznie temu somnambulikowi za kółkiem (bo w obejściu, jak zaobserwowałem, to nie wygląda mi na niemotę) chyba wybaczy. Oby.