Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Musimy coś z tą nienawiścią zrobić!

Krzysztof Pasierbiewicz, 12.02.2017
Nie jestem strachliwy, ale jak po wypadku pani premier Szydło przeczytałem w Internecie wpisy, które można sprowadzić do frazy „szkoda, że się nie zabiła” na serio się przeraziłem i przypomniało mi się pewne przysięgam na zdrowie mojej jedynaczki autentyczne zdarzenie.

Otóż jakiś czas temu wpadłem do kultowego baru kawowego „RIO” w Królewskim Mieście Krakowie, gdzie codziennie o tej samej porze zbiera się ta sama od lat „podwawelska śmietanka”, aktualnie w wieku, by się nie narazić paniom powiem czterdzieści plus ze wskazaniem na... nie ciągnę dalej wątku, bo znowu coś chlapnę. Kawę pija się tam przy barowych kontuarach z wysokimi stołkami, na których nie sposób usiedzieć, więc wszyscy rozmawiają na stojąco. Niegdyś starzy bywalcy baru kawowego RIO pili kawę razem, jak w rodzinie. Jednakże trwająca od kilkunastu lat "wojna polsko polska" zniweczyła tę harmonię i towarzystwo podzieliło się na frakcje: „udecko-platformerską”, „eseldowsko-ubecką” i „pisowsko-narodową”, które piją obecnie kawę przy oddzielnych ladach. 

Jak zwykle o 13-tej zaczęli się schodzić odwieczni bywalcy, a obok mnie przystanął pewien krakowski artysta, z którym pogadałem chwilę o tym, co słychać w teatrach.  Kątem oka spostrzegłem, że przy ladzie pisowsko-narodowej w charakterystycznych pilotkach bojowych rozkładają się dwie moje wieloletnie przyjaciółki - nad wyraz zapalczywe, bogoojczyźniane bojowniczki walecznych szwadronów Ojca Dyrektora. Pokiwałem im radośnie, bo je znam od dziecka i krzyknąłem przez ramię, że zaraz do nich podejdę. W międzyczasie zostały obsadzone lady platformersko-eseldowsko-ubeckie, gdzie w towarzystwie kilku wyfiokowanych w drogie ciuchy i szpanujących najnowszymi zdobyczami chirurgii plastycznej pań doktorowych, mecenasowych, dyrygentowych, biznesmanowych i innych owych, zoczyłem mojego kumpla z liceum, szanowanego lekarza, któremu również pokiwałem przyjaźnie.

Artysta się gdzieś śpieszył, więc podszedłem do moich przyjaciółek z opcji pisowsko-narodowej. Zmroziły mnie jednak ich lodowato wzgardliwe spojrzenia, a gdy zapytałem, co się stało, po chwili złowróżbnej ciszy jedna z nich spurpurowiała jak indor i prychnęła z furią: Człowieku! Jak ty, chłopak z dobrego domu, szanowany naukowiec, możesz pić kawę razem z tym wrednym peowcem, pożal się Boże artystą, który dałby się za Platformę porąbać!!! A druga mnie ofuknęła, że mój ojciec akowiec z pewnością teraz się przewraca w grobie. Wyczułem, że nie żartują, gorzej, że powiewa od nich pogardliwie nienawistnym chłodem. Wykręciłem się tedy, że muszę iść do samochodu, bo mi wlepią mandat.

Kiedy wyszedłem z kawiarni dobiegło mnie wołanie kolegi lekarza, a gdy się wreszcie dotoczył, zadyszany, z rozzłoszczoną miną walnął z grubej rury: Krzysiek! Miałem cię za inteligentnego faceta! Z kim ty się człowieku zadajesz! Przecież te babska to niebezpiecznie nawiedzone pisówy, które za Kaczora utopiłyby cię w łyżce wody! Czy ty chłopie nie rozumiesz, że jak oni będą rządzić to mamy wszyscy do imentu przerąbane?! Wstydź się stary! Ty! Pracownik naukowy gadasz z radiomaryjnymi babonami! Nie dał mi dojść do słowa, aż mu żyły wylazły na skroniach. I znowu wyczułem, że kolega nie żartuje i wykręciłem ważnym spotkaniem.

Kiedy szczęśliwy, że mi się udało uwolnić od zakręconego radykała znikałem za rogiem, zaszedł mnie od tyłu były ubek, który też pił kawę w RIO, niegdyś bramkarz z krakowskich Jaszczurów, który w czasie komuny handlował dolarami i donosił na kolegów, a obecnie jest prezesem jakiejś ważnej spółki. Zasapany i wyraźnie rozjuszony wygarnął mi na odlew: Myślałem żeś pan jesteś uczonym człowiekiem. Czy się panu za przeproszeniem w głowie popieprzyło?! Widziałem, w kim żeś pan rozmawiał! Czy pan nie rozumie, że z tą pisowsko-peowską bandą nie wolno się zadawać, bo to same mendy i złodzieje! Aż go zadławiło ze wzburzenia. Więc się znów wykręciłem, tym razem umówionym obiadem.
Po powrocie do domu też nie było lekko. Bo po południu zadzwoniła jedna ze spotkanych w RIO przyjaciółek i przez pół godziny mnie beształa, jak ja mogłem rozmawiać z tymi bandziorami Tuska, którzy nam zabili prezydenta pod Smoleńskiem. A wieczorem dobił mnie telefon kolegi lekarza, który prawie godzinę nawijał, że krakowskie elity się za mnie wstydzą, bo wszyscy widzieli  jak stałem w RIO z tymi parszywymi pisiorami, którzy tylko patrzą żeby zawłaszczyć Polskę na amen. Długo nie mogłem usnąć ogarnięty lękiem, że zaraz zadzwoni ubek. A w nocy mi się śniło, że mnie linczowali na zmianę platformersi z pisiorami...", tyle opowieści.

Sami Państwo widzicie, że politycy doprowadzili naród do choroby umysłowej zamieniwszy Polskę w jeden wielki dom wariatów, od lewa, przez środek, do prawa. I myślę, że się Państwo ze mną zgodzicie, że Polska weszła już w ostatnie stadium paranoidalnej schizofrenii zrodzonej z maniakalnej nienawiści wszystkich do wszystkich, za czym jest już tylko czarna dziura.

Więc, co? Rowy nie do zasypania???

I tak i nie…

Otóż tak się jakoś złożyło, że choć z wykształcenia jestem geologiem i na AGH pracowałem, przez całe życie przyjaźniłem się z ludźmi z Uniwersytetu Jagiellońskiego, z którymi w młodości bardzo mocno mnie złączyły przemiłe birbantki, narty i tenis. I była to naprawdę bliska przyjaźń głównie z prawnikami, socjologami, którzy, jak życie pokazało obecnie tworzą anty-pisowski obóz, któremu nadają ton pracownicy naukowi Wydziału Prawa i Administracji UJ, pewien jagielloński anty-lustrator, były minister Platformy i niegdysiejszy przewodniczący Trybunału Konstytucyjnego.  I choć jestem prawicowym blogerem, bynajmniej się tej przyjaźni nie wypieram i po prawdzie bardzo mi jej szkoda mimo tego, że jak po tragedii smoleńskiej zacząłem blogować opowiedziawszy się publicznie po prawej stronie polskiej sceny politycznej moi byli „przyjaciele” w jakiś iście nieludzki sposób mnie znienawidzili i uznali za zdrajcę, a salon podwawelskiego Krakówka wydał na mnie wyrok śmierci obłożywszy mnie klątwą ostracyzmu i zmowy milczenia. Doszło nawet do tego, że jeden ze znanych krakowskich prawników, przez wiele lat mój bardzo serdeczny kolega zadzwonił do mnie i zagroził, że "jak się nie uspokoję na tym moim prawicowym blogu to muszę się liczyć z tym, że jakby mi się coś złego przytrafiło krakowscy prawnicy i lekarze mi nie pomogą".

Ale w imię sprawiedliwości muszę również stwierdzić, że zapiekła nienawiść jest nie tylko po tamtej stronie. Bo jak ostatnio po tym, jak PIS przegiął w kilku sprawach napisałem na blogu parę konstruktywnie krytycznych tekstów pod adresem nowej władzy, ortodoksyjni pisowcy rzucili się na mnie jak wilki również zarzucając mi zdradę i oskarżając, że podając się za prawicowego blogera jestem z pewnością agentem Platformy, który wbija nóż w plecy Jarosława Kaczyńskiego. Zaś przebijająca z tych komentarzy nienawistna wrogość za to, że się ośmieliłem PIS skrytykować wcale nie jest mniejsza niż nienawiść moich byłych przyjaciół, którzy dziś na marszach KOD-u podskakują skandując: „Kto nie z nami ten za PIS-em! Hop! Hop! Hop!”

A więc? Wszechobecna pandemia nienawiści? Głupota? Naród gremialnie obłąkany?

Otóż na szczęście nie.

Bowiem wczoraj byłem na przemiłym karnawałowym wieczorze kostiumowym w przepięknym, starym krakowskim domu przycupniętym u stóp Kopca Kościuszki, gdzie spotkał się jeden z roczników studentów prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego z przełomu lat 60/70 i kilkunastu gości reprezentujących inne zawody. Pan domu bliżej Platformy, zaś przeurocza Gospodyni skłaniająca się rozsądnie ku stronie prawej, zaś Goście o różnych poglądach politycznych, nierzadko bardzo odległych. I choć wam będzie w to trudno uwierzyć, dawno tak pięknego polskiego wieczoru nie przeżyłem, bo z każdego kąta tego domu wyglądała nasza historia. Starannie przez lata dobierane i wysmakowane obrazy, stylowe meble, bibeloty, biblioteczne woluminy i ręcznie malowane freski na ścianach promieniowały młodopolskim klimatem z czasu Wyspiańskiego i kultem naczelnika Tadeusza Kościuszki, o którym uroczy Gospodarz wie, jeśli nie wszystko, to prawie. Były wspólne tańce, wokalne występy i szczypta poezji. A przy boskiej kolacji i wyczarowanych rączkami Gospodyni smakołykach staropolskiej kuchni nie obyło się bez dyskusji na tematy polityczne. I o dziwo nikt się nie kłócił. A wiecie, dlaczego? Bo każdy mógł wyartykułować swoje zdanie i nikt mu nie przerywał, a zebrani potrafili wysłuchać argumentów mówiącego. A wiecie, czemu to było możliwe? Bo w tym baśniowym miejscu i niezwyczajnej atmosferze spotkali się normalni, z natury kulturalni ludzie o pięknych i wolnych umysłach kochający to, co robią, a co najważniejsze niezależni od wszelakich układów politycznych. Słowem ludzie znający swoją wartość, którzy niczego nie muszą udawać. Bardzo ich wszystkich bez wyjątku polubiłem, bo w swej grupie od czasów studenckich wzajemnie się lubiących i szanujących przyjaciół udało im się stworzyć wielką wartość łączącą ludzi, co w dzisiejszych czasach jest już niestety rzadkością. A jak Goście wychodzili, wszyscy się szczerze i serdecznie wycałowali w atmosferze nieudawanej wzajemnej życzliwości.

A jak wracałem do domu dźwięczały mi w uszach słowa modlitwy Konrada:

Daj nam poczucie siły
i Polskę daj nam żywą,
by słowa się spełniły
nad ziemią tą szczęśliwą.
Jest tyle sił w narodzie,
jest tyle mnogo ludzi,
niechże w nie duch twój wstąpi…


Zaś jak zasypiałem sfrunął do mnie z Nieba biały Anioł i wyszeptał w rydlowskim dialekcie:

Tyle byście mogli mieć, byście ino chcieli chcieć!

Krzysztof Pasierbiewicz (Akademicki Klub Obywatelski (AKO) im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w KrakowieAkademicki Klub Obywatelski (AKO) im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Krakowie)






 
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 11026
Zygmunt Korus

Zygmunt Korus

13.02.2017 11:23

Panie Krzysztofie, opowiadanko pyszne, prawie literatura faktu... (znam RIO jak zły szeląg, ale sprzed lat; ho, ho!...). Rzecz jasna ostracyzmy wręcz wirują, słuszne i niesłuszne. Sam takie maleńkie wiry wokół siebie wywołałem, bo po Smoleńsku powypowiadałem wielu znajomym, co zachowywali się skandalicznie wrednie, znajomości droga pisemną, do czasu, aż im rozum wróci... I jak Pan sądzi... wrócił? Gdzie tam. Miłośniczka mądrości i urody KomoRuskiego jest dalej nim zafascynowana. Itd. Niedawno w moim tekście o sopranistce* wspominam atak dziennikarki prawicowej na mnie, że impreza ma rosyjskie arie w repertuarze. Bo ponoć jesteśmy w stanie wojny z Putinem, więc takim jak ja powinno się ogolić głowę... jak kolaborantowi za okupacji. To są sprawy nie do odkręcenia, i dobrze, bo odium to odium - tak było zawsze, tylko skala może teraz nieco większa, bo demokracja korzysta z większej ilości kanałów informacji. A w dodatku przekaziory (także nasze)to skutecznie podtrzymują i rezonują, np. Rachoń w TVP Info nagle zaprasza Szczerbę i daje mu równorzędny głos przy stole. Od jakiegoś czasu nie da się już tych Jego (miała to być nadzieja odnowionej telewizji)dysput przedstawicieli opcji politycznych słuchać, bo każdy (poza rządzącymi, chociaż to też różnie bywa) klepie tą swoją partyjniacką formułkę kłamiąc w żywe oczy bez oglądania się na pokrycie w faktach, nie mówiąc o jakimś zawektorowaniu w kierunku SŁUSZNOŚCI. Człowieka tylko irytacja ogarnia, bo ileż podjudzania można ścierpieć!? Dlatego Rachonia ostatnio wyłączam. Konkludując: pojednania głupoty i antypolactwa - z kim? - lepiej niech nie będzie. Mądrość - jeśli zwycięży i się ucukruje, a na to wygląda - w sposób naturalny odcedzi szumowiny. Bądźmy dobrej myśli, bo jak na razie wszystko zmierza w dobrym kierunku. Serdeczności - Blogerze o Giętkim Piórze! * http://naszeblogi.pl/653…
Domyślny avatar

E.B

13.02.2017 19:45

Dodane przez Zygmunt Korus w odpowiedzi na Panie Krzysztofie,

Panie Zygmuncie. Dziękuję za odwiedziny na moim blogu. Dla mnie to zaszczyt :) Pozdrawiam
mada

mada

13.02.2017 14:02

Taka jest potęga nienawiści. Od nienawiści nie ma odwrotu. Za to od miłości do nienawiści - jeden krok.
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

14.02.2017 10:11

@ALL Niezwyczajnie mała ilość wejść na tę notkę świadczy niestety, że PIS nadal nie jest w stanie przyjąć krytyki w jakiejkolwiek formie i nie chce widzieć swoich błędów. Źle to wróży dla nowej władzy. Krzysztof Pasierbiewicz
Domyślny avatar

MAUR

14.02.2017 11:28

W gronie ludzi obowiązanych niejako z urzędu trzymać pewnien poziom - opisana atmosfera spotkania ludzi o najróżniejszych poglądach jest normą. Tam gdzie wszyscy byli razem kilka lat i zdążyli już poznać się wystarczająco - nikt nie potrzemuje udowadniać swoich racji. Każdy wie swoje i każdy otwarty umysł chętnie konfrontuje swoje wyobrażenia z wyobrażeniami innych. Wszyscy znają liderów różnych opinii i potrafią z tego skorzystać.Co przynosi pożytek wszystkim. Parę lat temu postanowiłem zrobić sobie 2 fakultet z młodszymi o pokolenie. 110 osób na roku. Do nielicznych wyjątków, wręcz nie do zapamietania, należały nieskrępowane dyskusje z wykładowcami tych z młodszego pokolenia. W moim pokoleniu było kilka osób. I właśnie to pokolenie potrafiło wejść w dyskusje z wykładowcami, toczyć spory, pokazywać własne polskie doświadczenia ubrane dzisiaj w zachodnią nowomowę akademicką. Jednym słowem moje pokolenie ożywiło ten rok na tym wydziale na tyle, że raptem wszyscy wykładowcy zapałali chęcią uczenia tego roku. Widocznie było to zjawisko takie jak meteoryt. Bo jak donosi znajomy profesor - już nie ma takiego roku. (P.S. Po dyplom w terminie z owych 110 zgłosiło się 6 w tym 3 z mojego pokolenia, w tym 1 zdobył dyplom przed terminem). Dzisiaj dominuje inny świat wartości. Niestety, i piszę to z przykrością, lecz obecna ekipa rządząca powiela z nawiązką błędy poprzedników. Nie robi nic w kierunku kreowania pól zgodności dla wszystkich. Jest zainteresowana maksymalizacją podziałów społecznych po to by ludzie zajęci byli albo ślepym popieraniem władzy albo jej zwalczaniem. Ta połowa nie biorąca udziału w tych igraszkach rządów dowolnej proweniencji jest zupełnie ignorowana. Do zdobycia władzy w państwie wystarczy by poszli do wyborów nasi. A jak już i ich zabraknie to pójdziemy sami i sami się wybierzemy...

Stronicowanie

  • Pierwsza strona
  • Poprzednia strona
  • Wszyscy 1
  • Wszyscy 2
Krzysztof Pasierbiewicz
Nazwa bloga:
Echo24
Zawód:
Emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta niezależny, autor, tenisista, narciarz, człowiek wolny
Miasto:
Kraków

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 1, 593
Liczba wyświetleń: 12,555,500
Liczba komentarzy: 30,114

Ostatnie wpisy blogera

  • Niedorżnięta wataha
  • List otwarty do prof. Pawła Śpiewaka
  • A jednak miałem nosa pisząc, że mi nie po drodze z PiS-em

Moje ostatnie komentarze

  • Pamięta Pan jeszcze? - vide: https://raskolnikow2.fil… Serdeczności!
  • @Autor & @ALL   ---   W wolnej chwili zapraszam do lektury - vide: https://www.salon24.pl/u…
  • Jacy akademicy, takie uniwersytety - czytaj: https://www.salon24.pl/u…

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Nieznane oblicze Witolda Gadowskiego
  • Kraków olał post-komuszą subkulturę TVN-u
  • Pytanie prawicowego blogera do posłanki Scheuring-Wielgus

Ostatnio komentowane

  • Alina@Warszawa, Niestety owo PROSTACTWO (skupione wokół Tuska) wróciło do władzy. Że to niewyobrażalne "prostactwo" nie trzeba nikogo przekonywać - kto inny mógłby przyswoić i używać 8* w przestrzeni publicznej do…
  • Beskidzki Góral, Tego platfusa przejrzałem na wylot. Hedonista, wlazłby do doopy, każdemu za kilka kliknięć i marzy o zerżnięciu na boku głupiej dziewoi.
  • keram, Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma !!! Z uporem maniaka  część z nas nie potrafi się zadowolić tym czym dysponujemy , tym co mamy, lecz natychmiast przechodzi do natarcia. …

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności