W niewielkim miasteczku, 100 km od Warszawy żyła sobie śliczna dziewczynka. Nazwijmy ją X. Gdy miała 14 lat zabrał ją z domu matki pewien znany w okolicy gangster i użytkował wedle woli, ale z przerwami na odsiadki. Będziemy nazywać go Y. Dziewczyna zwracała się o pomoc do różnych ludzi i instytucji. Na ogół słyszała, że powinna złożyć formalne zawiadomienia o przestępstwie i wtedy zostanie uruchomiona odpowiednia procedura. Oficjalni doradcy zapewne sami śmiertelnie bali się gangstera, bo to on rządził w miasteczku. Wydawali się nie rozumieć, że następnego dnia po złożeniu zawiadomienia dziewczynka powiększyłaby grono aniołków. A może diabełków. Nie wiem jak tam w górze potraktowano by fakt jej dość wczesnej inicjacji seksualnej.
Pewnego dnia X uciekła od swego oprawcy przez okno. Dogonił ją i ciągnął za piękne blond warkocze, główną ulicą miasteczka do swego domu. Było to w niedzielę, w samo południe. Wracający z kościoła przechodnie odwracali głowy.
W przerwach między odsiadkami Y sprokurował dziewczynce dwoje dzieci, które samotnie wychowywała cierpiąc głód. Były owocem gwałtu. Opieka społeczna rzucała jej czasem jakiś ochłap. Na przykład kupowała węgiel..
Kiedy poznałam okoliczności tej sprawy gangster kończył kolejną odsiadkę- 9 lat za postrzelenie policjanta. Dziewczyna wyemancypowała się, odmawiała „wizyt intymnych” w więzieniu, znalazła opiekunkę do dzieci, podjęła pracę, w której wykazała się niezwykłą starannością i uczciwością. Lokalny przedsiębiorca, który zatrudnił ją w sklepie, bez obaw powierzał jej klucze od kasy i od swego domu. Wisiało jednak nad nią widmo rychłego spotkania z rozwścieczonym kochankiem. Opowiadał szczegółowo co zrobi jej i dzieciom gdy znajdzie się na wolności. Nie chcielibyście państwo tego wiedzieć. Nie chcieli również tego wiedzieć wychowawcy więzienni, choć rozmowy telefoniczne i korespondencja więźniów są -teoretycznie rzecz biorąc -kontrolowane.
Dla wszystkich zainteresowanych losem dzieci X było jasne, że musi ona uciekać za granicę. Jedna z osób z religijnej wspólnoty do której przystała dziewczyna, (konkretnie pewien starszy pan) dała 15 000 na wyjazd, druga zobowiązała się opłacać pomoc adwokacką w sprawie o pozbawienie gangstera praw rodzicielskich. Obydwie te osoby chciały pozostać anonimowe.
Obydwie jak widać uważają, że św Mateusz mówiąc „ niech nie wie lewica twoja co czyni prawica twoja” nie miał na myśli partii politycznych w III RP.
Pomimo, że dossier bandyty zawierało praktycznie cały kodeks karny, czyli morderstwa, porwania, wymuszanie okupu, gwałty, sąd pierwszej instancji odrzucił wniosek X. Groziło jej, że dzieci na mocy Konwencji Haskiej zostaną przewiezione do miejsca uprzedniego zamieszkania, aby gangster mógł realizować prawo do ich widywania i kształtowania na swój obraz i podobieństwo. Orzeczenie sądu I instancji jest tak kuriozalne, że zasługiwałoby żeby zacytować je w całości.
Z braku miejsca, a raczej z ostrożności procesowej, ograniczę się do poinformowania, że X była oskarżana o wywołanie w dzieciach syndromu Gardnera to znaczy , o nastawienie ich przeciwko ojcu, oraz że sąd oświadczył, że przestępca może być dobrym ojcem przywołując jako przykład hitlerowskich zbrodniarzy. Sąd wyraźnie miał „ te dni”.
Jak pamiętamy nie istnieje taka jednostka chorobowa jak syndrom Gardnera, a poza tym cóż jest dziwnego w fakcie, że X nie chciała, żeby jej dzieci kontynuowały drogę ojca. Przed jej ucieczką za granicę zdążył przesiedzieć w więzieniach 30 lat, czyli połowę swego bujnego życia.
Sąd drugiej instancji stanął po stronie X. Uchylił w całości orzeczenie sądu I instancji. Ograniczył Y prawa rodzicielskie, zabraniając mu kontaktów z dziećmi.
Y po wyjściu z więzienia usilnie usiłował odnaleźć dzieci i ich matkę za granicą. Ciężko pobił matkę X czyli babkę dzieci usiłując wytłuc z niej ich adres. Złamał jej obie ręce i żuchwę ale nic nie wskórał, bo kobieta tego adresu po prostu nie znała. Pokroił również nożem koleżankę X w zaawansowanej ciąży z tym samym efektem. Nikt w miasteczku nie wiedział gdzie X mieszka .
Y zapowiadał, że rozliczy wszystkie pomagające jego konkubinie osoby według listyświadków, którą szlachetnie udostępnił mu sąd. Nie wiadomo właściwie dlaczego w sprawach o pobicie odpowiadał z wolnej stopy. Chodził po miasteczku siejąc terror. Utrzymywała go opieka społeczna.
Sprawa znalazła nieoczekiwany finał. Otóż Y miał dość specyficzne preferencje seksualne. ( Czy doceniacie państwo moją poprawność polityczną?) Zmuszał pewną dziewczynę z miasteczka do współżycia w obecności jej partnera, którego z kolei zmuszał do przyglądania się aktowi seksualnemu. Dziewczyna tego nie wytrzymała i w trakcie jednego z seansów seksualnych potraktowała Y tasakiem. Skutecznie. Po Y przyleciał nawet sanitarny helikopter, ale nie potrafili go uratować. Liczba uderzeń przekroczyła granice obrony koniecznej. ( Ciekawe ile razy można uderzyć tasakiem w majestacie prawa?) Dziewczyna siedzi teraz w więzieniu. Na adwokata dla niej zbierało się podobno całe miasteczko, w tym policja. Ale to tylko plotki.
O wiele bardziej interesują mnie losy dzieci X. Chłopcy są niezwykle zdolni. Jako jedyni imigranci ukończyli po przyjeździe właściwe klasy nie powtarzając roku. Mówią po francusku olśniewająco. Starszy dostał stypendium do prestiżowej szkoły z internatem we Francji, młodszy też dzięki stypendium uczęszcza do prywatnej szkoły w swoim mieście. Jest oczywiste, że osiągną sukces.
X zżera nostalgia. Ciężko pracuje jako sprzątaczka. Język przychodzi jej o wiele trudniej. Nie bardzo ma z kim rozmawiać. Chyba jest zrozumiałe , że cudzoziemcy zatrudniają dziewczynę z Polski do ciężkiej fizycznej pracy, a nie jako damę do towarzystwa. Najczęściej zostawiają jej klucze i wychodzą z domu.
Każde napisane tu słowo jestem w stanie udowodnić stosownymi dokumentami. Nie mam jednak zamiaru jak na razie ujawniać orzeczenia Sądu I instancji ani nazwiska sędziego. Jak powiedział mi kiedyś pewien adwokat- sąd jest instytucją perfidną, głupią i mściwą, a dzieci X nie są jeszcze pełnoletnie.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 19160
Pani Izabelo.Mój rozum nie jest w stanie ogarnąć sprawy o której Pani pisze.To koszmar z najgorszego horroru.Sama mam dwie córki i dwie wnuczki i gdyby coś podobnego miało się wydarzyć ...
W podkarpackim,powiatowym mieście,w wydziale sądu rodzinnego,jest sędzina,która sama wybiera sprawy które chce prowadzić.Korupcja? Penie tak,bo dla strony która nie ma z tą atrapą sędzi nic wspólnego,jest zwyczajnie chamska.
Kiedy jednak sprawa nie układa się po jej myśli,wyznacza za siebie zastępstwo.
Sądowa,polska rzeczywistość.
Proszę,Pani Izabelo,przyjąć wyrazy WIELKIEGO SZACUNKU za poruszanie tak bardzo,bardzo,ważnych i trudnych spraw.
Ja mam cztery córki i dwie wnuczki w tym jedną czternastoletnią. Czyli dokładnie w wieku kiedy X została przy milczącej aprobacie całego miasteczka zabrana z domu matki przez gangstera. Może dlatego jestem trochę przewrażliwiona. X pozwoliła mi pisać o swojej sprawie, zgodziła się nawet na ujawnienie sygnatury akt, czyli jej danych osobowych. Nie ma się ona czego wstydzić. Wygrała z losem dzięki determinacji i heroicznej pracy. Rzadko kto chciałby tak pracować jak ona- jest oficjalnie zatrudniona w firmie sprzątającej i całe dnie czyści cudze brudy. Ponieważ jest bardzo uczciwa i dokładna wygrywa w konkurencji na tym rynku pracy i co raz więcej osób zamawia sobie w firmie jej usługi. W jej imieniu zdecydowałam się jednak zachować jej dane w tajemnicy. Powiem szczerze - nie ufam sądowi czyli blondynce w todze. Skompromitowany może "się odwinąć" i wymyślić jakiś następny syndrom usprawiedliwiający odebranie X dzieci.