PIS według pierwszego sondażu z godziny 21.00 jest bliski remisu z Platformą.
A mógł wygrać wysoko, gdyby się w porę otworzył na ludzi młodych, których podebrał Korwin Mikke i uzyskał szokująco wysoki wynik.
Ale nić straconego. Do wyborów 2015, które zdecydują o wszystkim jest jeszcze trochę czasu. Więc jeszcze raz przypomnę, co pisałem na początku roku 2013 w notce pt. „Panie Prezesie! PIS musi się otworzyć na świeże umysły”, cytuję fragmenty:
„Rozpoczął się nowy rok i na horyzoncie polskiej sceny politycznej majaczą już kolejne wybory.
Już na wstępie pragnę zaznaczyć, że nie jestem członkiem „Prawa i Sprawiedliwości” ani żadnej innej partii politycznej. Niemniej jednak w świetle nieodpowiedzialnego szkodnictwa polityczno-gospodarczego, jakiego od kilku lat dopuszcza się bezkarnie rząd Donalda Tuska zdecydowanie mi bliżej do partii Jarosława Kaczyńskiego niźli do Platformy.
Tezy zawarte w notce oparłem z jednej strony na obserwacji polskiej sceny politycznej, z drugiej zaś na doświadczeniu blogerskim. Bowiem w ciągu ostatnich dwóch lat Internauci z różnych opcji politycznych dodali do moich notek na S24 i Niezależnej,pl kilkanaście tysięcy komentarzy, co pozwoliło mi poznać rzeczywiste nastroje i preferencje polityczne potencjalnych wyborców. Warto też podkreślić, że w przeciwieństwie do doniesień medialnych, komentarze te były wyrażane poza kontrolą polityków, w czym nota bene upatruję sens blogowania.
Po upadku komuny tak zwane „partie solidarnościowe” zaczęły obsadzać stanowiska. Wtedy naczelnym, a w wielu przypadkach jedynym kryterium powierzania tych partyjnych funkcji była tak zwana „karta niepodległościowa”, czyli zasługi w walce z komuną, za czym niekonieczne szły kompetencje i zdolności do zarządzania gminą, dzielnicą, miastem, województwem, a w przypadku partii rządzących - państwem.
Nie ma też co ukrywać, że już wtedy w Polsce rozpoczęła się walka o władzę pomiędzy PIS i PO. prawda jest taka, że amator, choćby nie wiem jak dobrze chciał nigdy nie wygra z zawodowcem, a nawet jak uda mu się wygrać jedną rundę to nie jest w stanie wygrać całej walki.
Tę „oczywistą oczywistość” jako pierwsi pojęli cynicy tworzący szeregi KLD i UD, którzy przy okrągłym stole weszli w trwający do dnia dzisiejszego sojusz z komunistami, a dokładniej mówiąc szkolonymi w Moskwie zawodowcami mającymi w dodatku powiązania z wyedukowanymi, wiadomo przez kogo tajnymi służbami. To z tego pnia wyrosła Platforma Obywatelska.
Początkowo do robienia kariery politycznej wystarczała sama „karta niepodległościowa”, bo po pięćdziesięciu latach zniewolenia ludzie zawierzali ślepo każdemu, kto miał w życiorysie walkę z czerwonymi.
Jednakże znalazły się farbowane lisy, które szybko zapomniały o naszym narodowym dziedzictwie przepoczwarzając się w „patriotów nowoczesnych”, których historia zapamięta z tego, że bez skrupułów zerwali z przeszłością i staropolskimi korzeniami. To oni poparli wprowadzenie stanu wojennego ogłaszając generała Jaruzelskiego mężem stanu. To oni po upadku komuny zablokowali lustrację. To spośród nich wyrośli siewcy relatywizacji wartości. To wtedy Michnik z Cimoszewiczem przekonali Polaków by wybrali Prezydentem Aleksandra Kwaśniewskiego stawiając tym samym post-komunistów u władzy de facto do dnia dzisiejszego.
Zaś ludzie zgrupowani w szeregach PIS uznali, i słusznie, że to, co zrobili ludzie Michnika, Mazowieckiego, Geremka et consortes wchodząc w układ z czerwonymi było rodzajem, jeśli nie zdrady narodowej to, ci najmniej niedochowania wierności ideałom wyrosłym z naszych narodowych korzeni.
Niestety zawodowcy z obozu post-komunistycznego zaczęli z zadziwiającym powodzeniem lansować pamiętne hasła, że „lewactwo to cnota, a patriotyzm to obciach”; historia to zbytek; duma narodowa to antysemityzm; tradycja to ksenofobia; honor to przeżytek; moralność to frajerstwo; kombinowanie to sposób na życie; i tak dalej.
W efekcie „konserwatywnej” partii Jarosława Kaczyńskiego przyprawiono gębę partii„martyrologiczno-cierpiętniczej”, co skutecznie odstraszało ludzi młodych.
Bo czasy się zmieniały, wstąpiliśmy do Unii Europejskiej, Polacy zaczęli jeździć za granicę i formuła ciągłego narzekania, którą na własny użytek nazywam „polityką daremnych gorzkich żalów” zaczęła stawać się anachroniczną, gdyż ludzie się już wypłakali i chcieli się cieszyć odzyskaną wolnością, a nie tylko, skądinąd słusznie, krytykować rządy Tuska.
I trzeba powiedzieć otwarcie, że PIS przespał ten krytycznie ważny moment, czego efektem była utrata ludzi młodych, o czym zaświadcza fakt, że na wszystkie spotkania organizowane pod egidą Prawa i Sprawiedliwości przychodzą wyłącznie ludzie w wieku 60 plus, a młodzi uczestniczą w nich jedynie śladowo.
Pójdę jeszcze dalej. To co prominentni i nie ma co ukrywać posunięci w latach posłowie PIS uważają za „doświadczenie” niezbędne do prowadzenia Polski w dobrą stronę okazało się nieprzystającym do błyskawicznie zmieniającej się rzeczywistości syndromem starych przyzwyczajeń. Że tylko przypomnę hasło „czy się robi, czy się leży, dwa patyki się należy” – i nie oszukujmy się, ten slogan wrósł w podświadomość działaczy partyjnych starszej generacji.
Natomiast ludzie młodzi, ukształtowani już w Polsce wolnego rynku i wychowani w etosie pracy wiedzą, że nic nie ma za darmo. Dlatego uważam, że do doprowadzenia do wygrania wyborów przez Prawo i Sprawiedliwość w strukturach tej partii niezbędni są ludzie młodzi (30 – 45 lat), którzy już nie pamiętają nie tylko komuny, lecz także czasu po okrągłym stole, kiedy się odbywała najbardziej intensywna indoktrynacja polskich mózgów przez doktrynerów III RP.
O ile prominentni posłowie PO to w większości cyniczni i wyrafinowani zawodowcy, albo jak kto woli spryciarze, którym „karta niepodległościowa” była potrzebna li tylko i wyłącznie do uwłaszczenia się na majątku narodowym po upadku komuny, o tyle starsza generacja prominentów PIS to przyzwoici ludzie, lecz w znakomitej większości bardziej lub mniej przeidealizowani polityczni amatorzy.
Dlatego uważam, że Jarosław Kaczyński powinien obecnie gruntownie zreorganizować swoją partię i w miarę możliwości obsadzić prominentne stanowiska ludźmi młodych generacji. Jest jeszcze na to czas.
W tym miejscu chciałbym przypomnieć, co pisałem kiedy Prawo i Sprawiedliwość przegrało ostatnie wybory, cytuję: „Dla niektórych, powtarzam niektórych działaczy PIS głównym celem jest łagodzenie napięć i utwierdzanie wyborców w nie zawsze zgodnym z prawdą przekonaniu, że wszystko działa w partii jak należy i w następnych wyborach ludzie znów powinni zagłosować na nich. Dokładniej chodzi mi o działaczy partyjnych różnych szczebli siedzących całymi latami na ciepłych poselskich posadkach, jak ja to mówię w wyniku wieloletniego „zasiedzenia”. Działacze ci uaktywniają się jedynie tuż przed wyborami, a ich polityka zdaje się prowadzić do tego by partia te wybory przegrała na tyle bezboleśnie, by oni zachowali swoje stanowiska na kolejną kadencję. Czasem, celem upozorowania partyjnych „reform” robi się roszady między działaczami, bacząc jednak pilnie by do nowych władz broń Boże nie załapali się jacyś nowi ludzie, a szczególnie młodsi, zdolniejsi i pracowitsi niż oni. Im na wygraniu wyborów nie zależy, bo zdobytej władzy trzeba bronić, a to już wymaga pracy i umiejętności, co nie jest ich najmocniejszą stroną. Oczywiście w Prawie i Sprawiedliwości jest multum bardzo wartościowych i nad wyraz pracowitych ludzi, ale oni sami nie uciągną, jeśli partia nie pozbędzie się działaczy hamulcowych...”, koniec cytatu.
Na koniec jeszcze raz powtarzam. Jeśli PIS chce w Polsce przejąć władzę to warunkiem sine qua non realizacji tego wyzwania jest odmłodzenie partyjnych kadr kierowniczych, a także zatrudnienie, choćby za ciężkie pieniądze profesjonalnych specjalistów od dostosowywania wizerunku partii do nowych realiów.
Bo ktoś musi wreszcie przekonać niektórych „starszych” prominentów PIS, że w dzisiejszych czasach, w Polsce zagościła na dobre „cywilizacja” złotoustych mediów, chwytliwych sloganów, świecidełek i gadżetów. Trzeba im uświadomić, że obecnie w polityce wystarcza jeden krok by od szlachetności przejść do naiwności, od martyrologii do mniemanologii, od wzniosłości do śmieszności, od patetyczności do upierdliwości… i tak dalej.
Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 8067
------------------
Stąd właśnie moja nieco cierpka notka.
Pozdrawiam serdecznie.
Bo przecież chodzi o to, żeby PIS wygrał wybory 2015 na tyle wysoko, by mógł samodzielnie rządzić. Dlatego napisałem tę nieco cierpką notkę, by nie osiedli na laurach i otworzyli się na młodych.
Pozdrawiam serdecznie.
-----------------
Dlatego na dzień dzisiejszy PIS przegapił okazję. Ale do roku 2015 jest jeszcze czas i można ten błąd naprawić. I powinna to robić pisowska młodzieżówka, a nie Jarosław Kaczyński, który jest od innych zadań.
Serdecznie pozdrawiam.
I co najważniejsze, Pan w ogóle się pomylił co do młodych, bo ok. 30% elektoratu PiS w tych wyborach, to młodzi w wieku 18-30 lat :)
Pozdrawiam.
Pozdrawiam.
W grupie wiekowej 18-25 lat wygrał Korwin z 28,5 proc. Drugi był PiS - 21,5 proc., trzecia PO - 19,3 proc. Potem: Ruch Narodowy (6,0 proc.), PSL (5,7 proc.), Palikot (5,5 proc.), SLD (5,1 proc.), Gowin (4,1 proc.) i Solidarna Polska (3,1 proc.).
Pozdrawiam
-------------------
I to wszystko było do zagospodarowania przez PIS. Wystarczyła zmiana języka na bardziej młodzieżowy (nie przez Kaczyńskiego ale przez partyjną młodzieżówkę), kilka zorganizowanych przez PIS koncertów rockowych, choćby za duże pieniądze i pod kontrolą profesjonalistów.
Niestety obawiam się, że jajogłowi ortodoksi pisowscy nie pozwolą PIS-owi otworzyć się na ludzi młodych, bo widzą z ich strony zagrożenie.
Cała nadzieja w tym, że Kaczyński ich przekona. Jeśli sam da się przekonać oczywiście.
Pozdrawiam serdecznie.