Nie, żebym nie doceniał ciężkiej pracy ludzi pod ziemią. Nie, żebym obstawał przy rządzie Pani Kopacz (jeszcze czego!). Nie, żebym uwierzył neobolszewickiej propagandzie lejącej się z prorządowych szmatławców, zwanych gazetami, albo z telewizji; i tej „publicznej”, i tej „zaprzyjaźnionej” - w których mowa jest o horrendalnie wysokich zarobkach pracowników sektora górniczego. Nie, żebym nie wiązał nadziei z buntem pracowitych Ślązaków.
Mimo to opada mnie wątpliwość, gdy słyszę że może to być zaczątek polskiego Majdanu, albo wręcz przełomu a’la „Solidarność”. Bo nikogo się nie pociągnie za sobą walcząc tylko o swoje, nawet najbardziej słuszne, interesy. W Sierpniu 1980 r. cały kraj poparł strajkujące Wybrzeże Gdańskie i Szczecin, bo protestujący wywiesili na bramach ogólnopolskie postulaty – śmiałe w Gdańsku, jeszcze śmielsze w Szczecinie. I wtedy ludzie widzieli, że nie jest to kolejny bunt głodnych, ale protest obywateli, którym chodzi nie tylko o swoje, ale i o wspólne. O interes całego społeczeństwa.
Górnicy, zrobiliście pierwszy krok. Ten najtrudniejszy – zerwaliście kajdany. Zróbcie kolejny – zredagujcie 21 postulatów stycznia ’15 roku. Takich, w których odzwierciedli się nadzieja nie tylko wasza, ale wszystkich Polaków.
Tytuł tego wpisu brzmi: górnik górnikowi górnikiem, czyli górnik z górnikiem walczą o górnika. Podczas gdy górnik, jak lata temu, stoczniowiec, winien walczyć również o rodaka. Wtedy również rodak zawalczy o górnika. Wtedy znów możemy przeżyć cud „Solidarności” i czuć smak zwycięstwa nad imperium zła, w którego mocy znaleźliśmy się ponownie.
Ja nikomu nie udzielam dobrych rad, ani tym bardziej nie prowokuję do zaostrzenia walki. Niech walczą jak chcą i o co chcą. Ja tylko chciałem powiedzieć, że bez solidarności wszystkich przegranych, a takich jest większość w III RP, i bez ich wspólnej walki w Polsce nic się nie zmieni. Nawet gdyby tzw. partia antysytemowa miała 100% w sejmie i 200% w senacie. Wolności nikt nam nie da za darmo. Co najwyżej znów nam dadzą wolność reglamentowaną. Po uważaniu.