Naród dzieli się na inżynierów i platfusy.
Platfusy występują jako pozytywne i negatywne. Pozytywne wierzą na słowo Biniendzie, bo Macierewicz tak kazał, negatywne nie wierzą z tego samego powodu, a co gorsza - te bardziej aktywne negatywne wynajdują kolejne rzekome błędy w teorii Biniendy.
I to jest, proszę PT Czytelników, skutek upowszechnienia wykształcenia, pożal się Boże, humanistycznego, zwłaszcza na poziomie licencjatu z prywatnej szkółki oraz zaniechania porządnego nauczania matematyki i fizyki w szkołach średnich.
Tumaństwo. I tyle.
A teraz będzie krótki kurs dla platfusów pozytywnych, czyli jak odpowiadać na głupie pytania negatywnych :)

Rysunek pierwszy, czyli jak odczytać wymiary z rysunku wykonanego w skali, tzn. proporcjonalnie, ale bez wymiarów – chyba widać.

Rysunek drugi, czyli czym różni się dźwigar od belki – dźwigar jest wykonany z różnych kawałków, pospawanych lub skręconych śrubami/znitowanych, natomiast belka tradycyjnie rozumiana jest wykonana w całości „z jednego kawałka”.
Dźwigary wykonuje się, kiedy trzeba zmniejszyć ciężar belki przy zachowaniu parametrów wytrzymałości na obciążenia, m.in. przez łączenie różnych materiałów. Czyli dźwigar to też belka, tylko „poskładana” z osobnych części.
I wyjaśnienie podstawowe:
W fizyce obowiązuje zasadnicze prawo > jeśli dwie krzyżujące się przeszkody na siebie „napadną”, to złamaniu ulega tylko jedna z nich! Nawet jeśli będą to dwie takie same brzozy lecące na siebie z tą samą prędkością! Zawsze złamie się tylko jedna i koniec.
Dlatego jeśli brzoza jest złamana, to skrzydło nie i odwrotnie – cudów nie ma i nie pomogą tu żadne wyjaśnienia ekspertów.
Praw fizyki nie da się ominąć, a ludzie, którzy to robią, mając na koncie różne tytuły profesorskie – po prostu się ośmieszają. Cóż, widocznie bardzo dalekie miejsce naszych uczelni w rankingach światowych jest zasłużone jak najbardziej, przy takiej kadrze...
Profesor Binienda nie jest żadnym pisowskim oszołomem, tylko człowiekiem sukcesu, który wykorzystał matactwo MAK/Millera do zastosowania i rozpowszechnienia swojej metody badań. Wcale nie musiał udowadniać kłamstwa, bo ono jest oczywiste dla fachowców, natomiast mógł pochwalić się swoimi sukcesami w przeprowadzanych badaniach i zareklamować swoją działalność, przy okazji pokazując „etykę” Rosjan i nagłaśniając temat Smoleńska – bardzo amerykańskie podejście. Zwłaszcza że powodzenie w badaniach miał zapewnione – po prostu wynik nie mógł być inny!!!
A w Polsce znowu jesteśmy w kręgu rosyjskiej/sowieckiej nauki wg Trofima Łysenki..
Oczywiście zakładając, że w ogóle samolot zahaczył te brzozę, bo to akurat nijak nie pasuje do niczego.
Bo coś mi się zdaje, ze Pan zupełnie nic nie pojął...
Przecież ta notka jest obroną badań Biniendy, trzeba naprawdę mieć coś z mózgiem, żeby tego nie zauważyć....