Walka z rzekomą pandemią grypy to przykład walki z cieniem. W walkach z cieniem zaczynają się specjalizować współczesne społeczeństwa. Walczymy z globalnym ociepleniem, którego nikt nie stwierdził, z nietolerancją. Wydajemy na to ogromne sumy, których brakuje na podstawowe potrzeby społeczne.
Pierwszeństwo w szczepieniach mają mieć osoby, dla których- paradoksalnie- najgroźniejsze mogłyby być ewentualne komplikacje poszczepienne. Między innymi kobiety w ciąży. Może już zapomnieliśmy, jakie konsekwencje miało dopuszczenie w latach 70-tych do aptek, nie przebadanego do końca preparatu przeciwko mdłościom w pierwszym okresie ciąży. Tysiące dzieci urodziło się bez kończyn. Większość z tych dzieci otrzymała jednak od producenta leku odszkodowania umożliwiające im opłacenie pomocy i organizację codziennego życia. Tymczasem koncerny farmaceutyczne negocjują zakup szczepionki z rządami, aby na nie przerzucić odpowiedzialność za ewentualne skutki uboczne jej zastosowania. Czy rzeczywiście nasz rząd, którego nie stać na leczenie chorych, jest gotów podjąć tę odpowiedzialność?
Od dłuższego czasu zastanawiam się, w jaki sposób Akademie Medyczne wychowują lekarzy tak nieczułych na cierpienie bliźniego. Bo przecież trzeba wyjątkowego zobojętnienia, żeby przechodzić bez słowa w izbie przyjęć, obok czekających przez kilkanaście godzin na pomoc ciężko chorych ludzi. Takie zobojętnienie rejestrowało się w obozach koncentracyjnych, podczas klęsk żywiołowych, w sytuacjach ekstremalnych.
Jak opisuje w swoich dziennikach Gombrowicz, pewnego dnia podczas spaceru po plaży zaczął pomagać odwróconym na plecy żuczkom, bezradnie machającym łapkami. Stwierdził jednak w pewnej chwili, że cała plaża po horyzont zasłana jest takimi samymi żuczkami. Problem, na którym żuczku ma zakończyć działania ratownicze rozwiązał najprościej, uciekając z plaży. Myślę, że pacjenci polscy są w sytuacji tych żuczków, a lekarze reagują jak Gombrowicz.