No dobrze... żeby nie wracać do tematu, odpowiadam na pytanie tytułowe... Nie, nic mi nie wiadomo na temat jej pertraktacji z "Playboyem". I jeszcze tylko wyjaśnienie do zaciemnienia spowodowanego drugim pytaniem: Anna Grodzka od lat jest już ojcem. A syn mówi o niej: "tata".
No i mamy to za sobą... (Ufff!)
Dlaczego informacje medialnych profesjonalistów są (nieco upraszczając sprawę) źródłem chaosu i dezinformacji? Głównie z powodu nadmiaru wiedzy i karności panującej w dziennikarskich szeregach. Oni tak muszą. Muszą, bo nie dość, że mają takie rozkazy, to na dodatek wiedzą, że czytelnicy wpadają w zachwyt, gdy mogą się nacieszyć tekstami o nowych przygodach detektywa Krzyśka, o nowym stroju kapielowym "MamaMadzi", czy nowych sutkach jakiejś innej gwiazdy. I chętnie się na tak ważkie tematy wypowiadają...
Za to niezazbytnio eksajtują się, kiedy ktoś przymusza ich do przemyśleń w mniej nośnych sprawach.
"Czy jesteśmy skazani na euro?".
"Nudy!", "klerykalizm!", "głupie pytanie!", "już rzygam tym Smoleńskiem..." - arsenał argumentów uzasadniających zniechęcenie przeciętnego konsumenta medialnego jest bardzo bogaty.
Dla jasności, przypominam: nie jestem jakimś szczególnym wielbicielem medialnych gwiazd. Niektórzy nawet mówią o moich "antydziennikarskich fobiach" :-). Irytuje mnie już klasyczny dziennikarz szczebla niskiego, a co dopiero prawdziwi profesjonaliści...
Podsumowując: w wypowiedziach na temat tej grupy zawodowej trudno posądzać mnie o obiektywizm.
Dziennikarskie poczucie wyższości wobec blogerów ma solidne podstawy. W każdej dyscyplinie sportowej zawodowcy górują nad amatorami.
Wśród komentatorów politycznych nie jest inaczej. Z jednej strony karni, dobrze wyszkoleni, dobrze dowodzeni, dobrze wynagradzani medialni wojownicy... Niezwyciężeni, niezważający na rzeczywistość twórcy medialnych faktów.
A z drugiej? Pospolite ruszenie. Zupełna amatorszczyzna. Pozbawiona dowództwa blogowa zbieranina. Bloger przy dziennikarzu jest jak mrówka, która mimo najszczerszych chęci nie jest w stanie udusić słonia. Może co najwyżej takiego profesjonalistę wagi ciężkiej połaskotać za uchem. A profesjonalizm jest główną wadą dziennikarzy. Właśnie dzięki profesjonalizmowi z łatwością wykonują każde zadanie. Wiedzą co (kiedy? o kim? dlaczego?) wolno pisać, a czego nie. A jeśli nie mają pełni wiedzy, zawsze wiedzą kogo należy zapytać. Na przykład Janina Paradowska.
Czyż to nie nasza profesjonalistka usunęła - przed laty - ze swego wywiadu z premierem Leszkiem Millerem pytania o "aferę Rywina"?
W czasie zeznań przed komisją śledczą redaktor Adam Michnik potwierdził że poprosił o to znaną z profesjonalizmu dziennikarkę.
"Odpowiedź premiera nic nie wnosiła do sprawy"- tłumaczyła potem swoje profesjonalne (nagłe olśnienie po sugestii naczelnego GW?) zachowanie Paradowska.
Czym należy tłumaczyć siłę perswazji Michnika?
"Nie mówił, że z prośbą o zmiany w tekście wywiadu przysłał go Leszek Miller". "Przekonywał, że przed wyborami samorządowymi oraz przed zakończeniem negocjacji na temat integracji z Unią Europejską, nie byłoby dobrze nagłaśniać tej afery, że trzeba z tym poczekać". "Mówił też że jego redakcja sama prowadzi śledztwo w sprawie żądania przez Rywina łapówki"- wyjaśniała Paradowska.
Profesjonalizm? Profesjonalizm pełną gębą!
A co z dziennikarzami opisującymi kolejne ekscytujące przemiany chemiczne pani Natalii, Anny Grodzkiej, czy detektywa Krzyśka? To też profesjonaliści. Tyle, że pośledniejszego sortu.
