Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Juju czyli wyrwane zęby demaskatorów
Wysłane przez Coryllus w 14-05-2013 [09:03]
Czytałem kiedyś bardzo prawdziwy reportaż o Nigerii. Prawdziwy ponieważ czarno na białym napisane tam było co reguluje stosunki między ludźmi i jaki czynnik decyduje o kształcie społecznych i plemiennych hierarchii. Jest to mianowicie juju. Kiedy jeden Nigeryjczyk zajedzie drogę samochodem drugiemu Nigeryjczykowi, obaj chwytają za pałki i noże, które zwykle leżą na siedzeniu pasażera i wyskakują z samochodów, żeby omówić kwestię zapłaty za szkody, ubezpieczenia i takie tam różne. I kiedy już wyskoczą, wtedy okazuje się, który ma jakie juju. No i ten co ma słabsze juju, chowa narzędzia, wyciąga papiery i czy jak tam oni te sprawy załatwiają i jest dobrze.
Jeśli komuś się zdaje, że juju funkcjonuje tylko w Nigerii, to tkwi on niestety w błędzie. Juju jest wszędzie, ale tylko Nigeryjczycy nazywają je tak jak trzeba, cała zaś reszta udaje, że juju nie ma. To jest najwyższe piętro hipokryzji proszę Państwa. W systemach takich jak komunizm, demokracja liberalna i inne podobne oszustwa, juju zostało ukryte. Ono jest, ale do konfrontacji na juju dochodzi jedynie na najwyższych piętrach korporacji, banków, w najciemniejszych kazamatach więzień oraz w gabinetach najważniejszych wojskowych. Tam jest normalnie, jak w Nigerii, czyli juju działa. Cala reszta wychowywana jest w przekonaniu, całkowicie idiotycznym, że juju nie ma, a w związku z tym musi być coś co je zastępuje. Niektórzy wierzą, że jest to prawo. Ja też miewam takie złudzenia, ale są one coraz bardziej mgliste i właśnie powoli przygotowuję się do rozwiązania pewnej finansowej kwestii za pomocą juju. Mój dłużnik ani się tego spodziewa, będzie więc niezła zabawa, bo juju zawsze działa, o czym najbardziej wtajemniczeni z was na pewno wiedzą.
Ludzie przekonani, że juju nie ma muszą przegrać. Niestety. U nas zaś jest ich szczególnie dużo, a do tego jeszcze przez cały komunizm i ostatnie dwadzieścia lat różni magicy od cybernetyki mieszali w swoich kotłach i retortach przygotowując zaklęcia i sposoby na zniwelowanie siły juju całych grup społecznych i pojedynczych ludzi. Zastawili także mnóstwo pułapek na naiwnych, którzy wierzą, że są inne sposoby zyskania przewagi niż juju. Otóż nie ma ich. Ludzie jednak wierzą w różne kłamstwa. Najsilniej zaś wierzą w porozumienie i lojalność wynikająca z układów zawartych na gębę. No, weźcie się zastanówcie co by było gdyby ci Nigeryjczycy z samochodów zamiast uczciwie wierzyć w juju zaczęli się ze sobą dogadywać na gębę? Toż vendetta ciągnęłaby się przez całe pokolenia i przelano by hektolitry krwi.
Rozmawiałem wczoraj ze znajomym o Januszu Kurtyce. Znajomy mój, który był stałym bywalcem imprez organizowanych przez IPN przestał tam przychodzić, bo obecny kształt IPN nie podoba mu się wcale podobnie jak jego zarząd i polityka. Zwrócono mu jednak uwagę, że ludzi, którzy dziś rządzą IPN pojawili się tam z mianowania Janusza Kurtyki. Od razu powiem, że ja nie mam pojęcia jak było relacjonuję tylko to co mi wczoraj powiedziano. No i tu właśnie dochodzimy do rzeczy najważniejszej. Znajomy mój twierdzi, że Kurtyka, musiał realizować jakieś porozumienia zakulisowe, czyli zachował się zupełnie nie po nigeryjsku. Ktoś może powiedzieć, że nie, że dobrze się zachował, bo być może było tak, że PiS przejął IPN w wyniku jakichś zakulisowych układów i Janusz Kurtyka miał ograniczone możliwości realizowania swojej polityki. To znaczy robił to co uważaliśmy za dobre, ale pewne zobowiązania musiał także realizować. I tu dochodzimy do sedna. Proszę państwa, ale sedno to ujawniło się przed nami niestety dopiero po 10 kwietnia roku 2010. Formuła tego sedna brzmi: juju zawsze działa. Kurtyka, Lech Kaczyński i inni uważali zaś, że nie, że juju jest nieważne, a ważne są porozumienia. Podkreślam – nie wiem jak było – słyszałem takie sugestie. Moja teza jest odwrotna do tego czym kierowali się w życiu Janusz Kurtyka i Lech Kaczyński i brzmi: juju jest najważniejsze na świecie, jeśli nie masz juju giniesz.
Pociecha w tym jest taka, że każdy ma juju ale nie każdy zdaje sobie z tego sprawę. Do właściwego eksploatowania własnego juju potrzebna jest odwaga oraz wiara w siebie. Często okazuje się, i to na oczach licznie zgromadzonych bliźnich, że człowiek, za którego nie dalibyśmy 5 groszy ma takie juju, że klękajcie narody. I to jest właśnie najlepsze w juju. Nigdy do końca nie wiadomo jakie ono jest.
Powyższy zaś przykład uczy nas czegoś ważnego i daje się ująć w zgrabną formułę: jeśli masz władzę nie oznacza to automatycznie, że twojej juju staje się mocniejsze. Może być odwrotnie. Dlatego właśnie musisz uważać i nigdy nie zapominać o swoim juju.
Komunistyczni czarownicy i ich następcy wymyślili jeszcze inne pułapki na ludzi, którzy nie wierzą w juju lub wierzą za słabo. Przekonali ich mianowicie, że jeśli coś się ujawni, jakąś głęboko dotąd skrywaną prawdę to ona automatycznie zmienia świat. To jest jedna z najsprytniejszych pułapek. Od dawna już widzimy, że można sobie różne osoby demaskować w nieskończoność i niczego to nie zmienia. Można przyłapywać czarowników na niekonsekwencjach i kłamstwach i nie ma to znaczenia najmniejszego, a wręcz przeciwnie czyni naszą sytuację jeszcze bardziej kłopotliwą i poprzez te demaskacje przekonujemy się, że to co nas otacza, ma konsystencję ruchomych piasków. Zapadamy się coraz głębiej. Ktoś ostatnio pisał coś o akcji Hiacynt zainicjowanej przez Kiszczaka. Tego samego, którego Michnik nazwał człowiekiem honoru. I co – zapytał inny mój znajomy – gdzie jest teraz Michnik, ten piewca tolerancji? Kiszczak prześladował pedałów, a oni nabrali wody w usta – Wyborcza znaczy – i udają, że wszystko jest w porządku. Wierzy ponadto mój znajomy, że zmasowana akcja informacyjna wymierzona w tę podłość jaką była akcja Hiacynt mogłaby przyczynić się do osłabienia Gazowni. Nic z tego miły Kubo. To nie ma żadnego znaczenia. Możemy sobie demaskować ludzi honoru czy kogo tam chcecie w nieskończoność. Nie zmieni to niczego, a jeszcze pogorszy naszą sytuację, bo wszyscy przecież wiedzą jak jest i z której strony wieje wiatr. Ustawienie się więc w sposób stosowny do kierunku wiania nie jest aż takie trudne. I tylko będą się śmiać z naszej słabości. Zwycięstwo zaś nie polega na tym by mnożyć demaskacje, ale na tym by mieć lepsze juju. Tylko to się liczy.
Teraz czas na wyjaśnienia jak poprawić jakość juju. Wszystko to co widzieliście w filmie „Gwiezdne wojny”, czyli te całe zestawy ćwiczeń, które Yoda aplikował młodemu Luke'owi Skywalker'owi nadają się do rzucania za psami. Nie powtarzajcie tego. To na nic. Przede wszystkim trzeba odnaleźć taką hierarchię, gdzie nie ma Kiszczaka, ani też żadnej rzeczy, z którą on miał cokolwiek, kiedykolwiek wspólnego. Można to nazwać „udaniem się na pustynię” jeśli ktoś lubi rozbudowane metafory. Potem trzeba zorientować się czy ta odnaleziona przez nas hierarchia robi wrażenie na Michnikoidach, a zapewne robi, bo każda inna niż ich własna hierarchia musi na nich robić wrażenie. Taki jest po prostu świat. Potem trzeba sprawdzić co jest w tej hierarchii ważne i to zdobyć. To nie jest, wierzcie mi takie trudne, choć zajmuje wiele czasu. A kiedy już wrócimy z tej pustyni będziemy mieć takie juju, że oni będą się nawet bali odezwać w naszej obecności. Strach ten będzie wielki, ponieważ przynoszone z pustyni zaklęcia są silniejsze od ich własnych i w jednej sekundzie rozwalają tę ogromną piramidę, którą zbudowali. I wierzcie mi, że ona nie jest zbudowana z kamienia, ani nawet z cegły. Ona jest wprost z obornika zmieszanego ze śliną Stefana Niesiołowskiego. Fuj! Coś strasznego...
Chcecie jakiś praktycznych wyjaśnień, co? O pustyni i nawozie za trudne? Okay. Przejdźmy do wyjaśnień. Myślę, że założymy wkrótce kwartalnik. Jesteśmy bowiem na skraju pustyni. Nie jest tak duża jak opowiadali. Naprawdę.
Teraz zaś idźcie do lustra i zastanówcie się poważnie nad swoim juju. Dobra? A ja wam coś jeszcze powiem o mojej nowej płycie.
Kilkakrotnie już wspominałem tu o filmie „Marsjanie atakują”. Film ten podoba mi się bardzo, ze względu na to, że ilustruje on imperialną metodę politycznego podboju, na którą – co oczywiste nie ma mocnych. Nie może być, bo Marsjanie z marsjańskiego imperium mają po swojej stronie wszelkie bronie i technikę. Przybywają bez strachu i jeszcze łżą w żywe ludzkie oczy, żeby łatwiej podbić Ziemię i oszczędzić trochę na amunicji. Technika Marsjan jest dokładnie taka sama jak technika Brytyjczyków, którzy w XVI wieku podmienili cara Iwana i założyli w Rosji pierwszą kolonię zwaną Opryczniną. Jest to technika, której pilnie uczyli się potem komuniści i z powodzeniem stosowali w krajach podbitych. Chodzi o to, żeby najpierw postraszyć, potem obiecać pokój i uzyskać dostęp do kluczowych obszarów kraju, których chce się podbić, a na koniec pozabijać z uśmiechem na ustach jego mieszkańców, którzy stoją jak te cielęta z rękami wyciągniętymi do zgody. To jest metoda stara jak świat i ona zawsze działa, choć wszyscy dobrze wiedzą co stoi za tymi wszystkimi deklaracjami. Dlaczego? Otóż dlatego, że nikt nie ma przeważnie dobrego sposobu, by zwalczać tę imperialną metodę, a jeśli już coś mu przychodzi do głowy to jedynie to co napisałem wyżej, czyli wyciągnięcie ręki do zgody. Ludzie bowiem, szczególnie tacy, którzy uważają się za cywilizowanych i lepszych, wierzą święcie, że ta ich wewnętrzna kondycja uwiedzie w jakiś sposób Marsjan i ich akurat nie ruszą. To jest głupota w postaci czystej, ponieważ właśnie oni stają się głównym łupem Marsjan, mają bowiem najwięcej potrzebnych Marsjanom rzeczy i są wobec nich całkowicie bezbronni poprzez swoje aspiracje.
Jak pamiętacie na pewno w filmie „Marsjanie atakują” wszystko kończy się dobrze, bo nie ma, jak już pisałem takiej talii, w której byłby same asy. Marsjanie mogą być uzbrojeni, bezwzględni, przebiegli i może ich być nieprzebrane mnóstwo, ale kiedy puści się z głośników pewną starą i dawno zapomnianą piosenkę, która Ziemian przyprawia o lekki ból głowy jedynie, te zakute, marsjańskie łby, usadzone w słoikach i wyglądające jak bańki postawione na starym krokodylu, te łby powiadam, pękają jak balony. I to jest właśnie ta niespodzianka, która tu na Ziemi czekała na Marsjan. I wiecie co wam powiem, kiedy sobie przesłuchałem tę płytę co to nagrali ją dla mnie Grzegorz Braun z Witkiem Zielińskim, pomyślałem, że to jest właśnie płyta na Marsjan. Po prostu. Mogą tu przybywać milionami na swoich statkach. Włączy się audiobooka, podstawi duże głośniki i pozamiatane. Nie wiem tylko kto będzie te truchła sprzątał. No, ale mamy bezrobocie, więc chętni pewnie się znajdą.
Jeśli ktoś chce posłuchać jak to brzmi, zapraszam na stronę www.coryllus.pl, gdzie jest próbka nagrania. Przypominam także, że można już kupić II tom Baśni jak niedźwiedź, no i oczywiście III tom, gdzie jest dokładnie opisane jak to było z tą zamianą cara. Mamy też promocję na książki Toyaha, która się niedługo skończy i na Atrapię, którą sprzedajemy po 15 złotych plus koszta wysyłki. Szczegóły dotyczące dystrybucji audiobooka znajdują się na stronie www.coryllus.pl. Przeczytajcie je uważnie.
Komentarze
14-05-2013 [09:40] - NASZ_HENRY | Link: Jakby twoje JUJU
okazało się za małe to napisz na PW ;-)
14-05-2013 [11:04] - jozef | Link: Katolik nie ma takich
Katolik nie ma takich problemów i nie musi szukać juju.
14-05-2013 [12:02] - kiciuś | Link: katolik rzeczywiście nie ma....
ale Coryllus doskonale wie coś z czego Pan chyba nie zdaje sobie sprawy. Nie ma zbyt wielu katolikow nawet w kościele hierarchicznym a co dopiero w powszechnym.
14-05-2013 [13:03] - Coryllus | Link: józef
Tak, byłem ostatnio na Targach Wydawców Katolickich i widziałem. A tak a propos, na żartach to się pan trochę zna, czy na każdy odpowiada pan w taki sposób jak powyżej?
14-05-2013 [14:18] - jozef | Link: Znam się. To nie jest uwaga
Znam się. To nie jest uwaga tycząca się pana osobiście. Szanuje pańską pracę, intrygują mnie ścieżki którymi podąża pański tok rozumowania. No cóż nie zawsze myślę podobnie. Niekiedy tak. Proszę nie traktować tego jako chęć pouczania. Życzę sukcesów.
14-05-2013 [11:59] - Plinta | Link: oto czym się kierował prof. Janusz Kurtyka
ostatnio ujawniono-zamieszczono fragment ostatniego wykładu prof. Kurtyki i ostatni wywiad jaki udzielił, w których dokładnie opowiada o swoich motywacjach: http://pomniksmolensk.pl/news....
14-05-2013 [13:48] - Heretyk | Link: największe juju to miał Jezus Chrystus
jeśli ktoś chce go naśladować to niech rzuci okiem tutaj >
www.piusx.org.pl
zaraz za nim jest Douglas Reed >>>
http://www.controversyofzion.i...
potem długo , długo nic a na samym końcu mecenas Rogalski ;)
14-05-2013 [14:54] - dogard | Link: najwieksze to mieli kosynierzy
tez przegrali--na wojnie jak i na ugorze zniwnym.