Jak hartuje się leming

 Motto: Ludzie są różne, kwadratowe i podłużne, a my nie tacy, okrąglacy.

Wszyscy rejestrujemy obniżenie poziomu  matematyki w szkołach. Często ubolewamy, że ludzie źle rozumieją rzeczywistość polityczną, że nie widzą zagrożeń, że kierują się fałszywymi przesłankami przy swoich wyborach.
Spróbuję opisać jak przez szkoły i uniwersytety kształtowany jest leming. Temat jest mi znany mi z autopsji. Mam pięcioro dorosłych dzieci i wszystkie przeszły przez to samo formatowanie umysłu przypominające mi jako żywo praktyki pewnego plemienia, które zamienia czaszkę dziecka w walec.
1) Lekcja pierwsza - szkoła podstawowa: Córka zamiast z zadań rozliczana jest z marginesów w zeszycie, które obsesyjnie wykonuje kolorowymi pisakami.  Bo marginesy muszą mieć odpowiednie kolory. Ja się złoszczę- ona się denerwuje.
Jej pani to urodziwa osoba, która do każdej sukienki nosi buty w tym samym co sukienka kolorze i zegarek z dobranym kolorem paskiem. O matematyce nie ma pojęcia.
Dyktuje dzieciom do zeszytu prawidło: „liczność sumy zbiorów równa jest sumie liczności tych zbiorów”.
Idę na rozmowę choć córka błaga mnie, żeby się nie wtrącać.  Zadaję pani  praktyczne pytanie.
„Jeżeli na wycieczkę do Anglii jedzie cała pani  klasa licząca 35 osób ( zbiór A)   oraz  osoby znające angielski  ze szkoły ( zbiór B) w liczbie 20 osób, w tym 10 z pani klasy, to ile pani kupi biletów? Czy będzie pani liczyła osoby znające angielski z pani  klasy (czyli zbiór A∩B) dwa razy?”
Pani po długich wahaniach podaje liczbę 45 (różną od sumy liczności, która wynosi 55).
Odnotowuję swój wielki sukces dydaktyczny. Obawiałam się, że będzie jeszcze gorzej.
„Po co pani wchodzi w teorię mnogości jeżeli pani tego nie umie?”- pytam szczerze.
„ Przecież jest to bez znaczenia. Oni i tak wszystko zapominają.”- odpowiada równie szczerze pani.
To nie jest prawda. Każdy instruktor jeździectwa czy narciarstwa to powie. O wiele łatwiej jest uczyć osobę zupełnie surową, niż taką, która nabrała złych odruchów.
Powierzamy dzieci osobom , o których kwalifikacjach merytorycznych nic nie wiemy. Kwalifikacje formalne nie maja tu nic do rzeczy. Jeszcze gorsze jest to, że małe dziecko boi się konfrontacji z systemem. Woli nauczyć się głupot, żeby tylko pani się nie obraziła. I zapamięta na całe życie fałszywe twierdzenie. To pierwsza lekcja konformizmu.
2) Lekcja druga – szkoła średnia.
Córka pisząc wypracowanie ( próbna matura) ma ustosunkować się do słynnej rozmowy księcia Bogusława z Kmicicem ( Rzeczpospolita to postaw sukna) . Tyle, że ma wyrazić swoją opinię na podstawie wydrukowanego fragmentu tekstu, bez identyfikacji osób, autora i okoliczności.
Odruchowo nazywa jednego z rozmówców Bogusławem. Okazuje się, że nie wolno.
„Nie wolno popisywać się wiedzą dodatkową,  spoza tej kartki” -drze się pani. „ Takie są wymagania, a ja was muszę przygotować do wymagań maturalnych, nic mnie nie obchodzi co wy wiecie i umiecie”
Córka broni się niemrawo, że wymagania są bezsensowne, ale ostatecznie poddaje się.
Nie ma o co kruszyć kopii. To następna lekcja konformizmu.
„ Masz zdać maturę , a nie poprawiać świat”- tłumaczą jej koledzy.

Syn podczas matury miał  przeprowadzić egzegezę tekstu Kołakowskiego. „Pisałem to co ci idioci uważają za słuszne” – powiedział. Ale sam stwierdził,  że czuł się zgwałcony intelektualnie.
Klucz do testu jest ustalany arbitralnie. Znajoma polonistka mówiła mi, że ku jej rozpaczy wybitni uczniowie nie mieszczą się w kluczu i dostają słabe oceny, natomiast najlepiej wypadają sprytni konformiści. Oni tę zajmują miejsca na uczelniach.

3) Lekcja trzecia - uczelnia.
Jako pracę zaliczeniową córka opracowuje projekt naprawy Wyścigów czyli przedsiębiorstwa, w którym naprawdę pracuje i któremu poświęciła 7 lat życia. Zna realia firmy od podszewki.
W przeciwieństwie do kolegów nie pisze pracy metodą „ wytnij – wklej”, ani nie przepisuje bełkotliwych podręczników z dziedziny zarządzania.
Pani profesor nie chce pracy przyjąć. Upiera się, że po śródtytule stawia się kropkę i że coś tam powinno być napisane wersalikami. Meritum tekstu zupełnie jej nie interesuje.
Córki z kolei zupełnie nie interesują kropki i wersaliki. Jest oczywiście skłonna się dostosować do wszelkich wymagań formalnych. Natomiast mniej się jej podoba wymóg podania w bibliografii co najmniej 15 pozycji. Przecież ich nie przeczyta i wszyscy o tym wiedzą. Zresztą gdyby nawet ktoś przeczytał te 15 książek w charakterze pokuty wielkopostnej- niczego by się z nich  nie dowiedział. To książki zupełnie oderwane od rzeczywistości, zawierające rozwodniony stek banałów. Dziewczyna idzie jednak na kompromis. Zaliczenie jest jej potrzebne. „Masz skończyć studia a nie naprawiać świat” – mówią jej wszyscy. To następna lekcja konformizmu.

Syn miał napisać pracę zaliczeniową na zajęciach z aksjologii prowadzonych przez nieżyjąca już znaną panią profesor.  Napisał ciekawy tekst na temat wartości dzieł sztuki. Pani profesor nie chciała nawet na pracę spojrzeć.
„To ma być tekst o pana prywatnym systemie wartości”.- orzekła.
Koledzy wyjaśnili mu jaki jest wzorzec ( format). Religijność bez ortodoksji. Seks bez zobowiązań. Koniecznie jakiś sport ekstremalny. Cyniczne rozdzielili pomiędzy sobą alpinizm, szybownictwo i skoki spadochronowe. Dla syna została paralotnia. Nie miał wyboru. Musiał zaliczyć. Był świadom, że na podstawie tych bzdurnych i skłamanych  wyznań pani profesor opublikuje następną pracę na temat postaw młodzieży. Ale nie miał ochoty umierać za socjologię polską.

Na temat pracy licencjackiej wybrał sobie tak zwany rachunek ciągniony medialnych akcji charytatywnych. Między innymi Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Doskonale potrafi korzystać ze stron rządowych i analizować dane finansowe . Promotor był początkowo zachwycony. Po kilku dniach wezwał go na rozmowę. „Nie będziemy nikogo rozliczać i podliczać”- powiedział. „Zrobi pan zestawienie wszystkich akcji charytatywnych z ostatnich kilku lat, bez żadnego oceniania”.  Syn powiedział, że go to nie interesuje i zmienił temat.
Następny promotor objaśnił jak praca ma wyglądać. „No wie pan, strona tytułowa, spis treści, bibliografia, odnośniki. Żadnych esejów na temat. Własne poglądy to pan sformułuje dla wnuków  w pamiętniku. Przede wszystkim przegląd literatury czyli zbiór cytatów. Cel pracy. Podlać trochę socjologicznym sosem. I będzie” Syn jeszcze raz zmienił temat.

Niby to wszystko nieistotne ale niespostrzeżenie mózg zwija się. Szlifowane są wszelkie kanty. I tak powstaje idealny okrąglak. Czyli leming.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika PioAnd

05-03-2013 [11:22] - PioAnd | Link:

Tak prawdziwe... Strach też opowiadać co się dzieje na uczelniach technicznych.

Obrazek użytkownika izabela

05-03-2013 [16:43] - izabela | Link:

Naprawdę strach. Eksperymenty wirtualne, ( symulacje komputerowe) , usankcjonowane przepisywanie od poprzedników, nikt nie sprawdza rzetelnie prac, są tylko przepuszczane przez program anty- plagiatowy, który bardzo łatwo oszukać ( nie będę podawać instrukcji, ale każdy to wie). Grupa robi pomiary geodezyjne i wychodzi im "błąd" pomiarowy około 6 m. I to przechodzi.Dziewczyna dostaje 4 za projekt w którym współczynnik obłożenia obrabiarek ( z definicji nie większy od 1) wynosi powyżej 300. Ewidentnie projekty oceniane są na wagę. Kiedyś jednak tego nie było.

Obrazek użytkownika Krzysztof

05-03-2013 [12:06] - Krzysztof | Link:

Pani Izo, jest nadzieja! Przecież nawet leming lemingowi pokaże gest Kozakiewicza. Zdarza się rzadko, ale coraz częściej. Lemingom też dorastają dzieci. Co więcej, stają im wtedy okoniem. Ponadto nie tylko księżniczka Anna spadła z konia. Mądry koń (a innych przecież nie ma!) poradził sobie z Szawłem, a co dopiero z lemingiem. Wkrótce przyjdzie wiosna, być może karetka w błocie ugrzęźnie i do dziecka leminga spędzającego weekend w mazurskiej głuszy nie dojedzie. To tylko kilka przypadków, a życie jest przecież bogatsze. Oczywiście, moje nadzieja nie dotyczy przemiany leminga, ale sfałdowanie jego mózgu całkiem możliwe. Od czegoś trzeba zacząć. Tylko Polski żal... niestety. Czekam na kolejne krople dżdżu z chmurki nad stajnią.

Obrazek użytkownika izabela

05-03-2013 [17:01] - izabela | Link:

Dziękuję. Ja też tak myślę. Byle do wiosny. Może coś się zmieni.

Obrazek użytkownika plokryf

05-03-2013 [12:43] - plokryf | Link:

za PRL-u - też premiowany był konformizm. Ale jednak nie wszyscy, którzy nawet parokrotnie uginali się pod presją uginali się, gdy w grę zaczynały wchodzić naprawdę ważne sprawy. Pani dzieci mają w tym kierunku zadatki i to jest najważniejsze. Po prostu - takie czasy - trzeba umieć ocenić co jest mniej, czy nawet nie ważne od tego, czego nie można już w żaden sposób odpuścić.

Obrazek użytkownika izabela

05-03-2013 [16:59] - izabela | Link:

Właśnie- najtrudniej wyznaczyć granice konformizmu.  Moim zdaniem konformistyczne decyzje w sprawach błahych, nawet konieczne, odrobinę  znieczulają moralnie. Łatwiej wtedy o konformizm w sprawach poważnych, albo o  nie odróżnianie rangi spraw.

Obrazek użytkownika 1235813...

05-03-2013 [14:06] - 1235813... | Link:

Byłem u chrześnicy na 18 urodzinach i jestem przerażony. Myśmy w ich wieku, było to kilkanaście lat temu, na podobnych imprezach rozmawiali o historii, muzyce, o książkach, o płci przeciwnej, a dzisiejszych osiemnastolatków interesuje: kto, co, na kogo napisał na fejsie, lub nowy procesor w kompie, i "piana". Młodzież jest przez szkołe i media zbolszewiona i tylko całkowita zmiana systemu może to uratować, żadne reformy. Przed rodziną także stoi ogromne zadanie
PS te "szumihallolasy" et consortes(czy kto tam za nimi stoi) powinno się postawić pod sąd, paragrafów się znajdzie

Obrazek użytkownika izabela

05-03-2013 [16:55] - izabela | Link:

To prawda, my snobowaliśmy się na Filharmonię, nowości wydawnicze,wspinaczkę, filozofię. Nawet jeżeli był to u niektórych tylko snobizm - wolę taki snobizm niż oglądanie komórek i tabletów. Oczywiście są osoby dobre i pracowite, studiujące nawet  kilka wydziałów, ale mniej jest indywidualistów. Wszyscy są sformatowani. Jak filmy w TV.

Obrazek użytkownika szara_komórka

05-03-2013 [15:10] - szara_komórka | Link:

Jak pamiętam, że to wszystko zaczęło się już w początkach lat 60-tych.
- Wtedy to powstały tzw. SN-y mające zapewnić kadrę nauczycielską dla wyżu demograficznego (trafiali tam zazwyczaj Ci co nie dostali się na studia). Oni to później, powolnie, wprowadzali do szkół najgłupsze przepisy. (nie wszyscy)
- stosunkowo słabe zarobki, za to duży (wakacje) okres urlopu - skutek - feminizacja zawodu
- Był okres kiedy wystarczyło być nauczycielem w-f aby zostać dyrektorem szkoły. (nie zawsze)
- Zlikwidowanie elementów logiki z programów (nie wiem kiedy).
- Wprowadzenie testów jako sprawdzianu wiedzy.!!!
- Zlikwidowanie obowiązkowej matematyki na maturze.
- itp. (nie byłem nauczycielem, ale to jako postronny obserwator i ojciec mogłem zauważyć)
Po takim przygotowaniu jaki może być nauczyciel? (Wiem zdarzają się "rodzynki", jak wszędzie).
Ostatnio doba komputerów - wnuczka musi wpisywać ćwiczenia na stronę www (mechanizmu nie znam), jako kontrolę czy odrabia te ćwiczenia. Czy to zastąpi rzeczywistą kontrolę postępów nauczania przy tablicy?
Programy są przeładowane niepotrzebnym balastem, bez zwrócenia uwagi na rzeczy najistotniejsze. Prawdopodobnie większości nauczycieli to nie przeszkadza i zamiast przejrzeć te programy i wyłuskać to co potrzebne nauczają jak leci i później narzekają, że nie mogą zdąrzyć z realizacją programu.
Można sobie powiedzieć, a po co jednemu czy drugiemu ta cała wiedza szkolna, jeżeli najważniejsze jest teraz wcisnąć klientowi "kit", aby kupił sztucznie postarzony !nowy! produkt.
Co kilka miesięcy dzwoni do mnie dziewczę i proponuje nowy telefon w promocji, a ja cóż, mogę jej tylko współczuć, że za parę groszy, zwykle po studiach (nikomu, nawet jej niepotrzebnych), nauczona na pamięć formułek musi zarobić na życie w tym "wielkim bracie".
"Widzę ciemność".
Serdecznie pozdrawiam.

Obrazek użytkownika izabela

05-03-2013 [16:50] - izabela | Link:

Ja też to czarno widzę. Mam zbiór zadań do 6 klasy szkoły podstawowej, z którego korzystała moja najstarsza córka. Zdarza się ,że maturzysta nie potrafi rozwiązać zadania z tej książki. Pokazuje mu wtedy okładkę, żeby wywołać szok. Kiedy zaczynałam uczyć w programie było badanie funkcji, całki, zadania optymalizacyjne i ludzie sobie z tym lepiej lub gorzej radzili (zgodnie z rozkładem Gaussa.) Zbiory zadań z liceum z lat 70 tych nadają się obecnie dla I roku studiów. Pozdrawiam serdecznie

Obrazek użytkownika szara_komórka

05-03-2013 [19:04] - szara_komórka | Link:

Zdradzę Pani, że ja LO o rachunku różniczkowym i całkach dowiedziałem się dopiero na studiach. Moi koledzy po technikach już byli po. Nie przeszkodziło to temu, że matematykę miałem zwykle zaliczoną na 5 (a na wydziałach elektrycznych była na niezłym poziomie). W pracy zawodowej niewiele z niej korzystałem i teraz z tej wyższej matematyki niewiele już pamiętam, ale jeszcze jak pracowałem, kolega z pracy (po fizyce i matematyce uniwersyteckiej) podsyłał mi zadania (geometria!) syna przygotowującego się do matury.
"Lepiej mniej a dobrze i dokładnie".
Kalkulatory, komputery, brak nauczania logiki zabijają w uczniach zdolność myślenia i wnioskowania. ( Nigdy nie wiedziałem ile wynoszą funkcje trygonometryczne podstawowych kątów, po prostu potrafiłem je sobie wyliczyć).
To próbuję wpoić moim wnuczkom. I nie chodzi tu tylko o matematykę.

Obrazek użytkownika izabela

05-03-2013 [21:15] - izabela | Link:

Na elektronice i na elektrycznym była na poziomie najwyższym. Ale nawet na SGH były dwa lata matematyki. Pierwszy rok podstawy, drugi - statystyka. Potem ekonometria. Metoda simpleks (programowanie liniowe), macierz transportu- liczone na piechotę były dość pouczające. Teraz liczy to arkusz. Może to i dobrze, że jest łatwiej ale przypomina mi to praktykę szkoły amerykańskiej gdzie uczeń dostaje kalkulator rysujący funkcje punkt po punkcie. Uczniowie potrafią wklepać y= x2 i czekać na wykres."A co zrobisz jak kalkulator się zepsuje?"- pytam delikwenta. "Kupię nowy"- odpowiedź.

Obrazek użytkownika joawa123

05-03-2013 [16:58] - joawa123 | Link:

Wg mnie posługiwanie się testami przy egzaminach jest wprawdzie wygodne dla sprawdzających, ale ogłupia egzaminowanych. Mam na myśli każdy etap nauki i każdą dziedzinę.

Obrazek użytkownika izabela

05-03-2013 [18:46] - izabela | Link:

Testy sprawdzają wyłącznie umiejętność rozwiązywania testów. Ludzie podchodzą do nich pragmatycznie czyli konformistycznie. Żeby się dostać na uczelnię trzeba posiadać tę nikomu nie potrzebną sprawność. Więc ją ćwiczą. Gdyby kryterium był skok na główkę z 10 metrów do basenu- ćwiczyliby skok do basenu.

Obrazek użytkownika izabela

05-03-2013 [21:06] - izabela | Link:

Napisał do mnie były student od którego słyszałam o błędzie  6 metrów. Okazało się, że kolegom po zrobieniu cyklu wokół obmierzanej dolinki różnica poziomów wyszła właśnie 6 m. A pomiary powinny się przecież zamknąć. Koledzy byli tak naiwni, że poszli z tym do prowadzącego, ale nie przeszło. Co potem nie wie.Może oszukali może mierzyli jeszcze raz.

Obrazek użytkownika kris przybysz

05-03-2013 [22:27] - kris przybysz | Link:

I niestety zaczęło się to wszystko co najgorsze dla Polski i Polaków w tamtych dniach, gdy niejaki Mazowiecki został premierem RP. I bardzo szybko antypolska gebelsowsko-stalinowsko-banderowsko-szechterowska kloaka pokazała czyje interesy są najważniejsze. Kto ma być nową sektą panów, a kto niewolników. A naród zastraszony, bezrobotny, upokarzany. Coraz bardziej niepiśmienny. Ortografia koszmarna. Kaligrafia umiejętność zapomniana. Jakim cudem te tysiące niedouczonych młodych ludzi zdaje maturę. Ale cóż, do prostych prac, znajomość np. powieści Rodziewiczówny, wierszy Norwida, czy macierzy nie jest potrzebna. A wzorce. Niedouczony historyk od bulu i bigosu. Drugi niedouczony trampkarz historyk od nienormalności. Plus sekta paserów i szmalcowników bielecko i bonipochodnych, wspierana przez wojewódzkie miernoty i anomalie od bytu świńskiego ryja z Biłgoraja. Ale warto aktywnie walczyć o lepszą polską młodzież tak jak Pani to pięknie czyni.

Obrazek użytkownika izabela

06-03-2013 [09:07] - izabela | Link:

Pamiętam ze swojej szkoły średniej, że sympatia do Rodziewiczówny  była -nazwijmy to - wykluczająca towarzysko. Ja bardzo lubiłam "Lato leśnych ludzi" i nie mogłam pojąć co moje koleżanki w niej odpycha. Zrozumiałam potem. Była to dobra szkoła z tradycjami, która stała się szkołą bananowej młodzieży . Obecnie nasz establishment też kształci dzieci w szkołach Opus Dei. Moje koleżanki rządziły się resentymentem do wszystkiego co ziemiańskie, staropolskie jednocześnie wyznaczając standardy mody na egzystencjalizm ( bardziej czarne swetry niż lektury) . Takie to były czasy. Ciekawa jestem jak w tych szkołach Opus Dei progenitura władców III RP godzi antykatolicyzm rodziców z duchem szkoły.

Obrazek użytkownika Basia

06-03-2013 [08:49] - Basia | Link:

był TV gdzie "leciał" jakiś program z udziałem Doroty Welman, Ewy Kuklińskiej, Edyty Herbuś,Katarzyny Lengren i aktorki młodszego pokolenia. Był tam też jakiś mężczyzna znany z okładek ale się nie odzywał więc jego nazwisko nie było napisane.Państwo rozmawiali na temat:"Zwierzę bardziej scala związek niż dziecko?" I ci, już bardzo dorośli ludzie, z całą powagą wygłaszali opinie potwierdzające zawartą w temacie tezę!Pomyślałam sobie jaką moc ma Szatan! Ludzie znani z imienia i z nazwiska muszą publicznie POTWIERDZIĆ,że człowiek nic nie znaczy...że pies jest lepszy niż człowiek.Pisarka Katarzyna Lengren powiedziała nawet, że człowiek z dziecka nie ma żadnej korzyści. A z kota np, tak bo on przynajmniej człowiekowi nie odpysknie...Pogratulowałam sobie po raz kolejny mądrej decyzji podjętej 7 lat temu: wyrzucenia telewizora ze swojego domu!

Obrazek użytkownika izabela

06-03-2013 [09:10] - izabela | Link:

Bardzo lubię zwierzęta. Ale nie pozwoliłabym sobie na wygłaszanie takich bredni nawet w stanie znieczulenia. Odkąd to zresztą aktorki wyznaczają standardy? Powinny ładnie wyglądać i zająć się uczeniem na pamięć roli.

Obrazek użytkownika joawa123

06-03-2013 [19:04] - joawa123 | Link:

Nie chcę być niegrzeczna, ale wydaje mi się , ze sporo wyemancypowanych pań , zwłaszcza celebrytek, powinno poprzestać na posiadaniu zwierzaczków. Co do "cementowania związków" przez zwierzątka, jestem co najmniej sceptyczna. Współpracuje z fundacją opiekującą się psami które często nie "scementowały związku" i "za karę" ich się pozbyto na rzecz schronisk i lasów. Tak więc, jeżeli już - dobrze byłoby cementować związki zwierzaczkami pluszowymi.

Obrazek użytkownika piotr słaboszewski

06-03-2013 [17:31] - piotr słaboszewski | Link:

Pani Izabelo,

Świetny tekst, błędna puenta. Aż głupio pytać wprost - czy naprawdę wierzy Pani, że wyborcy PO (oboje wiemy, że nie pisze Pani o gryzoniach) to wyłącznie głupcy i łajdacy, w najlepszym wypadku konformiści? Ciekaw jestem do której grupy zalicza Pani mnie. Przypomnę Pani, że ja nie sympatyzuję z PO, odczuwam tylko nieznacznie mniejszą antypatię niż do drugiej partii. Głosuję trzymając chusteczkę przy nosie.

Pozdrawiam serdecznie (mogę się z Panią kłócić, ale nie mogę Pani nie lubić)

Obrazek użytkownika izabela

06-03-2013 [23:12] - izabela | Link:

Panie Piotrze, nie pisałam o wyborcach PO. Pisałam o formatowaniu ludzi. Mogę zrezygnować z nazwy leming, bo się już zbyt zużyła i wywołuje określone skojarzenia. Niech będą okrąglacy. Zastanawiam się od dłuższego czasu nad granicami konformizmu. Są one dość płynne.  Syn właśnie rezygnuje z rozdziału pracy który miał tytuł  "W szponach naukowego przesądu". Pani promotor go do tego łagodnie nakłoniła. Jak można odmówić kobiecie miłej, ładnej i inteligentnej? Przecież nie będzie umierał za głupi rozdział.
Ja też serdecznie pozdrawiam. Do tematu wrócę.