Radaryzm, czyli porąbanka

Jest jakaś nadzieja w góralach. Wokół Zakopanego i Bukowiny Tatrzańskiej liczba stojących stalowych debili jest dużo mniejsza niż w głębi kraju. Mój kolega słusznie zauważył, że w miejscu gdzie ilość (niepoliczalna) radarów wynosiła „około” czterech na trasie o długości sześciu kilometrów, „drogówka” nic nie zarobi. A oni jednak stali pomiędzy jednym a drugim takim radarem... Zrezygnowani, schowani w swoim  policyjnym aucie, byli wyraźnie przygnębieni. Te kilka słupów i tak skutecznie już odstraszało kierowców w ogóle od jakiejkolwiek jazdy. Gdyby nie minus cztery i terminowe spotkanie, to byśmy wysiedli z samochodu i poszli na dobre espresso. Tymczasem wiadomo,  że komendant lokalnej policji oczekuje wyników. Gromi kolegów, że w tym miesiącu było za mało mandatów, a góra naciska, że ma być ich dużo więcej. No to policjanci czają się, kombinują, jak wyrwać kasę od kierowców. Ale kierowcy już powoli przestają w ogóle jeździć po drogach, usłanych szarymi i żółtymi słupami. Nie ma jazdy, jest porąbanka. Co chwilę, sru! Stój! Ruszaj! Stój, Ruszaj! Korek! Wtorek! I stalowy słup. Kasa płynie do państwa, a ludzie mają tego państwa dosyć.

Radaryzm jest kretynizmem, wielokrotnie opisywanym w ostatnich miesiącach. Powoduje – piszę to jak najbardziej poważnie – zniechęcenie do poruszania się samochodem, upokarza, dobija Cię, nawet jeśli jeździsz przepisowo. Jest przejawem totalitarnego myślenia. Bo widzisz przecież, że stoi tylko po to, by Cię złupić, okraść z resztek Twoich złotówek, które udało Ci się odłożyć w tym miesiącu. To jest filozofia państwa podsłuchów i kretynów zarządzających tym państwem. Minister walczy radaryzmem z mordercami drogowymi. Liczy na to, że poprzez notoryczne wqr...ludzi poprawi bezpieczeństwo jazdy. Inny minister pozwala na to, by zbudowana za miliardy złotych betonowa, bardzo droga autostrada nie miała pasa awaryjnego, przez co dopuszczalna prędkość na niej jest mniejsza, niż na drodze ekspresowej.  A przecież jadąc i denerwując się co chwilę, stajemy się niebezpieczni dla innych kierowców. Podróż  z rodziną na wczasy zamienia się w gehennę. Polaków traktuje się coraz częściej tak, jak masę produkcyjną, która ma żreć, spać i nie dokończę.... W niektórych wsiach, niewielkich osadach, zamontowano system sygnalizacji, który działa tak, że jadąc przez teren zabudowany z prędkością około 50-60 km/h mamy cały czas zielone światło. Naciskając pedał gazu i jadąc szybciej, stajemy po prostu na czerwonym. Dość skuteczne, ale nikt tam nikogo nie ściga i nie ściąga forsy. A przecież filozofia tego państwa to łażenie za człowiekiem, zaglądanie mu wszędzie, do całego jego życia.

Gdzie, poza Polską, można spotkać tabuny sfrustrowanych „bezrobotnych”, którzy łażą po hipermarketach ze słuchawkami w uchu i czają się, i patrzą Ci się w oczy tak, jakbyś tu był już z dziesięć razy i dziesięć razy wyniósł cukierki, kiełbasę i skarpety, oraz „petszopa”. Snują się strażnicy w sklepie, kręcą jakieś dziwolągi po dworcach kolejowych, miejscy myśliwi polujący na źle zaparkowane auta, a konduktorzy w pociągach szukają ofiary. Sprawdzany był bilet? Piąty raz pyta. Sprawdzany był bilet? Ktoś mu kazał tak robić, a może sam to wymyślił, może lubi takie sowieckie poczucie siły, jak te recepcjonistki w radzieckich hotelach albo nasi dzielni sokiści, kwiat polskiego kolejnictwa. Ta wyższość, to poczucie władzy: - Pan dokąd? Tu nie wolno! Wolność i XXI wiek. Radaryzm to węszenie, to wciskanie brudnych łap państwa w nasze codzienne życie, które przecież i tak jest już wystarczająco kontrolowane przez wszystkie możliwe służby. Tusk zapuszcza swoje socjologiczne radary chyba codziennie i sprawdza, czy spadło mu poparcie, czy nie.

Społeczeństwo to dla elit III RP wroga i niebezpieczna siła, która czai się, żeby gwałcić i rabować. Dlatego państwo rabuje i gwałci nas. Gwałci resztki naszego  spokojnego  życia, które próbujemy jeszcze czasami zachować w sobotę i w niedzielę. Gminy pracują pełną parą. Miliony listów płyną do „drogowych morderców”, a „mordercy rządowi” siedzą spokojnie, gdy ludzie umierają z powodu braku opieki lekarskiej i pieniędzy na zakup leków. Minister „Pendrive” (bo tyle on ma wspólnego z jeżdżeniem i drogami) cieszy jak dziecko, gdy nie ma większych baboli z powodu nowego rozkładu jazdy PKP. Inspekcja Transportu Drogowego wystawia jakieś kamerki (bez homologacji) i tez ściga, Policja ściga, każdy ściga, bo każdy chce zarobić. Kiedy my zaczniemy ścigać ich, żeby nam oddali nasze pieniądze? Jest jakaś nadzieja w góralach.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Sternik

23-02-2013 [10:57] - Sternik | Link:

Podzielam Pańskie emocje. Mnie też denerwuje sposób traktowania kierowców jak zwierzyny łownej. W czasie jazdy, a także podczas szukania miejsca postojowego uwagę zaprząta dodatkowa myśl: złapią – nie złapią. Po zakończonej jeździe: przyjdzie mandat, czy nie przyjdzie.

A tymczasem inspekcja drogowa kupuje właśnie urządzenia do drukowania i kopertowania mandatów z fotoradarów. To oznacza, że automatyczna maszynka do łupienia kierowców jest już prawie gotowa.

Co my możemy w tej sytuacji robić? Jeździć po niemiecku, nie przekraczając dozwolonych prędkości. Wiem, że jest to niezgodne z temperamentem, ale niech to ich szlag trafia, że przychody z mandatów nie są tak wielkie, jak zaplanowali.

Obrazek użytkownika DRaj

23-02-2013 [17:08] - DRaj | Link:

miałem okazję w na poczatku lutego jechać z Torunia do Szczecina (330km),obwodnica Torunia, obwodnicą Bydgoszczy, Nakła, Piły; po drodze naliczyłem 34 przeszkody w rodzaju radarów (na szczęście wiekszosc z nich nie czynna), wozów patrolowych GITD, patroli policji; przy temperaturze -6'C; tydzień później z Torunia do Tczewa droga krajowa DK-1 (nie autostradą!)gdzie naliczyłem 18 podobnych przeszkód - w Grupie k. Grudziądza przez ok. 10 km jechałem w kilkudziesięciopojazdowej karawanie na czele której jechała spoej postury pani z malborska rejestracją ok 40km/h jak nakazywały znaki jednak tuz za rondem (skrzyzowaniem na Grudziądz) pani nieco przyspieszyła (do 45km/h) i dosłownie 400-500m od ronda natychmiast wyskoczyli rozradowani tym faktem policjanci drogowi machając by owa pani zjechała na bok (pani kierowca była przerażona); niestety dzisiaj na drogi strach wyjeźdżać ...