Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
O ku...stwie, przyrodzie i historii
Wysłane przez Coryllus w 16-02-2013 [09:55]
Dawno, dawno temu, telewizja polska emitowała późną nocą film, którego tytułu już nie pamiętam. W filmie tym główne role odgrywali Nina Andrycz i Zdzisław Maklakiewicz. Ona była bogatą żoną jakiegoś partyjnego bonza, która regularnie wyjeżdżała ze swoją puszczalską córką na zachód, a on celnikiem na przejściu w Barwinku, jak mi się zdaje, albo gdzieś w pobliżu. Akcja filmu przebiegała następująco – o ile wszystko zrozumiałem, bo byłem wtedy mocno niedojrzały – ona wraz z tą swoją córką przyjeżdża na przejście graniczne i musi pokazać Maklakiewiczowi i jego niedoświadczonemu, bardzo chłopięcemu podwładnemu, że nie wiezie w kufrze nic zakazanego. Coś tam jednak zakazanego jest, ale ja nie pamiętam o co chodziło i chyba tego do końca nie rozumiałem. W każdym razie dochodzi do tak zwanego pojedynku psychologicznego pomiędzy Andrycz i Maklakiewiczem. Wszystko jednak zaczyna się od próby przekupienia celnika Maklakiewicza talią kart z gołymi babami. Scena ta mocno uprawdopodabniała cały film w oczach takiego widza jak ja i inni chłopcy w moim wieku. Maklakiewicz jednak odrzuca karty ze wstrętem. I już wydaje się, że wszystko stracone, kiedy nagle ta stara lampucera Andrycz i cwaniak Maklakiewicz znajdują wspólny język. Okazuje się, że oboje byli kiedyś komunistycznymi agitatorami gdzieś w Rzeszowskiem i to ich ideowo łączy. Obraz zaczyna nabierać typowych cech gniota o straconych złudzeniach i przegranych ideałach, na straży których próbuje wiernie trwać Maklakiewicz. W czasie kiedy on i Andrycz gawędzą sobie, młoda panna w kapeluszu idzie gdzieś z tym drugim celnikiem. Mówiąc wprost ciągnie go w krzaki w celach wiadomych, bo liczy na to, że jakoś przepchną tego dużego fiata przez granicę, kiedy zmiękczy trochę młodego. W filmie mamy oczywiście coś co w tamtych czasach nosiło nazwę „śmiałej sceny erotycznej” i było właściwie obowiązkowym elementem w każdej rozrywkowej produkcji komunistycznej. Kiedy już wydaje się, że młody jest załatwiony, Maklakiewicz rozwala mu psychikę anegdotą na temat jego wcześniejszej erotycznej przygody, kiedy to jakiś niemiecki turysta próbował go uwieść na posterunku. Sprawa idzie w złym kierunku i napięcie rośnie. Żeby je rozładować oraz żeby widz nie odniósł nieprzyjemnego wrażenia, że jest oszukiwany, na granicy pojawiają się również inni ludzie. Przez moment jedynie, ale pojawiają się i są to ludzie ważni. Pokazują w tym głupim filmie ni mniej nie więcej, tylko samego Edwarda Stachurę, który za ów epizod dostał pewnie jakąś kasę i mógł trochę podreperować swój poetycki budżet. Kiedy napięcie sięga zenitu na posterunku pojawia się, przybyły z centrali mąż Andrycz, ważna partyjna figura grana przez Zygmunta Hubnera. Zanim to następuje w filmie szalenie istotne zdanie, zdanie metafora. Oto pasją Maklakiewicza, który nudzi się w robocie jest obserwowanie ptaków przez lornetkę. I on patrzy przez tę lornetkę na gniazdo ptaka, do którego jajo podrzuciła kukułka. W rzeczywistości jednak wiemy, że patrzy na śmiałą scenę erotyczną w wykonaniu dziewczyny w kapeluszu i jego młodego podwładnego. I patrząc rzekomo na gniazdo z kukułczym jajem mówi do Andrycz: niech mi pani powie skąd się to ku...stwo w przyrodzie bierze? Obejrzałem ten film do końca, ale nie pamiętam co tam się dalej działo i chyba nie jest to ważne.
Przypomniał mi się ten film wczoraj kiedy odczytywałem sobie na portalu WP fragmenty książki pod tytułem „Tajemnice Westerplatte”, która wchodzi właśnie do księgarń, podobnie jak film pod tym samym tytułem, który także wchodzi tyle, że do kin. W książce, która jest po prostu beznadziejnie napisana, to znaczy w taki sposób jak to sobie mógł wymarzyć Bogusław Wołoszański, kiedy miał 20 lat i dopiero przymierzał się do swojej roli, chodzi o to, że dowództwo na Westerplatte przejmuje kapitan Dąbrowski, ponieważ major Sucharski nie wytrzymuje nerwowo całej sytuacji. Do tego jeszcze autor książki i reżyser filmu pan Chochlew twierdzi, że w pierwszym dniu obrony Westerplatte, czterech żołnierzy zostało rozstrzelanych z rozkazu kapitana Dąbrowskiego, ponieważ nie mieli zamiaru podporządkować się jego rozkazom i chcieli się poddać. Ponieważ sprawa jest poważna i Chochlew podaje nazwiska tych żołnierzy, zaś film i książka były konsultowane przez IPN chciałbym się bardzo dowiedzieć co na to rodziny tych rozstrzelanych i dlaczego my się dowiadujemy o tym po tylu latach od jakiegoś Chochlewa? Ja tu oczywiście kpię, ponieważ nie wierzę w ani jedno słowo w tej książce i w ani jedną scenę w tym filmie. Zarzut – bo Polacy rozstrzelali swoich – jest poważny i jeśli jest prawdziwy sprawa powinna natychmiast znaleźć się w pionie śledczym IPN czy gdzie tam jest jej właściwe miejsce. Pan Chochlew podszedł do sprawy, jak sądzę, z dużą nonszalancją. Film jak pamiętamy miał wejść na ekrany w zeszłym roku, ale odczekano zdaje się do chwili aż zmarł ostatni uczestnik walk na Westerplatte. Mam więc dziś tę premierę, która kreuje nowych bohaterów, nowe czarne charaktery i zmienia nasze postrzeganie historii, a przynajmniej ma taki zamiar.
Odejdźmy na chwilę od tematu. Co jakiś czas ktoś zadaje mi pytanie – dlaczego pan ze swoimi książkami nie chce trafić do młodzieży. Otóż dlatego, że do młodzieży trafia Chochlew. To dla niego i jego produkcji zarezerwowano młodego widza i jego czas. To dla młodzieży przygotowuje się te fikcyjne konstrukcje, które z prawdą mają tyle wspólnego co próba przekupienia celnika kartami pornograficznymi. Młodzież jest pilnie strzeżona, a produkty dla niej przygotowywane wychodzą ze sterylnych fabryk i mają bardzo jasno określone cele. Demaskacja bohaterów z Westerplatte? Tak właśnie. Rzecz ma jednak jeszcze drugie dno. Chochlew w swojej książce zachowuje się jak scenarzysta tamtego filmu z Maklakiewiczem. Pojawia się tam charakterystyka kapitana Dąbrowskiego. O co chodzi? O to, że jest on pewnym siebie arystokratą, człowiekiem który z pogardą traktuje niżej urodzonych, który jest pyszny i nadęty w swoim operetkowym bohaterstwie. To ważna charakterystyka, bo ona od razu znajduje odzew w komentarzach. Od razu pojawia się gromada trolli, która pluje, ryczy i domaga się równego traktowania wszystkich, czyli mówiąc wprost zrównania całej populacji do poziomu bydła.
I to jest jeszcze jedna ważna funkcja tego filmu i jemu podobnych. Sucharski co prawda nie jest najfajniejszy, ale on pochodził chociaż z biednej rodziny pracowitych ludzi, tak nas uczono w szkole na lekcjach historii i polskiego. Nie to co Dąbrowski, paniczyk pieprzony, rozstrzeliwujący ludzi za niewinność, buntownik polski, tak, tak, powinni jego rozstrzelać – taki jest mniej więcej ton komentarzy. I to jest ton akceptowany przez twórców filmu i książki, praz przez tych, którzy ten film będą promować. Zwróćmy teraz uwagę, że ta sama postawa, która tu, w przypadku kapitana Franciszka Dąbrowskiego znajduje pełne zrozumienie mediów mainstreamowych, a pewnie także wielu „naszych” jest od razu piętnowana jeśli dotyczy ludzi takich jak doktor G., albo powojenne elity polskie złożone z pretorianów systemu. W tym przypadku nie ma mowy o akceptacji, postawa reprezentowana przez komentatorów omawiających książkę Chochlewa byłaby w takim przypadku po prostu wyrazem duchowej nędzy, frustracji i antysemityzmu. Ktoś powie, że skupiam się na szczegółach, że nie to jest ważne kim był Dąbrowski, ale to że bruka się pamięć o bohaterach. Otóż nie proszę Państwa, ten film chce nam powiedzieć, że nasze własne, rodzime elity to nieodpowiedzialni zbrodniarze, których należałoby osądzić. Dobre zaś elity to te z których wywodzi się doktor G, oraz inni, ci którzy budowali Polskę wraz z postaciami kreowanymi przez Andrycz i Maklakiewiczaw filmie o kukułkach. I ja się teraz pytam: skąd się takie kur....stwo w przyrodzie bierze? Skąd się wziął taki Chochlew i jego koleżanka współautorka?
Na koniec powiedzmy jeszcze słów kilka o losach kapitana Franciszka Dąbrowskiego. Przez całą wojnę przesiedział on w różnych oflagach. Był dobrze traktowany przez Niemców ponieważ jego ojciec zajmował dość wysokie stanowiska w strukturach CK Armii, a co by nie mówić o Niemcach, akurat takie rzeczy doceniali. Dąbrowski mając zaawansowaną gruźlicę przetrwał obozowe warunki i po wojnie chciał rozpocząć nowe życie w zgodzie z partią i nowym porządkiem. Piastował nawet jakieś ważne funkcje wojskowe w Gdańsku. Miał przecież doświadczenie. Kiedy przyszły jednak lata najgorsze wyrzucono go z wojska i musiał wraz z rodziną przenieść się do rodzinnego Krakowa. Tam dostał przydziałowy jeden pokój bez wygód. Dąbrowski zapisał się do partii, bo wiedział, że do armii nie ma powrotu, pracował chałupniczo szyjąc kapcie i cały czas chorował. Próbował jak potrafił utrzymać rodzinę. W końcu jednak wyrzucono go z partii jako element niepewny. Stało się tak za sprawą jakiejś towarzyszki Bibździńskiej, która przed wojną była sprzątaczką i też pewnie cierpiała na niedosyt wrażeń oraz czuła się niedoceniana, tak jak ci co dziś komentują film Chochlewa. Dąbrowski znalazł się bez środków do życia. I wtedy pomógł mu Arnold Mostowicz, który zawiadomił o jego losie jakiegoś ruskiego generała. Ten zaś załatwił mu posadę w kiosku z gazetami ustawionym na Plantach. I to jest proszę Państwa coś fantastycznego: ruski generał załatwia polskiemu arystokracie choremu na gruźlicę posadę kioskarza, czyni to za wstawiennictwem Żyda komunisty, należącego do PZPR. Z tej właśnie organizacji wyrzuciła wspomnianego arystokratę towarzyszka Bibździńska, bo czuła się niedowartościowana i urażona w swojej dumie. I dziś z myślą o takich właśnie towarzyszkach Bibździńskich towarzysz Chochlew i towarzyszka koleżanka Chochlewa piszą książki i robią filmy o zdradzie polskiej szlachty odzianej w mundury. A mnie się ktoś co jakiś czas pyta dlaczego nie piszę dla młodzieży? A po co? Chochlew pisze dla młodzieży i wychowuje kolejne pokolenie Bibździńskich oburzonych postawą inną niż leżenie plackiem i oblizywanie butów tego co stoi wyżej. I tak już zostanie niestety.
Wszystkich oczywiście zapraszam na stronę www.coryllus.pl oraz do księgarni www.multibook.pl, http://www.ksiazkiprzyherbacie... do księgarni wojskowej w Łodzi przy Tuwima 34, do księgarni Wolne Słowo W Lublinie przy ul. 3 maja, do księgarni „Ukryte miasto” w Warszawie przy Noakowskiego 16, oraz do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie.
Oto link do naszej pogawędki z Józefem Orłem na temat doktryny politycznej Polski http://vod.gazetapolska.pl/331...
Komentarze
16-02-2013 [10:40] - Jolanta Pawelec | Link: przekaz dla młodzieży -
-każdy ma swoją opowieść, a Westerplatte jest tego przykładem - (tego uczą Wołoszański i
Chochlew)Nie ma autorytetów, a jeżeli ktoś ci mówi "Każdy ma swoje Westerplatte!" - to wyluzuj,
nie masz czego bronić,bo to była przygoda ( jak inne) a nie przykład wierności i heroizmu.
Kultura Bibźdźińskich - to red. Monika ( ona argumentuje Sokratesem jej poparcie dla gender -
w niedzielę w radiu Z - twierdzi: Ha..ha..ha.. był pederastą).
To ja się pytam : czy jest jakaś prawda, za którą ludzie wypijali kielich cykuty? I czynili to
w obronie przyszłego człowieczeństwa - wobec młodych. Aby ich ocalić.
Czy zostali jeno denuncjatorzy i ich " kultura bździn". I to jako jedyna oferta dla młodzieży.
16-02-2013 [10:55] - corcaigh | Link: ...
Ten film to "Rewizja osobista".
http://www.filmpolski.pl/fp/in...
Oczywiście nie grała w nim Nina Andrycz. Ona w ogóle rzadko grała w filmach. No,ale skąd Pan miał o tym wiedzieć?
16-02-2013 [14:00] - Coryllus | Link: byłem
dzieckiem, trudno żebym odróżniał Ninę Andrycz od Wiesławy Mazurkiewicz
16-02-2013 [11:33] - fritz | Link: Rownie wazne jest to, ze film znajduje pelne uznianie w oczach
Warzechy, a wiec nie mainstreamu... albo inaczej: Warzecha jeszcze raz nieopacznie pokazal gdzie zakotwiczony jest. Warzecha w tekscie w wPolityce wszystko dobre znajduje i aprobuje w ramach licenca poetica.
Zgodnie z oczekiwaniami, mozna powiedziec.
16-02-2013 [15:15] - izabela | Link: @coryllus
Ten nie znany nikomu młody aktor i reżyser od początku miał poparcie instytutu sztuki filmowej (czy jak tam się to teraz to paskudztwo nazywa) , którym kieruje też nie znana nikomu młoda osoba Agnieszka Chodorowicz. O ile pamiętam dawała ona lekką ręką dotacje na jakieś obce produkcje. Na pewno wszyscy oni dobrze wiedzą gdzie na półce stoją konfitury. Przed uszczęśliwieniem nas kilka lat wcześniej tym arcydziełem ( Westerplatte) uchroniła nas tylko awantura dotycząca obscenów. Jakieś sikanie na portrety, onanizm, pijaństwo, brud, smród, nędza i ubóstwo. Paweł Chochlew ma brata Marcina też nieznanego aktora. Obaj z Elbląga. Ciekawe miasto. Jaki wysyp talentów w jednej rodzinie.
16-02-2013 [16:34] - Coryllus | Link: Izabela
Gdybyż ona się jeszcze nazywała Chodorowicz....Ona się jednak nazywa Odorowicz i tu już właściwie nic dodawać nie trzeba.
16-02-2013 [16:24] - Ewakropkapl | Link: Zgoła inaczej
i daleko odmiennie niż Autor, w trakcie czytania "O ku...stwie...", słyszałam natrętnie wyznanie Kochanowskiego (z Trenu VIII); "Wielkieś mi uczyniła pustki w domu moim"...
Bo kiedy Chochlewom i Grossom pozostawiamy opisywanie naszej historii, a my kontestujemy potrzebę docierania, właśnie do młodych, z pytaniem:"A po co?", to już tylko dzwony i treny słyszę...
16-02-2013 [16:32] - Coryllus | Link: bardzo proszę
niech pani pierwsza rozpocznie tę akcję apostolską wśród młodych. Nie ma czasu do stracenia. Po co gadać, lepiej działać.
16-02-2013 [19:58] - Ewakropkapl | Link: ...bardzo dziękuję,
staram się. Natomiast nie rozumiem Pana odżegnywania się(by pozostać w kręgu kultury chrześcijańskiej)od docierania do młodych, a pytanie "po co?" niweczy wszelką nadzieję (czyli jest beznadziejne).
16-02-2013 [21:28] - Coryllus | Link: odżegnuję się
ponieważ mój przekaz nie trafia do młodych. Oni go nie chcą, bo jest dla nich nieatrakcyjny. Jeśli ktoś się czuje na siłach może się zabierać za robotę. Ja nie mam takiego zamiaru. Będę dalej pisał dla facetów po 40 zmęczonych nieco życiem.