Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Syf i nędza wizytówką polskiej kinematografii

Coryllus, 04.02.2013
Kiedy mieszkałem w internacie zwyczaje moje i moich kolegów były wprost dzikie. Nie szanowaliśmy się nawzajem i nie robiliśmy sobie nic z najbardziej podstawowych zasad rządzących ludzką społecznością. Oczywiście granice ostateczne, czyli zabór mienia nie były przekraczane właściwie nigdy. Ja pamiętam jeden taki przypadek i była to okropna afera na całą szkołę, połączona z usunięciem złodzieja z grona uczniów. Hierarchie w społeczności dorastających chłopców buduje się w ten sam sposób od dawna, żeby znaleźć się na ich szczycie trzeba od czasu do czasu wykazać się brutalnością, opowiadać śmieszne kawały i pić alkohol w ilościach dla przeciętnego człowieka nie możliwych do zaakceptowania. Mi najlepiej szło opowiadanie kawałów, z  resztą nie radziłem sobie zbyt dobrze. Czasem coś wypiłem, ale zawsze potem to odchorowałem, no i bałem się, że mnie ktoś na tym piciu przyłapie i wyrzuci ze szkoły. Nie dopchałem się więc nigdy na sam szczyt szkolnej hierarchii. Zatrzymałem się gdzieś w górnej strefie stanów średnich, ale to także tylko ze względu na te kawały.
Można było oczywiście aspirować do wyższych poziomów poprzez umiejętności takie jak gra na gitarze, ale było to ryzykowne i zwykle kończyło się porażką. Przeważnie ci, którzy brali się za gitary nie umieli ani śpiewać, ani grać, choć ćwiczyli długo i dręczyli nas tym okropnie. Czynili tak, gdyż mieli nadzieję, że w ten sposób uda im się wywołać pożądaną falę emocji w sercach dziewcząt z którymi się spotykali, ale o ile wiem – mogę się mylić – częściej im się nie udawało niż udawało. Ci co dużo pili i mimo to byli trzeźwi, mieli w tej konkurencji lepsze wyniki. Zupełnie niesamowity był kolega Boguś, który swoją nie najmocniejszą, ale stabilną pozycję towarzyską oparł o ligę angielską. On po prostu grał. Obstawiał zakłady i wygrywał, bo na tej lidze się po prostu znał. Było to wprost wspaniałe. W dodatku Bogdan miał jeszcze na tyle przytomności, że prawie nigdy o tym nie opowiadał. Kiedy czasem sprawa ta wypływała i okazywało się, że on nie tylko się zna, ale jeszcze ma pieniądze, stawał się z miejsca królem.
Byli tacy, którzy od początku uczestniczyli w hierarchiach całkowicie fikcyjnych i po prostu zapisywali się do harcerstwa. To był już jakiś zupełny absurd.
W miarę jak zbliżaliśmy się do matury, wszystkie nasze wygłupy, wszystkie idiotyzmy, chamstwo okazywane sobie na co dzień, zaciekłość, a i podłość nierzadko, ustępowały miejsca reakcjom normalnym i prostym. Pamiętam, że jeszcze w czwartej klasie do największego towarzyskiego szpanu należało pociągnięcie solidnego łyka z butelki „Acnosanu”, specyfiku na pryszcze i trądzik, który zawierał sporą ilość alkoholu plus jakieś świństwa uniemożliwiające spokojną konsumpcję. Szły o to zakłady, ale ja nie brałem udziału w tych zabawach. Pamiętam jak w trzeciej klasie kolega Krzysio za 50 zyli z wizerunkiem generała Świerczewskiego zjadał szklankę. Pamiętam jak kruszył swoimi potężnymi szczękami ścianki naczynia, jak mełł to szkło na proszek i połykał. Gapiliśmy się na to z rozdziawionymi gębami, a kolega Krzysio śmiał się upiornie i bardzo głośno.
Potem to wszystko minęło i zaczęliśmy przygotowywać się do matury. Nie było to łatwe w warunkach, w których przyszło nam żyć, ale jakoś dawaliśmy radę. Paliliśmy tylko okropnie dużo.
Po maturze zaś rozjechaliśmy się do swoich domów, po to by kolejny raz zobaczyć się dopiero po 20 latach i stwierdzić, że jesteśmy normalnymi dorosłymi ludźmi. Kolega Krzysio co prawda nie  zjada już szklanek, ale układa mu się chyba nie najlepiej. Kolega Syfon jeździ ze swoją żoną na motocyklach, zupełnie jak w jakimś amerykańskim filmie, Robert projektuje ogrody, o co nikt nigdy by go nie podejrzewał. Piotrek się rozwiódł, kupił gospodarstwo nad Bugiem i hoduje konie z nową żoną. Założył też szkółkę jeździecką. No, a ja piszę książki, choć tego się po mnie także nikt nie spodziewał. Wyglądamy inaczej i zachowujemy się inaczej. Nikt jednak o nas nie nakręci filmu, choć film o przygodach takiego Syfona byłby czymś niesamowitym jak sądzę.  W Polsce nie  można nawet nakręcić filmu o facetach jedzących szklanki i wypijających Acnosan z butelki. Nawet to nie wchodzi w grę.
Z filmowcami jest trochę tak, jak ze studentami z Warszawy, którzy przychodzili do akademika na imprezę z nadzieją na to, że uda im się przespać z jakąś koleżanką, bo ktoś im powiedział, że w tych akademikach to same puszczalskie mieszkają. To jest ten sam rodzaj wyobraźni i polotu. Ja się tu specjalnie o tych sprawach nieco rozpisuję, bo uświadomiłem sobie, czytając wyjątki z książki Toyaha, na ostatnim spotkaniu, że w takich Czechach jego książka zostałaby natychmiast porwana przez dwóch co najmniej absolwentów praskiej filmówki, którzy zrobili by z niej dwa całkiem różne filmy i polecieli z tym do Ameryki zdobywać nagrody. Józef Orzeł powiedział, że Toyah to polski Hrabal. Otóż nie. Ja doskonale znam Hrabala, bo z kolegą Robertem mieliśmy taką ukrytą pasje, że czytaliśmy sobie w internacie jego książki. Tak trochę w tajemniczy przed wszystkimi. I powiem wam, że poza zbiorkiem „Taka piękna żałoba” oraz „Obsługiwałem angielskiego króla” reszta jest mocno wątpliwa. Bohumil, niech mu ziemia lekką będzie nie ma – jak mówi mój przyjaciel – wstanu do Toyaha. Na to by ktoś nakręcił film według „Marki, dolary, banany...” nie ma jednak szans. I to jest moim zdaniem objaw zdziczenia o wiele wyraźniejszy niż pożeranie szklanek, bo tamto miało przynajmniej jakieś pozory sztuki. Nie ma na to szans, bo ludzie uważający się w Polsce za elitę myślą kategoriami hinduskiego wielbiciela amerykańskich filmów akcji, który jeździ po Bombaju na skuterze i pogwizduje pod nosem melodię z filmu „Most na rzece Kwai”. Jak reżyser Smarzowski zobaczył kiedyś na weselu wiejskim nawalonego staruszka, to przyszło mu do głowy, że wyszydzenie takich staruszków i ich rodzin, zrobienie z nich durniów, a z ich życia sieczki jest znakomitym pomysłem i na pewno spotka go za to nagroda. I nie pomylił się. Mało, że dostał jakąś nagrodę to jeszcze dali mu wcześniej dofinansowanie. Teraz znów Smarzowski zrobił film o tym, że policja drogowa to zaprzedane mamonie świnie co terroryzują prostytutki. I tak to jest reklamowane. Żeby bowiem przyciągnąć w Polsce widzów do kina trzeba pokazać młodą kobietę z zasłoniętą twarzą jak pochyla się nad kroczem jakiegoś grubasa w mundurze policyjnym. Tak bowiem według filmowców robi się kasę i to kocha publiczność. I jeszcze ktoś musi w pobliżu narzygać, żeby było już całkowicie jak w prawdziwym życiu. Na to Agnieszka nomen omen Odorowicz zawsze znajdzie pieniądze. A ja w takiej chwili mogę jedynie powiedzieć: zamiast tego czarnego Johnny Walkera, łyknij sobie Acnosanu frajerze, a potem zjedz szklankę. I zobaczymy śmierdzielu gdzie się znajdziesz po takiej kuracji. Nie lubię bowiem plew. Cóż jednak z tego, skoro urzędnicy wszystkich opcji politycznych, wszystkich szczebli i układów przekonani są, że tak właśnie wygląda sztuka, a publiczność niczego ponad te ich sznyty nie oczekuje.
Ma ów sposób prezentacji, bo to jest prezentacja, nas wszystkich razem i każdego z osobna także tę funkcję, że pokazuje innym co jesteśmy warci. I mówi wprost – nic. I za to właśnie takie zero jak Smarzowski bierze do swojej kieszeni nasze pieniądze. Na koniec chciałbym zacytować słowa, które Kazimierz Kuc wypowiedział kiedyś na temat osoby i twórczości Krzysztofa Zanussiego. Oto one: prezerwatywa, zerówa. I tak to właśnie jest.

Wszystkich zapraszam na stronę www.coryllus.pl Trochę nam się przesunęła wysyłka Jasnowidza, bo drukarnia przyśle nakład dopiero w poniedziałek. Tak więc do poniedziałku sprzedajemy go za 20 złotych plus koszta wysyłki. Myślę, że w lutym wznowimy „Dzieci peerelu”, bo hurtownie się dopominają o tę książkę. Tak jak myślałem na początku: Dzieci i Jasnowidz to książki na rynek, a nie do sieci. Sprzedają się jednak wolniej niż Baśń, bo nie mają promocji, ale powoli, powoli będziemy to zmieniać.
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 3331
Jolanta Pawelec

Jolanta Pawelec

04.02.2013 14:25

jest wizytówką polskiej kinematografii - Lech Majewski teraz zbiera dane do pracy nad "Boską komedią" Dantego. Całe nieszczęście polega na tym, że wśród swoich każdy z nas jest głupi. Zwrócenie uwagi zagranicy powoduje że rodacy - fetują artystę. Drugie nieszczęście polega na tym, że swoi utrzymują poziom " na miernotę". Wtedy wydaje się swoim, że oni wzrośli ponad przeciętną. Trzecie nieszczęście kultury polskiej polega na szukaniu "nadzwyczajności, czyli cudów" - gdy tymczasem ludzi na całym świecie obchodzi Życie ( jak żyć, odnaleźć się, poradzić sobie, mieć satysfakcję). Nie tylko w sztuce - wśród zjadaczy chleba - nie ma namysłu nad życiem (prócz "chcę") A właściwie to jedyna pasja - wspólna i wielka. Kto tę pasję przekaże dzieciom? - a powinien - przekazując życie.
Ma-Dey

Ma-Dey

04.02.2013 20:42

Dodane przez Jolanta Pawelec w odpowiedzi na "Młyn i krzyż"

chciałbym  zastanowić się, co ma wspólnego cytowany przez Coryllusa Kazimierz Kutz, z  młynarzem z tytułowego "Młyna ...", który skolei pani przywołała w tytule(?)Otórz młynarza w filmie Majewskiego gra pan niejaki Marian Makula, który podobnie jak reżyser Kutz jest  mocno zaangazowany w tzw. Ruch Autonomii Śląska.I niech Pani sama osądzi, jaki to dziwny przypadek (!!? )
Jolanta Pawelec

Jolanta Pawelec

04.02.2013 22:03

Dodane przez Ma-Dey w odpowiedzi na Pani Jolanto

być perfekcyjny ( na to wychodzi, że to panu imponuje - wiedza, fakty, ludzie, ich słabości, wpadki itp) Artysta może być głupi - byle był wrażliwy ( jak instrument na którym Sztukmistrz gra). P.Majewski widać wolał zagrać na Makule niż na Szturze. I nie "grzechy" są kryterium artyzmu i ekspresji. A co jest tym kryterium? - przekaz sensu (odczytanego całym diapazonem własnego doświadczenia). Tego sensu, którego nikt za mnie nie doczyta - muszę tego dosięgnąć za innych ( i własne ograniczenia, głupota itp z tego obowiązku mnie nie zwalnia - TAK MYSLI CZŁOWIEK SZTUKI) Panu zostawiam zmierzenie się z Ruchem Autonomii Śląska - poza projekcją filmową.
Teresa Bochwic

Teresa Bochwic

04.02.2013 21:59

Polskie łżeelity kochają robić z Polaków idiotów i g...  Za to biorą pieniądze, które same sobie dają.
Przypomnieć wystarczy planowane antypolskie Westerplatte albo Pokłosie (nie widziałam, więc nie używam epitetów).

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 820
Liczba wyświetleń: 3,930,890
Liczba komentarzy: 10,268

Ostatnie wpisy blogera

  • Syn pana prefekta dał głos
  • Szlachta i "szlachta"
  • Nasi bohaterowie

Moje ostatnie komentarze

  • wejdziesz na moją stronę. Nie mogę pozwolić na to, żeby mnie gównem obrzucali...przepraszam.
  • Moje komentarze nie były żadnymi prowokacjami, ale odpowiedziami na prowokacje. Niech się pan już tak mocno mną nie martwi, jak będzie pan chciał sobie coś poczytać, zapraszam na stronę www.coryllus.…
  • Tutaj niczego nie uprawiam, bo nie mam żadnej możliwości. Tymi blogami rządzi administracja, autorzy są tylko dodatkiem. A o takich jak ty to w ogóle szkoda mówić.

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Bezczelność Ziemkiewicza zwala z nóg
  • Czy Łysiak też kochał Monikę Jaruzelską?
  • Nasi bohaterowie

Ostatnio komentowane

  • , Dzień dobry Przeczytałam całość, niby się zgadzam z opinią o niedocenianiu niektórych Twórców, ale jakieś takie poczucie krzywdy we mnie rośnie. I dlatego piszę, by sprostować to, że niby Rapacki w…
  • , Nie zgodzę się z Pana oceną tej książki. Ale mam do tego prawo. Pan również ma prawo do własnej opinii na jej temat. Uderza mnie jednak to że nie prowadzi Pan rzetelnej krytyki ani polemiki z faktami…
  • , Rzeczywiście - tobie odpisywać nie warto. Więc tylko dla ewentualnych innych - Coryllus sam się stąd wynósł, jak obrażony smarkacz. Napisał o tym wyraźnie na blogu, z którego próbował zrobić…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności