Komentator Ezaw przysłał mi temat do dyskusji. Poniżej zamieszczam jego list:
Nie potrafimy czy nie chcemy?
Zdaje się brzmieć, to zapytanie jak Hamletowskie - "Być albo nie być?"
Nie potrafimy zbudować Polski dla 38 milionów czy nie chcemy jej zbudować dla tych 38 milionów?
I kto to jest: "My"?
Czy "My" oznacza te 38 milionów jako jeden byt?
Czy "My" oznacza de facto te 38 milionów, ale na tyle rozbite, że jednoczy je tylko język i terytorium?
Czy "My" oznacza "kosmopolityczną grupę interesu", dla której istnienie Polski zjednoczonej, silnej, suwerennej, niepodległej, opartej na fundamencie cywilizacji łacińskiej, oznacza - "Nie chcemy!"
A może jest tak:
Nie potrafimy - "My" - owe 38 milionów zbudować Polski dla tychże 38 milionów, bo garstka zorganizowana w "kosmopolityczną grupę interesu" nie chce i bardzo skutecznie uniemożliwia, aby taka Polska powstała. Powstanie bowiem takiej Polski, tej dla 38 milionów, oznaczało by dla nich kres istnienia, koniec zbytku i panowania. Panowania, które porównać można do panowania "królewiąt", których ucisk ( "..., ale królewięta! Z nimi nam nie żyć; ich to zdzierstwa, ich to arendy, stawszczyzny, pojemszczyzny, suchomielszczyzny, oczkowe i rogowe; ich to tyrania i uciski..." ) wspominał Chmielnicki w "Ogniem i mieczem".
Czyż jego żal, akurat w tej materii nie miał uzasadnienia?
Czyż obecna sytuacja materialna i społeczna dotycząca olbrzymiej części Polaków nie przypomina i nie kojarzy się z "lamentem" Chmielnickiego?
Oczywiście jest to tylko porównanie, ale Sienkiewicz musiał zdawał sobie sprawę, że to mogła być ważna sprawa w całym konflikcie, skoro umieścił to w swoim dziele.
Zastanówmy się więc nad pytaniami postawionymi przez Ezawa. Sam uważam, iż przyczyn jest kilka. Na codzien potykam się jednak bardziej o kompletny brak jakichkolwiek umiejętności organizacyjnych i ducha walki naszej strony, niż represje naszych preciwników. Obojętnośś większości jes zaś -moim zdaniem - wywołana złamaniem kręgosłupa moralnego naszemu społeczeństwu w latach 1989-1991 i dwudziestoletnim promowaniem tchórzostwa i podłości podnoszonymi do rangi najwyższego ideału: chcesz coś osiągnąć bądź służalcem i jak nie jesteś idiotą, przynajmniej udawaj przygłupa. Do tego dochodzi systematyczne obniżanie poziomu oświaty i produkcja debili przez szkolnictwo. Konsekwencja z jaką jest to robione wskazuje, iż nie mamy do czynienia z przypadkiem, choć może to być skutek uboczny realizacji interesów grupowych, np. rozwój prywatnego szkolnictwa jako źródła dochodów dla części dawnej bezpieki i nomenklatury ideologicznej, kosztem szkolnictwa państwowego lub obrony interesów grupy byłych TW na uniwersytetach państwowych.
Jednocześnie informuję, że wszelkie okrzyki oburzenia na cenzurę i zamordyzm z mojej strony z powodu nie puszczania komentarzy o braku szkodliwości marihuany w porównaniu z kokainą, mnie ani ziębią, ani grzeją. Fakt, że powieszenie jest mniej dotkliwe niż wbijanie na pal nie oznacza, że jest bez znaczenia i konsekwencji dla wieszanego.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 10630
Nawet największy i najkorzystniejszy wstrząs nic nie da, jeśli po naszej stronie największą pozycję będą miały gwiazdy nie potrafiące niczego zorganizować. Potrzebni są technicy, nie ideologowie od gęgania, pokazywania ran i apeli o modły i leżenie krzyżem. Oni są na wstrząs przygotowani, już charakteryzują Tuska-bis, by lud mógł go poprzeć i odciąć się od wypaczeń. Nie dziwiłbym się gdyby użyto Smoleńska do katapultowania "chorego" Tuska. Biedak, zdrowie mu nie pozwala, jedzie je poleczyć na nową placówkę do Mongolii, a tu pionek Schetyny - Gowin zostaje wypromowany na zbawcę narodu i wychodzą ze wstrząsu cało.
Po 1989 roku nie zdjęto ze sfery publicznej berejowskiej kopuły i intelektualnie gnijemy jak trzydziestoletnia kiszonka, czego bolesnym dowodem jest ponowne uznanie "Polityki" Passenta wraz z "Niezbędnikiem inteligenta" za pismo dla elit.
Jest wiele przesłanek (np. afera Rywina.) przemawiających za tym, że wystarczyłoby zdemontować blokadę im. Wajdy i sprawy potoczyłyby się zupełnie inaczej. Tempo rozwoju II RP przestałoby nas zawstydzać. Jak to zrobić? Potrzebny jest jakiś współczesny odpowiednik przewrotu majowego i jakiś współczesny odpowiednik Berezy. Coś co wstrząsnęłoby opinią publiczną i ustawiłoby trwale we właściwym kierunku. Po zbrodni 10 kwietnia i późniejszych wyczynach Tuska i Komorowskiego granit ubekistanu popękał. Dziś niewiele już trzeba by się rozsypał, choć wciąż jeszcze straszy. Co by to mogło być?
Pozwolę sobie krótko odpowiedzieć na Pani uwagi. (2) Totalne kłamstwo publicznego przekazu było przez liczącą się część społeczeństwa odrzucane tylko w punkcie startowym instalacji PRLu i w fazie końcowej po wyborze Papieża. Między tymi datami skutecznie urabiano ludzi mimo masowego słuchania RWE. Rządzącym dwójmyślenie nie przeszkadzało, przeciwnie, jako rodzaj samosponiewierania było istotnym elementem zniewolenia. (3) pełna zgoda, edukację również postrzegam jako kluczowy element odkłamywania, ale nie my układamy programy. Wzorem II RP powinniśmy potraktować tę kwestię jako priorytetową natychmiast po odzyskaniu niepodległości. (4) Biorąc pod uwagę powyższe gdzieś to zaklęte koło trzeba przeciąć by przejąć władzę i mieć wpływ na szkolnictwo. Nie ma innej możliwości przecięcia niż poprzez wolne media. (5) Drobne niedopowiedzenie, mówiąc o odpowiedniku przewrotu majowego miałem na myśli skutek, a nie środki. Chodziło mi o wydarzenie, które wywołałoby wstrząs na nowo układający ludziom myśli w głowach, burzący różne dziwaczne konstrukcje powstałe wskutek 68 lat kłamstw. To musi być coś mocnego i prostego. Odwołanie do elementarnych zasad.
Pozdrawiam,
JW
Oczywiście możemy się spierać bo przekonanie swoje opieram tylko na własnych obserwacjach - nie istnieją badania na temat ewolucji postaw różnych środowisk, przynajmniej o niczym takim nie słyszałem, mimo że socjologów produkuje się na skalę masową. Nie wiemy nawet ile ludzi było zaangażowanych w knucie, na poszczególnych poziomach aktywności. Tak jakby ktoś tę ważną sferę wiedzy o nas samych wyciął cenzorskimi nożycami.
"My", moim skromnym zdaniem znaczy , wszyscy ludzie czujący sie członkami wspólnoty pod Biało-Czerwonym sztandarem zatkniętym na samym szczycie piramidy narodowo-społecznej.
Oczywiście że przeciez są w naszym narodzie i tacy, którzy nie odczuwaja takiej potrzeby aby się specjalnie wpychać i oznaczać pod "biało-czerwona" , ale nie o nich tutaj chodzi.Nie zgadzam sie z autorem, (komentarz na dole) iż "myśmy (Polacy) nie chcieli walczyć", czyli że niby czekaliśmy na "darmochę".Pytanie-dlaczego teraz sie "budziemy"?-odp : bo właśnie wcześniej zostalismy uśpieni!Operacja uśpienia została wdrożona po śmierci Popiełuszki, kiedy nie udało sie wykorzystać tej tragedii i na fali powszechnego oburzenia doprowadzic do wrzawy spolecznej i przy niejako okazji powsadzać "nie-swoich".Do tego posłuzyła stara jak świat metoda którą można skrócic do zdania -"głodem ich", to nie w głowie bedzie im protestować i walczyć o jakieś ideały i demokratyczne farmazony , tylko obietnica pełnej michy z wkładka regeneracyjna załatwi problem kto tu tak naprawde rządzi .Do tego jeszcze kilka straszydeł w rodzaju "słyszycie..?-byli czerwoni , a za rogiem czają się już czarni...!!!" z odpowiednia "oprawą artystyczną" załatwiła resztę.Oczywiście to było bardziej skąplikowana, wielopłaszczyznowa i wielowątkowa operacja, a załozonośc jej tym bardziej kamuflowała autentyczne intencje jej autorów i wykonawców.Podsumowując : będziemy mogli, będziemy potrafili i będziemy bardziej niz obecnie chcieli zbudować Polske dla 38 mil , jesli uwierzymy w to iż ten "Wólny Dom" może rzeczywiście słuzyć nam wszystkim - jego mieszkańcom , jako niepodzielne dobro , oraz kazdemu z nas z osobna dla spełnienia naszych celów i ambicji.
Wyobraźnia podpowiada mi współczesna Polskę jako podobną do garnka z gotującą sie wciąż potrawą, gdzie oprócz zyczajowych t.j. wody i soli, nawrzucano sporo też dobrych produktów, nawet smacznych kęsków, ale bez z góry zaplanowanego pomysłu (z róznych przyczyn) co z tego ma wyjść, (polski bigos..?) "pieprząc " przy tym bez umiaru!
Trzeba nam "planu", nawet kiedy gotujemy kisiel, a co dopiero przy bardziej złozonych "przysmakach kulinarnych."
Gdzie ten plan, dlaczego jest tam gdzie "niby jest", albo kto (powinien uzyskać prawo i ew. ma takie mozliwości ) żeby go wymysleć i przeprowadzić, "czy będziemy potrafili i chcieli..."?To dobre , aktualne pytanie-zastanaiwajmy sie więc.Pozdrawiam.
pozdrawiam serdecznie
MStS
PS. Jako "Cenzor" jest Pan Osobą dość łagodną a wręcz tolerancyjną :-)