Martynka ratuje Piętaszka

Dzisiejsza notka będzie dość mocno powiązana z wczorajszą. Tak mocno, że wielu tego nawet nie zauważy. Postanowiłem napisać coś takiego ze względu na pewien rys obłędu, który pojawił się w we wczorajszych komentarzach. Oto próbują mnie ludzie przekonać, że rozdzielanie rodzin w roku 1939, w Czechach, żydowskich rodzin, to nic złego i nie świadczy to wcale o nadchodzącej Zagładzie. Bo przecież w roku 1939 o Zagładzie nie było jeszcze mowy. Skoro nie było - zapytam jak mecenas Maślanko – to po co rozdzielano rodziny? Żeby dzieci nie patrzyły jak ich rodzice zamykani są w obozach pracy? A cóż jest złego w rodzinie wspólnie pracującej w obozie? Nic im nie grozi przecież, nie ma mowy o Zagładzie. Popracują, a potem się zobaczy co dalej. Rozdzielanie rodzin w takim wypadku wydaje się dalece nierozsądne. To jest kidnaping jak ktoś napisał w jednym z komentarzy. Skoro nie było mowy o Zagładzie nie było także sensu dzielić tych ludzi? Nieprawdaż? Rodzina jest bowiem najważniejsza. Tak mi się przynajmniej zdaje.
Zostawmy to jednak i zwróćmy nasze oczy ku innym, bardzo daleko od Czech i obozów pracy oddalonym sprawom.
Dawno temu pokazywano w kinie, przez krótki czas i w telewizji, tylko raz o ile dobrze pamiętam, znakomity francuski film pod tytułem „Czarna suknia”. Jest to opowieść o misjonarzach, w Kanadzie, którzy narażają życie by w warunkach wprost upiornych szerzyć Słowo Boże wśród Indian. Ten film powinien obejrzeć każdy, tak sądzę. Nie pokazano tam bowiem ani razu dobrego dzikusa. To wielkie osiągnięcie. Indianie, przez to w jakich warunkach żyją, przez swoje hierarchie plemienne i wierzenia, wyglądają jak banda zbrodniarzy postawiona na granicy obłędu. I to jest w tym filmie wielkie, a jak ktoś nie rozumie dlaczego, niech idzie do lasu w nocy i spróbuje złapać  coś do jedzenia, albo tylko się tam prześpi. Najlepiej późną jesienią. Film porusza całkowicie przemilczaną przez protestanckich dystrybutorów informacji o Ameryce, kwestię zagłady Huronów. Robi to jednak źle, czyniąc Kościół Katolicki instytucją odpowiedzialną za tę zagładę.
Sprawa z grubsza wyglądała tak: wielkim sukcesem misjonarzy w Kanadzie było zgromadzenie w jednym miejscu i nawrócenie plemienia Huron. Oczywiście łączyło się to z nauczaniem rolnictwa i rzemiosła, nie piciem wódki i względnym bezpieczeństwem ze strony osadników angielskich. Trwało to jednak do chwili, kiedy Brytyjczycy postanowili Huronię zlikwidować, albowiem stała ona w poprzek ich filozofii podboju. Trzeba było zniszczyć te wioski, obrócić je w perzynę i zaorać, a samych Huronów wymordować w sposób najbardziej bezwzględny, żeby ślad po nich nie został. Samo bowiem ich istnienie, samo to, że zetknęli się z Ewangelią i dała im ona korzyści, było zaprzeczeniem doktryny imperialnej Wielkiej Brytanii. Nie wolno było pozwolić na to, że jakaś inna poza Londynem siła budowała inne niż zaplanowane przez Londyn relacje z dzikimi. No i Huronia została zniszczona, a Huroni zabici. Prawie wszyscy. Ci co ocaleli poszli na wygnanie, na zachód, do Indian Pottowatomi i innych plemion. Zabito również misjonarzy z Francji, bo oni byli złem najgorszym z punktu widzenia imperialnej doktryny korony brytyjskiej. W filmie „Czarna suknia” lektor mówi na koniec, że stało się tak dlatego, iż Huroni przyjęli katolicką wiarę i byli pokojowo nastawieni i dali się wyrżnąć. Trudno doprawdy o większe głupstwo. Zagłada Huronii została dokładnie przygotowana, a wykonawcami wyroku byli pobratymcy plemienia z południa czyli znani nam wszystkim Irokezi. Nie pamiętam kto dokładnie, czy Mohawk, czy Oneida, ale to bez znaczenia. Brytyjczycy napuścili Irokezów na misje w Kanadzie tak jak później napuszczali ich na Quebec. Nie powstał żaden film na ten temat, są tylko jakieś dziwne realizacje na YT.
Ja zapamiętałem z tego filmu wiele, ale najbardziej taką scenę: bohaterowie wychodzą z canoe, stoją na kamienistym brzegu rzeki Richelieu, dookoła pustka, wzgórza, jesień i cisza, a oni nagle bez jednego słowa zaczynają szykować broń. I to zarówno Indianie jak Francuzi. Wiedzą, choć nie wiadomo skąd, że Irokezi są gdzieś tam na górze, w lesie, i o ucieczce nie będzie już mowy.
Myślę, że znaleźliśmy się w podobnym położeniu. No, ale dziś nie o tym.
Pamięć o misji wśród Huronów zacierana była w sposób metodyczny i uporczywy. Zanany polityczny propagandysta i bardzo słaby pisarz, wręcz grafoman, z którego zrobiono amerykańskiego wieszcza – James Fenimore Cooper – uczynił Indianina z plemienia Huron najczarniejszym charakterem w swojej powieści „Ostatni Mohikanin”. Magua, zdrajca i zbrodniarz pochodzi z Huronów. Mohawkowie zamknięci razem z Anglikami w forcie Wiliam Henry to chodzące anioły, a Mohikanie, którzy od samego początku służyli Brytyjczykom mordując za pieniądze innych Indian to po prostu osobiści asystenci Pana Boga. Wszystko to możemy sobie obejrzeć w bardzo uwodzicielskiej prop-agitce zatytułowanej „Ostatni Mohikanin”. Szczególnie muzyka jest tam fascynująca, kojarzy się od razu z Druidami, Celtami i samym Tolkienem, który podobno nie miał z nimi nic wspólnego ( z Celtami, nie z Huronami, choć z tymi też nie miał nic wspólnego).
W filmie jest pewien motyw, który został tam, ze względu na ograniczenia jak sądzę budżetowe, a także może na co innego, zaznaczony tylko przez moment. Oto Unkas jest zakochany w młodszej córce pułkownika Munro. To jest rzecz ważna, bo dla czytelniczek Coopera musiał ten wątek być niezwykle ekscytujący, ale nie chodzi jedynie o to, by się podniecać zakazaną miłością. Chodzi o to, by pokazać gdzie jest czyje miejsce. W filmie, w końcowych scenach Unkas,  próbuje ratować swoją dziewczynę, ale nie udaje mu się to – ginie. Scena ta jest dla widza sporym zaskoczeniem, bo pointuje wątek ledwie w filmie zaznaczony. Moim zdaniem takie rozwiązanie tylko dobrze świadczy o reżyserze. Uniknął on tego chamskiego rasizmu, jaki widoczny jest w książce Coopera. Unkas musi zginąć, choć jest fajny, musi także zginąć młodsza córka pułkownika Munro. Nie do pomyślenia jest bowiem dla XIX wiecznego pisarza, by rozwijać dalej wątek miłości dzikiego i białej dziewczyny. To było nie do pomyślenia już wcześniej, w czasach kiedy Daniel Dafoe pisał „Robinsona Crusoe”. Jako dziecko z wielkim napięciem czekałem co będzie kiedy Robinson i Piętaszek dopłyną do miasta York, jak sobie tam ułożą życie, między Anglikami. No, ale okazało się, że Piętaszek nie dopłynął, został zabity. Robinson mógł odetchnąć z ulgą i nie martwić się nim więcej, mógł po prostu powrócić do swoich bez obaw, że go odrzucą, bo jest trefny ponieważ zadawał się z dzikim.
To jest widoczne także dziś, mimo tych wszystkich filmów, w których czarny żeni się z białą, a żółty z kimś tam jeszcze. Jest w dodatku widoczne w dziełach, w których nie powinno tego być. Oto moje dziecko dostało na Gwiazdkę książeczkę o Martynce. To popularna książeczka, produkt poszukiwany przez rodziców, o ustalonej pozycji na rynku. Ja – od razu powiem – Martynki nienawidzę. Denerwuje mnie w tej książce wszystko, począwszy od grafiki, a skończywszy na nędznym tłumaczeniu. W tej naszej książeczce Martynka opiekuje się kotkami mieszkającymi na polu kukurydzy. Jeździ do nich razem ze swoim kolegą Jankiem, który wyobrażony jest w tej książeczce tak jakby był ucieleśnieniem marzeń pedofila-pederasty. Z Martynką także nie jest lepiej, ale to jest taki „realistyczny” sznyt w grafice książkowej. Nic z tym nie zrobimy. Najważniejsze w tej książce jest to, że Martynka chce wziąć kotki do domu, ale rodzice się nie zgadzają, bo kotki brudzą i wymagają tego, by się nimi opiekować. Martynka jednak bardzo chce i w końcu rodzice się zgadzają. Kiedy dzieci pędzą po te kotki, okazuje się, że kukurydza, w której mieszkały została zżęta. Nie ma jej, pole jest zaorane i puste. Dzieci bardzo się zmartwiły, ale spotkały rolnika, na traktorze, który właśnie tę kukurydzę zebrał. Okazało się, że zabrał on także kotki, które będą mieszkały teraz u niego w stodole. No i Martynka w sposób do porzygania dojrzały, tłumaczy sobie i temu swojemu koledze, że tak będzie lepiej. I ja mam teraz pytanie: czy badacze tych spraw, tych całych Kindertransporten wiedzą może, z relacji uczestników tych wydarzeń, w jaki sposób te biedne dzieci, tłumaczyły sobie rozstanie z rodzicami? Co im mówiono? Czy wierzyły w to, że jeszcze kiedyś będą razem? A jeśli nie to jaka motywacja kazała im wsiadać do tych pociągów? Ja nie znam tych spraw, nie wiem jak to było, ale wczoraj pojawiło się na naszym blogu kilku ekspertów, czy będą na tyle mili, żeby mi to wyjaśnić?

Skończyły się promocje. Książki nasze można kupić w księgarniach na terenie całego kraju, a szczególnie w tych:

Księgarnia Wojskowa, Tuwima 34, Łódź
Księgarnia przy ul. 3 maja Lublin
Tarabuk – Browarna 6 w Warszawie
Ukryte Miasto – Noakowskiego 16 w Warszawie
W sklepie FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie
U Karmelitów w Poznaniu, Działowa 25
W księgarni Gazety Polskiej w Ostrowie Wielkopolskim
W księgarni Biały Kruk w Kartuzach
W księgarni „Wolne Słowo” w Katowicach przy ul. 3 maja.
W księgarniach internetowych Multibook.pl i „Książki przy herbacie” oraz w księgarni „Sanctus” w Wałbrzychu.
No i oczywiście na stronie www.coryllus.pl

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika bravor

02-01-2013 [10:57] - bravor | Link:

Jego książki były kultowe, były marzeniami chyba każdego młodego człowieka zanim nie powstało takie coś jak polityczna poprawność.

Starcie Huronów z Irokezami było pokłosiem wojny pomiędzy Francją i Anglią o prymat nad kontynentem Ameryki Północnej. I nie ma potrzeby jednych bardziej wybielać, usprawiedliwiać. Oba te kraje porowadzące imperialną politykę, wykorzystywały wszystkie dostępne środki aby zwyciężyć. Jednym z takich środków było skłócenie plemion zamieszkujących terytoria podbijane i wykorzystywanie ich do swoich celów. Wygrali Anglicy i dlatego Huroni zostali wybici. Nie da się powiedzieć co by było gdyby wygrali Francuzi, pewno by Irokezi zostali wybici. Trzeba wszak pamiętać że chociaż Irokezi byli w zwycięskim sojuszu, również zostali wybici.

Aż prosi się analogia z Rzeczpospolitą XVIII wieku, w identyczny sposób zaborczy i imerialni sąsiedzi, Prusy i Rosja działali, aby podbić terytoria Polski. Oni również uważali Polaków za dzikusów, którzy nie potrafią się rządzić, zasługują tylko na miano sługów i chyba takie ich przekonanie trwa do dnia dzisiejszego, wspierane przez miejscowych watażków.

Obrazek użytkownika Coryllus

02-01-2013 [12:02] - Coryllus | Link:

Nie bredź dobrze. Nie rozumiesz co to jest imperialna polityka. Francja nie prowadziła polityki imperialnej. Prowadziła politykę oswajania. No i nikt z Francuzów nie zabijał Huronów. Słyszałeś o jakiejś wojnie pomiędzy Indianami a Francuzami? I nie popisuj się wiedzą z wikipedii, będę ci wdzięczny.

Obrazek użytkownika bravor

02-01-2013 [12:58] - bravor | Link:

bez kometarza:)
Nie chociaż dam komet, ty nawet nie czerpiesz wiadomości z Wikipedii, tylko z fimów propagandowych:) Polityka oswajania:), czy jak ją nazywasz, jest taką samą polityką imperialną jak każda inna, gdy chodzi o zagarnięcie cudzych terytoriów.

Francuzi nie prowadzili wojen kolonialnych, o Boże, miłością podbijali kolonie.

Obrazek użytkownika Coryllus

02-01-2013 [14:59] - Coryllus | Link:

Nie podałeś daty żadnej wojny pomiędzy Indianami a Francuzami. Masz coś z pamięcią?

Obrazek użytkownika Polonus

02-01-2013 [19:28] - Polonus | Link:

...ale Panska odpowiedz na komentarz Bravora bardzo mi sie nie spodobala - byla wprost niegrzeczna! Jego wiedza z wikipedii, czy z innego zrodla jest potwierdzona przez wielu historykow z UoffT i nie tylko! Ja sam jestem emerytowanym pracownikiem torontonskiego uniwersytetu, a moja wiedza z historii Kanady jest dosyc gleboka. (od 35 lat zamieszkuje w Toronto i od 35 lat interesuje sie historia Ameryki pln. a Canady w szczegolnosci. Powtorze jeszcze raz, ze zgadzam sie z Bravorem calkowicie I...calkowicie jestem zaskoczony Panska reakcja na Jego komentarz! Pozdrawiam, Janusz z Toronto.

Obrazek użytkownika Coryllus

02-01-2013 [20:26] - Coryllus | Link:

Naprawdę jest Pan zaskoczony? Bardzo mi przykro. Wie Pan, w Polsce tak już jest, że wszystkim się wydaje iż na wszystkim się znają. Ten tekst jest między innymi o tym, że kolonizacja brytyjska różniła się od francuskiej. Bo się różniła, prawda? Są w nim jeszcze inne wątki, równie ważne, ale bravor uznał za stosowne pouczać mnie na temat historii Kanady. Niech mi Pan wierzy, że nie jest to wiedza hermetyczna i dostępna jedynie w Kanadzie i jedynie na tamtejszych uniwersytetach. Ja mam, widzi pan duży wstręt do tego rodzaju filozofowania, które obarcza winami wszystkich i widowiskowo współczuje poszkodowanym. Nie lubię tego. 

Obrazek użytkownika izabela

02-01-2013 [11:51] - izabela | Link:

Czy Pan lubił Chatę Wuja Toma? To dla mnie ważne.

Obrazek użytkownika Coryllus

02-01-2013 [12:00] - Coryllus | Link:

Nie. Raz mi to matka przeczytała i nigdy więcej do tego nie wróciłem. Gdzieś w Dęblinie jeszcze stoi na półce. Nie ruszyłem tego, ani o ile pamiętam nawet się do tej książki nie zbliżyłem.

Obrazek użytkownika Jolanta Pawelec

02-01-2013 [14:35] - Jolanta Pawelec | Link:

nota dzisiejsza dotyka bardzo ważnej dziedziny -
jak literatura dziecięca żeruje na uczuciach młodego człowieka i wykorzystuje uczuciowość dziecka
do rozmaitych celów (indoktrynacji, demagogii). A co wdrukuje się w dziecko - to nie ulega zapomnieniu.
Przemoc stosowana wobec uczuć - trenowana jest od kołyski. Te depresje, nerwice... lat młodzieńczych
to plon znęcania się nad wrażliwością dziecka. Zamiast inicjacji - młody człowiek boi się swoich
uczuć, ucieka przed sytuacjami które wymagają reakcji uczuciowych, unika języka serca - jest zagospodarowywany przez brutalność i okrucieństwo.
Martynka "chce mieć " kotki. To strasznie nieuczciwe ( kotki, w polu, przed zniwami i w żniwa - nie wymagają żadnej opieki). Kotki są miłe - to nie uczucia - o uczuciach nie wolno kłamać. Uczucia - wymagają wsparcia aby mogły przygotować dziecko do obrony np. przyjaźni.

Z dzieci wyrastają - "dobroczyńcy ludzkości" o cechach psychopatycznych - Jakie znaczenia ma co czuli rozdzieleni?
Ideolodzy mają idee - uczucia są kosztowne i nie ma na nie ceny. Martynka rośnie na ideologa. Piętaszek musi zginąć( i nie ze względu na kolor skóry)

Obrazek użytkownika Coryllus

02-01-2013 [15:00] - Coryllus | Link:

Ja te na śmieci byłem zawsze odporny. Nie lubiłem płakać na filmach.

Obrazek użytkownika Oona

02-01-2013 [16:33] - Oona | Link:

Coryllus, film nie jest francuski, podajesz bledna informacja.
Nie wszystko francuskie co mowi po frnacusku. Film jest produkcji kanadyjskiej,
rezyserem jest zas australijczyk. W filmie slychac kilkanascie roznych jezykow
ktorymi mowia bohaterowie. Ale dobrze ze napisales iz jest to "francuski film"
a nie na przyklad Cree, Mohawk, badz Algonquin hehe

“Black Robe” jest przygodowo-dramatyczno-historycznym westerem. Nie jest to film
dokumentalny.

Jesli nie jest to film dokumentalny moza uznac wiec za sluszne stwierdzenie
ze glowna jego rola jest zabawienie widzow przez okolo poltorej godziny (105 minut).
Opierasz swoja opinie na temat Indian na podstawie filmu? W czasie kiedy byl
puszczony w obieg zadaniem filmu byla rowniez propaganda i zwykle podlizanie
sie starszyznie plemiennej w calej Kanadzie.
Faktem jest ze w bardzo wielu czesciach Kanady Indianie “wyglądają jak banda zbrodniarzy
postawiona na granicy obłędu.”

Obrazek użytkownika Coryllus

02-01-2013 [19:58] - Coryllus | Link:

Wiesz co, to twoje znawstwo, jest trochę drażniące. Nie pamiętałem jakiej produkcji był ten film i co z tego? ja nie wiem co miał na myśli reżyser kręcąc ten film i jaka jest rola starszyzny plemiennej w Kanadzie. Możesz o tym napisać notkę na swoim blogu, ale u mnie nie szpanuj w ten sposób. Dobrze?

Obrazek użytkownika JaXY

02-01-2013 [22:03] - JaXY | Link:

Coryllusie, czerwonoskórzy czy jak kto woli Indianie, na swojej ziemi, na dwóch olbrzymich kontynentach nie
potrafili stworzyć ani jednego, nazwijmy to umownie >indiańskiego< w miarę nowoczesnego państwa.
W przeciwieństwie do lekceważonych i co tu ukrywać, pogardzanych murzynów. Na kontynencie afrykańskim
są państwa, w których biały człowiek jest zaledwie tolerowany i nie jest tam nawet bezpieczny. (oczywiście
abstrahuje od sytuacji społeczno/gospodarczej w tych państwach).
Trzeba przyznać że murzyni nawet w czasach wszech/ogarniającej pokojowej propagandy komunistycznej
(także skierowanej do dziatwy szkolnej) wykazywali ograniczone zaufanie do nowych przyjaciół i sprzymierzeńców.
Na przykład pamiętam, że taki "Murzynek Bambo, co to w Afryce mieszka i czarną ma buzie ten nasz koleżka...."
w periodyku dla dzieci pt. "Miś", zawsze prezentował się nago, tylko z jakimś wiechciem trawy na kutasinie, ale !!
z dzidą w ręku. Czyli rozbroić się nie dał !!!

Dlatego w dzisiejszej >notce< dla mnie, najważniejszy jest fragment dotyczący Pana córeczki !!! Spontanicznie,
radośnie i entuzjastycznie podzielam pańską nienawiść do tej "pastelowej" , "landrynkowatej kukły", Martynki..
Ale !! ..... Pana dziecko choćby ze względu na "opinie publiczną" swojego dziecięcego środowiska musiało ten
"bestseler literacki" od rodziców na gwiazdkę otrzymać.
Sugeruje; że skoro obecne wydanie o przygodach Martynki >traktuje< o problemach zwierzątek domowych,
koniecznie kupić córeczce >pozycje< pt. "Puc, Bursztyn i goście". Jakkolwiek są tam pewne akcenty "walki klasowej",
(psiaki kundle i psy arystokratyczne), to naprawdę treść jest swojska i wielce sympatyczna.

Natomiast na kanwie toczącej się niżej dyskusji, pragnę zwrócić Państwa uwagę, że mimo iż Anglicy tworzyli swoje
gigantyczne imperium, nad którym "nigdy nie zachodziło słońce", w sposób bezwzględny i ze straszliwym
okrucieństwem, oraz ABSOLUTNĄ POGARDĄ dla podbijanych narodów, stosując zbrodnie z rozmysłem i zimną
kalkulacją jako element tej monstrualnej konstrukcji; nie zamierzają NIKOGO I ZA NIC przepraszać !!! Kłaniam się JaXY.

Obrazek użytkownika Polonus

03-01-2013 [02:43] - Polonus | Link:

...Bo i za co maja przepraszac...? Za to, ze pomogli zejsc z drzewa, dali konia, chleba i wodki? ***Wszyscy kolorowi, a w szczegolnosci muzulmanie, bardzo nienawidza anglofonow...ale w emigracji do UK & USA , to sa pierwsi! Pozdrawiam, Janusz z Toronto.

Obrazek użytkownika Dalej

16-04-2013 [21:13] - Dalej | Link:

Nieprawda, całe białe społeczeństwo ma wpojoną mentalność przepraszania, przeprasza non stop, a wymieranie i emigrację traktują jak karę która im się należy. Tak ładnie im łby lewactwo wyprało.

Pomieszkał by pan trochę wśród anglików, to by pan zrozumiał.