Brzeziński, Wróblewski i owady

Z nazwiskiem Zbigniewa Brzezińskiego zetknąłem się w ostatniej klasie technikum leśnego, w okolicznościach dość niecodziennych. Na zakończenie szkoły uczniowie, samodzielnie lub w parach mieli przygotować coś, co nosiło nazwę pracy dyplomowej. Trzeba było sobie wybrać jeden z przedmiotów zawodowych i coś tam zrobić w zakresie, który ten przedmiot obejmował. I tak kolega, który wybrał hodowlę lasu wykonał model szkółki leśnej zespolonej, inny, który zdecydował się na maszynoznawstwo przyniósł przekrojony na pół silnik czterosuwowy, a jeszcze jeden piękne, połyskujące mosiądzem, modele pługów leśnych. Ja i kolega Piotrek dokonaliśmy wyboru najgłupszego z możliwych, zdecydowaliśmy się bowiem na pracę z przedmiotu o nazwie ochrona lasu. Do tego jeszcze wybraliśmy sobie kolekcję owadów, co uzależniło nad od tychże owadów, obszarów ich występowania, oraz czasu kiedy to osobniki dojrzałe pojawiają się w lesie. Dodać muszę od razu, że żaden z nas nie miał i nie ma nadal natury badacza i uczonego. O wiele lepiej było więc zapłacić jakiemuś rzemieślnikowi za wykonanie modeli pługów, albo przepiłować silnik. Nam się jednak zdawało, że owady to łatwizna. No i dostaliśmy temat: szkodniki upraw i młodników sosnowych. Było to jeszcze na jesieni. Gdybyśmy byli choć trochę rozgarnięci, pobieglibyśmy od razu do lasu i połapali te zwójki i boreczniki, których było we wrześniu jeszcze całkiem sporo. My jednak ziewnęliśmy, popatrzyliśmy na siebie i stwierdziliśmy, że mamy masę czasu na przygotowanie naszej pracy dyplomowej. Zachowaliśmy się jednym słowem jak kretyni. Nie zorientowaliśmy się także, że o ile borecznik sosnowy czy korowiec występują w całym kraju, o tyle ze zwójkami jest gorzej. To są bowiem te motylki, których gąsienice zjadły swego czasu góry Izerskie i spory kawałek Karkonoszy. To był kawał drogi od naszej szkoły. Uczeń odpowiedzialny i poważnie traktujący swój przyszły zawód pojechałby tam i po prostu złapał te zwójki. My jednak tego nie uczyniliśmy. Najpierw czekaliśmy do wiosny, potem próbowaliśmy kupić sobie kolekcję na rynku owadów, który jest dosyć spory i pewnie do dziś korzystają z jego dobrodziejstw tacy kretyni jak my, którzy zamiast robić prace dyplomową z hodowli lasu wybierają coś tak absurdalnego jak ochrona. Okazało się, ku naszemu przerażeniu, że na rynku nie ma wszystkich owadów, które są nam potrzebne. Nie ma tam na przykład opaślika sosnowego. To jest taki brązowy pasikonik z długim pokładełkiem. To co sprzedawali kolekcjonerzy przypominało trochę opaślika, ale było zielone. Były to po prostu niewyrośnięte łatczyny, czyli te duże podobne do szarańczy pasikoniki, które zalatują czasem latem na nasze podwórka. Nie można było tego owada włożyć do gabloty. Nie mieliśmy także korowca sosnowego, czyli takiej dziwnej pluskwy, która łazi po pniach sosen i chowa się pod płatki kory. Prócz kolekcji owadów, trzeba było jeszcze dołączyć przykładowe szkody dokonywane przez owady w młodnikach i uprawach, czyli kawałki nadgryzionych przez gąsienice gałązek. To było dość łatwe, wystarczyło wziąć gałązkę sosny i ponacinać ją w różnych miejscach żyletką. Okazało się też, że o ile łatwo jest kupić egzemplarz zwójki sosnóweczki, o tyle ze zwójką żywiczaneczką jest kłopot. Nie mogliśmy jej nigdzie znaleźć.
Jak to bywa w takich razach wpadliśmy na pomysł jeszcze bardziej idiotyczny niż samo przygotowanie pracy z przedmiotu o nazwie ochrona lasu. Udałem się osobiście do mojego kolegi Zbyszka, który był elektrykiem, poprosiłem go wprost, by wlazł na słup stojący przy naszej ulicy i wygarnął z lampy to co się tam nazbierało przez ostatnie lata. I on tak zrobił. W krótkim czasie stałem się posiadaczem całego worka dziwnych owadzich truchełek, które po pewnych drobnych zabiegach mogły udawać w gablocie zwójkę żywiczaneczkę, zwójkę sosnóweczkę, a nawet korowca sosnowego. Żeby te trupki przygotować do odegrania przepisanej im roli, pożyczyłem od koleżanki cienie do powiek. W stosownych kolorach, właściwych tym, które występują na skrzydłach zwójek. Nie przewidziałem jednak, że cień do powiek jest o wiele grubszy niż pyłek na skrzydłach motyla, szczególnie tak małego jak zwójka. Nie dałem jednak za wygraną. Wyglądało to strasznie. Podrasowałem tym cieniem także biednego łatczyna, który musiał w mojej gablocie udawać opaślika sosnowego. Dołączyliśmy do tego jeszcze pocięte żyletkami gałązki i poszliśmy zdawać egzamin. Aha, byłbym zapomniał, był jeszcze opis tego wszystkiego. Zawierał rzecz jasna same kłamstwa, o tym jak to w trudzie i znoju łowiliśmy przez cały rok owady, jak urządzaliśmy na nie pułapki i jak konsultowaliśmy nasze poczynania z pewnym profesorem z Akademii Rolniczej w Krakowie. Mój kolega znał nawet nazwisko tego profesora i kazał mi je zapamiętać. Ja jednak od razu je zapomniałem. I nie było mowy by je przywrócić mej pamięci, bo przede mną a panem od ochrony lasu stała gablota wypełniona motylami z lampy, pomazanymi cieniem do powiek, z fałszywym opaślikiem i jedną autentyczną zwójką sosnóweczką, którą mój kolega kupił od jakiego kolekcjonera w Częstochowie. Zwójka tak, motylek z pomarańczowymi skrzydłami, wyglądała tam jak dziewica w koszarach.
Nasza bezczelność była tak skandaliczna, że najbardziej surowy i wymagający nauczyciel w całej szkole, pan Władysław od hodowli lasu, widząc naszą gablotę, wstał od stołu, podszedł do okna i przez cały czas naszego pobytu w sali egzaminacyjnej nie odwrócił się do nas i nie odezwał się słowem. Pan od ochrony, w którym musiałem uruchomić jakieś pokłady sadyzmu zaczął nam zadawać pytania, my zaś zaczęliśmy kłamać. Na koniec zapytał: to jak się nazywał ten profesor, z którym konsultowaliście tę swoją pracę? Zrobiłem minę, która wywołała na twarzy siedzącego obok nauczyciela użytkowania lasu tak bezbrzeżny smutek, że o mało się nie rozpłakał. Milczałem, bo nie mogłem sobie przypomnieć nazwiska tego faceta, którego przecież nie widzieliśmy nigdy w życiu, a tylko tak, dla uwiarygodnienia naszej pracy postanowiliśmy wpleść go w naszą dyplomową narrację. Milczałem, a na moim czole pojawiały się coraz większe krople potu. Słyszałem jak kolega Piotrek przełyka ślinę i jak szumią drzewa za zamkniętym oknem, przy którym stał pan Władysław. W końcu doznałem olśnienia. Przypomniałem sobie to nazwisko, tak mi się przynajmniej wydawało, że było to właśnie to nazwisko. Słyszałem je bowiem gdzieś i obijało się ono o moje uszy wiele razu. Nie zastanawiałem się dłużej i zdradziłem je panu od ochrony lasu. - Zbigniew Brzeziński – powiedziałem głośno i wyraźnie – on się nazywał Zbigniew Brzeziński. Pan od ochrony lasu wydawał się bardziej przestraszony niż zaskoczony, może bał się, że zacznę mówić coś jeszcze, może przyszło mu do głowy, że kiedy padnie z moich ust jeszcze jedno zdanie, stojący przy oknie Władek otworzy je, wskoczy na parapet i wzbije się chwilę później swobodnym lotem z  drugiego piętra. Wszystko wskazywało właśnie na taki scenariusz. Pan od ochrony postawił nam po trójce z plusem i kazał uciekać. Popędziliśmy jakby się za nami paliło.
Do dziś uważam, że to co wtedy zrobiłem z nazwiskiem Zbigniewa Brzezińskiego jest jednym sensownym zastosowaniem samego Brzezińskiego jak i jego rozlicznych kompetencji. Do niczego innego bowiem pan ów się nie nadaje i do niczego nie jest nam potrzebny.
Teraz Wróblewski. Wczoraj obejrzałem sobie jego nagranie. Najpierw z włączonym głośnikiem, a potem z wyłączonym. Polecam ten drugi sposób. Dokładnie widać tam bowiem jak strasznie Wróblewski kłamie. Widać tam dokładnie, że jest on od początku zamieszany w całą sprawę i dobrze wiedział jak to się skończy. Całe to przedstawienie zorganizowane zostało w sposób właściwy sprzedawcom noży Zollingen i odkurzaczy Rainbows, zawodowych oszustów wciskających ciemnotę emerytom. To co Wróblewski mówi jest jeszcze bardziej skandaliczne niż to jak wygląda.
Dylematy dziennikarzy w Polsce nie polegają na tym by wybrać co jest lesze: trotyl czy cząstki. To tak nie wygląda. A jeśli tak było jak mówi Wróblewski to znaczy, że wraz z Hajdarowiczem wrobił on Gmyza w ten syf po to, by skompromitować Kaczyńskiego przez 11 listopada. Nie wierzę w ani jedno słowo Tomasza Wróblewskiego. To jest motylek z lampy, pomazany cieniem do powiek. Reprezentuje ten sam poziom autentyczności. Jestem przekonany, że już wkrótce Wróblewski znajdzie nową pracę, być może w Axel Springer Polska albo wręcz w Agorze. Najgorsze zaś jest to co mówił Wróblewski o ochronie źródeł. Źródła Gmyza to prokuratorzy, którzy go po prostu wsadzili na minę. Uwiarygodnił ich zaś Seremet i sam Wróblewski. Redakcja traktująca poważnie siebie i swoich pracowników ujawniłaby tych prokuratorów od razu. Po to, by każdy kolejny, który przychodzi z wyciągniętą łapą do naczelnego lub wydawcy i mówi, że ma ciekawe informacje liczył się z konsekwencjami. Nie przyjmuję do wiadomości bredni o ochronie źródeł. Bo takie źródła nie mogą być chronione, one trzymają redakcję na pasku i pogrywają z dziennikarzami jak chcą. To jest całkowite pomieszanie pojęć. I nie ma się doprawdy co martwić o to, że zabraknie źródeł. Ludzie zawsze chcą zarobić, a wielu z nich ma naturę donosicieli. Będą więc zawsze przychodzić do gazet lub do nich dzwonić, żeby pochwalić się tym co wiedzą.
Wróblewskiemu nic się nie stanie. Jednymi pokrzywdzonym w tej sprawie będzie Gmyz, a być może nawet nie on. Być może tylko my zostaniemy tutaj zrobieni w bambuko i wystawieni do wiatru. Zobaczycie.

Przypominam także, że sprzedajemy ostatnie egzemplarze „Dzieci peerelu”. Książka jest jeszcze dostępna w hurtowniach na Kolejowej w Warszawie, w księgarni Wojskowej w Łodzi oraz w sklepie FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie i jeszcze w księgarni http://www.ksiazkiprzyherbacie... . Już za chwilę jej nie będzie. Na razie nie planujemy wznowienia.

Książki nasze zaś można kupić w księgarniach:

Księgarnia Wojskowa, Tuwima 34, Łódź
Księgarnia przy ul. 3 maja Lublin
Tarabuk – Browarna 6 w Warszawie
Ukryte Miasto – Noakowskiego 16 w Warszawie
W sklepie FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie
U Karmelitów w Poznaniu, Działowa 25
W księgarni Gazety Polskiej w Ostrowie Wielkopolskim
W księgarni Biały Kruk w Kartuzach
W księgarni „Wolne Słowo” w Katowicach przy ul. 3 maja.
W księgarniach internetowych http://www.multibook.pl/ i „Książki przy herbacie” oraz w księgarni „Sanctus” w Wałbrzychu.
No i oczywiście na stronie www.coryllus.pl

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika ander

10-11-2012 [11:42] - ander | Link:

Zgadzam się, to była ustawka Rzeczpospolitej pod dyktando góry. Dlaczego w kiosku w Kielcach o 7 rano 30.10. kupiłam Rzeczpospolitą, w której artykułu o trotylu po prostu nie było?! Na pierwszej stronie był teks "Ruszyła walka o miliardy". A więc tekst o trotylu wstawiono rano, po rozmowach z kim trzeba i na wyraźne życzenie zleceniodawców. Kto nim był, chyba dodawać nie trzeba. Gmyz chyba też już zdał sobie z tego sprawę, ale nie przyznaje się, że został wrobiony, bo mu po prostu głupio, że wykorzystano go i porzucono.

Obrazek użytkownika Coryllus

10-11-2012 [12:12] - Coryllus | Link:

Nieźle. Jeśli tak było to co tu dodawać...

Obrazek użytkownika dogard

10-11-2012 [19:40] - dogard | Link:

ze same kacapskie putinki juz stwierdzily istnienie takowego materialu wybuchowego,czy energetycznego--przesuneli jeno w czasie jego pochodzenie,drobne min,67 lat.Teraz wypada poczekac jak odpowiedza na slady trotylu na pasie , czy w probkach ,ktore chyba jednak podmienia.Nic to im nie da. Co zrobia rowniez z nitami w ciele ofiar.itd....teSSeki tez ostro wyprzedzaja PRAWDE, ZAPOMINAJAC ,ZE ZIEMIA JEST OKRAGLA I ZAWSZE SA ZA NIA.iM BARDZIEJ Z PRZODU, TYM DALEJ OD NIEJ.

Obrazek użytkownika Jolanta Pawelec

10-11-2012 [11:46] - Jolanta Pawelec | Link:

na ujadanie:
- nie zauważą bogactwa słownictwa, tematyki nieznanej ( hodowli i ochrony lasu), konkretu zawodowca,jakim Pan się posługuje ...
- metonimii nie zauważą na pewno
- nie interesuje ich dramaturgia egzaminu dojrzałości
będą jazgotać o oszustwie, odsądzać Pana od czci i wiary, tropić atak --- Panie! Pan jest masochista.

Potem napiszą, że Pan mnie sobie "zatrudnił" jako alter ego.
Więc ja skromnie oświadczam - nie ma Coryllusa - nie ma co czytać ( z małymi wyjątkami geniuszu okolicznościowego)

Obrazek użytkownika Coryllus

10-11-2012 [12:11] - Coryllus | Link:

A niech tam...O tym alter coś tam to piszą dlatego, że sami są jednym facetem w brudnym podkoszulku, który pisze do małych dziewczynek przez Inetrnet: jestem Wojtek, mam 12 lat.

Obrazek użytkownika ed89998

10-11-2012 [20:01] - ed89998 | Link:

Eeee, moga napisac jeszcze gorzej, ze jest Pani gorszym alter ego. Prosze sie nie przejmowac, i dalej wskazywac metonimie i dramaty w tekstach Coryllusa i glosic, ze „- nie ma Coryllusa - nie ma co czytać„. Ale, ale – to, co Coryllus tam kiedys napisal o opiekunczych muzach nie nastraja optymistycznie.
Nic to! – zdarzylo sie, ze Panie zaprzyjaznione z ks. Twardowskim za jego zycia, po smierci ksiedza boje miedzy soba toczyly i tocza o pamiec. Kazda chce byc ta jedyna muza, a Pani zdaje sie jak na razie nie ma konkurencji. So, keep going!

Obrazek użytkownika Jolanta Pawelec

10-11-2012 [21:59] - Jolanta Pawelec | Link:

chce się mną zaopiekować. Niektórzy to nawet na priv. - ostrzegają, że mnie namierzą ( bo mogą). Doprawdy w jakim chórze przebierańców Pan gra na tej scenie obrotowej - co niby kręci się w prawo. A nie? Jestem niedoinformowana i to jest moja przewaga. I solo. Chór fałszuje. Bo niektórym kręci się w lewo ta scena.
Wie Pan - muzą to ja bywałam 40 lat temu - obecnie zajmuje mnie odsiewanie plew od ziarna, nigdy nie przekraczając zakresu moich kompetencji ( humanistycznych i humanitarnych). Humanistycznych w stosunku do tekstu, humanitarnych wobec osobników tresowanych dla potrzeb cyrku.

Z drugiej strony - jak Pan łatwo zapamiętuje co Coryllus napisał. Nie dziwi to Pana?

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

10-11-2012 [12:01] - NASZ_HENRY | Link:

"Cztery Lata w Białym Domu" 572 strony ,na tom drugi "Baśń jak niedźwiedź" 320 stron Maciejewskiego ;-)

Obrazek użytkownika Coryllus

10-11-2012 [12:32] - Coryllus | Link:

Ja się nie zamieniam...

Obrazek użytkownika Ma-Dey

10-11-2012 [12:55] - Ma-Dey | Link:

Teraz , po tym "napięciowym" i nudnym co tu kryć opisie, wiedząc już  jak kombinowana była "gablota z robactwem" niedoszłego Leśnika, możecie sobie wyobrazić, jak bez "natury badacza i uczonego" kombinowana jest kolejna "gablota pseudohistoryczna" pt "Baśń...".Ile tam tej szminki, cienów, szpilek, "osobliwości" co to jeden robi za drugiego" i zwykłego kitu...to sami mozecie się już domysleć.Ale wola Boża, co komu potzrebne do życia-nic mi  do tego.
ps : A niejaki Niesiołowski nie przyszedł ci do  główki?Napewno udzieliby ci dobrych rad, jak te "leśniczówkie" wysadzić w powietrze, tak żeby  końcu i tak ... nie wybuchła.
       Co do Wróblewskiego-zgoda,również (po kilkukrotnym wyłsuchaniu), odniosłem wrażenie że łże jak  najęty co "widać ,słychać i czuć"  na kilometr...!

Obrazek użytkownika Coryllus

10-11-2012 [13:35] - Coryllus | Link:

Ja na pana miejscu już bym tu nie przychodził. Mam nadzieję, że się nigdy nie spotkamy w rzeczywistości, bo się pan nasłucha i pana otoczenie także...Ja się nie zawaham. 

Obrazek użytkownika Ma-Dey

10-11-2012 [13:56] - Ma-Dey | Link:

Już raz sie spotkaliśmy w rzeczywistości i to jak na moje potrzeby o jeden raz za dużo-o czym zresztą napisałem ci w komentarzu pod jednym z twoich "wyzwiskowych" wobec mnie popisów zamieszczonych  pod moim  komentarzem .Ale..ale, powiało tu groźbą...i to już jest powazniejsza sprawa, ale strachy na Lachy.
ps:  twoje sugestie - obrzydliwe, chamowate i co najważniejsze oszczercze ,bo nie podparte żadną wiedzą o mnie, traktuje jako twoją słabość i przejaw kompletnej bezradności wobec innych argumentów i opini.To co sugerujesz na mój temat, moim zdaniem może powstac tylko w chorej wyobraźni lub głowie o schizofreniczno-paranoidalnych skłonnościach..Dla mnie, kompletna żenada i poziom ścieku.Tyle.

Obrazek użytkownika Coryllus

10-11-2012 [14:38] - Coryllus | Link:

Już ci mówiłem, żebyś nie przychodził. Nie musisz się dręczyć. 

Obrazek użytkownika Leszek Witkowski

10-11-2012 [14:48] - Leszek Witkowski | Link:

Szalenie spodobaly mi sie Panskie przygody z owadami. Naprawde, rozbawil mnie Pan do lez.
I uwazam, ze na tym powinien Pan zakonczyc swoje dywagacje.
Jakkolwiek zgadzam sie z Panem na temat przeinaczen Wroblewskiego, tak z niesmakiem odebralem Panska agresje w stosunku do niego. Czy Pan nie lubi ludzi ? Ale mniejsza o Wroblewskiego.
Szczegolnie nie spodobala mi sie Panskia sugestia na temat "miny", czyli prowokacji, na ktora dal sie wg Pana nabrac Gmyz.
To stwierdzenie jest klamstwem.
Gmyz jest jednym z najlepszych reporterow i to nie byla zadna prowokacja.
Jego artykul zmienil perspektywe spojrzenia na zamach smolenski. Nie tylko w Polsce.
Po nim, najwieksi sceptycy (jak rowniez i glupcy) mogli spostrzec, ze teoria zamachu jednak ma swoje uzasadnienie.
Nie mowiac juz o panice, jaki wywolal wsrod administracyjnych klamcow.
Zycze Panu, by potrafil Pan napisac artykul tej rangi.
Natomiast jezel Pan nie wierzy, ze to byl zamach - to tylko moge wspolczuc. Przepraszam.
Panskie sugestie, by Gmyz "sypal" swoje zrodla informacji swiadcza bardzo, i to bardzo, zle o Panu.
Chyba Pan wie, ze to bylby koniec jego profesjonalnej dziennikarskiej kariery. Wiec ?
Wstretna jest rowniez dla mnie Panska nastepna sugestia, ze Kaczynski skompromitowal sie, mowiac dokladnie to co
powinien powiedziec. Tak. Dokladnie to co powinien powiedziec - ani slowa wiecej i ani slowa mniej.
Potrafie zrozumiec, ze moze Pan byc zwolennikiem nastepnej "Grubej kreski" i stad Panskie pokretne argumenty.
Wobec tego, prosze mi wyjasnic co Pan robi na stronie, ktora ma preferowac i uczciwosc i prawde.
Czy to tylko krecia robota i reklama ksiazek, pod plaszczykiem przewrotnego i perfidnego - to znaczy sztucznie przeintelektualizawanego sposobu myslenia?
Serdecznie pozdrawiam.

Obrazek użytkownika Coryllus

10-11-2012 [15:26] - Coryllus | Link:

Mojej perspektywy ten tekst nie zmienił. Dziwię się panu, że pan traktuje takie wydarzenia serio. Koniec profesjonalnej kariery, powiada pan? Widzi pan gdzie jest dzisiaj Gmyz i jego kariera? A będzie gorzej. Nie widzę w moim tekście sugestii dotyczącej jakiejś kompromitacji Kaczyńskiego. Pan się posuwa za daleko. A za nazwanie mojego tekstu przeintelektualizowanym powinien pan stąd wylecieć, niestety nie da się tego przeprowadzić.

Obrazek użytkownika Leszek Witkowski

10-11-2012 [21:33] - Leszek Witkowski | Link:

Tak.
Ten tekst nie zmieni spojrzenia na sprawe zamachu komus, kto umie wyciagnac ze zdarzen logiczne wnioski.
Ja mowilem o glupcach i sceptykach.
Nie trzeba sie dziwic, ze traktuje sprawe zamachu i wszystkiego co z nim zwiazane bardzo serio, poniewaz to nie sa sprawy blahe.
Smierc elity jakiegokolwiek panstwa, to jest sprawa ktora nalezy traktowac bardzo powaznie.
Naturalnie, ze gdyby Gmyz zdradzil swoich informatorow, to nie dosc na tym, ze nikt by nie chcial go w przyszlosci informowac o czymkolwiek, lecz prawdopodobnie nikt uczciwy nie chcialby podac mu reki.
Dla mnie jest to oczywiste. Nie rozumiem dlaczego dla Pana nie.
Naturalnie, ze wiem i widze gdzie jest dzisiaj Gmyz. Jest on jednym z najlepszych, o ile nie najlepszym, z reporterow w Polsce i wroze mu wielka kariere. Wystarczy zobaczyc ile redakcji natychmiast zaprosilo go do wspolpracy.
To czy z jego kariera bedzie gorzej, czy tez lepiej pokaze czas, a nie Panskie, czy tez moje wrozby.
W kazdym razie, Panska sugestia o zlamanej karierze Gmyza mija sie z prawda.

Obrazek użytkownika Leszek Witkowski

10-11-2012 [21:42] - Leszek Witkowski | Link:

Panskie stwierdzenie:
"A jeśli tak było jak mówi Wróblewski to znaczy, że wraz z Hajdarowiczem wrobił on Gmyza w ten syf po to, by skompromitować Kaczyńskiego przez 11 listopada."
- chyba wyraznie wskazuje na to, ze wg. Pana, reakcja Kaczynskiego, czyli jego wypowiedz, byla skutkiem prowokacji Hajdarowicza i Wroblewskiego, a miala go skompromitowac przed 11-tym listopada.
Wiec jak to ? Dal sie - wedlug Pana - skompromitowac, czy tez nie ?
Wedlug mnie, jego reakcja byla godna. Nie kompromitowala go w najmniejszym stopniu.
Niepotrzebnie wypiera sie Pan wlasnych stwierdzen.
Nie wiem dlaczego czuje sie Pan urazony tym, ze nazwalem Panski tekst "przeintelektualizowanym".
Jezeli uwaza Pan, iz jest on niedointelektualizowany, to mnie naprawde niewiele obchodzi
Bardziej zalezy mi na tym, by nie szydzil Pan z ludzi, zamiast wykazac im ich bledy.

W wypadku Wroblewskiego powinien Pan zamiast drwiny, wskazac jakie fragmenty jego tekstu uwaza Pan za klamliwe.
Ja sporo sie dowiedzialem z jego wypowiedzi i naprawde nie moge twierdzic, ze jest ona klamstwem od poczatku do konca.
Oczywiscie, ze widze jego przeinaczenia, lecz Panska agresja i szyderstwo jest absolutnie nie do usprawiedliwiania.
Wystawia tylko Panu bardzo zle swiadectwo.
Ja naprawde nie chce Panu "przylozyc i dokopac", przeciez nie znam Pana i widze Panski talent pisarski.
Chodzi mi o to, by potrafil Pan "odpowiedniej rzeczy dac odpowiednie SLOWO".
By umial pan brac odpowiedzialnosc za wlasne stwierdzenia.
Zeby unikal Pan przeinaczen,klamstw i kretactwa.
Tylko tyle.
Bedzie sie Pan lepiej czul.

Obrazek użytkownika Coryllus

10-11-2012 [22:50] - Coryllus | Link:

Cały tekst Wróblewskiego uważam za kłamliwy. Kaczyński zaś nie dał się skompromitować. A co do agresji...przychodzi pan do mnie na blog i zaczyna mnie strofować. Może trochę pokory, co? I niech sie pan tak o mnie nie troszczy. Dam sobie radę.

Obrazek użytkownika stokolesny

10-11-2012 [15:11] - stokolesny | Link:

Postrzeganie i znajomość rzeczywistości w rozumieniu pana coryllusa to baśń, którą można dopasować do wszystkiego i tak też zaczął dzisiejsze wywody od jakiejś baśniowej opowieści, o leśniku nie mającym nic wspólnego z podstawową wiedzą o leśnictwie, obnażając jego lenistwo i niedbalstwo, nawet bez zachowania jakichkolwiek pozorów prawdopodobieństwa znajomości tematu.

To wręcz zadziwiające, że sam goryllus całkowicie skompromitował "szanownego pana coryllusa" z zakresu znajomości leśnictwa oraz opisywanych owadów, które między innymi rzekomo zjadły połowę Gór Izerskich i część Karkonoszy, ale chodzi mi o coś zupełnie innego, a mianowicie:

Cezary Gmyz ponad wszlką wątpliwość napisał najprawdziwszą prawdę i napewno nie dał się zmanipulować, albowiem winni grają już tylko prawdą, której nie można i da się ukryć, ale trzeba tę prawdę zdezawuować, trzeba z tą prawdą oswoić przeciwników, bowiem czas zabliźnia i leczy rany nawet te największe.

Jedno z czym się zgadzam, to to, że wypowiedzi tego Zbigniewa Brzezińskiego, to pospolite draństwo i kłamstwo polityczne.

Natomiast coryllus na swoim blogu pisze byle jak i byle co, kompromitując się za każdym razem w mniejszym lub większym stopniu, po to tylko żeby pisać i nie ważne jest co pisze i jak pisze, bylle tylko o nim mówiono i nie ważne jest co ani też jak się o nim mówi, byle sie tylko mówiło, to jest bowiem jego sposób na sukces sprzedaży jago tzw. baśni.

Jeżeli w jego baśniach jest tyle samo prawdy co w jego znajomości z zakresu leśnictwa i ochrony lasu, to serdecznie współczuję czytelnikom jego baśni.

stokolesny

Obrazek użytkownika Coryllus

10-11-2012 [20:42] - Coryllus | Link:

Czyli co? Nie było gradacji zwójki w Izerach? Ja nie mieszkałem w hotelu robotniczym na Rozdrożu Izerskim i nie sadziłem świerka pod kostur na tych łysych stokach? Zdawało mi się to wszystko. I ty teraz przychodzisz i mnie oraz innych oświecasz. Żebyście wy wszyscy mieli choć tę odwagę, żeby się przedstawić, ale nie. Przecież jesteście niezależnymi publicystami i mogłaby was zaaresztować tajna policja. Za publikowanie prawdy. 

Obrazek użytkownika Oona

10-11-2012 [17:42] - Oona | Link:

Proponuję wstawic przypomnienie o sprzedaży ostatnich egzemplarzy „Dzieci peerelu” wraz z lista księgarni na wstepie bloga. Wtedy być może bedzie Pan bliżej sukcesu Łysiaka czy Ziemkiewicza (o co przecież tak naprawdę chodzi).

Wniosek z kolejnego wpisu Coryllusa jest taki ze już w szkole sredniej Coryllus nauczył sie kombinować, kłamać i robić wszystko by "zaliczyć". Co jeszcze Pan zaliczył zwykłym oszustwem i litoscia tych ktorzy Pana oceniają?
Rozprawka o ochronie lasu a'la Coryllus jest niczym innym jak probą wzbudzenia zainteresowania osobą piszacego, peanem na swoja czesc i preludium do ataku na Gmyza. Troche zbyt wiele w tym wszystkim Narcyzmu. Lepiej nich Pan pisze swe bajki i nie wypowiada sie na temat Gmyza.

Ja wiem że Pan nie da za wygraną i bedzie parł do przodu za wszelka cenę. Coż, jesteś Pan podrasowanym truchełkiem gotowym do odegrania przepisanej Ci roli. Prosze tylko uważać na cienie do powiek ktorych Pan uzywasz bo to już wyglada strasznie niczym fałszywy opaślik z Panskiej dyplomowej kolekcji.

Obrazek użytkownika Jolanta Pawelec

10-11-2012 [19:57] - Jolanta Pawelec | Link:

nic oryginalnego. Przewidziałam na wstępie. Przypomina mi to wieś - koniecznie trzeba znaleźć Obcego i spuścić psy z łańcucha - niech ujadają, solidarnie.
A to "podrasowane truchełko" - to nawet odkrywcze. Groteska straszy ale i śmieszy. Lęk Pani, a śmiech - z tego narcyzmu ( skupionego w Pani).

Obrazek użytkownika Coryllus

10-11-2012 [20:39] - Coryllus | Link:

Zaczyna pani od "pan" a kończy na  "ty" . Ma pani jakieś poważne kłopoty emocjonalne. Niestety.

Obrazek użytkownika Oona

10-11-2012 [23:00] - Oona | Link:

***Coż, jesteś Pan podrasowanym truchełkiem gotowym do odegrania
przepisanej Panu roli.

Wirtualny psychoanalityk z Pana, Coryllusie. Takiej samej miary
co bajarz i lesnik w Panskim wydaniu.