Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

O sposobach opowiadania historii

Coryllus, 02.09.2012
Wielokrotnie spotykałem się z opinią, że sukces blogów i blogosfery wynikał z tego iż blogerzy poruszali treści nieobecne w oficjalnych mediach. To jest tylko część prawdy i to ta mniejsza część. Treści bowiem, o które tak walczyliśmy były przecież obecne wszędzie, w naszych domach, w naszych głowach i sercach. Nagle okazało się, że można się tymi treściami wymieniać i korespondować na ich temat i to jest po prostu coś wspaniałego. To był sukces blogosfery. Ale nie był to sukces pojedynczych blogerów. Ten wiąże się bowiem z kwestią formy. I to jest o wiele moim zdaniem ważniejsze. Ja tu nie chcą popadać w jałową i całkowicie sfingowaną dyskusję o wyższości treści nad formą czy na odwrót. Nie ma takiego problemu w ogóle. Chodzi o to, że sukces indywidualny wiąże się z przekazywaniem treści do tej pory ukrywanych tylko trochę, a głównie polega na odważnym poszukiwaniu nowych form przekazu i podejmowaniu ryzyka. Ja tu już wielokrotnie przywoływałem przykład Toyaha, który od początku jak tylko zacząłem go czytać, był dla mnie skończoną, formalną doskonałością. Człowiekiem, który w jakiś tajemniczy sposób dorobił się takiego sposobu pisania, że przyciąga to ludzi i wprawia ich w drżenie.
Jeśli autor o tym zapomni lub tego zaniecha, stanie się więźniem getta o nazwie „salon24” lub jakiegoś innego. A wydostanie się stamtąd nie jest wcale proszę Państwa łatwe. No i oczywiście będzie musiał przyjmować reguły rządzące gettem, co może mu się wydawać nawet atrakcyjne w pewnych momentach, ale w istocie jest zgubne i zawsze prowadzi do katastrofy czyli zapomnienia. Problem formy i sukcesu to także problem szerszy, dotyka on bowiem rzeczy dla nas szalenie ważnej, czyli sposobu w jaki opowiadamy naszą historię. I nie chodzi tu o to w jak ją opowiadamy sobie nawzajem, chodzi o to, że my ją chcemy opowiadać obcym i oczekujemy od nich zainteresowania. Tego zaś zwykle brakuje, a jeśli już jest to obłożone jakimś pobocznym interesem.
Tak się składa, że spotykam się ostatnio z różnymi ludźmi, którzy mają wiele uwag do mojego projektu, zatytułowanego jak pamiętacie „Baśni jak niedźwiedź”. Uwagi te mają różną temperaturę, ale głównie chodzi o to, że ten czy ów człowiek wie lepiej jak realizować taki pomysł i uważa, że gdyby on się za to zabrał sukces byłby natychmiastowy i pełny. Po takim wstępie zwykle rozmówca mój przystępuje do poprawiania  książki. Przede wszystkim trzeba zmienić tytuł. Tytuł jest słaby, zły wręcz i nic nie znaczący. Musi być inny. Bardziej precyzyjny. Ta książka powinna się nazywać „Wybitni Polacy”, albo „Wielcy i odważni Polacy”. No i koniecznie trzeba wyrzucić z niej te rozdziały, które przeczą bohaterstwu Polaków lub pomawiają ich wręcz o jakieś złe cechy. Kiedy to zrobimy sukces przyjdzie sam.
I ja tu nie chcę bynajmniej szydzić z ludzi, którzy myślą w ten sposób, ja tylko chcę podkreślić jak upiorna jest taka pokusa i jak źle się ona za każdym razem kończy. Książek pisanych w ten sposób było już przecież całe mnóstwo i one za każdym razem lądowały w kadzi z pulpą po chwilowej jedynie obecności na rynku. Nikt ich nie chciał i nikt za nie nie płacił. Z tego faktu ludzie wyciągają zwykle jeden wniosek, całkowicie fałszywy, brzmi on: treści umownie zwane patriotycznymi są nieatrakcyjne i słabe. W najlepszym razie mówią o sprawach ponurych i okropnych przez co nie pomagają realizować się towarzysko.
Ja zauważyliście zapewne mamy tu znany skądinąd schemat pułapki semantycznej, która wielu ludzi całkowicie paraliżuje i nie pozwala im nawet na to by zwrócić oczy ku Polsce, że o zainteresowaniu się nią głębiej nie wspomnę. Innych zaś pcha ku rozedrganym i fałszywym emocjom, mającym zastąpić...co? Formę właśnie. Bo forma jest tutaj najważniejsza. Nie da się niestety opowiadać o Polsce bez postawienia sobie wcześniej celu i dopracowania stosownych ku jego osiągnięciu narzędzi.
Do tego zaś potrzebna jest odwaga. No i upór, bo pokus po drodze jest mnóstwo. Pokusy te działają na prostej zasadzie – łudzą nas chwilowym sukcesem. W dodatku zwykle jest to sukces tego samego gatunku: podobny do Łysiaka. Należy tego unikać jak ognia i uporczywie szukać dróg własnych. Co jeszcze jest potrzebne na tej drodze ku formie doskonałej i właściwej? Nie trzeba się za bardzo przejmować poklaskiem publiczności, ani tegoż poklasku brakiem. To także łatwa pokusa i bywa, że źle się kończy. Wierność swoim własnym koncepcjom, żeby nie powiedzieć obsesjom jest stokroć ważniejsza. No i oczywiście trzeba unikać kompromisów. I nie bać się rozmachu.
Wróćmy jednak do treści patriotycznych i polskich. Wiele włożono przez lata wysiłku w to, by uczynić je nieatrakcyjnymi. Wiele wysiłku wkłada się nadal w to, by nie korespondowały one w żaden sposób ze współczesnością. Najwięcej zaś pracuje się nad tym by skrajnie je zinfantylizować. Udział w tym ma wielu prawdziwych i fałszywych patriotów, którzy karmią się przykrym złudzeniem, że Polska to jest coś łatwego, co wymaga – najwyżej – śmierci na barykadzie. I ludzie ci mówią o tym wprost, choć śmierć znają jedynie z filmów, a barykady z rekonstrukcji historycznych. To im w ogóle nie przeszkadza.
Infantylizowanie patriotyzmu polega z grubsza na tym, że dzieli się go na romantyczny i ten drugi, a potem o tym dyskutuje. I to jest taka sama pułapka jak ta opisana wcześniej, z tym, że zwolennicy opcji pozytywistycznej mają tu jeszcze jeden dodatkowy bonus; oni nie chcą  umierać na barykadzie i mają jakąś wizję przyszłości, która – i to jest clou – rozgrzesza ich z lenistwa. Innej funkcji praca organiczna i pozytywizm w dzisiejszych czasach nie ma.
Jeśli bowiem kochani coś się robi szczerze i naprawdę to efekt ma być już, teraz. Hier und heute jak mówią Niemcy. Przyszłość może być, ale równie dobrze może jej nie być. Porzućmy więc mrzonki o niej i myślmy w perspektywie bliższe i w niej realizujmy cele. To nam wiele ułatwi.
O tym jak wygląda spłaszczanie treści polskich najłatwiej przekonać się na przykładzie poezji. Wiele osób twierdzi, że nie można napisać dobrego wiersza patriotycznego. Mam na ten temat inne zdanie i za chwilę taki wiersz tu pomieszczę, wcześniej jednak przyjrzyjmy się kilku strofom, które do Polski miały nas zachęcić, a w istocie spełniły rolę odwrotną. I mało ma tutaj do rzeczy komunizm. „Kraju mój, kraju barwny, pelargonii i malwy...” - zaczynała niegdyś wiersz o Polsce Wisława Szymborska i powiem wam, że mało co działało mi tak straszliwie na układ nerwowy jak te właśnie strofy. „Kiedy przyjdą podpalić dom, ten w którym mieszkasz – Polskę” - wołał Władysław Broniewski i mnie to niestety nie przekonywało wcale, choć wiem, że wiele osób słysząc ten wiersz popada wprost w drżenie. „Ponieważ żyli życiem wilka, historia o nich głucho milczy” - zauważał Zbigniew Herbert i ja się także przy tym wzruszyć nie potrafiłem, bo lapidarność w opowiadaniu historii to jest wielka sztuka i Zbigniew Herbert nie posiadł jej w stopniu mnie zadowalającym.
O co ci znów chodzi! - zawoła ktoś zaraz. No to już mówię. Ja mam taki ulubiony wiersz o tematyce polskiej, który napisał Jan Lechoń. Oto on.

Kniaźnin i żołnierz
W czarnym stroju, kwiatkami dziwacznie przybrany
Nad wodą, w starym parku, przy pasterskiej chacie
Snuł się niegdyś w Puławach Kniaźnin obłąkany,
który rozum postradał po ojczyzny stracie

Goniąc wzrokiem motyle święcące się w słońcu
Wpatrzony w małe ziółka i ślimaków różki
Dożywał dni nieświadom, co było na końcu
Ni cierpień rodaków, ni losu Kościuszki

Aż kiedyś, powracając z dalekiej swej drogi
Gdy tamten oszalały po alejach błądził
Ujrzał młody go żołnierz, co sunął bez nogi
Popatrzył nań i szepnął:
„Dobrześ się urządził...”

I na tym dziś skończę. Przypomnę jeszcze tylko o książkach. Można je kupić w księgarniach: Tarabuk, Browarna 6 w Warszawie, Ukryte Miasto, Noakowskiego 16 w Warszawie, Sklep FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy, w Warszawie oczywiście. I jeszcze księgarnia Multibook, księgarnia Karmelitów przy Działowej 25 w Poznaniu, księgarnia Biały Kruk w Kartuzach, Księgarnia Gazety Polskiej w Ostrowie Wielkopolskim, księgarnia Wolne Słowo, ul. 3 maja 31 w Katowicach. No i jeszcze www.ksiazkiprzyherbacie… i strona www.coryllus.pl
Przypominam także, że w dniach 7-9 września będziemy z Toyahem na targach książki w Katowicach, w Spodku. Stoisko numer 26, prawie naprzeciwko sceny.
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 2204
lonley wolf

lonley wolf

02.09.2012 14:01

Coryllusie to K.I.Gałczyński - nie wiem czy to z Twojej strony nie jest jakaś prowokacja, czy zwykły amerykański strzał w stopę ?
Coryllus

Coryllus

02.09.2012 15:12

Dodane przez lonley wolf w odpowiedzi na Kraju mój, kraju barwny, pelargonii i malwy...

Myślałem, że to Szymborska. Trawa, trawa szmerliwa, białe kości okrywa - to aby na pewno on? I serce suche jak orzeszek to też on?

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 820
Liczba wyświetleń: 3,930,890
Liczba komentarzy: 10,268

Ostatnie wpisy blogera

  • Syn pana prefekta dał głos
  • Szlachta i "szlachta"
  • Nasi bohaterowie

Moje ostatnie komentarze

  • wejdziesz na moją stronę. Nie mogę pozwolić na to, żeby mnie gównem obrzucali...przepraszam.
  • Moje komentarze nie były żadnymi prowokacjami, ale odpowiedziami na prowokacje. Niech się pan już tak mocno mną nie martwi, jak będzie pan chciał sobie coś poczytać, zapraszam na stronę www.coryllus.…
  • Tutaj niczego nie uprawiam, bo nie mam żadnej możliwości. Tymi blogami rządzi administracja, autorzy są tylko dodatkiem. A o takich jak ty to w ogóle szkoda mówić.

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Bezczelność Ziemkiewicza zwala z nóg
  • Czy Łysiak też kochał Monikę Jaruzelską?
  • Nasi bohaterowie

Ostatnio komentowane

  • , Dzień dobry Przeczytałam całość, niby się zgadzam z opinią o niedocenianiu niektórych Twórców, ale jakieś takie poczucie krzywdy we mnie rośnie. I dlatego piszę, by sprostować to, że niby Rapacki w…
  • , Nie zgodzę się z Pana oceną tej książki. Ale mam do tego prawo. Pan również ma prawo do własnej opinii na jej temat. Uderza mnie jednak to że nie prowadzi Pan rzetelnej krytyki ani polemiki z faktami…
  • , Rzeczywiście - tobie odpisywać nie warto. Więc tylko dla ewentualnych innych - Coryllus sam się stąd wynósł, jak obrażony smarkacz. Napisał o tym wyraźnie na blogu, z którego próbował zrobić…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności