Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Przesłodzenie nie jest argumentem przeciwko słodzeniu
Wysłane przez Grudeq w 24-07-2012 [21:03]
Przesłodzenie nie jest argumentem przeciwko słodzeniu
W większości spraw które tak bardzo pobudzają naszą polityczną publicite, które rozpoczynają kolejne dyskusje, wywołują całą masę pomysłów i zapędów reformatorskich najchętniej z uczoną miną wypowiadam tytułową kwestię: przesłodzenie herbaty, nie jest argumentem przeciwko słodzeniu herbaty. Można to ubrać w szaty łacińskiej dostojności: Exceptiones non sunt extendendae – wyjątków nie należy interpretować rozszerzająco. Tylko i łacińska paremia i uczona mina nic nie dają, bo jak już wpadniemy w szał dyskusyjny, to tak łatwo zaczynają nam się mylić zasady z wyjątkami od zasad, prawo z bezprawiem, polityka z antypolityką. W tym wszystkim bardzo często zapominamy o tym co właściwie było powodem naszej dyskusji i co chcemy z tej dyskusji wyciągnąć.
Grzechem największym naszej dyskusji politycznej/publicznej jest wykreowanie pojęcia: apolityczny, jako dobrego i pozytywnego przeciwieństwa złej i złodziejskiej polityki. Można prowadzić złą politykę, tak samo jak można prowadzić dobrą politykę – i taki podział jest zasadny. Natomiast taki podział, że z automatu polityka jest zła, a polityk to najprawdopodobniej pijak i złodziej, a tylko to co jest apolityczne jest dobre, a człowiek deklarujący apolityczność to ostoja uczciwości i wiedzy to znaczący przyczynek do ogłupienia naszego życia społecznego.
Drugi nasz grzech, to przekładania rozwiązań systemowych nad człowiekiem. Można złapać na tym nawet całkiem bystrych blogerów salonowych, którzy rozwiązania z kolejnymi aferami przy spółkach skarbu państwa widzą w zmianie systemu. A gdzie człowiek zapytam? I przypomnę znów mój ulubiony cytat z Cata-Mackiewicza. „W Polsce przekładamy bardzo często wykształcenie zawodowe, merytoryczne nad rozwojem duchowo-etycznym człowieka. A co nam przyjdzie z bardzo dobrze znającego i biegłego w prawie sędziego jeżeli da się przekupić? Co nam przyjdzie z doskonale wyszkolonego i uzbrojonego żołnierze, jeśli zdezerteruje z pola walki”. Ano właśnie o człowieku najłatwiej zapomnieć. Może dlatego, że człowiek zawsze będzie niewiadomą, nigdy nie będzie można przewidzieć jego reakcji i w tych wszystkich rozwiązaniach systemowych zawsze będzie zmienną niepewną, a przecież dzisiejsze czasy wymagają stuprocentowej pewności.
Nie da się w wymiarze ziemskim stworzyć systemu stuprocentowej uczciwości i fachowości. To jest dzieło wymagające pierwiastka boskiego (albo oddania władzy dyktatorskiej na 50 lat Jarosławowi Kaczyńskiemu). Natomiast na pewno jakiś system należy stworzyć, bo bez jakiś ram organizacyjnych życie społecznego nie sposób prowadzić. I teraz jak tworzymy ten system to musimy mu też nadać jakieś cechy trwałości, a nie może być tak, że budujemy system – napotykamy pierwsze trudności, od razu się zniechęcamy i mówimy, to teraz zbudujemy całkiem przeciwny system. Takie myślenie to ciągłe kluczenie bez sensu po lesie.
W Polsce w mojej ocenie nie można stworzyć pozapaństwowego(prywatnego) systemu zarządzania spółkami Skarbu Państwa albo wykonującymi zadania publiczne. Nie da się stworzyć, bo do takiego „apolitycznego” systemu za chwilę przeniknęłyby wpływy polityczne państw trzecich i pod płaszczykiem polskiej „apolityczności” i nie mieszania się do wewnętrznych konfliktów politycznych (tzw. „wojen polsko-polskich”) realizowałyby jak najbardziej polityczne interesy państw trzecich. Ewentualna prywatna odmiana takiego systemu przerabiana była w I Rzeczypospolitej pod znakiem dzierżawy królewszczyzn i na dobro Rzeczypospolitej w żaden sposób się nie przekładała, choć na dobrobyt poszczególnych dzierżawców na pewno. Spółki Skarbu Państwa to są spółki wykonujące pracę polityczną i muszą być podporządkowane polityce państwa.
Tu mała dygresja. Otóż pewien podróżnik angielski wizytujący nasz kraj w wieku XVI zwrócił uwagę na taką rzecz, że w Polsce jest bardzo mało spichlerzy i gdy zboże w lato zostanie zebrane, to zdecydowana większość jest sprzedawana za granicę Pomorza, Prus i Śląska, i tam w odległości do 50 km od granic Rzeczypospolitej jest trzymane w Pomorskich, Pruskich i Śląskich spichrzach, a gdy na przednówku głód zagląda Polakom do oczu, to te samo zboże jest przez magnatów odkupowane zza granicy Pomorskiej, Śląskiej i Pruskiej. Można do tej malutkiej powiastki dodać, że w tym czasie znano już cła na wwóz i wywóz, chociaż mogło się to inaczej nazywać.
Teraz większa dygresja salonowa. Gdybyśmy na przykład na szefa ELWARR czy innej centrali zbożowej zamianowali naszego szanownego kol. blogera Zet Overa czy nie mniej szanownego Czubasa, to jestem w stuprocentach przekonany, że gdyby tylko Rząd Fidżi zaoferował tym Panom jako Prezesom wykupienie całego zapasu zboża po cenie dwukrotnej od rynkowej to pp. Zet Over i Czubas bez żadnych oporów by się zgodzili. I nawet gdyby Rząd Fidżi miał informacje, że za rok cena ze względu na susze zboża poszybuje jeszcze wyżej i dlatego parłby do tej transakcji, to pp Czubas i Zet Over mający tą samą informację zgodziliby się bez wahania – bo przecież nigdy nie wiadomo co będzie za rok, może za rok ich nie będzie, a przede wszystkim to dla nich liczy się zysk, a ten jakby się nie patrząc jest. Aura głupoty przed wszystkim obroni. Tylko potem byłby problem z ludnością, którą nie miałaby co do ust włożyć. Ale to już problem państwa.
Dlatego Państwo musi mieć swoje spółki do realizowania swojej polityki. Do wstrzymywania opłacalnych transakcji z punktu widzenia ekonomicznego, bo chociażby za zboże była oferowana 18 krotna przebitka, to Państwo nie może sprzedaż zboża poniżej liczby zapewniającej wyżywienie całej ludności. I do tego żeby państwo taką politykę realizowało musi mieć w spółkach Skarbu Państwa swoich ludzi. To, że od czasu do czasu ci ludzie okażą się zupełnie do takiej pracy nie nadającymi się, nie może być argumentem przeciwko istnieniu systemowi zarządzania własnością państwa.
Jeżeli nawet 10 kelner podaje nam przesłodzoną herbatę, nie powinno nas to zmuszać do porzucenia chęci napicia się odpowiednio osłodzonej herbaty. Nie powinno nas też zmuszać do zmiany systemu – a niech Pan kelner może słodzi lewą ręką, a nie prawą, a może niech Pan miesza mniej intensywnie, a może niech pan słodzi mniejszymi łyżeczkami. Nic z tych rzeczy, które są tylko marnowaniem czasu i nie rozwiązują problemu. My po prostu musimy znaleźć kelnera, który umie dobrze herbatę posłodzić. A może nawet w naszym przypadku wrócić do tego kelnera, który dobrze słodził?
Exceptiones non sunt extendendae!
Komentarze
25-07-2012 [10:02] - NASZ_HENRY | Link: Problem jest wtedy
jak ten co POtrafi słodzić jest nie z PO ;-)