Po okresie jałowej paplaniny na tematy oczywiste, na przykład, że z naszej konstytucji można wyinterpretować, wprawdzie bezobjawowo, czyli bez wzmianki w tekście, legalność małżeństw homoseksualnych, wreszcie na forum debaty publicznej dotarła pryncypialna troska o dobrostan naszych braci mniejszych.
Dynamiczne wzmożenie owego zatroskania zdetonował prezydent wetując tak zwaną ustawę łańcuchową. I w tym samym czasie, gdy zwierzęta futerkowe, poza królikami, odetchnęły otrzymując na mocy innej decyzji parlamentu, potwierdzonej podpisem prezydenta, glejt nietykalności, psy, zwłaszcza wiejskie, zawyły z rozpaczy.
A młode małżeństwo z Ursynowa na wszelki wypadek szuka adwokata, bo gnieżdżąc się w kawalerce z dwojgiem małych dzieci i dwoma amstafami, nie wie czy łamie prawo. Wprawdzie nie trzyma psów na łańcuchach, ale też nie zapewnia swoim pupilom przestrzeni życiowej, plus, minus 20 metrów kwadratowych na łeb, wedle normy dla kojców, takich apartamentów uszczęśliwiających psy podwórzowe.
Ostateczne ustalenia jeszcze nie zapadły, lecz wiele wskazuje na to, że psie budy podzielą los sławojek i znikną z wiejskiego pejzażu. Gwoli rzetelności historycznej przypomnę, że obie te konstrukcje małej architektury zagrodowej świadczyły niegdyś o postępie, choć paradoksalnie, chodzenie za stodołę miało swoje dobre strony, zważywszy na opłakany stan większości wychodków, podobnie zresztą jak do niedawna niemal wszystkich publicznych kloak, zwanych toaletami albo odwrotnie.
Ufff, jako solidny obywatel dorzuciłem swój żeton do ogólnonarodowej dyskusji na temat pieskiego życia. Ta zaś, niejako na marginesie, skłoniła mnie do refleksji z oksymoronami natury człowieczej w tle. Bo z jednej strony wiadomo, że pies jest najlepszym przyjacielem człowieka, a z drugiej funkcjonuje, głównie w tradycji językowej, jako wcielenie pogardy. Ty psie, ty suko, ty sukinsynu, pies ci mordę lizał, psia krew, psia mać, na psa urok, zwieńczone frazą z wiersza Słonimskiego: „pies cię je…”, to nie są komplementy.
Być może te epitety stanowią próbę odpowiedzi na pytanie: jeśli tak kochamy psy, to czemu ich tyle wegetuje w schroniskach dla bezdomnych zwierząt? A już z lingwistycznej ciekawości sprawdziłem, że robota hycla, vel rakarza, nadal uznawana jest za profesjonalne zajęcie. I bardzo dobrze, byle by wałęsających się kundli nie wyłapywali smakosze kuchni azjatyckiej.
Ze świata Szarika, łajki, Lessie i stu jeden dalmatyńczyków, wracam do skrzeczącej pospolitości ludzkich kłopotów. Gdyby problemy opieki medycznej nie dotyczyły spraw ostatecznych, troski o zdrowie i życie populacji, poczynania w tej materii koalicji 13 grudnia rozpoczęte mianowaniem ministrem, wróć, ministrą zdrowia Izabeli Leszczyny, której nie powierzyłbym nawet straganu z kiszoną kapustą, uznałbym za ucieszną groteskę. Ta apasjonaria wielu zalet pasowała bowiem jak ulał do rządowego fraucymeru Ćwiklińskich Donalda Tuska.
Tu wyjaśnię, że Ćwiklińskie to moje autorskie określenie genotypu tyleż pretensjonalnych, co egzaltowanych dam o wybujałym bezzasadnie ego, kreowanych przez genialną aktorkę Mieczysławę Ćwiklińską.
Jednak zachowując resztki wiary w ludzi wspomnę, że być może nawet władający resortem od siedmiu boleści Salomon do spółki z Judymem, nie zdołaliby podźwignąć z zapaści rujnowanego latami przez PiS systemu usług zdrowotnych. Ale żarty na bok.W miniony czwartek władza przystąpiła do ofensywy, między innymi pod presją zaskakująco krytycznych reakcji wolnych mediów, wprawdzie głównie wobec kominów płacowych w medycynie, lecz ma bezrybiu…
Wszak po rządowej nasiadówce pełnej pustosłowia, generatory rzeczywistości urojonej nieco złagodziły ton. Radujcie się pacjenci! Wszystko zmierza ku lepszemu. Kto przeżyje, zdrowym będzie, a kto umrze… No cóż, nikt nie jest wieczny…
Mniej wyrozumiale media prorządowe potraktowały oczywiście naradę u prezydenta w sprawie naprawy systemu opieki zdrowotnej. To nieudane przedsięwzięcie zbiegło się z karygodnym vetem, które z wysoce podejrzanych pobudek prezydent zgłosił do ustawy porządkującej rynek kryptowalut. Na tajnym posiedzeniu sejmu premier ujawnił, że tym rynkiem trzęsie ruska agentura i zażądał od wysokiej izby odrzucenia veta, co postawiło posłów przed dylematem: albo interes narodowy albo ruski mir. Głosami opozycji wybrali ruski mir! I miarka się przebrała.
Intuicyjnie przypuszczam zatem, że nadciąga czas rozliczeń niezweryfikowanej głowy państwa. Niezweryfikowanej, bo przecież ostatecznie nie przeliczono powtórnie wszystkich głosów oddanych w drugiej turze wyborów prezydenckich. I pora zwieńczyć czystkę rozpoczętą prokuratorskim polowaniem na Ziobrę i Romanowskiego, kontynuowaną zabiegami o postawienie przed Trybunałem Stanu Błaszczaka i Morawieckiego, grandą, wróć, grande finale, impeachmentem prezydenta Nawrockiego.
Sorry, gdzieś na tej skali rewanżyzmu trzeba będzie, nomen, omen, osadzić, Jarosława Kaczyńskiego. I kto wie, może dla osiągnięcia spektakularnego efektu KO przyjmie orientację konserwatywno-klerykalną i postawi prezesa przed sądem Inkwizycji?A ponieważ ciężar gatunkowy przewin brata Lecha wyklucza uniewinnienie, możliwy będzie tylko jeden wyrok, stos! Dla porządku wspomnę, że esteci wolą określenie auto-da-fe.
Niesion ekstremalnymi emocjami byłbym zapomniał o rozwiązaniu tyleż radykalnym, co całościowym, werdykcie sprawiedliwości ludowej, czyli o linczu z jego wielowiekową tradycją, aż po czasy biblijne. Tak, ukamienowanie stanowiłoby najbardziej adekwatną karę dla hersztów kliki z Nowogrodzkiej.
Jeśli ktoś uznał, że w powyższym akapicie pojechałem po bandzie, a nawet poszedłem na rympał, to trafił w sedno. Tak, uległem oparom genialności zasnuwającym żałosną pospolitość. Bo czy żwoluntarystyczne, ba, wręcz orgiastyczne hopsztosy, jakie warcząca demolkracja wyczynia z prawem, nie stanowią inspiracji dla osobników skorych do hucpiarskiego turpizmu? Ziobro na pal!
Sekator
Ps.
- Chyba w swym atawistycznym amoku zapomniałeś, że w polskim kodeksie nie ma kary śmierci? - przypomina mi mój komputer. Spoglądam kpiąco na Eustachego i prycham. - A cóż to za przeszkoda? po usunięciu Nawrockiego wystarczy jedna krótka ustawa incydentalna.
13 ministrom od Tuska zostało postawionych zarzutów karnych. 1 został prawomocnie skazany, 3 nieprawomocnie. Stąd ta cała wściekłość 68-letniego Tuska. Pozdrawiam z Dowspudy, 60-letni Jerzy Ciruk from nowhere