Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Polska w pułapce długu i politycznej iluzji: o niezależnym pieniądzu i reformie państwa

mjk1, 31.10.2025

   Od lat obserwuję, jak w Polsce toczy się wojna polsko-polska, nie wojna w sensie militarnym, lecz bratobójcza walka polityczna, która rozrywa społeczeństwo, dzieli rodziny i przesłania wszystko to, co naprawdę istotne. W centrum tego sporu nie leżą idee ani programy gospodarcze, lecz emocje, personalne animozje i propagandowe manipulacje. PiS i PO prowadzą walkę symboliczną, podczas gdy w rzeczywistości realizują bardzo podobne programy ekonomiczne. Obie strony opowiadają się za socjaldemokratycznym modelem państwa, redystrybucją, transferami i interwencjonizmem.

To właśnie dlatego nie widzimy prawdziwego sporu o Polskę: emocje zagłuszają racjonalną debatę. Podziały są sztuczne, a my, pozwalamy się nimi kierować. Jednakże jest szansa, by wyrwać się z tej pułapki – szansa, którą daje prawdziwy, ideowy spór o gospodarkę i państwo.

Austriacka szkoła ekonomii a polska rzeczywistość

W tym kontekście warto przypomnieć austriacką szkołę ekonomii. Mises, Hayek, Rothbard – ich koncepcje pokazują, że wolnorynkowy kapitalizm, oparty na prywatnej przedsiębiorczości, ograniczeniu ingerencji państwa i ochronie własności, może generować bogactwo i dynamikę społeczną. Ich nauki są fundamentem dla rozważań o niezależnym pieniądzu i reformie państwa.

Jednak nawet najlepsze idee mają swoje ograniczenia. Kapitalizm austriacki działa do momentu kryzysu nadprodukcji, gdy gospodarka realna nie ma już płynności i społeczeństwo przestaje dysponować środkami na zakup dóbr. Wówczas system sam się nie równoważy. Nadmiar kapitału koncentruje się w rękach wąskiej elity finansowej, a przeciętny człowiek staje się biernym uczestnikiem wyścigu inflacyjnego i długu publicznego.

Tu wchodzimy w kluczową rolę państwa i niezależnego pieniądza. Państwo musi zapewnić mechanizmy stabilizacyjne, które nie będą ograniczały wolności gospodarczej, lecz chroniły rynek przed własnymi ekscesami. Właśnie temu poświęcam swój cykl o reformie naprawczej państwa i niezależnym pieniądzu, bo prawdziwe reformy muszą łączyć wolnorynkowe zasady z odpowiedzialną polityką finansową.

Tragiczny wzrost długu i odpowiedzialność polityczna

A teraz spójrzmy na naszą rzeczywistość: dług publiczny rośnie w tempie alarmującym, a nikt realnie nie analizuje, jak do tego doszło. Wszystkie rządzące ugrupowania, od lat po kolei, doprowadziły do wzrostu zadłużenia: PiS, PO, SLD, PSL – każde z nich powiększało zobowiązania państwa w imię bieżącej polityki i zdobywania poparcia społecznego.

Dlaczego to jest groźne? Bo rosnący dług nie jest abstrakcyjnym wskaźnikiem, to ogromne obciążenie dla przyszłych pokoleń, dla przedsiębiorców i dla każdego z nas, który zobaczy, że państwo nie potrafi gospodarować swoimi środkami.
W praktyce oznacza to, że nawet najbardziej liberalne reformy gospodarcze zostają przytłoczone przez ciężar zobowiązań, które narastały latami. Wolny rynek w Polsce może funkcjonować tylko wtedy, gdy finanse państwa są wreszcie uporządkowane, a pieniądz, niezależny od kaprysów polityków, przywraca uczciwe reguły wymiany wartości.

Dlaczego to ważne dla Polski

To, co dzieje się dziś, to nie jest tylko problem rządzących, to systemowy kryzys państwa. Jeśli społeczeństwo nie zrozumie, że wojna między PiS a PO to iluzja polityczna, a prawdziwe wyzwania są inne – Polska nie wyjdzie z pułapki.

Prawdziwa reforma musi więc obejmować trzy filary:

  1. Rozdział państwa od kaprysów politycznych – niezależne instytucje, niezależny pieniądz, reguły prawa, które obowiązują wszystkich.
  2. Wolnorynkową gospodarkę – opartą na prywatnej przedsiębiorczości, innowacji i odpowiedzialności jednostki, z ograniczoną, lecz skuteczną rolą państwa jako regulatora.
  3. Odpowiedzialność fiskalną – uporządkowanie finansów publicznych, kontrolę długu, transparentność wydatków i priorytetyzację inwestycji.

Bez tego każdy kolejny kryzys, każda kolejna awantura personalna między PiS a PO, będzie tylko przykrywką dla narastającego chaosu finansowego i społecznego.

Dlatego chcę wyraźnie podkreślić: Polska potrzebuje sporu o gospodarkę, pieniądz i państwo, a nie o przywódców i ich osobiste animozje.
Jeśli nie zaczniemy wreszcie rozmawiać o tym, jak państwo powinno funkcjonować, jak zarządzać pieniędzmi i jak chronić ludzi przed skutkami politycznych błędów, to emocjonalne wojny między PiS a PO będą kontynuować rozkład kraju, a my wszyscy będziemy ich biernymi uczestnikami.

Mój cykl o niezależnym pieniądzu i reformie naprawczej państwa jest właśnie próbą wyjścia z tej pułapki. Pokazuje, że możliwa jest Polska normalna, wolna od manipulacji, świadoma i odpowiedzialna, w której pieniądz i państwo działają dla ludzi, a nie przeciw nim.

  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 181
Grzegorz GPS Świderski

Grzegorz GPS Świderski

31.10.2025 12:55

To prawda, że Mises, Hayek i Rothbard pokazali, jak wolny rynek tworzy bogactwo i innowację. Ale to nieprawda, że kapitalizm „austriacki” załamuje się w momencie kryzysu. Właśnie wtedy ujawnia się sens ich teorii cyklu koniunkturalnego.

Szkoła austriacka tłumaczy, że nadprodukcja i kryzysy płynności nie są błędami rynku, lecz skutkiem wcześniejszej ingerencji państwa w system kredytowy. To fałszywe sygnały wysyłane przez bank centralny – zaniżone stopy procentowe, ekspansja kredytowa, ratowanie „zbyt dużych, by upaść” – powodują zniekształcenie struktury kapitału. Kiedy rynek przestaje ufać tym sygnałom, dochodzi do korekty – czyli do recesji, która nie jest „załamaniem kapitalizmu”, lecz procesem oczyszczania błędnych inwestycji.

Twierdzenie, że państwo musi „stabilizować rynek”, brzmi rozsądnie, ale w praktyce oznacza wieczne odkładanie nieuchronnych korekt. To jak podawanie morfiny zamiast leczenia przyczyny bólu. Każdy program naprawczy oparty na interwencji finansowej tylko powtarza błąd: zamiast ograniczyć ryzyko, rozlewa je po całym systemie.

Mises nie negował roli państwa – twierdził tylko, że państwo nie potrafi tworzyć informacji ekonomicznej. Nie zna preferencji, nie wie, które inwestycje są produktywne, a które sztuczne. Dlatego najlepszą polityką stabilizacyjną jest usunięcie źródła destabilizacji: monopolu banku centralnego i przymusu walutowego.

Ja już o tym 10 lat temu pisałem: https://www.salon24.pl/u/gps65/631491,inflacja-deflacja-i-monopol-walutowy

mjk1

mjk1

31.10.2025 17:14

Dodane przez Grzegorz GPS Ś… w odpowiedzi na To prawda, że Mises, Hayek i…

Zgadzam się Panie Grzegorzu, że szkoła austriacka wniosła do ekonomii ogromną wartość, przede wszystkim w zrozumieniu błędnych sygnałów inwestycyjnych, które pojawiają się wtedy, gdy państwo ingeruje w rynek pieniądza.
To właśnie Mises i Hayek trafnie zauważyli, że sztuczne zaniżanie stóp procentowych przez bank centralny prowadzi do misesowskiego cyklu koniunkturalnego: boomu napędzanego tanim kredytem i późniejszej recesji będącej „oczyszczeniem” z błędnych inwestycji.

I rzeczywiście – w warunkach czysto rynkowych, z twardym pieniądzem (np. opartym o złoto), taki mechanizm mógłby działać stabilnie. Problem w tym, że dzisiejszy kapitalizm nie ma już nic wspólnego z klasycznym rynkiem, o którym pisali Mises czy Rothbard.

Żyjemy w systemie, gdzie:

  • pieniądz nie jest neutralny, lecz dłużny i kreowany z powietrza przez banki komercyjne,
  • zysk jest obowiązkiem, a nie nagrodą za efektywność,
  • państwa, korporacje i gospodarstwa domowe są permanentnie zadłużone,
  • i wreszcie – nikt nie dopuszcza „oczyszczenia”, o którym Pan pisze, bo oznaczałoby ono globalne bankructwo.

Innymi słowy, to nie państwo samo z siebie zniekształca sygnały rynkowe, ale konieczność utrzymania płynności w systemie, który strukturalnie się nie bilansuje.
W klasycznym modelu austriackim zakłada się, że gospodarka może się sama oczyścić, bo łączna suma dochodów wystarczy na wykup produkcji po realnych cenach.
Ale w praktyce – i tu właśnie jest sedno – nie wystarczy.

Każde rentowne przedsiębiorstwo musi wygenerować zysk, a więc łączny koszt (czyli suma płac i dochodów czynników produkcji) musi być niższy niż cena sprzedaży.
Jeśli przeniesiemy to na poziom całej gospodarki, to łączny popyt konsumpcyjny z definicji jest mniejszy niż wartość wyprodukowanych dóbr.
To nie jest błąd w polityce banku centralnego, lecz matematyczna konsekwencja zasady rentowności.

Dlatego – nawet w idealnie wolnym systemie rynkowym – zawsze pojawia się moment, w którym brakuje pieniądza na wykup towarów, a równowaga może być przywrócona tylko przez:

  1. zwiększenie zadłużenia (czyli kreację pieniądza dłużnego),
  2. eksport nadwyżek za granicę,
  3. lub interwencję państwa (np. poprzez redystrybucję lub inwestycje publiczne).

To właśnie ta nieusuwalna luka między sumą kosztów a sumą cen sprawia, że czysty kapitalizm nie jest w stanie się samoregulować – może jedynie przesuwać kryzysy w czasie.

Dlatego w moim cyklu o niezależnym pieniądzu i reformie naprawczej państwa próbuję pokazać, że rozwiązaniem nie jest większy interwencjonizm ani też „czystszy kapitalizm”, tylko przebudowa systemu emisji pieniądza, tak by jego ilość odpowiadała realnej wartości wytworzonych dóbr – a nie była skutkiem zadłużenia.

Szkoła austriacka opisała przyczyny choroby trafnie.
Ale dopóki nie uwzględnimy faktu, że współczesna gospodarka opiera się na pieniądzu dłużnym i systemowej nierównowadze między płacami a cenami, nie wyleczymy pacjenta – będziemy jedynie obserwować kolejne cykle „oczyszczenia”, po których zostaje coraz mniej realnej tkanki społecznej i coraz więcej długu.

Grzegorz GPS Świderski

Grzegorz GPS Świderski

31.10.2025 18:44

Dodane przez mjk1 w odpowiedzi na Zgadzam się Panie Grzegorzu,…

Żadna reforma pieniądza nic nie pomoże, gdy państwo ma monopol na walutę. Tylko konkurencja walutowa rozwiązuje wszelkie te problemy. Postulat konkurencji walutowej jest komplementarny z Pana propozycjami, czy propozycjami kogokolwiek na reformę pieniądza — po prostu należy pozwolić, by każdy tworzył walutę zgodnie z dowolnymi zasadami, które sobie wymyśli. Już takie mamy — to kryptowaluty. W dzisiejszym świecie operowanie wieloma walutami to nie jest żaden problem, bo wszelkie rozliczenia, kalkulacje i przeliczanie mogą robić aplikacje na komórkach. 

mjk1

mjk1

31.10.2025 19:54

Dodane przez Grzegorz GPS Ś… w odpowiedzi na Żadna reforma pieniądza nic…

Pomysł konkurencji walutowej brzmi atrakcyjnie – szczególnie jeśli spojrzeć na niego przez pryzmat cyfrowych technologii i kryptowalut. Ale w istocie nie rozwiązuje problemu, o którym pisałem. Przeciwnie, tylko go przenosi na inny poziom.

Zacznijmy od podstaw.
Pieniądz jest miarą wartości i narzędziem bilansowania wymiany.
Aby system gospodarczy był stabilny, wszyscy uczestnicy rynku muszą używać tej samej miary.
Gdy każdy zacznie tworzyć własną, niezależną jednostkę rozliczeniową – nawet przy pomocy aplikacji – nie powstanie wolny rynek, tylko rynek chaosu, w którym żaden z towarów i żadna z inwestycji nie będzie mogła być porównywana w czasie.

To tak, jakby każdy przedsiębiorca mógł sam zdefiniować, ile centymetrów ma metr i ile sekund trwa minuta.
Technicznie da się to obsłużyć, ale ekonomicznie i społecznie to paraliżuje wymianę, bo brakuje wspólnego mianownika wartości.

A przecież istotą pieniądza nie jest jego forma (papier, kryptokod czy zapis w bazie danych), lecz społeczna zgoda na jego używanie.
Bez wspólnego zaufania do jednej jednostki rozliczeniowej – żadna gospodarka nie może się bilansować, bo każdy bilans wymaga wspólnej miary.

To właśnie z tego powodu nawet w świecie kryptowalut ogromna większość użytkowników rozlicza wszystko w dolarze – niezależnie od tego, jaką „walutą” akurat operuje.
Nie dlatego, że dolar jest doskonały, ale dlatego, że jest wspólną miarą odniesienia.

Dlatego też reforma pieniądza nie polega na tym, żeby każdy mógł drukować swoją walutę, lecz na tym, by ta jedna wspólna waluta była niezależna od monopolu politycznego i bankowego.
To zasadnicza różnica między anarchią walutową a suwerennością monetarną.

W moim ujęciu „niezależny pieniądz” to nie dziesiątki konkurujących tokenów, ale pieniądz oparty na realnej wartości wytworzonej pracy i produkcji, emitowany w sposób proporcjonalny do zdolności gospodarki do tworzenia dóbr.
Innymi słowy – chodzi nie o zniesienie miary, lecz o przywrócenie jej sensu.

Bo tak jak nie można prowadzić rachunkowości w setkach dowolnych walut wymyślonych przez uczestników, tak samo nie da się utrzymać gospodarki, w której nie istnieje wspólne pojęcie wartości.
To byłby nie wolny rynek, lecz permanentny targ chaosu, na którym przestaje istnieć sens słowa „uczciwa cena”.

Grzegorz GPS Świderski

Grzegorz GPS Świderski

31.10.2025 22:16

Dodane przez mjk1 w odpowiedzi na Pomysł konkurencji walutowej…

To klasyczne nieporozumienie: wspólna „miara wartości” nie jest warunkiem rynku, tylko jego skutkiem. Nie potrzeba państwa, by ustalić, czym ludzie się posługują — rynek sam wybiera najlepsze narzędzie wymiany. Tak powstał pieniądz, zanim państwo go zawłaszczyło.

Pieniądz nie jest jak metr czy kilogram, tylko jak język. Każdy może mówić jak chce, a mimo to ludzie dogadują się doskonale, bo wspólne standardy powstają spontanicznie. Jednolita waluta narzucona przez państwo nie gwarantuje stabilności, lecz eliminuje mechanizm korekty. W systemie wolnym zła waluta bankrutuje. W systemie państwowym – bankrutują ludzie.

Dlatego konkurencja walutowa nie znosi porządku, lecz go tworzy. To rynek, nie dekret, decyduje, która miara wartości jest uczciwa i trwała. Waluta, tak jak każdy inny towar, potrzebuje konkurencji.

Różne transakcje naturalnie wymagają różnych walut. Do małych, szybkich płatności — takich jak zakup gazety — lepsze są waluty o niskim koszcie transakcyjnym, np. lekkie kryptowaluty lub lokalne tokeny. Do dużych, poważnych transakcji — np. kupna domu — sensowniejsze są waluty stabilne i odporne na manipulację, np. oparte na kruszcu.

Tak działa spontaniczny porządek: każdy wybiera to, co najlepiej pasuje do konkretnego celu. Oszczędzać lepiej w walucie, na której mamy deflację. Jedna narzucona waluta jest jak jeden język – może ułatwia kontrolę, ale zabija różnorodność i rozwój.

mjk1

mjk1

31.10.2025 22:44

Dodane przez Grzegorz GPS Ś… w odpowiedzi na To klasyczne nieporozumienie…

Ta koncepcja brzmi efektownie, ale nie ma niestety nic wspólnego z realną ekonomią. To nie jest klasyczna teoria szkoły austriackiej, tylko jej skrajna interpretacja, popularna w kręgach anarchokapitalistycznych i kryptowalutowych. Mises czy Hayek nigdy nie twierdzili, że każdy może „tworzyć” pieniądz jak chce. Ich postulatem była konkurencja w emisji przy zachowaniu reguł zaufania i wymienialności – nie chaos setek prywatnych tokenów, które zmieniają wartość co godzinę.

Pieniądz nie jest ani językiem, ani metaforą „spontanicznego porządku”. Jest instytucją zaufania – narzędziem rachunku gospodarczego. Żeby rachunek działał, miara musi być wspólna i stabilna, tak jak wspólna jest jednostka długości czy wagi. Można oczywiście handlować w różnych walutach, ale cały system wymaga jednego punktu odniesienia – bez tego bilans gospodarczy przestaje mieć sens.

Nie bez powodu nawet kraje najbardziej liberalne utrzymują centralne banki i rezerwy strategiczne. Historia uczy, że tam, gdzie każdy mógł „emitować” pieniądz (jak w USA w XIX wieku w epoce tzw. free banking), kończyło się to falą bankructw i utratą zaufania społecznego.

Kryptowaluty to interesujący eksperyment technologiczny, ale nie rozwiązanie dla gospodarki narodowej. Ich wartość jest niestabilna, a realny rynek zbyt płytki, by zapewnić wymienialność i płynność. Prawdziwy pieniądz musi bilansować cały system produkcji i konsumpcji, nie tylko umożliwiać transakcję, ale też odzwierciedlać realną wartość pracy i towaru.

Dlatego nie da się zastąpić wspólnej waluty „językiem wolnego wyboru”, tak jak nie da się zastąpić prawa kontraktami ustnymi między sąsiadami. Rynek bez zaufania, wspólnej miary i ram instytucjonalnych nie tworzy porządku – tworzy anarchię.

Grzegorz GPS Świderski

Grzegorz GPS Świderski

31.10.2025 23:42

Dodane przez mjk1 w odpowiedzi na Ta koncepcja brzmi…

To bardzo często powtarzany mit, że porządek wymaga centralnej miary i instytucji, która go pilnuje. Ale właśnie to Mises, Hayek i Rothbard podważyli: nie trzeba centralnego planisty, by istniał porządek. Porządek rynkowy jest produktem interakcji, nie dekretu.

Mises nigdzie nie pisał, że pieniądz musi być wspólny z urzędu. Przeciwnie – w "Teorii pieniądza i kredytu" wyjaśnia, że pieniądz powstał historycznie bez państwa, poprzez stopniową dominację najbardziej płynnych towarów – złota, srebra, soli, zboża. To była właśnie konkurencja walutowa w praktyce – zanim ktokolwiek słyszał o banku centralnym.

Hayek, w "Denacjonalizacji pieniądza", poszedł dalej: postulował całkowite uwolnienie emisji walut, aby rynek sam wyłonił te, którym ludzie najbardziej ufają. Dokładnie tak, jak język wyłania gramatykę, a prawo zwyczajowe wyłania sprawiedliwość.

To, że w XIX-wiecznej Ameryce niektóre banki upadały, nie wynikało z „nadmiaru wolności”, lecz z braku pełnej wolności – bo państwo wymuszało regulacje rezerw, ograniczało konkurencję między stanami i faworyzowało wybrane instytucje. Bankowość była tylko pół-wolna, a więc pół-stabilna.

Rynek nie potrzebuje jednej władzy, by istniał język wartości — wystarczy, że uczestnicy reagują na sygnały cen. To właśnie system cenowy jest wspólnym językiem rynku. Waluty są tylko jego dialektami.

Zaufanie jest efektem dobrowolnej wymiany, nie jej warunkiem. Jeśli ktoś emituje walutę, której nikt nie chce – bankrutuje. To naturalny mechanizm selekcji, którego państwo unika tylko dlatego, że samo byłoby pierwszym bankrutem.

Kryptowaluty to nie „chaos”, lecz pierwszy od stuleci powrót do zasady, że pieniądz nie musi mieć pana. Ich zmienność to cena wolności – tak samo jak zmienność cen towarów w wolnym handlu. Stabilność wymuszona dekretem to tylko iluzja porządku – taka sama, jak „planowa gospodarka”, która miała być bardziej racjonalna od rynku.

Wolny rynek pieniądza nie niszczy zaufania. On je testuje i wzmacnia – przez codzienny wybór. A jedyną prawdziwą anarchią w gospodarce jest ta, którą tworzy monopol państwa.

Marek Michalski

Marek Michalski

31.10.2025 13:12

"Obie strony opowiadają się za socjaldemokratycznym modelem państwa, redystrybucją, transferami i interwencjonizmem.

To właśnie dlatego nie widzimy prawdziwego sporu o Polskę: emocje zagłuszają racjonalną debatę."

Dzielą się władzą. Bo muszą, bo nieprzypadkowo realizują wspólnie i/lub na zmianę ETSy, restrykcje kowidowe, KPO i socjale w skali mikro i makro, dla swoich i dla obcych, a generalnie chodzi o kreowanie popytu na kredyt.

Z drugiej strony nie bez powodu mówi się o stronnictwie pruskim i amerykańsko-żydowskim, a nawet wicepremier rządu i min.spraw wewnętrznych mówi (po ustąpieniu z urzędu) o swoim konkurencie, że jest niemieckim agentem.

https://www.youtube.com/watch?v=uMEr88z0qF4

Skoro są dwie (co najmniej) "grupy trzymające władzę", czyli tych niemiłościwie nam panujących, to scysje muszą być. I nie mogą być merytoryczne, tylko emocjonalne, bo jedni i drudzy świetnie wiedzą, że za chwilę mogą dostać polecenie realizowania innej polityki, a nawet wprost przeciwnej, czego są liczne przykłady, od polubienia  500+ przez PO do przypływu miłości do węgla kamiennego w PiS.

mjk1

mjk1

31.10.2025 17:26

Dodane przez Marek Michalski w odpowiedzi na "Obie strony opowiadają się…

Dziękuję za ten głos Panie Marku – to bardzo trafna diagnoza.
Rzeczywiście, sedno problemu nie leży w tym, że PiS i PO się różnią, lecz właśnie w tym, że różnią się tylko retoryką, a nie kierunkiem działania.
Jedni i drudzy funkcjonują w ramach tego samego paradygmatu socjaldemokratyczno-korporacyjnego, w którym gospodarka państwowa, redystrybucja i rosnące zadłużenie są traktowane jak naturalny mechanizm „stabilizacji”.

W istocie mamy więc do czynienia nie z dwiema wizjami Polski, ale z jednym systemem w dwóch kolorach – systemem, którego prawdziwym fundamentem jest utrzymanie popytu przez kreację długu.
To dokładnie to, co Pan słusznie nazwał: „kreowaniem popytu na kredyt”.

I rzeczywiście, nieprzypadkowo kolejne rządy – niezależnie od barw – wdrażały te same rozwiązania:

  • ratyfikację pakietów ETS i zgodę na unijną politykę klimatyczną,
  • zadłużenie się na setki miliardów złotych w ramach KPO,
  • lockdowny i przymusowe restrykcje w okresie „pandemicznym”,
  • gigantyczne transfery socjalne, które krótkoterminowo poprawiają nastroje, ale długofalowo niszczą wartość pieniądza i uzależniają gospodarkę od zewnętrznego finansowania.

To nie są błędy – to jest logika systemu, który nie może działać inaczej, bo musi stale pompować nowy pieniądz, by nie dopuścić do załamania bilansu.
Każdy kolejny rząd gra w tę samą grę: kto szybciej zadłuży kraj, ten kupi więcej społecznego spokoju i kilka punktów poparcia.

W tym sensie ma Pan absolutną rację: mamy do czynienia z dwiema frakcjami tego samego mechanizmu.
Jedni są bliżej Berlina i Brukseli, drudzy – bliżej Waszyngtonu. Ale żadna z tych stron nie myśli kategoriami suwerennej gospodarki narodowej, opartej na własnym kapitale i niezależnym pieniądzu.
Polska od lat tkwi w systemie neokolonialnym, w którym kraj jest zarządzany poprzez zadłużenie, a nie rozwój.

Zresztą sama koncepcja „sporu o wartości” między PiS a PO jest dziś czysto teatralna.
Jedni krzyczą o patriotyzmie, drudzy o europejskości – ale w tym samym czasie obydwie strony akceptują model, w którym emisja pieniądza jest poza kontrolą państwa, a polityka gospodarcza sprowadza się do roli administratora cudzych interesów.

To nie przypadek, że tak łatwo zmieniają zdanie w sprawach fundamentalnych:

  • PO, która jeszcze wczoraj krytykowała 500+, dziś je „usprawnia” i rozszerza.
  • PiS, który jeszcze wczoraj odrzucał politykę klimatyczną UE, dziś wdraża jej założenia z gorliwością neofity.
  • Obie strony potrafią w jednym tygodniu kochać węgiel, w drugim – ogłaszać zieloną rewolucję.

Bo to nie jest spór o ideę – to spór o dostęp do instrumentów dystrybucji długu.
I dopóki nie zmienimy zasad emisji pieniądza – dopóki pieniądz będzie długiem, a gospodarka będzie zależeć od zewnętrznego finansowania – dopóty każda władza będzie w praktyce realizować tę samą politykę, choć pod innym sztandarem.

W moim cyklu o niezależnym pieniądzu i naprawie państwa staram się właśnie pokazać, że nie da się wyjść z tego zaklętego kręgu, dopóki źródło kreacji pieniądza pozostaje poza suwerenną kontrolą społeczeństwa.
Nie chodzi o nacjonalizację banków czy odgórne sterowanie, ale o przywrócenie realnej równowagi między wartością pracy, produkcji i pieniądza – tak, by gospodarka bilansowała się bez konieczności zadłużania przyszłych pokoleń.

Dziś Polska jest jak dom, w którym ciągle zmienia się tapetę, a nikt nie naprawia instalacji.
Dlatego potrzebujemy nowej formuły – nie trzeciej partii w tym samym układzie, ale nowego modelu gospodarczo-państwowego, w którym polityka finansowa służy społeczeństwu, a nie odwrotnie.

Marek Michalski

Marek Michalski

31.10.2025 19:06

Dodane przez mjk1 w odpowiedzi na Dziękuję za ten głos Panie…

Mamy zgodność.

W gruncie rzeczy jedni i drudzy zarżnęli możliwość racjonalnej współpracy z UE. Również przyczynili się do zrobienia z członkostwa w NATO wydmuszki.

mjk1
Zawód:
mjk1

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 150
Liczba wyświetleń: 245,821
Liczba komentarzy: 2,554

Ostatnie wpisy blogera

  • Dlaczego Chińczyk jest bogatszy u siebie niż Polak we własnym kraju
  • Plan, który przestraszył Bieruta, a zachwyciłby Denga
  • Metro i marzenia polityków, czyli polski festiwal odklejenia

Moje ostatnie komentarze

  • Jeśli PRL i dzisiejsze Chiny „to samo”, to ja jestem baletnicą z Bolszoja. PRL nie potrafił wyprodukować papieru toaletowego a Chiny dziś produkują pół technologicznego świata, łącznie z tym laptopem…
  • „Kolega podminowany”. Klasyka. Gdy komuś kończą się argumenty, zaczyna analizować samopoczucie rozmówcy.„Wszyscy inni głupi”. Nie, nie „wszyscy inni”, tylko ci, którzy powtarzają slogany z 2005 roku…
  • „Wypisujecie bzdury, nie rozumiejąc co piszecie”. Klasyczne otwarcie Spike: zero argumentów, za to ocena „wysokiego mniemania”. Gdy ktoś nie ma żadnych danych, zawsze zaczyna od psychologizowania…

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Wotum zaufania
  • Jakiego Państwa tak naprawdę chcemy?
  • Czy za rządzenie odpowiedzialny jest rząd?

Ostatnio komentowane

  • Ijontichy, spike 4.12. 17.11Dopiero teraz się kapnąłeś że GPS I mjk to jedna "stajnia" tylko Zbyszek na razie zbiera siły na s24. 
  • Roz Sądek, Wg wielu ekonomistów rzeczywiste bogactwo obywateli objawia się ich zamiłowaniem do częstego i dalekiego podróżowania po świecie. Nie od rzeczy jest również ilość wydawanej przez nich za granicą…
  • Grzegorz GPS Świderski, Współczesne Chiny można porównać z Niemcami, które też kiedyś stały się potęgą gospodarczą, a dziś upadają. Tam na początku Erhard zastosował model ordoliberalny: wolnorynkowy kapitalizm, ale ramowo…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności