Wizyta Donalda Trumpa w Wielkiej Brytanii z ceremoniałem najwyższej klasy, jakim można obdarzyć głowę państwa, nie jest ani przypadkiem, ani nie wynika z prywatnej zażyłości króla Zjednoczonego Królestwa z prezydentem USA, a tym bardziej ze szczególnej przyjaźni Donalda Trumpa z premierem odwiedzanego państwa. To przejaw tworzenia, czy też odtwarzania, projektu sojuszu mocarstw morskich wobec zagrożenia, jakim jest powstająca oś Pekin–Moskwa–Teheran, wspierana przez Pjongjang.
Naturalnym sojusznikiem dla USA powinna być Unia Europejska, ale problem polega na tym, że nim być nie chce. UE woli się pozycjonować jako konkurent USA, a jej niebezpieczna gra z Moskwą doprowadziła do wybuchu największego konfliktu zbrojnego w Europie od czasów II wojny światowej. Wielka Brytania niemal wypchnięta z Unii musiała poszukać sojusznika, który równoważy jej potencjał. Są nim bez wątpienia Stany Zjednoczone. Ciężar tego sojuszu przyciąga takie kraje, jak: Japonia, Korea Południowa czy Australia. To daje kontrolę nad szlakami morskimi, czyli większością światowego handlu. Jest tylko jedna konkurencyjna droga dla rozwoju wymiany towarowej – połączenia lądowe z Eurazją, a tak naprawdę patrząc na mapę – z Eurafrykoazją. Tu mieszka większość ludzkości i tu wytwarzana jest większość światowego PKB.
Niemal wszystkie szlaki tego lądowego kompozytu krzyżują się w Polsce i na Ukrainie. Z punktu widzenia istniejących projektów zarówno morskich, jak i lądowych, kluczowe jest wejście do tej części Europy. Donald Trump wstępnie zapewnił sobie zakotwiczenie na Ukrainie – po zawarciu pokoju tego kraju z Rosją – poprzez związanie Kijowa z Waszyngtonem siecią interesów gospodarczych. Wyciąga też rękę do proamerykańskiego prezydenta Polski. Przeszkodą w wielkim projekcie Trumpa jest uległy Berlinowi rząd w Warszawie. Bitwa między Nawrockim a Tuskiem ma bardzo mocny wsad geopolityczny.
W interesie Polski jest jak najmocniejsze powiązanie naszego kraju z Waszyngtonem oraz Londynem i tworzeniem projektu, który otworzy Europę na mocarstwa morskie. Inaczej Stary Kontynent będzie jedynie usychającym cyplem na skraju rodzących się poza nim potęg. Warszawa z właściwymi rządami może jak nikt inny przekierować ambicje Europy na nowy, dużo większy projekt, oparty nie tylko na interesach, lecz także wspólnych wartościach, takich jak demokracja i wolność słowa.
Tekst z tygodnika "Gazeta Polska" (24.09.2025)

Putin kiedyś się skończy. Jego opcja prawdopodobnie też. Wówczas zmieni się polityka Rosji, na bardziej cywilizowaną i bezkrwawą wobec sąsiadów. Oby stało się to jak najszybciej. Bo jako Polacy mamy dużo więcej powodów do współpracy ze Słowianami niż Germanami. Pomijam historyczne konflikty do wyjaśnienia, rozliczenia i wybaczenia.
Mamy dużo więcej wspólnego ze wschodnimi i południowymi sąsiadami niż z Niemcami, czy Austriakami. Ci Germanie niedawno popełnili na Polakach zbrodnię ludobójstwa i muszą za to zapłacić. Dziwić może współczesna "polska" polityka, że utrzymujemy stosunki dyplomatyczne i gospodarcze z Niemcami, a zerwaliśmy z Rosją, chociaż w latach 1939-1945 byli takimi samymi agresorami i zbrodniarzami! A Białoruś to już szczyt, szczególnie zamknięcie na kilkanaście dni tysięcy polskich kierowców TiR-ów bez pomocy w czasie zarządzonej całkowitej blokady przejść granicznych, która ma być zniesiona dopiero dzisiejszej nocy!
Ameryka jest daleko...
O innych wariantach przyjaźni sąsiedzkich mówią politycy Konfederacji Korony Polskiej:
POLSKA-BIAŁORUŚ - PRZYJAŹŃ WŚRÓD SĄSIADÓW!
Stosunków dyplomatycznych z Rosją Polska przecież nie zerwała.
Nie da się zjeść ciastko i mieć ciastko, a Ameryka taką prowadzi politykę, czyli gra na osłabienie własnych sojuszników. Gdyby chciała mieć w Europie wiarygodnego sojusznika, to nie dawałaby jednocześnie zgody na zjednoczenie Niemiec (w dodatku ze stolicą w Berlinie), rozbicie Hexagonale, podział Europy Środkowo-Wschodniej linią Curzona.
Zamiast tego USA stworzyły system gwarancji bezpieczeństwa dla Rosji
https://pl.wikipedia.org/wiki/Szczyt_NATO_w_Pary%C5%BCu_1997
Nieco inne były postanowienia szczytu NATO w Warszawie.
https://pl.wikipedia.org…
Efekty znamy - zupełny brak przygotowania NATO do wojny. Zyskaliśmy niemiecką V kolumnę na Litwie i nazwanie frontu wschodniego "flanką", co potocznie i w terminologii wojskowej oznacza skrzydło.
Nie potwierdziło się, że NATO będzie walczyć w Arktyce a na wschodniej flance bratać z Rosją.
A ja myślę że wygląda na to, że oferta Chin, dokąd udał się Władimir Putin zaraz po wizycie na Alasce, przebiła ofertę amerykańską. Kreml nie chce zaakceptować swojej roli w nowej wersji pax americana i wybiera pax sinica. Chińska wersja światowego ładu jest mu bliższa niż reguły Zachodu w wydaniu Trumpa.