Ze zdumieniem dowiedziałem się, że 23 czerwca „obchodzimy” Dzień Ojca. „My” to znaczy kto? Na pewno nie moje dzieci, które nie są świadome faktu, że od rana powinny stać przy łóżku staruszka z laurkami i na dzień dobry recytować wierszyki: „Kochany tatusiu w dniu twojego święta przynosimy ci kwiatki w czyściutkich rączętach”. Albo coś w tym stylu. Moje dzieci nie dowiedziały się o istnieniu Dnia Ojca, ponieważ nikt im o tym nie powiedział. Jest to zresztą jaskrawa niesprawiedliwość, bo taki Dzień Matki wszystkie media reklamują już na tydzień naprzód, a w każdym porządnym przedszkolu organizowane są występy słodkich pociech, na których matki muszą być obecne. I dobrze im tak.
Sens obchodzenia Dnia Ojca wydaje mi się nader wątpliwy, zwłaszcza w sytuacji, kiedy „społeczna instytucja ojcostwa” – jak by to wyżargonił socjolog – przeżywa kryzys (i nie wiadomo czy przeżyje), zaś normy związane z porządnym wypełnianiem roli ojca są kompletnie niejasne. Przez lata całe do obowiązków ojca należały np. interwencje w sferę nietykalności cielesnej dziecka przy okazji grubszych przestępstw. Literatura piękna i wspominkowa notuje, że istniały całe rozbudowane i uświęcone tradycją rytuały lania dziatek. Dziś ojcom lać dzieci nie wolno pod groźbą zaliczenia do grona brutali spod znaku za słonej zupy. Dlatego leją głównie matki, co czynią szczerze, spontanicznie i bez ochronnych rytuałów. Również matki szarpią, krzyczą i wymyślają pociechom najgorszymi słowy, co widać na ulicach. Luz i spontan również w tej sferze życia rodzinnego wzięły górę nad normą kulturową. I okazało się, że luzackie mamusie robią z przyjemnością to, do czego ogromna większość ojców przymuszana była „przepisami roli ojca”. Jeśli dodać do tego kobiecą zdolność do znęcania się moralnego (rzadko który mężczyzna jest dostatecznie subtelny, by to potrafić), to rosnący poziom agresji wśród małolatów wypadnie przypisać temu, że nie ojcowie leją, tylko leją matki. Tak się składa, że męską agresywność nasza kultura od zawsze ograniczała siecią norm, podczas kiedy damskiej nie zakładała w ogóle i stąd jest ona barbarzyńska i dzika.
Dlaczego zafundowaliśmy sobie kulturowy stereotyp kobiety jako istoty słabej, mdłej i zasadniczo niezdolnej do przemocy fizycznej? Ponieważ wierzyliśmy, że kobiety takie naprawdę są. Przez całe wieki wierzyły w to również kobiety – i faktycznie takimi właśnie były. Obecnie uwolnione od przesądów niewiasty odkryły, że mogą na równi z mężczyznami pozwalać sobie na przemoc i agresję. Niestety, głęboko obce są im pojęcia honoru, nie kopania leżących, nie bicia słabszych itp. Nie było kobiecych zakonów rycerskich ani kodeksu pani Boziewiczowej – i tyle.
Ojciec współczesny powinien być szalenie macierzyński. Zmęczona i zdenerwowana mamusia nie ma bowiem sił i nerwów, żeby rozrabiające pod wieczór dziecko delikatnie opanować, wykąpać i skłonić do snu. Można więc krzykiem i straszeniem zaganiać bachory do łóżka, zmieniając wieczór rodzinny w piekło, albo powierzyć sprawę ojcowskim łagodnym rękom. Ojcowie dużo łatwiej dogadują się z dziećmi, ponieważ z męskim stoicyzmem przyjmują, że po to są dzieci, żeby rozrabiały. Matki mają ciągłą potrzebę ustawiania wszystkich naokoło; odmierzają mężom alkohol, dzieciom poziom ruchliwości, a innym kobietom dozwoloną długość spódnic. Są to wyroki, od których nie ma żadnej apelacji, a próba poddawania ich w wątpliwość powoduje moralną dyskwalifikację, awantury, łzy i spektakle samorozczulania.
Jako ojciec i mąż muszę dokładnie przemyśleć problem, czy przypadkiem nie powinienem zachowywać się tak samo? Też mi czasem bardzo smutno, kiedy myślę, jaki jestem biedny i nieszczęśliwy, i że nikt mnie nie kocha a zmarszczek mam coraz więcej.
Zdaniem sławnego Carla Gustawa Junga w każdym mężczyźnie siedzi „anima”, która reprezentuje pierwiastek żeński w jego osobowości, zaś w każdej kobiecie siedzi „animus” reprezentujący płeć odwrotną. Ostatnio mam wrażenie, że zamiast cicho siedzieć animy w chłopach i animusy w babach starają się przejąć kontrolę. Od czego na świecie zrobiło się straszne zamieszanie. W tym zamieszaniu „mężowie i ojcowie” stali się figurami retorycznymi, ponieważ kompletnie nie wiedzą, co mają właściwie robić, jak reagować i czego żądać, by mieć satysfakcję z dobrze wykonywanej roli „męża i ojca”. Jedno jest pewne – cokolwiek robią, zdaniem pań, robią źle.
Lista grzechów, które popełniają mężczyźni jest ogromna i wewnętrznie sprzeczna. Są bowiem zbyt despotyczni i zbyt ulegli; oschli i przewrażliwieni; molestują i nie dopieszczają; za mało pracują i zaniedbują życie rodzinne; są brutalni i rozlaźli. Jeden grzech jest tylko niesprzeczny i ustalony – za dużo piją.
Ja się im w tych warunkach nie dziwię. I niech mi dzieci, zamiast laurek z okazji Dnia Ojca, przyniosą do łóżka zimne piwo jako ostatni, niepodważalny atrybut prawdziwego mężczyzny. „Kochany tatusiu! W dniu twojego święta przyjmij od swej dzidzi to pyszniutkie piwko. Mamusia nie widzi.”.
Piotr Podziomek [wł. Piotr Zakrzewski (1953-2009)]
„Głos” 1998, nr 118 (558), 24 VI, s. 11
[za: Kroniki Podziomka 1984-2009 / Piotr Zakrzewski ; wybór i opracowanie tekstów Marcin Gugulski ; 2025 | Łomianki : Wydawnictwo LTW]
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1088
Czemu nie napisałeś o miłości?
I generalnie tylko z tym mi się kojarzy - z miłością dzieci.