Nie mogę tu jeszcze umieścić wywiadu, który przeprowadziłem z Barbarą Fedyszak Radziejowską, bo chciałbym, żeby ukazał się on najpierw w „Zeszytach Karmelitańskich”, mogę jednak napisać coś o niektórych wątkach tej rozmowy, konkretnie zaś o narracjach wokół których tworzy się wspólnota.
Polskie narracje, opowieści i legendy zarządzane są od lat już bardzo sprawnie za pomocą takiego oto bata: Polacy tworzą wspólnotę wokół tragedii, a trzeba ją tworzyć wokół triumfów. I my wam pokażemy których.
To jest stały motyw artykułów i stały motyw wystąpień różnych postępowców, mędrców i filozofów nie tylko z Gazowni, ale także z innych miejsc, również „naszych”. Jest on z gruntu fałszywy, bo w środku ma mocno nadgniły rdzeń, na który widać jeszcze nazwę fabryki gdzie całość została wyprodukowana. „Postęp” - tak brzmi ta nazwa. Dzieje ludzkości to dzieje postępu i my z tym kluczem w ręku zabieramy się do otwierania magazynu z własną historią. - Ha! Panie – wołamy – Ha! - nie było tak źle, i my panie mieliśmy swoich przemysłowców, swoją demokrację, swoich filozofów. I my nie gęsi i język też mamy.
Tego rodzaju reakcję uważam wprost za obłęd. Ten aspiracyjny charakter opowieści o historii jest widoczny również w nowych pismach prawicowych. Mamy tam opowieści o demokracji szlacheckiej, którą opisuje się jako nieco zwariowany, ale w zamyśle dobry pomysł na rządzenie państwem. Gdyby tylko, ech marzenie, tego warcholstwa nie było. Mamy opowieści o tym, że Polska także handlowała, że Polska także miała pieniądze, że Polska to nie tylko cierpienie i zsyłki. To jest sposób opowiadania historii, który w takich Niemczech, a już nie mówię o Anglii musi wywoływać jeśli nie śmiech to zażenowanie na pewno.
Otóż nawet pobieżna lektura opracowań historycznych doprowadzi nas do wniosku, że demokracja szlachecka była dla narodu jedynym ratunkiem przed oszalałymi i pełnymi złych intencji królami. Przypominam pierwszy z brzegu przykład – Zygmunt III prawie natychmiast po włożeniu na głowę polskiej korony chciał kraj podzielić pomiędzy Moskwę i Habsburgów, byle by mu tylko zagwarantowali objęcie tronu Szwecji.
To w Polsce przede wszystkim, a nie gdzie indziej były pieniądze, zasoby i bogactwo. To w Polsce przede wszystkim handlowano i robiono fortuny i to Polska ze względu na to właśnie była przedmiotem bardzo perfidnych i mocno zakonspirowanych ataków oraz planów realizowanych od śmierci Kazimierza Jagiellończyka do dziś właściwie.
I trzeba to wreszcie powiedzieć – to nie Polska była obrzeżem świata, ale kraje takie jak Anglia i Hiszpania. Polska była tego świata centralnym punktem. Dzieje nowożytne zaś to dzieje przesuwania środka ciężkości świata z Europy Środkowej i południowej ku peryferiom czyli ku Londynowi. A tym samym przesuwaniem sfery dobrobytu i jakości z terenów Polski, Węgier i Turcji ku krajom morskim i zamorskim.
Żeby powiedzieć coś prawdziwego o naszej historii, musimy przede wszystkim zmienić ten publicystyczny schemat, którym posługują się wszyscy – schemat który każe nam wierzyć, że Polska to kraj podnoszący się z barbarzyństwa i dążący ku doskonałości. Metodę tę uprawiają także uczeni zajmujących się historią poważnie, dalecy bardzo od publicystyki. I nie ma niestety szans, że ktokolwiek dysponujący autorytetem spróbuje się z tym zmierzyć. Nie znam bowiem ani jednego historyka, który by nie odczuwał satysfakcji z faktu, że ma dostęp do wiedzy zalatującej hermetyzmem, a to co mówi to bajki dla maluczkich. W dodatku bajki te opowiada dla dobra tego biednego tłumu, bo przecież nie można powiedzieć mu prawdy. Mogłaby go zabić. Otóż nie mogłaby. Prawda nie ma właściwości zabójczych, choć wielu się tak właśnie wydaje.
Zauważcie, że ja nawet nie wspominam o tych, którzy uważają, że trzeba jednoczyć naród wokół cierpienia i tragedii. Nie robię tego, bo wokół cierpienia i tragedii naród jednoczy się sam, bez niczyjej pomocy, a jeśli ktoś usiłuje w tym jednoczeniu pomagać, nie będąc przy tym sam uczestnikiem cierpienia i tragedii, ma z pewnością intencje nieczyste.
Dzisiaj, po dwudziestu latach od tak zwanego upadku komunizmu zabieramy się dopiero za obronę własnej klasy posiadaczy, zniszczonej i wyszydzonej, złamanej i oszukanej razem z nami. I robimy to w dodatku źle. Poprzez anegdotę.
Miast prawdy mamy z jednej strony cierpienie, w którym ciągle ktoś usiłuje grzebać i mit rzekomego sukcesu, który jest dla nas legitymacją na istnienie dziś, w warunkach tak zwanej demokracji.
Jutro święto Konstytucji Majowej. Święto Zamachu Stanu i prowokacji pruskiej w jednym. Święto podstępu i manipulacji i początku nieszczęśliwej wojny roku 1792. I wszyscy uważają, że święto to jest najważniejszym świętem państwowym w Polsce, bo ono daje nam legitymację do udziału w demokratycznym porządku świata i dzięki tej Konstytucji możemy spokojnie patrzeć w oczy tak zwanym dojrzałym demokracjom. Otóż nie.
Nie możemy, bo Konstytucja byłaby ważna wtedy jedynie kiedy zostałaby obroniona, a nie wtedy kiedy stała się bezpośrednią przyczyną upadku Państwa.
Rok obowiązywania Ustawy Majowej był w Polsce rokiem politycznych złudzeń, nie ustępujących tym, które towarzyszyły nam kiedy wstępowaliśmy do UE i do NATO. Konstytucja była czymś co w opinii krajowych polityków zastępowało wszystko – pieniądze, wojsko, sojusze zagraniczne. Była złudzeniem, na które czekała Rosja, by rozpocząć interwencję w obronie starego porządku.
Wszyscy znamy szczegóły uchwalenia tej konstytucji, wszyscy znamy rolę jaką odegrał w tym Stanisław August i markiz Lucchesini. Nie ma potrzeby tego powtarzać. Kraj został zwinięty w rulon schowany za starą szafę. A stało się tak wskutek idiotycznej wiary, że polityka to nie są sprawy personalne, że nie decydują władcy, a dokumenty, w dodatku tak ogólnikowe i mgliste jak Konstytucja 3 maja.
My się nie możemy jednoczyć wokół takich triumfów, bo to jest powód do śmiechu, a nie powód do dumy. My się nie możemy ustawiać w roli aspirantów, co stoją w przedpokoju u mają jakieś papiery do pokazania ważnemu prezesowi, bo to nas kompromituje.
Oczywiście, padnie teraz pytanie – co w takim razie mamy? Myślę, że lepiej nie mieć nic, niż hańbę.
Jeśli zaś mamy przetrwać, musimy zdawać sobie sprawę z tego jakie siły przewalają się nam nad głowami i jakich rekwizytów używają do porządkowania naszego świata. Prawda wyzwala i zawsze jest lepsza niż jakiś podejrzany triumf.
Prócz Konstytucji każą nam święcić jeszcze jeden triumf – okrągły stół. To jest moment w dziejach może nie tak dramatyczny jak Ustawa majowa, ale równie problematyczny. A wokół tego właśnie owijano cały narodowy i państwowy mit ostatnich 20 lat. To jest ta gęba, którą nam się przyprawia i ten kanał, w który nas wpuszczają. To nie ma nic wspólnego ani z rzeczywistym odkrywaniem tożsamości, ani ze zjednoczeniem, ani w ogóle z niczym. I my z tym nic nie potrafimy zrobić. Nie umiemy się temu przeciwstawić. Ci, którzy wierzą w Konstytucję i stół świętują, a ci którzy nie wierzą zamykają oczy i chodzą jak ślepi.
Ponieważ ja na swoją skromną miarę i na tyle na ile mogę również próbuję zmagać się z publicystyką historyczną, informuję wszystkich, że wymienione wyżej kwestię, choć nie wszystkie poruszone zostaną w drugim tomie projektu o nazwie „Baśń jak niedźwiedź”, który ukaże się na początku czerwca.
Resztki tomu pierwszego oraz inne książki, moje i Toyaha znajdują się na stronie www.coryllus.pl W sklepie FOTO MAG w Warszawie przy stacji metra Stokłosy, w księgarni Tarabuk przy Browarnej 6, oraz w księgarni ojców Karmelitów przy Działowej 25 w Poznaniu. Zapraszam.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5200
Inność nie znaczy POstęp jak głoszą różne odmieńce. Najlepiej to widać na finansowanych przez UE projektach innowacyjnych. 99% projektów to jest inność, 1% to innowacyjność czyli postęp. Z tym zrównaniem znaczenia konstytucji 3-maja z "wesołym oberkiem okrągłego stołu" to jednak gruba przesada ;-)
Myślę, że powinieneś się nad sobą zastanowić.
najlepiej zacząć stosować od siebie ;-)
Ja się cały czas zastanawiam.
Co warta ta historiozofia bez porzadnej analizy gospodarczej? I agent (nieudowodniony) dziala w jakims otoczeniu i kalkuluje czy ma szanse bo chce zarobic. A o losach kraju decyduje gospodarka nie paru facetow w tym Katarzyna.
Kraje sa potega potem upadaja lub nie. Widac to dzis: Europa-Ameryka-Azja. Nie kilku mezow stanu ani nawet konstytucje (bo o jakich konstytucja mowimy w Chinach czy Singapurze)o tym decyduja.
Co warta wizja historii zero jedynkowa? Robi sie co sie moze. I tak wlasnie zrobiono 3 Maja. Napisz Einstein co by bylo gdyby tego nie zrobiono. Do dzis.
Polska zostałaby w granicach z 1772, z Gdańskiem. Katarzyna by umarła, a Paweł zaproponował Polsce sojusz przeciwko Prusom i zamianę terytorialną - kawałek Litwy i Ukrainy za Pomorze o Wielkopolskę i Poniatowski musiałby tę propozycją przyjąć. To by było. I byłoby jeszcze nieźle. Wtedy byłby czas na wprowadzanie reform. Gospodarką zaś sterują ludzie, mędrcze, a nie na odwrót.
"Paweł zaproponował Polsce sojusz przeciwko Prusom i zamianę terytorialną" ???
Takiej historii alternatywnej to nawet Ziemkiewicz by nie wymyślił ;-)
Rozczarowujesz mnie i to mocno. Nie czytasz, nie rozumiesz i jeszcze chcesz mieć prawo do własnej opinii. To jest smutne niestety.
i sPOlegliwie wybaczam ten wpis bo o tej porze to już możesz nie wiedzieć co piszesz ;-)
A i ciebie albo by wtedy nie bylo albo bylbys inny. Czyli nie byloby podmiotu oceniajacego lub inny. Jak powiedzial pewien madry Zyd.
Gospodarka wtedy byla bardzo liberalna i zdecentralizowana. Czyli poniekad ona raczej sterowala tymi co mogli zawierac sojusze z Pawlami niz odwrotnie.
Polityka to sztuka mozliwego. W danej chwili, w danych warunkach zewnetrznych, wewnetrznych, ekonomicznych, kulturowych. I nie ma zadnej gwarancji, ze decyzje polityczne beda dobre. A nawet jak beda dzis to za chwile moga sie tak zmienic uwarunkowania, ze juz nie beda. Oceniac te decyzje mozna, ale wyciaganie z nich wnioskow praktycznych na XXI wiek to juz bajki dla dzieci i naiwnych moherow.
I dlatego wlasnie nazywasz to basnia.
najpierw domagasz się historii alternatywnej, a teraz jojczysz, że tego nie da się udowodnić. O co ci chodzi? Upiłeś się i przyłazisz tu wylewać żale? Sztuka możliwego, trutu tu tu pęczek drutu, a konstytucja była prawie niemożliwa i się udała...cud!
Piszesz basnie. Sam to tak nazwales. Nie wnikam po czym, ale dobrze ze szczerze. Historia alternatywna to gatunek fantastyczny. Twoje pozal sie Boze "analizy" sa rownie fantastyczne, bo wybierasz fakty jak ci sie podoba, nie pokazujesz ich w kontekstach, nie probujesz wywazyc plusow i minusow zdarzen i rozwiazan, o tle ekonomicznym juz nie mowiac. Rzucasz wszedzie agentami, a sam kim jestes? Z czego np. zyjesz bo chyba nie z tych paru ksiazek, ktore kupilo pare osob.
Dobre to akurat na dobranocke dla moherow z paranoja i tacy tez ci kadza. Na zdrowie zreszta, jak dla mnie mozesz byc kim chcesz. Agentem singapurskim, autorem kreskowek czy Szeherezada. Bawi mnie jak sie wkurzasz.
Nie wiem, co bierze autor tego tekstu, ale to musi być strasznie mocne.
Wymagasz zbyt wiele od prostych ludzi. Wybierz się w niedziele do supermarketu i miej oczy szeroko otwarte.
Pewien mój znajomu lotnik latał w ZUA ( Zakład Usług Agrolotniczych ) w Afryce. Co opowiadał:
Po odebraniu zapłaty robotnicy-tubylcy legli w cieniu pod skrzydłami samolotu mówiąc: dziś już nie będziemy pracować. Na to nasi: Panowie! Trzeba jeszcze kilka godzin...Zmobilizujcie się. Jeszcze ze 2, ze trzy godziny i po robocie. Eeee - odpowiadają tamci - praca, to dopiero jutro.
Polacy mają aktualnie dwa problemy, z którymi sobie nie zawsze radzą:
Problem pierwszy: zarabianie pieniędzy
Problem drugi: wydawanie pieniędzy.
Póki co, przeskoczyliśmy Afykę. Do Twoich subtelnych spostrzeżeń, do zrozumienia, o czym piszesz, daleeeeko, oj daleeeeeko!
Myślę, że nie wszyscy. Wielu czyta ten blog.
czytając Pana teksty odnoszę wrażenie, że cała historia która opisana jest w podręcznikach szkolnych jest zafałszowana...
Wokół jakich wydarzeń budować więc patriotyzm wśród młodych?
Ja nie wiem czy zafałszowana. Ja po prostu czytam te książki i zastanawiam się na tymi treściami przykładając do nich miarkę dzisiejszą. To znaczy miarkę korzyści i interesu. I za nic nie mogę uwierzyć, że wojny religijne XVI wieku toczyły się o to czy przyjmować komunię na klęczkach czy na siedząco. Ja rozumiem, że ktoś może mieć taki problem, ale nie wierzę, że to jest clou. I podobnie jest z tą konstytucją. Pozdrawiam
"To znaczy miarkę korzyści i interesu. I za nic nie mogę uwierzyć, że wojny religijne XVI wieku toczyły się o to czy przyjmować komunię na klęczkach czy na siedząco."
W pełni się zgadzam i nawet nie chcę za to 8% procentowej marży na książki ;-)
A Ziemkiewicz chce.
Trzeba wychować zdrowego ( fizycznie dzięki sportowi, psychicznie dzięki kochającym rodzicom), uczciwego ( w dzisiejszych realiach dzięki kościołowi i katechetom, czyli dzięki Bogu i jego urzędnikom ) obywatela, który dzieckiem i młodzieńcem będąc zakochał się w lasach, polach, górach, rzekach, ... a i budowlach stojących od wieków ( a nic to trudnego i niezwyłego zakochać się w tym wszyskim, bo jest w czym) i pewnego dnia zakocha się w córce sąsiada i historia ( Jego historia) zacznie zataczać następny krąg. A co do "historii", to chodzi o to, by miał o czym dzieciom opowiadać i był z tego dumny. To jest patriotyzm. Z grubsza. Co do szlifu, można dyskutować.
Patriotka36 o wole ty o stole, a piszesz o nie zrozumieniu u innych. Ty sam masz z tym problem.
Polacy mają problem z wydawaniem pieniędzy? Chłopie, weź jeszcze 1 pigułkę, owszem jak wydać na czynsz 600 zł gdy mamy 500 zł.
Ty masz problem z zarabianiem. Współczuję i trzymam kciuki. Może coś się zmieni. Inni mają z wydawaniem; aż tak wielki, że im sześciu dni w tygodniu nie starczy. Właśnie dlatego zachęcam do wizyty w supermarkecie w niedzielę. Zrozumiał Gość1 ?
Trochę dalej piszesz, że Polacy mało zarabiają a tu szydzisz człowieka, że mało zarabia. Kim ty - poza tepakiem - jesteś? Trolem? Lizusem Gorylusa? Albo jego inna ksywą?
Nie ma w moich wpisach ani grama szyderstwa z ludzi mało zarabiających. Jest to jedynie opis sytuacji, choć w sposób dość szczególny. Problemy bytowe znów zdominowały szarą codzienność większości Polaków, choć jest wielu takich, co nie wiedzą, co z forsą zrobić. Jeżeli uszczypliwość, to pod adresem tych lepiej zarabiających, którym nie starcza czasu na wydawanie zarobionego grosza. Nie chciałem Pana / Pani urazić.
Co do "Okrągłego Stołu"... to był Stół Zdrady Narodowej,taka jest prawda.Sprzedano nadzieję,okłamano,oszukano ludzi zwyczajnych i bardzo naiwnych,takich jak ja.A co się tyczy Konstytucji Trzeciego Maja to,jak mi się zdaje,próba jej uchwalenia to rzecz spóźniona była o co najmniej kilkanaście lat,jeśli nie kilkadziesiąt.To był zbiór pięknych haseł,pobożnych życzeń,chciejstwa po prostu w sytuacji kiedy wojsko polskie było szczątkowe,w kasie pustki,król był w rękach rosyjskich pacynką,ba! oskarżano go (i słusznie)o zdradę na rzecz Moskwy,podatki to było coś,co się przytrafia innym i gdzie indziej,liberum veto, etc...To wiem,ale idee równości,wolności i braterstwa zawsze trafiały w serca polskie i to wtedy szczególnie,gdy rozum kładł stanowcze "nie pozwalam!". A my,Polacy,kochamy stawiać pomniki,tyle,że ten pomnik stawiany Konstytucji Trzeciego Maja,choć osobiście traktuję go jako swego rodzaju memento,jest pomnikiem "Idei Niepełnionej",acz pięknej.I mimo wszystko nadal jest to dla mnie ważna rocznica zważywszy jeszcze,że jest to też i święto Matki Boskiej Królowej Polski...